"Prezydent wynajęty przez mieszkańców"

Tak mówi o sobie Marek Materek, prezydent Starachowic, który podsumował dwa lata sprawowanych przez siebie rządów w mieście. Jak ocenia ten czas? Co poczytuje sobie za sukces a jakie kłody napotyka na urzędniczej drodze? Rozmawiała Ewelina Jamka.

- Minione dwa lata to był dobry czas dla Starachowic, według Pana oceny?

- Nie chcę oceniać. Niech mieszkańcy sami ocenią na podstawie tego, co zostało zrobione i co zostało rozpoczęte.

- Ale są powody do zadowolenia czy raczej do smutku?

- Powodów do satysfakcji jest wiele. Najważniejsze to wykorzystywanie funduszy zewnętrznych do rozwoju miasta. Przykładem jest modelowa rewitalizacja - jesteśmy jednym z 20 miast w Polsce, na którym mają się inni wzorować a, pozyskaliśmy pieniądze na poprawę bezpieczeństwa i inne projekty, jak np. Park Miejski. Kolejny przykład to drogi, z czym był ogromny problem w poprzednich latach czy inwestycje w infrastrukturę sportową.

- Sięganie po fundusze zewnętrzne wymaga wkładu własnego. Budżet miasta jest w stanie to udźwignąć?

- W przyszłości będziemy musieli się posiłkować kredytami czy obligacjami, bo własnych funduszy nie wystarczy na zapewnienie wkładu własnego do projektów, o które się staramy.

- Nawet za cenę zadłużenia?

- W granicach rozsądku, nie zamierzam przepuścić nadarzającej się okazji. Ta szansa i perspektywa unijna już się więcej nie powtórzy. To pociąg możliwości, do którego już nigdy później nie zdążymy wsiąść.

- Dotychczasowe osiągnięcia trudno jednak sprowadzać wyłącznie do wykorzystania funduszy zewnętrznych?

- Bardzo zadowolony jestem z prowadzonej w mieście polityki senioralnej. Staramy się, by ludzie starsi dobrze czuli się w tym mieście. Poczyniliśmy milowe kroki w tym kierunku a udało się to zrobić w tak krótkim czasie jak dwa lata.

- Trudno oprzeć się wrażeniu, że większość prezydenckiej uwagi koncentruje się na seniorach...

- Takie powstało wrażenie, gdyż faktycznie medialnie wokół tego najwięcej się dzieje. Ale wobec młodszych mieszkańców miasta koncentrujemy dużo wysiłków - fundusze przeznaczane na działania wobec seniorów są kilkadziesiąt razy niższe niż na młodzież. Przykładem są

inwestycje, jak termomodernizacja szkół i przedszkoli, budowa nowych kompleksów sportowych przy szkołach, place zabawy, dwa streetwork out parki w obu częściach miasta. Teraz m.in. wystąpiliśmy o dotację: na budowę boiska pełnowymiarowego ze sztuczną nawierzchnią przy ul. Szkolnej, doposażenie szkół podstawowych w zakresie nowych pracowni informatycznych, doposażenie w sprzęt multimedialny, bieżnie przy SP nr 1, 6 i 9 - wszystko to z zewnętrznym dofinansowaniem. W nowym roku  wystąpimy o dofinansowanie remontu strzelnicy sportowej.

- Ale nie samą szkołą żyją młodzi ludzie w tym mieście...

- Dlatego podejmujemy też działania na innych polach. Poprawie uległa infrastruktura przy zbiornikach wodnych. Docelowo planowana jest kompleksowa rewitalizacja otoczenia zalewu Lubianka. Bardzo dobrze układa się współpraca z Młodzieżową Radą Miasta. Wszystkie składane przez nią wnioski, jak również te zgłaszane w szkołach są realizowane, włączenie z propozycjami młodzieży dotyczącymi organizowania imprez - w przyszłym roku na Dniach Starachowic ma wystąpić zespół Enej, u nas ma być Festiwal Hip-Hopu. Być może błędem jest to, że nie podkreślam tych wszystkich działań publicznie. O nich mniej się mówi i słyszy.

- Seniorzy, młodzież a co z tzw. grupą średnią...?

- "Miasto ma każdemu coś do zaoferowani, pod warunkiem, że wszyscy je współtworzą" - to idea, do której dążę. Temu służą programy, które skutecznie udało nam się wdrożyć w  Starachowicach: Budżet Obywatelski, Program Inicjatyw Lokalnych, Zielone Podwórka oraz regularne konsultacje społeczne, podczas których wsłuchujemy się w głosy i sugestie mieszkańców.

- Co do konsultacji to niektórzy mieszkańcy stracili wiarę w ich sens, po zaangażowaniu w zmiany nazw ulic. Głosowanie nad zmianami pokazało, że ludzie sobie a polityka sobie?

- Nie miałem wpływu na to, co się stało w sprawie ulic. Radni miejscy zmienili trzy z 12 zaproponowanych przeze mnie (po uzgodnieniach z mieszkańcami) uchwał. Do końca prosiłem, by tego nie robili, ale nie zastosowali się do sugestii mieszkańców.

- Takich przeszkód na urzędniczej drodze jest więcej?

- Utrudnienie stanowią na pewno przepisy i procedury, których nie jestem w stanie przeskoczyć. Np. obwodnica północno-zachodnia Starachowic. Gdyby były szybsze procedury, bylibyśmy wśród 12 miast, które mają zakontraktowane pieniądze na budowę. Opóźnienia w realizacji inwestycji spowodowane były wdrażaniem ustawy prawo zamówień publicznych.

- A co z polityką otwartości i wglądem mieszkańców do wszelkich wydatków miasta? Prezydent Słupska już dawno sobie z tym poradził a Starachowic wciąż wdraża?

- Do 16 grudnia firma ma czas na realizację zlecenia tj. uruchomienie aplikacji, która pozwoli na udostępnienie danych. Do końca roku będziemy mogli to testować. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie od nowego roku wgląd do dokumentów otrzymają mieszkańcy.

- Podczas kampanii wyborczej zapowiadał Pan transparentność w polityce kadrowej. Tymczasem opozycja zarzuca zatrudnianie kolejnych osób z tzw. otoczenia prezydenta w podległych miastu spółkach, np. w ZEC czy PWiK?

- I transparentności się trzymam. Żadna z osób, które kandydowały z mojego komitetu wyborczego nie została zatrudniona w miejskich spółkach. Zatrudnienie w ZEC na koniec 2014 roku wynosiło 116 etatów, na koniec  października br. - 109, przy czym spółce przybyło zadań.

Te zarzuty nie mają jak widać oparcia w faktach. Prezesa Spółki rozliczam z wyników jego pracy. Dla mnie najważniejsze są efekty. A te widać gołym okiem. Zysk netto ZEC za 2014 rok to 215 tys. zł. Zysk netto ZEC za 2015 rok to 865 tys. zł. Gmina otrzymała dywidendę co pozwoliło nam na przeznaczenie większych środków na inwestycje, które służą mieszkańcom.