
Pasjonuje się wędkarstwem, nie obca jest mu praca na budowie jako operator maszyn ciężkich. Ale to pracy w rolnictwie poświęcił większość swojego życia. Kazimierz Hert z gm. Brody nie pozostawił odłogiem ojcowizny. Zaczynał od pieczarek, dziś specjalizuje się produkcji jajek.
Zmiana ustroju, różni ludzie u władzy, różne wymagania i kryteria do spełnienia - choć przez lata ciężko było sprostać stawianym rolnictwu wyzwaniom, pan Kazimierz z Brodów dzielnie stawia czoło przeciwnościom doglądając dzień, jak co dzień swojego inwentarza.
Jako młody mężczyzna po wojsku, z którego wyszedł ze stopniem podoficera, wyjechał na Śląsk. Tam pracował jako operator dźwigu i koparki. Cenne doświadczenia zawodowe zdobywał podczas 3-letniej pracy jako operator wozidła i ładowarek w Iraku. W latach 80. otrzymał jednak ojcowiznę - 2 ha ziemi, których nie mógł i nie chciał pozostawić odłogiem.
- Postawiłem pieczarkarnię, początkowo szło bardzo dobrze. Przez dwa lata mieliśmy 24 tony pieczarek. Potem przyszedł 1989 rok i wyrównał wszystko. 6 ton pieczarek poszło w gnój, bo za sprawą ówczesnych decydentów weszły fast foody, związki grzybiarskie polikwidowano, nagle skończył się popyt na pieczarki - opowiada o swoich początkach w rolnictwie pan Kazimierz. - W 2000 roku rzuciłem całkowicie pracę na ładowarce i wziąłem się za produkcję drobiarską. Pieczarkarnię przerobiliśmy na kurniki. Najpierw hodowaliśmy brojlery - 6 tysięcy sztuk co trzy miesiące. Bywało różnie, ale nie było jeszcze wtedy ubojni w sąsiednim Adamowie, to nie było takiej konkurencji. Choć trzeba było też jeździć i prosić się, żeby ktoś wziął to, przy czym człowiek się narobił.
Potem gospodarze, bo pan Kazimierz pracuje w zagrodzie razem z żoną Ewą, przerzucili się na kury nioski. Też nie było różowo. Jeździli po okolicznych wsiach, zdobywali rynek, ale chętnych na jajka nie brakowało.
- Wszedłem nawet w spółkę. Na Lipiu mieliśmy 12 tysięcy sztuk kur a tu w Brodach - 4 tysiące sztuk. Nieodpowiedni ludzie doprowadzili jednak do tego, że musieliśmy tą produkcję ograniczyć. Kolejne stawiane nam wymagania do spełnienia, także unijne, odnośnie klatek, formalności itp. stały się nie od przeskoczenia. Częste zachorowania wśród kur powodowały, że mieliśmy ogromne starty, gdyż jaja z salmonellą musiały iść do utylizacji. Dlatego zdecydowaliśmy na mniejszą produkcję - dodaje pan Kazik.
Dziś z żoną hodują po 350 sztuk kur na osobę. Dziennie osiągają ponad 300 jaj.
- Kury w naszym kurniku są przez 12 miesięcy. Z czasem ich nośność spada. Jeśli jest poniżej 60 proc. wtedy kura idzie na przysłowiowy rosół - mówi o codziennej pracy. - Kury bierzemy z wylęgarni z Brzezia (gm. Pawłów). Sami robimy dla nich pasze. Uprawiamy pszenżyto i pszenicę, dodajemy kukurydzę. Karmione są dwa razy dziennie. Pół tony paszy na tydzień idzie. Nie ograniczmy jedzenia kurom, bo od tego zależy jakość jajka. A to jest pierwszy sort, jakościowo na pewno lepsze niż te sklepowe. I cena dobra. Klienci cenią nasze jajka za duże, ładne żółtka. To zasługa zielonki i marchwi, którą dodajemy do pasz. Nie stosujemy żadnych odżywek, tylko susz z zielarni dodajemy i olej rzepakowy, żeby to wszystko miało jednolitą konsystencję.
O tym, że kury w obejściu państwa Hertów mają się dobrze świadczy to, że nie chorują i noszą jaja.
- Jak mają odpowiednie warunki to kury nie chorują i jaja są ładne. Kurniki są murowane, z odpowiednią wentylacją. Wentylatory regulują temperaturę w środku, tak że nie trzeba dogrzewać w okresie zimowym. Nie jest to hodowla klatkowa, tylko na wysokiej ściółce, podłoże jest takie, że czasem się całe tam kryją - mówi pani Ewa dodając, że obornik zabierają okoliczni gospodarze na pola lub jest wykorzystywany w gospodarstwie. - To najlepszy obornik do ogródka pod warzywa, uprawy, a nawet drzewka owocowe, aronię czy borówkę.
Po jajka do Hertów przychodzą mieszkańcy wsi i sąsiednich sołectw. Gospodarze jeżdżą z jajami również do gm. Kunów, Rudek czy Boksyckiej. Prowadzona działalność umożliwia im dystrybucję w promieniu 10 km od miejsca zamieszkania.
- Zmieniły się czasy, mamy dobry rząd, dobrego ministra rolnictwa, ta możliwość handlu detalicznego jest dla nas korzystna - nie ukrywają rolnicy z gm. Brody, którzy chętnie poświęcają się drobiarskiej działalności, ale jak mówią lata lecą i czas przekazać pałeczkę młodszym - dodaje pan Kazimierz, który planuje przekazać gospodarstwo wnukowi.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
I TAK TRZYMAC.DOBRY TOWAR ZAWSZE ZNAJDZIE NABYWCE.TYLKO NIE PRZESZKADZAC A POMAGAC TAKIM LUDZIOM.