Reklama

Maciej Siembieda, starachowicki pisarz o swoich powieściach, późnym debiucie i ... wiecznym piórze

Czym pisze? Które z sześciu swoich książek lubi najbardziej? Dlaczego został pisarzem? Co to jest "Katharsis"? Dziś spotkanie z Maciejem Siembiedą, autorem poczytnych powieści sensacyjno-historycznych, urodzonym w Starachowicach.

- Dlaczego doświadczony, nagradzany, wzięty dziennikarz i redaktor, doktor politologii, chciał być jeszcze pisarzem?

- Od kiedy pamiętam miałem taki właśnie pomysł na popołudnie życia. Zawsze lubiłem opowieści, a dziennikarstwo daje ograniczone możliwości ich uprawiania. Dziennikarskie "story" to kilka kartek, pisarskie - kilkaset. Dlatego postanowiłem, że na zawodowej emeryturze spróbuję powieści. Ale wyłącznie jako hobby. Mam na myśli pisanie dla przyjemności, nie dla pieniędzy, kariery, sławy czy naprawiania świata. Gdybym kierował się tymi kryteriami zacząłbym pisać beletrystykę dwadzieścia lat wcześniej. Tymczasem zadebiutowałem w wieku 56 lat i nie uważam się za pisarza spóźnionego. Po prostu wszystko ma swój czas, a pisanie warto zacząć w chwili, gdy człowiek jest na nie gotowy.

 

- Debiut powieściowy "444" z 2017 roku pokazał, że Maciej Siembieda ma ogromny potencjał jako pisarz. Potwierdziły to kolejne książki. Jest ich już sześć. Czy ma Pan jakiś autorski ranking sympatii?

- Wszystkie lubię jednakowo, choć najwięcej krytycznych uwag mam do pierwszej powieści, w której popełniałem sporo błędów debiutanta. Szkoda, że wraz z wydawnictwem nie poświęciliśmy jej więcej czasu na redakcję, bo to fantastyczna historia, którą w mojej opinii można było opowiedzieć lepiej. Tak uważam, choć pewnie tym samym sprawiam przykrość bardzo licznym zwolennikom "444". Co do pozostałych to staram się, aby trzymały poziom. Tak to już jest, że po jakimś czasie broni się marki samochodu, a nie poszczególnych modeli. 

 

- A które z Pańskich powieści najbardziej polubili czytelnicy? Które sprzedają się najlepiej?

- Najważniejsze, że fankluby poszczególnych tytułów są mniej więcej równe liczebnie. Mniej więcej - podkreślam. Najwyższe oceny na portalu lubimyczytac.pl  ma "Miejsce i imię" i rzeczywiście najczęściej spotkam się z głosami sympatii dla tej książki. Choć sprzedała się gorzej niż "444", która póki co jest liderem sprzedaży i bez naciągania można ją uznać za bestseller. Ale zarówno popularność "czwórek" jak i pierwsze miejsce w rankingu "podobania się" "Miejsca i imienia", mogą ulec zmianie z powodu "Katharsis". Ta książka wyszła zaledwie dwa miesiące temu, ale fantastycznie wystartowała rynkowo i zbiera bardzo wysokie oceny na tym samym lubimczytac.pl, na które się na początku powołałem. Widzę też sporą migrację fanów "Miejsca i imienia", którzy oddają "Katharsis" palmę pierwszeństwa.

 

- Jestem pod wielkim wrażeniem "Katharsis". To pasjonująca saga wiążąca losy Polaków z Grekami. Pełna napięć, zwrotów akcji, sensacyjnych tajemnic. Jak zwykle u Pana, fikcyjna fabuła miesza się z drobiazgowo prawdziwymi faktami, miejscami, historiami. Czy do tej niecodziennej opowieści przygotowywał się Pan jakoś szczególnie?

 

- Ta książka powstała z wielomiesięcznego gromadzenia materiału, ale też z silnych emocji osobistych. Kolega Grek opowiedział mi historię swoich rodziców, którzy uciekli do Polski trakcie wojny domowej w Grecji i przeżyli rzeczy tak niesłychane, że nigdy bym w nie nie uwierzył, gdyby nie to, że wydarzyły się naprawdę. Opowieść zrobiła na mnie kolosalne wrażenie, sprawiła, że uczyniłem z niej główną oś dramaturgiczną powieści. Ale też ruszyłem na poszukiwania wszystkiego, czego można się było dowiedzieć o Grekach w Polsce poza Internetem. Miałem szczęście. Dotarłem do prywatnych wspomnień, m.in. doktora Barcikowskiego, który był ortopedą w tajnym greckim szpitalu na wyspie Wolin. Podobnie było z gdyńskimi wątkami "Katharsis", gdzie epizody, ciekawostki i zjawiska zachowane w ludzkiej pamięci okazały się o wiele cenniejsze niż monografie i teksty historyczne. Jedno z drugim zajęło sporo czasu, ale warto było. Gromadząc ten materiał przeżyłem przygodę, której nie zamieniłbym na nic innego.

 

- Podobno pisze Pan książki ręką, coraz bardziej archaicznym narzędziem - wiecznym piórem. Dlaczego?

 - To taka odwrotność technologii 3D. Na papierze widzę tekst o wiele wyraźniej i bardziej przestrzennie niż na ekranie komputera. Oczywiście potem go przepisuję elektronicznie, ale piszę ręcznie i na brudno. To pozwala skreślać, poprawiać, stawiać znaki zapytania przy słowach, które warto zastąpić. Pisząc od razu na komputerze często robię elementarne błędy - na przykład zbyt blisko siebie umieszczam te same słowa. W brudnopisie nigdy mi się to nie zdarzyło.

 

- Niektóre z Pańskich powieści ukazały się również w formie audiobooków. Czy korzysta Pan z tego sposobu "czytania" literatury?

 

- Niedawno przez kilka lat dwa razy w tygodniu jeździłem samochodem z Sopotu do Warszawy i wtedy słuchałem mnóstwo audiobooków. Ale wyjazdy się skończyły, a wraz z nimi "czytanie uszami". Wolę oczy i papier.

 

- W Pana książkach pojawiają się z rzadka motywy z naszego, świętokrzyskiego regionu. Czy jest w pisarskich planach jakaś powieść osadzona w krainie dzieciństwa Autora? Prawdziwych historii z historii, gotowych do miksowania ze współczesnością,  chyba u nas  nie brakuje?

 

- Noszę w sobie taką książkę od lat. Dojrzewa, nabiera mocy. Ale poza nią nie wykluczam zaproszenia w rodzinne strony Jakuba Kani - bohatera moich powieści i niestrudzonego poszukiwacza zagadek historycznych. Miałbym tu dla niego przynajmniej dwa tematy, ale to na razie sekret.

 

RAMKA

Maciej Siembieda ur. w 1961 r. w Starachowicach. Absolwent II LO, matura 1980 r. Polski dziennikarz i reportażysta, pisarz. Polonista, doktorat z politologii. Autor tekstów publikowanych m.in. w "Polityce" i paryskiej "Kulturze" oraz czterech zbiorów reportaży i prywatnej książki o ich pisaniu. Trzykrotny laureat tzw. "polskiego Pulitzera", czyli Nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Redaktor naczelny polskich gazet regionalnych, m.in. "Nowej Trybuny Opolskiej", "Trybuny Śląskiej" i "Dziennika Bałtyckiego". 

Autor powieści sensacyjnych i thrillerów: 444 - 2017, Miejsce i imię - 2018, Gambit - 2019, Wotum - 2020, Kukły - 2021, Katharsis - 2022. 

Rozmawiał Jarosław Babicki

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do