
Czterdzieści lat minęło.... W sierpniu 1980 r. gdańscy stoczniowcy rozpoczęli strajk, zakończony podpisaniem Porozumień Sierpniowych i powstaniem NSZZ "Solidarność" . Rozmową z Edwardem Imielą rozpoczynamy cykl wspomnień o kulisach narodzin związku w naszym mieście.
- Cofamy się w przeszłość. Jest lipiec 1980 r. Ja w tym czasie, dumny absolwent Szkoły Podstawowej nr 12 byłem na obozie wędrownym na Dolnym Śląsku. A Ty?
- Ja też byłem młody, ale już dorosły. Miałem 33 lata, żonę i dwoje dzieci, w październiku spodziewaliśmy się trzeciego dziecka. Miał się urodzić "Postulacik" czy też "Solidarek", a okazało się, że to po prostu Tomek. Mieszkaliśmy w falowcu przy Al. Manifestu Lipcowego . Pracowałem w Fabryce Samochodów Ciężarowych, w Zakładzie Narzędzi byłem konstruktorem
- Jak się wtedy żyło. Zwłaszcza wam młodym?
- Żyło się od wypłaty do wypłaty. Centralnie zarządzana gospodarka socjalistyczna właśnie się waliła. Coraz większe braki na rynku, cukier na kartki. Pustki w sklepach. Wszędzie i po wszystko kolejki. Państwowa blokada informacji ze "zgniłego Zachodu". Ciekawi tego Zachodu słuchaliśmy muzyki z radia Luxemburg, chcieliśmy podróżować, ale o wyjeździe za granicę mogliśmy co najwyżej pomarzyć. Powszechnie panująca nomenklatura partyjna oznaczała, że ludzie bezpartyjni niezmiernie rzadko mieli szansę na awans, nawet na brygadzistę Państwowe media pełne były partyjnej nowomowy, kłamstw i propagandy sukcesu. Słuchaliśmy Wolnej Europy, Głosu Ameryki i "Tu mówi Londyn". Z tych zagłuszanych rozgłośni dowiadywaliśmy się prawdy o wydarzeniach w Polsce. Wiedzieliśmy, że działa Komitet Obrony Robotników, poznawaliśmy nazwiska polskich opozycjonistów takich jak: Karol Modzelewski, Adam Michnik, Jacek Kuroń, Leszek Moczulski i innych. Identyfikowaliśmy się z ich poglądami. Chcieliśmy zmian. Czekaliśmy na nie, ale też coraz śmielej zaczęliśmy dostrzegać swoją rolę w kreowaniu tych zmian w naszym otoczeniu.
W tym czasie moja rodzina wynajmowała część rodzinnego domu na klub dla Stowarzyszenia PAX. Odbywały się tam spotkania z interesującymi ludźmi. Dobór prelegentów świadczył o tym, że organizatorzy tych spotkań podążali za myślą narodowego sprzeciwu wobec panującego ustroju. Wyjeżdżałem też na spotkania z liderami Konfederacji Polski Niepodległej Romualdem Szeremietiewem, Tadeuszem Stańskim i innymi interesującymi ludźmi o podobnych poglądach. Zaczęły do mnie docierać wydawnictwa podziemne KOR i np. Biuletyny Wewnętrzne PAP. Dzięki temu zdecydowanie rosła we mnie motywacja do aktywnego działania na rzecz zmian
- Z tego co wiem, nie czekaliście na nie z założonymi rękami.
- Słyszeliśmy, że coś dzieje się w Lublinie. Robotnicy ponoć przyspawali pociągi do torów, żeby nie mogły jechać na Wschód. Potem zaczęło się w Trójmieście, Strajk w Stoczni Gdańskiej i w innych zakładach, powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Strajki solidarnościowe wybuchają w całym kraju. To było coś niezwykłego, w informacjach coraz częściej przewijało się nazwisko Lecha Wałęsy. Te wiadomości nas elektryzowały. Młodzi ludzie, tacy jak ja, instynktownie czuli, że w Polsce dzieje się coś niezwykłego, że nadszedł chyba ten oczekiwany moment historycznych zmian. Powiał wiatr od morza...
