
W roku 1624, kiedy Król Polski Zygmunt III Waza podpisał akt lokacyjny Wierzbnika, szczurek Wąchacz mieszkał pod starym mostem w miasteczku. Jego niezwykły zmysł węchu prowadził go przez codzienne przygody, aż do spotkania z Polą - dziewczynką o kasztanowych włosach i zielonych oczach. Razem odkrywali zakamarki miasta, jednak pewnego dnia Pola zniknęła. Wąchacz, pełen determinacji, wyrusza na poszukiwania przyjaciółki, gotów stawić czoła wszelkim przeciwnościom.
Jest rok 1624, gdy Król Polski Zygmunt III Waza podpisał akt lokacyjny miasteczka Wierzbnik, czyli współczesnych Starachowic.
W ciemnym, wilgotnym zakątku miasta, tuż pod starym kamiennym mostem nad rzeczką Kamienną, mieszkał Szczurek Wąchacz. Był to mały, sprytny szczur o szarym futerku i błyszczących, inteligentnych oczach. Jego nosek zawsze drgał, wyczuwając nowe zapachy, które mogły go zaprowadzić do smacznych kąsków lub nowych przygód. Wąchacz nie był zwykłym szczurem – miał niezwykle wyostrzony zmysł węchu, co sprawiało, że mógł wyczuć rzeczy, które były niewidoczne dla innych.
Życie pod mostem było pełne wyzwań, ale Wąchacz był do nich przyzwyczajony. Z jednej strony miał przyjaciół wśród innych szczurów, którzy razem z nim budowali skomplikowane tunele i schronienia, z drugiej – musiał uważać na wszelkie niebezpieczeństwa, jakie czyhały w ciemnościach. Fabryka pozyskiwania metalu z rudy, znajdująca się niedaleko, była miejscem, które często odwiedzał. Było tam mnóstwo zakamarków, gdzie mógł znaleźć pożywienie, i skrawki metalu, które czasami błyszczały, gdy padało na nie światło lamp olejnych.
Fabryka była hałaśliwym miejscem, gdzie ludzie w grubych, skórzanych fartuchach i ciężkich butach pracowali bez wytchnienia, kując i przetapiając rudę. Tryby i koła zębate maszyn napędzanych siłą pary wydawały głośne stuki i trzaski, a dym i gorąco tworzyły duszną atmosferę. Wąchacz znał to miejsce na wylot, ale zawsze pozostawał ostrożny, poruszając się cicho i zgrabnie między stalowymi belkami.
Na drugim końcu miasteczka, w małym, drewnianym domu, mieszkała dziewczynka o imieniu Pola. Miała długie, kasztanowe włosy, które mama często zaplatała w warkocze, oraz duże, zielone oczy pełne ciekawości świata. Pola była pełna życia i energii, a jej śmiech rozbrzmiewał często na brukowanych uliczkach Wierzbnika. Jej ojciec był kowalem, a matka zajmowała się domem, często piekąc chleb i szyjąc ubrania dla całej rodziny.
Dom Poli był prosty, ale przytulny. Drewniane ściany zdobiły haftowane obrazy, a w kuchni zawsze unosił się zapach świeżo pieczonego chleba i ciast. Przy domu rosły malwy i dzikie róże, które Pola uwielbiała pielęgnować. W ogrodzie stała mała szopa, gdzie ojciec Poli przechowywał swoje narzędzia kowalskie, a na podwórzu często bawiła się z miejscowymi dziećmi.
Pewnego czerwcowego dnia, kiedy słońce świeciło wysoko na niebie, a powietrze było ciepłe i pełne zapachów kwitnących kwiatów, Szczurek Wąchacz postanowił wybrać się na spacer po mieście. Przemykał przez uliczki, unikając nóg przechodniów, aż dotarł do domu Poli. Dziewczynka właśnie bawiła się w ogrodzie, sadząc nowe kwiaty. Kiedy Wąchacz podszedł bliżej, Pola zauważyła go i z ciekawością przyglądała się małemu gościowi.
Pola wyciągnęła rękę, a Wąchacz, po chwili wahania, podszedł bliżej i powąchał jej dłoń. Dziewczynka miała przyjemny zapach ziemi i kwiatów, który uspokoił małego szczurka na tyle, że Pola mogła pogłaskać szczurka, a on wszedł na jej pachnące dłonie. Dziewczynka nazwa szarego szczurka „Wąchacz”, gdyż zauważyła, że mały słodki gryzoń ciągle wącha, ruszajać swoimi słodkimi wąsiskami. Od tego dnia Pola i Wąchacz zaczęli spędzać razem dużo czasu. Pola opowiadała mu o swoim życiu, a Wąchacz w zamian prowadził ją na małe wyprawy po zakamarkach miasta, które znał tylko on.
