Reklama

Bezradność matki wobec wymiaru sprawiedliwości

Ilość "ścian", na które napotyka matka próbując odzyskać swoje dzieci, które zgodnie z postanowieniem sądu powinny być przy niej - jest niewyobrażalna! W takiej sytuacji znalazła się pani Anna, która kolejny dzień bezskutecznie próbuje wyegzekwować swoje prawo do dzieci. Ojciec wydaje się bezkarny a epidemia koronawirusa mu sprzyja...

Kiedy przed kilkoma laty, 35-letnia dziś pani Anna poznała swojego przyszłego męża zapewne nie przypuszczała, że czas zgotuje jej tak okrutny los. Jak sama przyznaje, Wiktor nie był może wymarzonym wybrankiem, ale pierwsze zauroczenie i ciąża spowodowały, że oboje zdecydowali o zawarciu związku małżeńskiego i wzięciu odpowiedzialności za przyszłą rodzinę. 

Rychło na świecie pojawiła się pierwsza córka, dwa lata później przyszło na świat drugie dziecko. Względna harmonia została skutecznie zachwiana w momencie decydowania o przyszłym miejscu zamieszkania. Przywiązany do swojej rodziny mężczyzna, typ odludka i samotnika o cechach socjopaty - jak mówi pani Anna, nie miał zamiaru opuszczać rodzinnego miasta w województwie świętokrzyskim. Tymczasem Anna planowała związać swoją przyszłość ze stolicą, gdzie poznała się z mężem i miała większe możliwości rozwoju zawodowego. To poróżniło małżonków na dobre do tego stopnia, że zdecydowali o rozstaniu.

 Ich sprawa trafiła na sądową wokandę i zdaje się nie mieć końca, choć w świetle prawa postanowienia wydają się jasne i oczywiste. 

A najbardziej cierpią na tym dzieci...

- Moja sytuacja to przykład alienacji rodzicielskiej, której doświadczam każdego dnia, bezskutecznie próbując odzyskać starszą córkę. To najgorsza postać tego zjawiska, gdyż 5,5-letnie dziecko jest nastawiane przeciwko mnie i zdane na to, co mówi i robi ojciec. Ojciec, który jest bezkarny wobec wymiaru sprawiedliwości i nie ponosi żadnych konsekwencji swoich czynów. Kiedy osoba sprawna zaparkuje samochód na miejscu oznaczonym kopertą dla niepełnosprawnych natychmiast zostaje ukarana mandatem, ponosi koszty tego czynu - mówi pani Anna ubolewając, że tak skutecznie prawo nie jest egzekwowane wobec jej męża.

 - Zgodnie z postanowieniem sądu, opieka nad dziećmi została mi przyznana. Tymczasem ojciec dzieci uporczywie znęca się nade mną, utrudniając mi sprawowanie tej opieki. Co więcej, obecna epidemia koronawirusa jeszcze mu sprzyja, a kolejne służby, zamiast działać grają jakby na zwłokę, argumentując, że postępują w świetle obowiązujących przepisów prawa. Tylko dlaczego te przepisy nie obowiązują mojego męża? - pyta retorycznie kobieta, która z perspektywy czasu wie, jak ważne jest dbanie o relacje z dzieckiem i pielęgnowanie ich w każdym momencie ich życia.

Problem pojawił się w momencie, gdy ojciec zabrał na widzenie do rodzinnego domu młodszą córkę.

W tym czasie okazało się, że dziadek dzieci ma dodatni test i jest zakażony koronawirusem. Wszyscy domownicy, włącznie z dziewczynkami, decyzją Sanepidu trafiły na kwarantannę. Do matki mają wrócić dopiero po świętach Wielkanocnych. Ta decyzja dobiła matkę. Zwracając się do organów ścigania liczyła na szybkie rozstrzygnięcie w jej sprawie, tymczasem na każdym kroku spotyka ją tylko rozczarowanie.

- Moja gehenna trwa już w zasadzie od kilku miesięcy. Mąż, z którym jestem w trakcie rozwodu, zachowywał się od początku jak żandarm ingerując w moje relacje w córkami, uniemożliwiając mi samodzielne kontakty z nimi, spacery sam na sam. Izolował dzieci ode mnie, wmawiając mi agresję i niewłaściwie zachowania wobec nich. Nikt z rodziny męża na to nie reagował, przeciwnie nagrywano mnie, kierując sprawy do sądu pod pretekstem mojej rzekomej agresji wobec dzieci - mówi pani Anna dodając, że nie tylko przemoc psychiczna była stosowana wobec niej, ale również fizyczna z zamykaniem na klucz w rodzinnym domu męża. 

- Regularnie korzystam z pomocy niebieskiej linii oraz terapii psychologów i psychiatrów. Rodzina objęta Niebieską kartą może liczyć na szybką opiekę kuratora oraz pomoc psychologa. Najgorsza jest jednak ta bezradność. Dzieci są zameldowane u mnie i ze mną powinny być. A ja przez kolejny tydzień nie mogę ich zobaczyć. Już było kilkanaście prób odebrania dzieci przy udziale kuratora sądowego i do tego nie doszło. Bez nakazu prokuratorskiego policja nie ma prawa wejść do mieszkania a ojciec dzieci, jakby się tam ukrywał. Policja przychodzi pod dom sporządza kolejną notatkę i po sprawie. Zresztą nie do końca wiadomo, gdzie tak naprawdę przebywa mąż, bo przemieszcza się między dwom adresami. Poza tym wprowadził Sanepid w błąd informując, że on i dzieci mieszkają w jego rodzinnym domu.