- Po długich negocjacjach podpisane zostały Porozumienia Sierpniowe. - Mamy wreszcie Niezależny Samorządny Związek Zawodowy - ogłosił Wałęsa. Można było legalnie działać.
- My w Zakładzie Narzędzi, dużo na ten temat rozmawialiśmy. Słyszeliśmy, że w innych wydziałach FSC. podejmowane były próby organizowania "Solidarności", ale bez powodzenia. Jedną z takich prób w Wydziale Kooperacji, którą podjęli Stanisław Świostek i Kazimierz Brodawka-Święcicki, spacyfikowała straż zakładowa. Na innych wydziałach z byle jakich powodów utrudniano organizację zebrań pracowniczych. Dlatego zdecydowałem, że nie będziemy organizować związku w fabryce, ale poza nią. Decyzja, jak ją dziś oceniam bardzo odważna, ale też bardzo ryzykowna. Zwróciłem się do Tadeusza Kopcia i Józefa Borowieckiego oraz 14 zaufanych kolegów z Narzędziowni byśmy się spotkali w moim domu w klubie PAX-u, by powołać do życia Komitet Założycielski NSZZ "Solidarności" FSC. Wielkiej konspiry nie było, ale poprosiłem kolegów aby o tym pierwszym spotkaniu nie mówili nikomu. Miało ono miejsce 15 września 1980 r.o godz 17. Wszyscy zaproszeni przyszli, byli podekscytowani i ciekawi co też z tego będzie. Na powitanie powiedziałem, że być może jest to historyczny dzień, bo podejmujemy próbę utworzenia "Solidarności" w całej fabryce, a nie tylko w naszym zakładzie.
- Był to bardzo ambitny cel biorąc pod uwagę, że w tym czasie pracowało tam ok. 18 tys. ludzi, a was była garstka.
- Musieliśmy ryzykować. Dzięki koleżance z kieleckiego PAX -u, Marii Kondrak miałem na początek 100 szt. deklaracji członkowskich do NSZZ "Solidarność" i 50 szt. tymczasowych statutów. Poprosiłem kolegów, by w tym okresie aktywności zobowiązali się do abstynencji. Jeden z nich przeprosił, ale powiedział, że nie może się do tego zobowiązać. Zrezygnował z członkostwa w KZ, ale wszyscy poruszeni byliśmy jego uczciwością. Zapowiedziałem, że się tu będziemy spotykać co dziennie o 17-tej w coraz szerszym gronie. Poprosiłem o dotarcie do zaufanych ludzi z innych wydziałów FSC i zaproszenie ich na nasze spotkania, a jednocześnie o zbieranie deklaracji członkowskich. Te codzienne spotkania miały trochę konspiracyjny charakter. Informacja o nich była przekazywana z ust do ust. Ujawnienie naszej grupy założycielskiej miało nastąpić po zebraniu 1000 deklaracji członkowskich. Pamiętam jak cieszyły mnie wszystkie nowe deklaracje i fakt że pochodzą z różnych wydziałów naszej wielkiej fabryki. Tysiąc deklaracji zebraliśmy bardzo szybko. Nasz komitet założycielski został powiększony o osoby z innych wydziałów do 27 osób. Na koniec września mając za sobą już potężną organizację liczącą ponad 1700 członków postanowiliśmy się ujawnić i zaistnieć oficjalnie w fabryce.
- Wcześniej jednak dokonaliście wyborów wewnątrz waszej grupy założycielskiej.