W letnie dni często wybierali się na długie spacery po okolicznych łąkach. Pola zbierała polne kwiaty, z których później robiła kolorowe wianki. Wąchacz, zawsze czujny i pełen energii, podążał za nią, wskazując miejsca, gdzie rosły najpiękniejsze rośliny. Czasami wspólnie siadywali nad brzegiem rzeczki Kamiennej, gdzie Pola opowiadała szczurkowi historie o swojej rodzinie, marzeniach i przygodach, jakie chciałaby przeżyć.
Innym razem Wąchacz zabierał Polę do starej fabryki, gdzie pracował jej ojciec. Przemykali cichutko przez zakamarki budynku, unikając dorosłych, którzy byli zbyt zajęci pracą, by zwracać uwagę na dziewczynkę i jej małego towarzysza. W fabryce Pola mogła zobaczyć potężne maszyny napędzane parą, które wypluwały z siebie strugi pary i hałasowały przy każdej okazji. Szczurek prowadził ją przez ciemne korytarze i tajemnicze komnaty, pokazując miejsca, które były dla niej wcześniej nieznane.
Pewnego dnia Wąchacz zabrał Polę do ukrytego ogrodu za domem starego alchemika, który mieszkał na skraju miasta. Ogród ten był pełen niezwykłych roślin i ziół, które alchemik hodował do swoich eksperymentów. Pola była zachwycona różnorodnością barw i zapachów, a Wąchacz, znający każdy zakamarek tego miejsca, pomagał jej odkrywać najciekawsze rośliny. Dziewczynka nauczyła się od niego, jak rozpoznawać niektóre zioła i kwiaty, a także jak bezpiecznie poruszać się wśród nich.
Wieczorami Pola i Wąchacz często zaszywali się w przytulnym kącie jej pokoju, gdzie dziewczynka czytała na głos opowieści ze starych ksiąg, które znalazła w bibliotece swojego domu. Wąchacz słuchał uważnie, a jego nosek drgał przy każdym nowym zapachu papieru i tuszu. Czasem wspólnie wymyślali własne historie, które snuli aż do późnej nocy, dopóki mama Poli nie przyszła, by położyć ją spać.
Tak mijały kolejne dni i tygodnie, a przyjaźń między Polą a Wąchaczem stawała się coraz silniejsza. Razem odkrywali świat wokół siebie, ucząc się nawzajem nowych rzeczy i ciesząc się każdą wspólną chwilą. Ich beztroskie dni były pełne radości, śmiechu i niezapomnianych przygód.
Ich przyjaźń umocniła się bardzo mocno, lecz pewnego dnia Pola nagle zniknęła. Wąchacz poczuł to natychmiast – zapach Poli nie unosił się już w powietrzu, a dom wydawał się opuszczony i cichy. Szczurek poczuł wielką pustkę i zaniepokojenie. Zrozumiał, że musi znaleźć swoją przyjaciółkę, niezależnie od tego, co go czeka. Zdeterminowany Wąchacz postanowił wyruszyć na poszukiwania Poli, gotów stawić czoła wszelkim niebezpieczeństwom i przeciwnościom losu.
Tak rozpoczęła się wielka przygoda, która miała na zawsze zmienić życie małego szczurka i jego przyjaciółki. Wąchacz wyruszył w nieznane, kierowany jedynie miłością do swojej przyjaciółki i nadzieją, że odnajdzie Polę całą i zdrową.
Wąchacz przemierzał wąskie uliczki miasta z determinacją i niepokojem, przemykając pomiędzy nogami przechodniów i unikając wozów zaprzężonych w konie. Chociaż jego małe serduszko biło mocno, wiedział, że musi odnaleźć Polę.
Pierwszym przystankiem była dzielnica targowa, pełna zgiełku i zapachów. Targowisko znajdowało się w centrum Wierzbnika, na szerokim placu otoczonym drewnianymi straganami i murowanymi kamienicami. Kupcy, ubrani w kolorowe stroje, nawoływali przechodniów, zachęcając ich do zakupu świeżych warzyw, owoców, ryb, mięsa i różnorodnych rękodzieł. Powietrze było nasycone zapachem przypraw, pieczonego chleba i smażonych potraw. Wąchacz z ciekawością obwąchiwał wszystkie te zapachy, ale nigdzie nie wyczuł znajomej woni Poli.
