Reklama

Jak człowiek człowiekowi...

Wracamy do tematu sporu między mieszkańcami Świętomarzy w gm. Pawłów. Grupa mieszkańców już od dłuższego czasu jest w sporze z sąsiadem. Wszystko o dojazd do pól. Sąsiad nie godzi się na przejście drogą, która jak zeznaj ą mieszkańcy istnieje tam od wieków.


O 2 ary

Spór między mieszkańcami gminy Pawłów toczy się od kilku lat. Jak pisaliśmy w 2008 r., gmina Pawłów próbowała wykupić sporny teren, ale właściciel podał zbyt wysoką cenę. Jak twierdzą mieszkańcy by dostać się do swojej własności muszą chodzić naokoło. Dla starszych schorowanych osób jest to niezmiernie uciążliwe. - Ta droga nie jest ważna dla jednej osoby, ale dla większości mieszkańców. Chodzi dosłownie o 2 ary terenu nad rzeką. Trzy pokolenia chodziły tą drogą. Dojazd do pół był od 140 lat. Teraz zamiast pokonywać 300 metrów, mamy do przebycia 2 km - mówi Stanisław Śmigielski, mieszkaniec Świętomarzy, który postanowił wrócić do spornej sprawy.

Przejście nie ma

- Nasi przodkowie mieli nadane z parcelacji od cara pola przy tarczkowskich polach. Użytkowane były one od 1867 r. do 2007 r., kiedy wszystko się zaczęło - opowiada mieszkaniec zaangażowany w sprawę. - Mieliśmy dojazd do naszych pól. Był on dany nam wraz z polami w parcelacji. Nawet na mapie rosyjskiej jest nakreślona ta droga. Sąsiad jednak zagrodził przejście. Poszliśmy po pomoc do gminy. Wójtem był wówczas jeszcze Ignacy Gierada. Poradzono nam żebyśmy oddali sprawę do sądu i załatwili sprawę. Wójt dał nam prawnika. Odbyła się sprawa, żeby przejazd mógł być przez nas użytkowany. Sprawy ciągnęły się przez lata. A chodzi o 2 ary pola, żebyśmy mogli normalnie dostawać się do swoich pól. Jak tak można utrudniać ludziom życie?

Sprawa znalazła się na sądowej wokandzie. W 2008 r. została zawieszona ponieważ właściciel drogi wystąpił z pozwem o ochronę własności. Mieszkańcy prosili o oddalenie pozwu.

"Zagrodziłem bo niszczyli mi działki"

Jak podawaliśmy w artykule z 2008 r. na aktualnych mapach gminy drogi nie ma. Na powiatowych natomiast jest. Jak mówią mieszkańcy problem pojawił się w 1968 r. przy sporządzaniu map geodezyjnych Tarczka. Droga zniknęła z mapy. A kłopoty z zeznań mieszkańców pojawiły  się gdy w Tarczku zaczęto budować oczyszczalnię i zaczęto jeździć drogą. Wtedy przejazd został zamknięty. - Dobrze że w tym wszystkim spotkaliśmy na swojej drodze wspaniałego prawnika Łukasza Drapisza, który pomógł nam w wielu sprawach, nie biorąc za to ani złotówki. Mało jest już takich ludzi na świecie. Cieszy to, że są jeszcze ludzie o wielkim sercu - opowiada S. Śmigielski.

Dodzwoniliśmy się do właściciela spornego terenu. - Mam prawomocny wyrok sądu, który zakazuje przechodzenia po moim gruncie, a także przepędzania bydła. Ci państwo mają asfaltową drogę, którą mogą spokojnie dotrzeć do swoich pól. To bardzo wygodny dojazd. Niech lepiej zajmą się swoimi sprawami. Moje działki były niszczone, więc nie zgodziłem się na przechodzenie nimi, co jak powiedziałem zostało poparte decyzją sądu - powiedział nam w rozmowie telefonicznej.

 

 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do