- Wybrano mnie przewodniczącym K.Z., a moimi zastępcami zostali Aleksander Paniec i Jerzy Głowacki. Sekretarzem został Jerzy Nobis. Pierwszego października poinformowaliśmy dyrektora Tadeusza Banacha, że w fabryce powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność" i w związku z tym chcemy uzgodnić warunki sankcjonujące jego istnienie w fabryce. Umówiliśmy się na spotkanie na 3 października. Dyrektor Banach oddelegował do kontaktów z nami dyr. Jerzego Jaworskiego. Jakie było jego zdziwienie gdy na pierwsze spotkanie po stronie komitetu założycielskiego "wparowało" 27 bojowo usposobionych osób. Proponował, że może jakaś trzyosobowa delegacja, że będzie łatwiej się porozumieć. Myśmy jednak postanowili uczestniczyć w pełnym składzie właśnie dlatego, by nie było "łatwiej".
- I jakie ostatecznie były te rozmowy?
- Nie były łatwe. Bardzo przydało się partyjne doświadczenie Jurka Głowackiego. Wiedział jak z tymi ludźmi rozmawiać, a i czego się po nich spodziewać. A oni zajmowali bardzo pryncypialne stanowisko. Musieliśmy zagwarantować, że uszanujemy zobowiązania sojusznicze PRL, członkostwo w Układzie Warszawskim, oraz że uznajemy przewodnią rolę PZPR. Mniejsza o sojusze, ale na tę przewodnią rolę za nic nie chcieliśmy się zgodzić. Ostatecznie zwyciężyła nasza pragmatyka, bo fakt czy będziemy czy nie będziemy szanować sojusze i tzw "kierownicę" , wówczas dla nas nie było najważniejsze. Ważne były środki do działania.
Wreszcie 10 października 1980 r. podpisaliśmy porozumienie, które potem było prezentowane w radiowęźle zakładowym. W jego wyniku otrzymaliśmy tymczasowe lokum na siedzibę, maszynę do pisania, biurko i krzesła, dostęp do radiowęzła, drukarni i gazety zakładowej "Budujemy Samochody" Te dostępy początkowo były ograniczane cenzurą, z którą jednak jakoś radziliśmy sobie. Nieprzejednana postawa naszych kolegów odpowiedzialnych za informację związkową Jacka Sadowskiego i Michała Pytlarza zdecydowanie ograniczała zapędy dyrekcji do cenzurowania czegokolwiek. Już następnego dnia Tomasz Paduszyński do siedziby przyniósł krzyż drewniany własnej roboty, a potem brat pani Teresy Pogłódek, pan Żarów przyniósł drewniany różaniec na ten krzyż. Po jakimś czasie zmieniliśmy siedzibę na większą, dostaliśmy kilka pomieszczeń na tzw. "Gubałówce". W naszej siedzibie panował szalony bałagan, nie mogliśmy sobie poradzić z papierami, których przybywało z dnia na dzień. Trzeba było przyjąć do pracy jakąś kobietę, która by to ogarnęła. Poprosiliśmy dyrektora, by oddelegował do nas panią Krystynę Rybczyńską. Zgodził się i od tego czasu w naszych pomieszczeniach zapanował porządek. Papiery miały wreszcie swoje segregatory i było wiadomo gdzie co jest.
- Zaczęła się intensywna praca związkowa. Mieliście przecież do przygotowania wybory do komisji wydziałowych.
- Większość z nas organizowała i obsługiwała zebrania związkowe na wydziałach FSC. Wybierano władze wydziałowe "Solidarności" i delegatów na I Zjazd Delegatów NSZZ"Solidarność" FSC. Na zebraniach wydziałowych było nieraz bardzo ostro. Obowiązywała pełna przejrzystość procedur wyborczych. Kandydatom zadawano pytania z sali, często bardzo dociekliwe. Partyjni raczej nie mieli szans na wybór. Członkowie Komitetu Założycielskiego, poza działalnością na terenie F.S.C. pomagali organizować "Solidarność" w innych zakładach miasta. Podjęliśmy się zadania wielkiego i dla nas zupełnie nowego. Wszyscy musieliśmy się szybko uczyć, wsłuchiwać w oczekiwania ludzi, przemawiać w sposób zrozumiały dla słuchaczy. W tym zrozumiałym przemawianiu doskonały był Eward Dajewski. Ludzie go świetnie rozumieli i lubili, był jednym z nich.
