Reklama

Katarzyna Cichocka i jej walka z stwardnieniem rozsianym - jak możesz pomóc?

Kto zna Kasię, wie, ile ma w sobie charyzmy, hartu duchu i determinacji w pokonywaniu codziennych trudności. Choć na pozór nie widać tego gołym okiem, choroba, z którą zmaga się od lat odbiera po trochu sprawność wykluczając z kolejnych aktywności. Mimo to czynna zawodowo kobieta każdego dnia na nowo odnajduje w sobie siłę, by stawiać czoła wyzwaniom. A my możemy jej w tym pomóc.

Patrząc na Kasię "w akcji" podczas wykonywania obowiązków służbowych jako pracownik Urzędu Miasta i Gminy Wąchock ds promocji trudno dostrzec to, z czym boryka się na co dzień. To stwardnienie rozsiane (SM) - postępująca choroba ośrodkowego układu nerwowego, która daje znać o sobie zazwyczaj u osób młodych dorosłych. Pierwszym objawem jest niedowład, zaburzenia widzenia, brak koordynacji ruchowej, mrowienie w kończynach. Podobnie było w przypadku Katarzyny Cichockiej (Kotowskiej).

- Pierwsze objawy zaczęły się już 20 lat temu. Zanim stwierdzono, co mi dolega przeszłam długą drogę, żeby dowiedzieć się dlaczego nie mogę chodzić, nie widzę na oko, nie mam siły. Odpowiedź przyszła w lutym 2010 roku, gdy doktor na oddziale neurologii w Starachowicach poinformował, że podejrzewa stwardnienie rozsiane. Po wielu badaniach diagnoza została potwierdzona. Zostałam przeniesiona do Skarżyska i tam zaczęła się moja potężna przygoda z próbą "leczenia" i próbą postawienia mnie z powrotem na nogi - wspomina. 

Przez kolejne lata było kilka silnych rzutów choroby, gdzie Kasia nie mogła chodzić, przez ok. rok jeździła na wózku inwalidzkim. 

- Wtedy postanowiłam, że nie będę siedzieć, płakać pozostawiając swojego życia losowi. Trochę wzięłam sprawy w swoje ręce, zaczęłam się mocno rehabilitować, również w domu. Początkowo na rowerze stacjonarnym, przejechałam maksymalnie kilometr z bólem i bezsilnością. Po pewnym czasie, kiedy sprawność bardzo powoli wracała, byłam w stanie wyjść przed dom. Później przejechanie 2 km w warunkach, już nie domowych, było naprawdę mega wyzwaniem, ale byłam zawzięta. Wróciłam do uprawiania turystyki górskiej (spokojnej, głównie bieszczadzkiej). Wróciłam także na rower i w zasadzie było nawet dobrze przez kolejne 5 lat - opowiada.

Później zaczęła się równia pochyła. Choroba stopniowa zaczęła odbierać sprawność...

- W góry już nie pójdę, nie mam siły, nogi nie pozwolą mi na to. Potrafię przejść już tylko krótkie odległości, bo "odcina" mi nogę, po prostu przestaję czuć jej mobilność. Rower niestety też już musiałam odstawić, bo ta sprawność nie pozwala na to żeby jechać w teren. Jeżdżę w domu, żeby się "nie zasiedzieć". Staram się być cały czas aktywna zawodowo, natomiast przychodzi mi to naprawdę z dużym trudem, ale nie chcę zostać w domu, chcę iść do ludzi i na ile mogę spełniać się zawodowo. 

Niestety leczenie stwardnienia rozsianego jest bardzo kosztowne. Kluczem do sukcesu jest pozytywne myślenie i tak stara się myśleć nasza bohaterka.

- Ale przychodzi mi to coraz trudniej, bo chorobie oprócz osłabienia, zaburzeń czucia, problemów z oczami, kośćmi, stawami, zawrotami głowy (to tak w skrócie) towarzyszy ogromny ból. Często nie jestem w stanie po prostu funkcjonować: wstać z łóżka czy zrobić sobie podstawowe zakupy. Ale jeszcze się nie poddaję! Walczę i naprawdę mocno wierzę, że kiedyś zostanie wynaleziony na stwardnienie rozsiane lek, a ja pójdę jeszcze w góry i pojeżdżę rowerem nie tylko w mieszkaniu:) - dodaje z nadzieją prosząc o finansowe wsparcie w chorobie.. Rehabilitacja, leki, wsparcie bliskich i Wasza pomoc dają mi siłę, by cieszyć się tym, co mam, i wierzyć w lepsze jutro. SM to choroba neurologiczna, w której układ odpornościowy atakuje własny organizm, niszcząc osłonki nerwów. To tak, jakby moje ciało było plątaniną kabli, a choroba co chwilę przecinała ich izolację. Z czasem zaczyna szwankować wszystko: od układu moczowego przez słuch, wzrok, boli wszystko, a nogi najbardziej. Ból jest najgorszy! - nie kryje dodając... - Ile łez wylałam, to moje... Dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą - jeśli możesz, przekaż 1,5% swojego podatku na moje leczenie. Dla Ciebie to tylko kilka chwil, a dla mnie szansa na dalszą walkę z chorobą i zachowanie sprawności na dłużej.  Z góry dziękuję Wam za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Dzięki Wam uśmiecham się częściej i wierzę, że dobro zawsze wraca! - dodaje Kasia, dla której największym wsparciem jest mąż również chorujący na SM.

***

Jak pomóc?

Przekaż 1,5 proc.

KRS 0000338878 FUNDACJI "Dobro Powraca"

cel szczegółowy Katarzyna Cichocka 

nr konta 95 1140 1140 0000 2133 5400 1001

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do