Na jednym ze straganów stał starszy mężczyzna sprzedający leki i mikstury. Jego siwe włosy i długa broda przypominały Wąchaczowi starego alchemika. Mężczyzna zauważył małego szczurka i uśmiechnął się do niego.
– Witaj, mały przyjacielu. Szukasz czegoś konkretnego? – zapytał z uśmiechem.
Wąchacz zastanowił się przez chwilę, a potem zaczął wąchać powietrze w nadziei, że wyczuje coś znajomego. Mężczyzna obserwował go z zainteresowaniem, a potem powiedział:
– Jeśli kogoś, albo czegoś szukasz, może warto posłuchać innych. Na targu zawsze krąży wiele plotek i informacji.
Podziękowawszy mężczyźnie kręcąc swymi wąsiskami, Wąchacz postanowił podążyć za radą i przysłuchiwał się rozmowom przechodniów. Dowiedział się, że w pobliskim parku widziano dziewczynkę o kasztanowych włosach, która bawiła się z innymi dziećmi.
Park w Wierzbniku był oazą spokoju w środku miasta. Stare, rozłożyste drzewa dawały cień w upalne dni, a w alejkach spacerowały rodziny z dziećmi. Wąchacz zbliżył się do grupy dzieci bawiących się na trawie i zaczął wąchać powietrze. Po chwili wyczuł delikatny zapach kwiatów, który przypominał mu Polę. Jego serce zabiło szybciej, ale zapach był słaby i ledwo wyczuwalny.
Nagle usłyszał śmiech i zobaczył dziewczynkę, która wyglądała jak Pola, ale gdy podszedł bliżej, okazało się, że to tylko jej koleżanka. Dziewczynka zauważyła Wąchacza i powiedziała:
– Czy to ty jesteś przyjacielem Poli? Szukałam jej, ale nigdzie jej nie widziałam. Może jej tata w fabryce coś wie?
Fabryka, gdzie pracował ojciec Poli, była głośnym i pełnym życia miejscem. Stalowe tryby i koła zębate maszyn napędzanych siłą pary wydawały głośne stuki i trzaski, a dym i gorąco tworzyły duszną atmosferę. Ludzie w grubych, skórzanych fartuchach i ciężkich butach pracowali bez wytchnienia, kując i przetapiając rudę. Wąchacz, choć znał to miejsce na wylot, poruszał się cicho i ostrożnie między stalowymi belkami.
Wchodząc do fabryki, Wąchacz natychmiast zauważył, że coś jest inaczej. Pracownicy wyglądali na zaniepokojonych, a w powietrzu unosił się ciężki zapach smaru i spalenizny. Przemykając przez zakamarki budynku, Wąchacz dotarł do biura ojca Poli. Mężczyzna siedział za biurkiem, zamyślony i zmartwiony. Gdy zobaczył Wąchacza, uśmiechnął się smutno i powiedział:
– Cześć, mały przyjacielu. Szukasz Poli, prawda? Wiem, że ją szukasz i martwisz się, ale obiecuję, że znajdziemy ją razem. Dostałem kilka wskazówek, że może być na obrzeżach miasta, w pobliżu starego młyna.
Wąchacz postanowił nie tracić czasu i wyruszył w stronę starego młyna, który znajdował się na skraju Wierzbnika. Droga prowadziła przez las, który latem tętnił życiem. Śpiew ptaków i szum liści uspokajały Wąchacza, ale jego myśli były skupione tylko na jednym – odnaleźć Polę.
Gdy dotarł do młyna, zauważył, że budynek jest w ruinie, a wokół niego rosną gęste krzewy i chwasty. Wąchacz obwąchał teren, szukając jakichkolwiek śladów Poli. W pewnym momencie wyczuł delikatny zapach jej ulubionych kwiatów. Podążając za tym zapachem, Wąchacz odkrył małe wejście do podziemnego korytarza, ukrytego pod starymi deskami młyna.
Korytarz był ciemny i wilgotny, ale Wąchacz poruszał się z pewnością siebie, węsząc nieustannie. Wąchał powietrze, starając się wyczuć choćby najdrobniejszy ślad Poli. Po kilku minutach dotarł do niewielkiej komnaty, która była pusta, ale na ziemi znalazł coś, co przykuło jego uwagę – fragment wstążki, którą Pola często nosiła we włosach. Jego serce zabiło mocniej.