Jak mówi pani Anna, młodsza córka ma wadę serca i obawia się podwójnie o jej zdrowie. Nie wie, czy dziecko jest bezpieczne, biorąc pod uwagę zakażenie koronawirusem ich dziadka i to, że ojciec wiele razy pokazał, że znanych mu reguł nie przestrzega.

- Moja sytuacja pokazuje, jak nieudolny jest system prawny w Polsce, jak bezskuteczny jest wobec osób, które lekceważą prawo i przepisy egzekucyjne. 

Taki człowiek nie ponosi żadnych kosztów. Są dwa zespoły kuratorskie z mojego miasta i rodzinnego miasta męża i do tej pory żaden nie zadziałał w interesie dzieci, by jak najszybciej do mnie wróciły. Na obecną chwilę, są trzy prawomocne postanowienia sądu, które są łamane i lekceważone przez mojego męża i nie ma żadnej siły, która skutecznie wymusiłaby na nim przestrzeganie prawa. Są możliwości prawne, ale żaden organ wymiaru sprawiedliwości począwszy od policji, przez prokuraturę, po sądy, nie podejmuje radykalnych działań. Prokuratura może rozwiązać ręce policji, bo ta nie może wejść do mieszkania bez nakazu. Sąd z kolei może pozbawić albo ograniczyć ojcu prawa do dzieci. Sprawa jest w prokuraturze i końca jej nie widać, a ja cierpię każdego dnia bez dzieci daremnie wyczekując ich powrotu. W tym przypadku trzeba działać szybko, bo chodzi o dobro i przyszłość dzieci, które są manipulowane. Ta cała sytuacja bezpowrotnie działa na ich psychikę i waży na całym ich życiu. Dlaczego służby wymiaru sprawiedliwości nie biorą tego pod uwagę? - prosi matka o pomoc.

Co na to służby?

Służby Sanepidu, u których interweniował Tygodnik poinformowały, że działają w ramach przepisów sanitarno-epidemiologicznych i na tych sprawach koncentrują swoje działania.

- Do rozstrzygania spraw rodzinnych są uprawnione inne organy - dodaje szefowa Sanepidu.

Sprawy dotyczące odebrania osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod jej opieką opisane są w ustawie z dn. 17 listopada 1964 r. Kodeks postępowania cywilnego (Dz.U. nr 43, poz. 296, z późn. zm.).

- Sytuacje tego typu, jak opisana w zapytaniu, zawsze są trudne i niejednoznaczne. Należy pamiętać, że Policja w tym przypadku działa zgodnie ze swoimi możliwościami, wynikającymi z przepisów prawa i nadanych uprawnień.

W myśl art. 5988 wspomnianej wcześniej ustawy "Kurator sądowy jest uprawniony do odebrania osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką od każdej osoby, u której ona się znajduje."

W przypadku podjęcia takich działań przez kuratora, działania Policji (jeśli jest to konieczne) mają charakter udzielania pomocy podczas czynności. Precyzuje to art. 59810, gdzie możemy przeczytać zapis:" Na żądanie kuratora sądowego Policja jest zobowiązana do udzielenia mu pomocy przy czynnościach związanych z przymusowym odebraniem osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką."

Pomoc Policji polega przede wszystkim na zapewnieniu bezpieczeństwa osobom obecnym podczas czynności oraz na zapewnieniu porządku w miejscu ich przeprowadzenia. Policja nie jest organem, który decyduje o przyznawaniu opieki. Działania funkcjonariuszy Policji w takich przypadkach nie naruszają dobra osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką. Co istotne, podczas każdej tego typu interwencji, najważniejsze jest dla nas szeroko rozumiane dobro dziecka. Policja działa zgodnie ze swoimi możliwościami i nie jest organem rozstrzygającym w tego typu działaniach. Zgodnie z obowiązującymi przepisami wszystkie decyzje podejmuje Sąd Rodzinny - wyjaśniają służby policji.

***

Z uwagi na dobro dzieci i prowadzone czynności w sprawie, imiona bohaterów materiału zostały zmienione. Celowo nie ujawniamy również miejscowości oraz nazwisk przedstawicieli służb, u których interweniował Tygodnik.  

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    piekło kobiet - niezalogowany 2021-04-07 18:15:54

    Gdyby Pani Anna wyszła na ulicę z jakimś transparentem miałaby sprawę w sądzie bez żadnej zwłoki. Jak widać piekło kobiet w sądach też jest obecne...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • gościówa - niezalogowany 2021-04-07 18:23:23

    Może ta kobieta też przyłożyła do tej sytuacji swoje przysłowiowe 3 grosze, bo wielokrotnie zdarza się że sytuacja nie jest zero-jedynkowy. Niektórzy zaś potrafią drżeć się o piekle kobiet nic sobie z resztą nie robiąc bo tylko tyle potrafią.

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do