Praca na dwie zmiany - tego jeszcze nie było

COVID-19 diametralnie zmienił dotychczasową pracę środowiska medycznego. Z zupełnie nową rzeczywistością zmuszeni byli również zmierzyć się przedstawiciele służb sanitarnych. Jak wygląda ich praca? Jak sobie radzą a z czym nie radzą w dobie koronawirusa? - z Ewą Dróżdż, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Starachowicach rozmawiała Ewelina Jamka.

- Czy pamięta Pani podobny nawał obowiązków, z jakimi musicie się zmierzyć obecnie?

- Odkąd pracuję w zawodzie nie pamiętam, byśmy mieli do czynienia z sytuacją o takim zasięgu. Oczywiście bywało różnie, mieliśmy np. zatrucie pokarmowe, które dotyczyło połowy miasta, ale nie była to tego typu skala problemu. Pracujemy na dwie zmiany, pierwsze osoby przychodzą do pracy na 6.00 rano, by do godz. 7.00 wysłać raport z bieżącą statystyką. Druga zmiana pracuje do 21.00. Oprócz dwuzmianowości, której w Sanepidzie nie było, była też praca w weekendy, kiedy doszło do zakażenia pielęgniarek w szpitalu. Poza tym dwie osoby biorą telefon alarmowy do domu i są dostępne 24 godziny na dobę.  

- Warunki ekstremalne, nie da się ukryć, ale na czym obecnie polega Wasza praca?

- Sytuacja w powiecie starachowickim jest być może nieco gorsza niż w innych powiatach patrząc na statystyki, bo tych zakażeń jest więcej. Do tego dochodzą osoby na kwarantannie. Z każdą jedną osobą musimy się skontaktować, przeprowadzić wywiad, gdzie była w ciągu ostatnich 7 dni, gdzie pracuje, z kim się spotykała, dotrzeć do tych osób. Te osoby, u których jest podejrzenie zakażenia są izolowane. W jaki sposób? - decyduje lekarz. Albo w domu, albo w szpitalu, albo w izolatorium - w zależności od stanu i ewentualnych objawów. Zasada jest taka, by osoby na kwarantannie nie kontaktowały się z nikim innym. Każdy osoba na kwarantannie to odrębne postępowanie administracyjne - decyzja o zarządzeniu kwarantanny i zwolnieniu z niej. Do tego dochodzą osoby z zagranicy - nadal obowiązuje ich 14-dniowa kwarantanna, chyba, że ten wjazd i wyjazd odbywa się w ramach obowiązków służbowych, lub zarobkowych. Poza tym bieżące sprawozdania, każdy chce od nas liczby, ale żeby je mieć trzeba je najpierw zliczyć.

- Ilu osób w powiecie dotyczy kwarantanna?

- Od początku pandemii mieliśmy 1494 osoby - z każdą jedną trzeba było przeprowadzić odrębny wywiad, który prowadził do kolejnych osób. Niestety łańcuszek powiązań między ludzkich jest bardzo duży, z czego nie wszyscy niestety zdają sobie sprawę a potem są zdziwieni, że muszą być na kwarantannie.

- Ile osób jest bezpośrednio zaangażowanych do obsługi COVID-19?

- Tak naprawdę trzy osoby powinny się tylko tym zajmować, ale one w życiu, by nie dały rady tego ogarnąć. W sumie 20 osób, bo oddelegowanych jest dodatkowo 17 osób. Inaczej nie sposób. Telefon alarmowy dzwoni non stop. Teraz już może trochę mniej, ale na początku były pytania o wszystko, gdzie się udać, gdzie do lekarza, do stomatologa - a przecież organizacja pracy służby zdrowia nie należy do Sanepidu.

- A co z bieżącą pracą, którą wykonywaliście do tej pory? 

- Do tej pory było jej mniej, dlatego mogliśmy zadysponować niektóre osoby do obsługi koronawirusa. Ale jak ruszą salony fryzjerskie, hotel bieżącej pracy też przybędzie. Teraz jest o tyle łatwiej, bo każdy już wie co robić, jesteśmy też bardziej wprawieni. Ale jest ciężko, kiedy człowiek wyjdzie po wielu godzinach z pracy, to marzy tylko o tym by zjeść kanapkę i iść spać.

- Co mieszkańcy powinni wiedzieć, by oszczędzić nieco Waszą pracę?

- Mamy rozluźnienie gospodarcze, to dobrze, bo jakoś żyć trzeba. Ale nasze zasady sanitarne wciąż obowiązują i do nich stosować się trzeba. Maseczki na buzi a nie pod nosem, czy pod brodą. Poza tym izolujmy się od siebie. Kontakt z najbliższą rodziną owszem, ale unikajmy skupisk, kontaktu z osobami, o których nie wiemy, gdzie i z kim przebywały. Ludzie to bagatelizują i to bardzo boli. Im bardziej będziemy się do tego stosować, to szybciej zwalczymy pandemię.