– Pola tu była – pomyślał Wąchacz. – Ale gdzie mogła pójść?
Postanowił dokładniej zbadać korytarz, licząc na to, że znajdzie kolejne ślady. Jednak po godzinach poszukiwań, które nie przyniosły rezultatów, poczuł, że musi wrócić do miasta i zebrać więcej informacji. Wstążka jego przyjaciółki, była jedynym śladem, który sugerował, że dziewczynka rzeczywiście mogła tu być. Nie poddawał się, wiedząc, że przyjaciółka liczy na jego pomoc.
Wracając do Wierzbnika, myślał o różnych miejscach, gdzie mógłby jeszcze poszukać. Wiedział, że nie może działać sam – potrzebował wsparcia. Zbliżając się do rynku, zobaczył grupkę dzieci bawiących się w pobliżu fontanny. Postanowił podejść do nich, może usłyszy coś ważnego.
Dzieci bawiły się, ale nie było z nimi Poli. Wąchacz zrozumiał, że poszukiwania będą trudniejsze, niż się spodziewał.
Wracając do domu Poli, postanowił zebrać więcej informacji sluchajac, co mówią dorośli. Wiedział, że nie może się poddać – Pola była dla niego jak rodzina, a jej bezpieczeństwo było najważniejsze.
Gdy nastał wieczór, Wąchacz dotarł do domu Poli. Jej rodzice byli zmartwieni, ale pocieszało ich, że mały szczurek nie ustaje w poszukiwaniach. Matka Poli przygotowała ciepły posiłek dla Wąchacza, a ojciec przysiadł obok niego, mówiąc:
– Znajdziemy ją Wąchaczu. Jutro wyruszymy na poszukiwania z większą grupą. Nie trać nadziei.
Tej nocy Wąchacz późno zasnął z myślą, że jutro będzie kolejnym dniem pełnym wyzwań, ale także nadziei na odnalezienie przyjaciółki. Miał w sobie determinację, która napędzała go do działania, wiedząc, że musi odnaleźć Polę i przywrócić spokój w ich małym miasteczku.
Wąchacz, skoro świt, obudził się i pełen energii pobiegł tam, gdzie znalazł ostatni ślad Poli. Zdeterminowany i nieustraszony, wędrował ciemnym i wilgotnym korytarzem pod starym młynem na skraju Wierzbnika. Chociaż był małym szczurkiem, jego odwaga była wielka. Podziemne tunele, które odkrył, były jak labirynt – kręte, ciasne i pełne nieznanych niebezpieczeństw. Ale Wąchacz nie mógł się poddać. Wiedział, że musi odnaleźć Polę, swoją ukochaną przyjaciółkę.
Ściany tunelu były zbudowane z surowych kamieni, a wilgoć powodowała, że porastały je mchy i porosty. W powietrzu unosił się zapach ziemi, grzybów i stęchlizny. Czasami w oddali słychać było kroki i szmery, co sprawiało, że Wąchacz stawał się jeszcze bardziej czujny. Jego czuły nos nieustannie węszył, szukając jakiegokolwiek śladu Poli.
Nagle, po kilkudziesięciu minutach wędrówki, zauważył w oddali słabe światło. Ostrożnie zbliżył się do jego źródła i odkrył, że pochodziło ono z niewielkiej szczeliny w suficie, przez którą wpadały promienie słońca. Światło to oświetlało niewielką komnatę, w której ścianach zauważył wyryte starożytne znaki i rysunki. Były to symbole szczurzej wspólnoty, której istnienie dotąd było owiane tajemnicą.
Wchodząc do komnaty, Wąchacz poczuł, że nie jest sam. Z cienia wyłoniły się inne szczury, ich oczy błyszczały w półmroku. Największy z nich, stary i mądry przywódca wspólnoty, podszedł do Wąchacza i przemówił głębokim, spokojnym głosem:
– Witaj, młody wędrowcze. Jestem Rattus, przywódca szczurzej wspólnoty Wierzbnika. Słyszeliśmy o twoich poszukiwaniach i chcemy ci pomóc.
Wąchacz, zaskoczony i jednocześnie wdzięczny, opowiedział o swojej przyjaciółce Poli i o tym, jak bardzo martwi się o jej bezpieczeństwo. Rattus słuchał uważnie, a potem zwrócił się do reszty szczurów.
