Reklama

Z trwogą myślą o swoich bliskich w rodzinnym kraju

Obywatele Ukrainy stanowią znaczną część naszej społeczności lokalnej. Spotykamy ich na mieście, w sklepach, zakładach pracy, ich dzieci uczą się z naszymi w polskich szkołach. Szacuje się, że nawet 2.500 osób może mieszkać w powiecie starachowickim. Przyjechali do Polski za lepszym życiem. Od kilku dni sercem są swoimi bliskim, którzy pozostali w rodzinnym kraju, gdzie rozgrywa się prawdziwy dramat na oczach całego świata. Co myślą? Co czują? Jakie towarzyszą im uczucia? Swoimi refleksjami dzielą się ci, których znamy z najbliższego otoczenia.

O cudzoziemcach na rynku pracy pisaliśmy nie raz na łamach Tygodnika. Jak wynika z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, blisko 8.700 obcokrajowców pracuje w zakładach pracy w województwie świętokrzyskim. Wśród nich najwięcej jest obywateli Ukrainy (prawie 80 proc.), gdzie aktualnie toczy się wojna.

Cudzoziemców spotykamy w branży budowlanej, rolnictwie czy przetwórstwie przemysłowym, ale także w sektorze usług - transporcie, handlu, turystyce czy gastronomii. Jest wiele osób, które zdecydowały się na założenie własnej działalności gospodarczej właśnie w naszym kraju. To najczęściej ludzie młodzi, nierzadko młode małżeństwa, które oprócz pracy szukają u nas również dachu nad głową i szansy na lepszą przyszłość dla swoich dzieci.

Choć nie ma dokładnych danych statystyk, w powiecie starachowickim mieszka nawet 2.500 obywateli narodowości ukraińskiej. W ub. roku miejscowy urząd pracy wydał ok. 2000 pozwoleń na ich pracę. 

Są zdruzgotani, ale nie dają tego po sobie poznać

Mają 15-16 lat... Sami z dala od rodzinnego domu, rodziców, zdani wyłącznie na swój rozsądek i życiową zaradność, w czym na co dzień wspierają ich dyrekcja, kadra i uczniowie Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Starachowicach. Teraz tego wsparcia potrzeba jeszcze więcej...

Ok. 200 uczniów z Ukrainy w wieku 15-16 lat, uczy się aktualnie w świętokrzyskich szkołach Zakładu Doskonalenia Zawodowego. W starachowickim ZDZ przy ul. Wojska Polskiego uczy się 17 uczniów z Ukrainy. Przyjechali tu na początku roku szkolnego na pięć lat, bez rodziców, rodziny. Są pod opieką Leny Żugdy. Kształcą się w zawodach logistyk/informatyk, ale również wiążą swoją przyszłość z Polską...

- W tych trudnych dla nas momentach mamy wsparcie ze wszystkich stron. Nie czujemy się samotni. Atmosfera w szkole jest bardzo przyjazna. Mamy także zapewnioną pomoc jednego ze Stowarzyszeń, które pomoże w przetransportowani rodzin uczniów do Polski - mówi Lena Żugda, opiekunka prawna, koordynator młodzieży.

- Uczniowie od wczoraj praktycznie cały czas siedzą w telefonach i kontrolują na bieżąco wiadomości, próbują się skontaktować z najbliższymi, którzy mieszkają na Ukrainie. Mamy u nas uczniów pochodzących ze wschodniej Ukrainy, a także z samego Kijowa. Napływają do nas informacje, że ojcowie, bracia zostali wzięci do wojska. Wiemy, że dzieci są zdruzgotane tym co się dzieje, ale nie dają tego po sobie poznać. W zasadzie tylko dzięki temu, że zdalne lekcje zostały skrócone o tydzień dzieci wróciły do szkoły, do Polski i są teraz tu - przyznaje L. Żugda zapewniając, że uczniowie mają zapewnione także wsparcie psychologiczne.

Cieszę się, że dzieci tego nie widzą!

Przyjechali do Polski w poszukiwaniu lepszego życia dla dzieci. Są szczęśliwi, że ich pociechy nie widzą dramatu i okrucieństwa wojny, która dzieje się na naszych oczach. Ich serce jednak krwawi, bo na Ukrainie zostawili bliskich, którzy są w ogromnym zagrożeniu...

Pani Natalia z rodziną mieszka w Starachowicach od wakacji ub. roku. Dwoje jej dzieci uczy się w Szkle Podstawowej nr 11, syn chodzi do siódmej, a córka do ósmej klasy. 

- Mamy rodzinę rozrzuconą po całej Ukrainie, mieszkają także w okolicach Kijowa i Winnicy. Zostali tam moja mama, tata, siostra z dziećmi. Jestem z nimi w stałym kontakcie. W centrum Winnicy były rakiety, miasto jest bombardowane, ale oni nie chcą przyjechać do Polski, nawet nie mają takiej możliwości. My przyjechaliśmy do Polski za lepszym życiem dla dzieci. Lepiej nam się tu żyje, mąż pracuje, ja szukam pracy. Cieszę się, że dzieci nie widzą tej wojny. Ale mają stały kontakt ze swoimi rówieśnikami. Córka płacze, bo koleżanki ze szkoły na Ukrainie piszą w smsach, że tam jest strasznie - mówi ze łzami w oczach pani Natalia.

Jestem przerażona tym, co się dzieje

Pani Lesia przyjechała do Polski trzy lata temu, nie widziała swojej przyszłości na Ukrainie, chciała lepszego życia dla swojego nastoletniego syna. Kiedy w końcu go doświadczyli, przyszły tragiczne wieści z rodzinnego kraju. Początkowo myśleli, że tak tylko starszą, ale teraz dotarło do nich, co właściwie się dzieje.

- Jestem tym przerażona, bo tam na Ukrainie została moja rodzina, rodzice. Wiele razy prosiłam ich, by przyjechali do Polski, ale oni nie chcą, mówiąc, że nie będą mieli do czego wracać. Na razie tam, gdzie mieszkają (350 km od Kijowa) jest spokojnie, jestem w nimi w stałym kontakcie. Ale Kijów jest bombardowany, rozwalają miasto dosłownie. Strach i panika wśród narodu jest ogromna. Ludzie stoją w kolejkach do bankomatu, robią zapasy, wypłacają pieniądze. Syn kontaktował się z kolegami. Ponoć chodzą i zachęcają 15-, 16-letnich chłopców, by szli do wojska. Nigdy nie myślałam, że coś takiego się zdarzy. Cieszę się, że jestem tutaj, ale jakbym nie miała syna, wróciłabym na Ukrainę. Tam są ludzie, moi znajomi, którzy stracili dach nad głową. Mogliby tu przyjechać do Polski, ale przecież ona nie przyjmie wszystkich. Musimy walczyć o swoje... - mówi Lesia. 

Małgorzata Śpiewak, Ewelina Jamka

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do