Reklama

Wyciągnęli do niego pomocną dłoń, ale...

- To był dzień, w którym życie rozsypało się jak domek z kart – może powiedzieć mieszkaniec Starachowic, który w ciągu kilkunastu minut stracił wiele. Na początku marca br., znajdujący się przy ul. Długiej, budynek gospodarczy, przerobiony na mieszkalny uległ spaleniu. Z pomocą przyszli ludzie dobrej woli, którzy wyciągnęli pomocną dłoń.


Informacja o zdarzeniu, do zawodowych ratowników dotarła ok. godz. 11.33. - Mieliśmy świadomość tego, że w mieszkaniu może znajdować się osoba, zamknięta w niebezpiecznej pułapce. Na szczęście ta informacja nie potwierdziła się. W budynku gospodarczym, który został przerobiony na budynek mieszkalny nie było nikogo. W momencie, kiedy dojechaliśmy na miejsce, lokator znajdował się poza nim. Mowa o obiekcie o wymiarach 4 m na 5 metrów – to relacja mł.bryg. Marcina Nygi, oficera prasowego Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej, odsłaniająca kulisy akcji gaśniczej, w której wzięli udział zawodowi ratownicy.

Pożar opanowano i ugaszono, ale najgorsze dopiero miało nadejść. Poszkodowanym okazał się sędziwy mieszkaniec osiedla Łazy. Samotny człowiek, który wymagał natychmiastowej pomocy. Jako jeden z pierwszych pomocną dłoń wyciągnął w kierunku niego ks. Grzegorz Roszczyk, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej. To on zainicjował zbiórkę darów, a także podczas mszy św. zwrócił się z apelem do mieszkańców.


Na odzew tak naprawdę nie musieliśmy długo czekać. Poszkodowany to nasz parafianin, wobec którego nie można było przejść obojętnie – powiedział w rozmowie z TYGODNIK-iem ks. Roszczyk. Na przestrzeni kilku ostatnich dni, do parafii i proboszcza zgłaszali się mieszkańcy m.in. tej części miasta, którzy zaoferowali wsparcie ze swojej strony. Pościel, kołdry, kanapa, a także wiele innych rzeczy miało trafić do mężczyzny. Miało, bo starachowiczanin niemal za każdym razem wypowiada te same słowa: dziękuję, to mi jest niepotrzebne. Mężczyzna, jak udało nam się dowiedzieć, przebywa nadal na terenie posesji przy ul. Długiej, czyli tam gdzie doszło do nieszczęścia.

Zaoferowaliśmy mu kontener mieszkalny, w którym przynajmniej na razie mógłby spędzić czas. Z jego strony również była odpowiedź negatywna. Nie chciał pomocy – zaznaczył ksiądz proboszcz. Poszkodowany pierwsze dni marca spędził w garażu. Ks. Roszczyk doskonale zdaje sobie sprawę, że nie są to komfortowe warunki mieszkalne. - Staramy się robić wszystko, by przekonać go do zmiany zdania. Na razie to nie nie udaje. Mamy natomiast nadzieję, że wkrótce zmieni zdanie i w końcu będzie mógł znaleźć odpowiednie dla siebie miejsce – podkreślił nasz rozmówca.




Parafia z os. Łazy zorganizowała specjalny kontener na śmieci, do którego trafiły pozostałości po pożarze. - W pierwszej kolejności teren musiał zostać uprzątnięty. Zgłosiło się wiele chętnych osób, którzy mogą to zrobić za darmo. To ludzie dobrego serca, wolontariusze, których w Starachowicach nie brakuje – mówił proboszcz. M.in. dzięki im zaangażowaniu, podwórko udało się uprzątnąć i zachować na nim porządek.

Rafał Roman

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do