– Musimy pomóc naszemu młodemu przyjacielowi. Znamy te tunele jak nikt inny. Poprowadzimy go bezpiecznymi ścieżkami i pomożemy odnaleźć Polę.
Szczury zaczęły się rozchodzić, przygotowując się do wędrówki. Wąchacz był pełen nadziei i wdzięczności. Z nowymi sprzymierzeńcami u boku czuł, że ma większe szanse na odnalezienie przyjaciółki. Rattus wyjaśnił mu, że podziemne tunele były nie tylko schronieniem dla szczurzej wspólnoty, ale także kryjówką dla wielu tajemnic i niebezpieczeństw.
Wspólnota szczurów miała swoje sekrety. W tunelach kryły się starożytne pułapki, pozostawione przez dawne cywilizacje, które niegdyś zamieszkiwały te tereny. Były to mechanizmy z ukrytymi ostrzami, zapadniami i jadowitymi pułapkami. Wąchacz musiał być bardzo ostrożny i uważny, podążając za wskazówkami swoich nowych przyjaciół.
Przemierzając podziemia, Wąchacz poznał historie starych mistrzów, którzy zbudowali te tunele jako część starożytnego miasta. Tunele te łączyły różne części Wierzbnika, tworząc podziemną sieć, która umożliwiała szybkie przemieszczanie się między ważnymi punktami miasta.
Nagle, podczas jednej z wędrówek, Wąchacz zauważył coś, co przykuło jego uwagę – niewielki fragment wstążki, podobny do tego, który wcześniej znalazł w komnacie. Był to kolejny ślad Poli. Serce Wąchacza zabiło szybciej, a jego determinacja wzrosła.
Rattus, widząc entuzjazm młodego szczurka, poklepał go po plecach i powiedział:
– To dobry znak, Wąchaczu. Jesteśmy na właściwej drodze. Musimy jednak być ostrożni. W głębi tych tuneli kryją się nie tylko pułapki, ale i inne niebezpieczeństwa.
Wąchacz zrozumiał, że podziemia kryją więcej tajemnic, niż się spodziewał. Podążając za śladami, natrafił na stare mapy, które ukazywały rozkład tuneli. Mimo ich starożytności, mapy były zaskakująco dokładne i pomocne. Szczury wspólnie analizowały mapy, starając się określić, gdzie Pola mogła się znajdować.
Podczas jednej z takich narad, młody szczur o imieniu Szybki, znany ze swojej zwinności i spostrzegawczości, dostrzegł coś na jednej z map.
– Spójrzcie tutaj – powiedział, wskazując na niewielki symbol na mapie. – To miejsce, które może prowadzić do dawno zapomnianej części tuneli. Może tam jest Pola?
Decyzja zapadła szybko. Cała grupa, prowadzona przez Rattusa i Szybkiego, ruszyła w stronę wskazanego miejsca. Tunel, który wybrali, był węższy i bardziej niebezpieczny niż dotychczasowe ścieżki. Mimo to Wąchacz, nie tracąc nadziei, kontynuował poszukiwania.
Podczas wędrówki napotkali na starożytne mechanizmy – metalowe tryby, które zaskrzypiały w ciemności, oraz ukryte drzwi, które otwierały się tylko po rozwiązaniu skomplikowanych zagadek. Rattus i jego wspólnota szczurów okazywali się nieocenionymi sojusznikami. Ich wiedza i spryt pozwalały omijać niebezpieczeństwa i pokonywać przeszkody.
W końcu, po wielu godzinach wędrówki i licznych niebezpieczeństwach, Wąchacz dotarł do miejsca, które przypominało dawne podziemne sanktuarium. Ściany były zdobione pięknymi mozaikami, a powietrze nasycone było zapachem kadzidła. W środku, na kamiennym podwyższeniu, nie było niestety nikogo. Wąchaczowi serce zabiło mocniej – spodziewał się, że znajdzie tu Polę, ale jej nie było. Jego determinacja jednak nie słabła. Wierzył, że każdy ślad przybliża go do odnalezienia przyjaciółki.
Rattus, obserwując go z troską, podszedł bliżej i powiedział:
– To miejsce wygląda na ważne, ale Poli tu nie ma. Musimy iść dalej. Nie możemy się poddać.
Wąchacz, choć rozczarowany, skinął głową. Wiedział, że musi kontynuować poszukiwania. Grupa szczurów, prowadzona przez Rattusa, ruszyła dalej przez labirynt tuneli. Korytarze stawały się coraz bardziej ciasne i mroczne, a powietrze było ciężkie od wilgoci.