Zbliżał się nieuchronnie termin I Zjazdu fabrycznej „Solidarności”Jurek Nobis perfekcyjnie przygotował organizację tego wielkiego przedsięwzięcia, opracował porządki obrad, projekty uchwał, a przede wszystkim całą skomplikowaną procedurę wyborczą.
Gościem I Walnego Zjazdu Delegatów "Solidarność" FSC był Jerzy Stępień z Kielc, późniejszy senator, jeden z twórców reformy samorządowej i prezes Trybunału Konstytucyjnego. Głównym zadaniem zjazdu był oczywiście wybór władz związku i delegatów na zjazd regionalny. Zjazd trwał ok 20 godzin i wzięło w nim udział ok. 400 delegatów. Przewodniczącym Komisji Fabrycznej wybrany został Edek Dajewski, urodzony lider związkowy, prostolinijny i uczciwy człowiek. Wybraliśmy też 150-osobową Komisją Fabryczną w skład której wchodzili przedstawiciele wszystkich komisji wydziałowych. Wyłoniono również delegatów na I Walny Zjazd NSZZ "Solidarność" Regionu Świętokrzyskiego. Podczas pierwszego posiedzenia Komisji Fabrycznej wybrano jej Prezydium i osoby, które będą pracować zawodowo w "Solidarności" fabrycznej.
Po tych wyborach zostałem wiceprzewodniczącym Komisji Fabrycznej i delegatem na I Walny Zjazd NSZZ Solidarność Regionu Świętokrzyskiego. Zjazd nasz usankcjonował prawnie nowy związek zawodowy w fabryce. Otworzyliśmy konto bankowe, na które zaczęły wpływać wkrótce składki od ok. 10.000 członków. Zaczęła się normalna statutowa praca związkowa we wszystkich Komisjach Wydziałowych, Zakładowych w Prezydium KF. Jacek Sadowski z Michałem Pytlarzem zaczęli wydawać Wiadomości Związkowe i komunikaty
- Doprowadziliście sprawę do końca. A jakie były losy komitetu Założycielskiego?
- Wypełnił swoje zadanie. Doprowadził do szczęśliwej organizacji olbrzymiej dziesięciotysięcznej organizacji związkowej. To oczywiście było dzieło setek aktywnych związkowców fabryki. Dumny jestem z tego, że brałem udział w tej przygodzie wraz ze wspaniałymi, pracowitymi ludźmi, którzy nie szczędzili czasu i energii w pracy na rzecz dzieła, którego się podjęli.
Przyszedł czas na rozwiązanie Komitetu Założycielskiego. Wynajęliśmy salkę w remizie strażackiej w Michalowie i tam uroczyście rozwiązaliśmy Komitet Założycielski. Przygotowałem dyplomy pamiątkowe dla każdego członka komitetu i podczas spotkania wręczyłem te dyplomy z podziękowaniem, za tę niezwykłą aktywność. Dziś jedynym dowodem członkostwa w Komitecie Założycielskim jest ów dyplom. Potem wygłosiłem formułkę: "Rozwiązanie Komitetu Założycielskiego zostało dokonane". Tym samym zdjąłem obowiązek abstynencji, który obowiązywał od dnia utworzenia. Rozległy się gromkie brawa, głównie chyba za wyzwolenie się z ABSTYNENCJI.
Wspominam ten czas mojej aktywności społecznej jako ważny i niezwykły w moim życiu. W 1981 r. zostałem delegatem na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku, a następnie w kwietniu 1990 r. na II Krajowy Zjazd. W tym czasie poznałem wielu wspaniałych, ciekawych, mądrych i odważnych ludzi. "Solidarność" radykalnie wpłynęła na zmianę mojego życia.
Robert Pióro
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
https://1drv.ms/b/s!Al5Y8Grru9vM7A1IlNUoDDY9Hocw?e=u38oD4 - pod tym linkiem znajdziesz dokumenty : 1. Skład pierwszej Komisji Fabrycznej "Solidarności FSC z 1981 r. 2. Skład Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność" FSC