Reklama

Zostało kilka dni by zebrać na operację nogi 7-letniego Maksymiliana!


Niestety, nie udało się zebrać na czas pieniędzy, aby operacja nóżki odbyła się tak jak planowano w styczniu. Próbujemy zebrać na kolejny termin w kwietniu, ale nie idzie nam za dobrze. Z całych sił będziemy jednak uderzać w każde drzwi, żeby dać Maksowi szansę na tę operację - mówią rodzice Maksymiliana Sobczyka, 7-letniego chłopca ze Starachowic.


Zbiórka trwa do końca marca

O Maksymilianie pisaliśmy już na naszych łamach pod koniec ub. roku. Wtedy rodzice zbierali na tą samą operację, która miała odbyć się w styczniu br. Nie udało się niestety uzbierać potrzebnej kwoty i jej termin został odłożony na kwiecień. Choć mamy już koniec marca, zebrana kwota pieniędzy nie jest jeszcze wystarczająca.

Maks od urodzenia cierpi na przykurcze, sztywność i niedorozwój mięśni. Boryka się także z niedowagą i problemami ze wzrokiem. Maks urodził się w 2010 r. 16 października br. skończy osiem lat. Od urodzenia jest chory na AMC-artrogrypozę. Są to wrodzone przykurcze i sztywność stawów oraz niedorozwój mięśni.


Maks ma obie stopy końsko-szpotawe, przykurcze kolan i nadgarstków, zwichnięcie łokcia lewego i dysplazje biodra lewego - opowiadają Edyta i Sylwester Sobczykowie, rodzice. - Jesteśmy też pod opieką poradni gastrologicznej z powodu dużej niedowagi masy ciała oraz poradni okulistycznej z powodu astygmatyzmu i wady wzroku. Syn od urodzenia przebywa pod opieką ortopedów w Krakowie.


Mimo tego, że chłopiec ma dopiero siedem lat, dużo już wycierpiał i przeszedł w swoim życiu. - Przez kilka miesięcy miał założone gipsy na obie nogi i lewą rękę. W 2011 r., czyli gdy miał rok, przeszedł zabieg podcięcia ścięgien Achillesa. Zaczęliśmy używać butów ortopedycznych z szyną Denisa-Browna. W 2013 roku odbyła się poważna operacja lewego biodra oraz usunięcie blaszki kątowej z kości udowej. W 2015 roku odbyła się natomiast operacja deformacji obu stóp. Byliśmy też w Poznaniu w Klinice Ręki, ale w chwili obecnej lewy łokieć jest nie do zoperowania - opowiadają rodzice.

Przyjęliśmy go z miłością

O chorobie synka pani Edyta dowiedziała się już w ciąży, przez przypadek. - Trafiłam na badania prenatalne do lekarza, który ostrożnie, nie chcąc wyrokować, powiedział, że kiedyś już, raz w życiu, widział podobne dziecko. Rozpoznał po ułożeniu nóżek, rączek, widział już sztywność stawów, które będą utrudniały codzienność. Wiedział, że będzie to dla nas trudna wiadomość, ale widział też coś jeszcze – poprzednie dziecko żyło i mimo choroby, która utrudnia chodzenie, trzymanie czegoś w rękach, umysłowo było całkowicie zdrowe. To nam dało siłę. W internecie naoglądałam się zdjęć dzieci z artrogrypozą. Wcześniej oglądałam rzeczy do wyprawki, a później zdjęcia chorych dzieci, kolegów i koleżanek naszego synka. Gdy rodzic słyszy taką diagnozę, wpisując chorobę w internecie, zaczyna od tych najgorszych zdjęć, wyłapuje te najgorsze informacje. Dopiero później, gdy już ochłonie, szuka nadziei i ją znajduje. Miałam czas, żeby się przygotować, żeby przywitać synka z miłością, z uśmiechem, a nie z płaczem, żeby nie widział na mojej twarzy rozczarowania i smutnego zaskoczenia, że jest z nim coś nie tak, że on jest nie taki, niezdrowy. Czekałam na niego i chciałam otoczyć go jak najwcześniej opieką, żeby od pierwszej minuty wiedział, że mama ma już plan, że jest gotowa. Byłam gotowa, ale nie wiedziałam tak naprawdę nic. Nie wiedziałam, jaki to ból patrzeć na dziecko, które cierpi. Nie wiedziałam, jaka to samotność czekać na dziecko, gdy jest operowane, nie wiedziałam, że za każdym razem będę bała się tak samo. Nie wiedziałam, jak bezradny może być człowiek, gdy kolejna operacja nie pomaga, a jak wściekły, gdy po operacji jest gorzej. Tak było po ostatniej – cała noga Maksa się popsuła. Nie może siadać, klękać. Gdy upadnie i nie ma się czego złapać, sam nie wstanie - opowiada pani Edyta.

Operacja jedyną szansą

Poza kolekcją drogich ortez: do chodzenia muszą być inne, do spania inne, na ręce, na nogi; Maks kolekcjonuje też operacje. Miał ich już kilka, ale po tej ostatniej, nieudanej operacji biodra, musi mieć poprawkę. A żeby poprawka rzeczywiście pomogła, a nie zaszkodziła jeszcze bardziej, musi ją zrobić ktoś, kto się na tym zna naprawdę dobrze. I znaleźliśmy taką klinikę w Niemczech w Vogtareut. Według dr Seana Nadera bez operacji będzie tylko gorzej, a już noga nie zgina się w kolanie, jest zrotowana na zewnątrz. Choroba atakuje stawy i tu musimy Maksowi pomóc. My sami nie jesteśmy w stanie opłacić operacji, dlatego prosimy o pomoc w uratowaniu sprawności nóżki syna - mówią.

Operacja biodra chłopca to koszt ok. 38 tys. zł.

Tak możemy pomóc

Pieniądze na operację Maksa zbierane są przez konto fundacji Dorośli Dzieciom ING Bank Śląski S.A. o/Starachowice
Można je wpłacać na
nr 64 1050 1432 1000 0023 2758 5606 z dopiskiem Maksymilian Sobczyk




Zbiórkę prowadzi również fundacja Zdążyć z pomocą Alior Bank S.A.
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994, tytułem:
27235 Sobczyk Maksymilian darowizna na pomoc i ochronę zdrowia




Prowadzona jest również zbiórka na stronie www.siepomaga.pl/operacjadlamaksa

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do