Reklama

Anioły z Polski pojechały na Ukrainę

Kiedy jedni siedzieli przy suto zastawionym stole i świętowali Wielkanoc w Polsce, inni pojechali z pomocą na Ukrainę, gdzie toczy się wojny. Rzeczowe wsparcie otrzymali ci, którzy w obecnej sytuacji tego najbardziej potrzebują...

Max Ciszek z grupy Widzialna ręka - Starachowice przygotowywał się do tej wyprawy już wcześniej. Kiedy jedni szykowali się ze święconką do kościoła, on z grupą wolontariuszy i wypakowanym pod sufit darami busem po raz kolejny ruszał z pomocą na Ukrainę, gdzie od 24 lutego toczy się wojna.

- Całe święta spędziłem na Ukrainie, ale to był niezapomniany czas wzruszeń i niesamowitych emocji. Pierwszy kurs wykonaliśmy do obozu uchodźców wewnętrznych, gdzie zapewniliśmy świąteczny poczęstunek. O potrzebne dary zadbali: Magdalena Maciąg, Kwiaciarnia Czerwone Korale, młodzież z OHP wykonała świąteczne stroki, Piekarnia Krawczyk dała pieczywo, a Paweł Nowak z Wąchocka i sklep "Pycha" niezbędne wędliny. Paliwo na drogę zapewniła nam firm Star San Duo, a Fundacja Wolne Miejsce przygotowała to, co było niezbędnego do świątecznego kotła na granicy, bo tam cały czas jest rozbite miasteczko i panie z koła gospodyń wiejskich gotują dla udźców ciepłe posiłki - wylicza M. Ciszek. - Ludzie byli bardzo wzruszeni, mieli łzy w oczach. Na trasie świątecznej wyprawy z pomocą ze Starachowic był Lwów, gdzie był punkt przeładunkowy.  

- Tam dostarczyliśmy zmywarkę, którą dostaliśmy od pizzerii Gruby Benek. Ustroiliśmy świątecznie miejsce przebywania uchodźców. Spotkaliśmy w trzech domach z Kresowiakami. W Klubie fitness został otwarty obóz dla uchodźców, gdzie panowały przerażające warunki, ludzie spali dosłownie na ziemi, bez materaca, koca, poduszki czy pościeli. Tam usłyszeliśmy: "Anioły z Polski" przyjechały. To było bardzo miłe. Ale widać, że zrobiliśmy tym ludziom, ogromną niespodziankę. Oni były bardzo pozytywni zaskoczeni. Były zabawki dla dzieci, coś na słodko. Planowaliśmy zorganizować pomoc dla tych ludzi (pościel, materace, koce), ale wiem, że zostaną oni przekierowani do obozu w Parku Stryjskim. Wolontariusze oprócz pomocy około świątecznej zabrali również to niezbędne na wojnie. Na Ukrainę pojechały dwa generatory, jedne dla obrony terytorialnej dla Berdanska, były też tak bardzo potrzebne skarpety i majtki dla żołnierzy.

- Byliśmy też w katedrze Lwowskiej, gdzie rozdawaliśmy świąteczne stroiki pod kościołem. Niby nic takiego, ale ci ludzie byli tak wzruszeni. Warto tam pomagać, oni tam właśnie teraz potrzebują najwięcej pomocy. Nie tutaj w Polsce, na miejscu, ci sobie poradzą, ta pomoc potrzebna jest, tam gdzie jest wojna za ścianą - mówi Max, który osobiście doświadczył bombardowania i przeżył chwile grozy. - W lany poniedziałek było bombardowanie z samego rana we Lwowie. To niesamowite uczucie widzieć i słyszeć to, co się tam dzieje. Jest mnóstwo starszych ludzi, którzy nie wyjadą z kraju, bo starych drzew się nie przesadza, oni tam zostaną i im trzeba pomóc... Poza tym mnóstwo osób wraca do domu na Ukrainę, teraz na granicy jest więcej powrotów niż wyjazdów. Ci ludzi chcą żyć i umierać u siebie - dodaje Max, który wróci tam z pewnością jeszcze nie raz.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do