W końcu, po długiej i wyczerpującej wędrówce, dotarli do kolejnej komnaty. Była ona większa i bardziej majestatyczna niż poprzednie. Na jej środku stał stary, drewniany stół, a na ścianach wisiały starożytne mapy i inskrypcje. Rattus podszedł bliżej jednej z map i zaczął ją badać.
– To wygląda na starą mapę Wierzbnika – powiedział. – Może nam wskazać dalszą drogę.
Szybki, młody szczur, który dotąd trzymał się z tyłu, podszedł bliżej i wskazał na jeden z symboli na mapie.
– Spójrzcie tutaj – powiedział. – To może być wyjście na powierzchnię.
Rattus przyjrzał się wskazanemu miejscu i skinął głową.
– Masz rację. To może być droga na zewnątrz. Musimy to sprawdzić.
Grupa ruszyła w stronę wskazanego tunelu. Przechodzili przez kolejne korytarze, starając się unikać pułapek i niebezpieczeństw. W końcu, po wielu godzinach, dotarli do starych, drewnianych drzwi. Były one pokryte mchem i wyglądały na bardzo stare.
Wąchacz, pełen nadziei, podszedł do drzwi i pchnął je. Drzwi zaskrzypiały głośno, otwierając się powoli. Za nimi rozciągał się gęsty las, a przez korony drzew przebijały się promienie słońca. Powietrze było świeże i pachniało sosnami.
Rattus uśmiechnął się do Wąchacza.
– Znaleźliśmy wyjście. To prowadzi do lasu obok Wierzbnika. To miejsce może być kluczem do odnalezienia Poli.
Wąchacz poczuł przypływ nadziei. Choć nie znalazł jeszcze swojej przyjaciółki, wiedział, że jest coraz bliżej. Dzięki pomocy szczurzej wspólnoty miał większe szanse na sukces. Wąchacz wiedział, że nie może się poddać, i że każdy krok przybliża go do odnalezienia przyjaciółki. Zbliżała się powoli noc, więc Szczurek podziękował wspólnocie i szybko pobiegł do domu Poli.
Gdy dotarł na miejsce okazało się, że w domu nie ma nikogo, świece zgaszone nie dając światła, piec wygaszony bez przyjemnego ciepła, oraz nie czuł zapachu, ani Poli, ani jej rodziców. Bardzo się zmartwił, lecz był bardzo zmęczony, dlatego postanowił przespać się w jej pokoju w domku dla lalek. Zasnął momentalnie z myślami, czy jutro odnajdzie Polę.
Rano, Szczurek Wąchacz otworzywszy oczka zobaczył lalki i wyposażenie domku, on sam zaś leżał w łóżku znajdującym się w domku dla lalek. Od razu uświadomił sobie, gdzie się znajduje i jak ważne ma zadanie. Rodziców, ani Poli nadal nie było w domu, więc Wąchacz z determinacją i nadzieją opuścił dom Poli. Pobiegł w stronę granicy miasta Wierzbnik, udając się w stronę pobliskiego lasu, który rozciągał się za wzgórzami (Starachowice Górne). Wkraczając do lasu, otaczały go stare, majestatyczne drzewa, których gałęzie tworzyły gęsty baldachim. Szum liści i śpiew ptaków tworzyły symfonię natury, której nigdy wcześniej nie słyszał w mieście.
Wąchacz przemykał między drzewami, podziwiając piękno przyrody. Wielkie kamienie, porośnięte mchem, leżały w różnych miejscach, jakby były strażnikami tego tajemniczego świata. Wśród tych głazów jeden szczególnie przyciągnął jego uwagę – był ogromny i miał na sobie wyryte stare, niezrozumiałe symbole.
Wąchacz zbliżył się do kamienia i z ciekawością obwąchiwał go, zastanawiając się, co te znaki mogą oznaczać. Wtedy usłyszał delikatne stukanie. Podniósł głowę i zobaczył starego, mądrego dzięcioła, który pracowicie dziobał w drzewie.
– Witaj, młody przyjacielu – odezwał się dzięcioł, zerkając na Wąchacza. – Widzę, że szukasz odpowiedzi. Co sprowadza cię do tych starych lasów Wierzbnika?
Wąchacz opowiedział dzięciołowi o swojej wyprawie, o poszukiwaniach Poli i o nadziei, że znajdzie tu jakieś wskazówki. Dzięcioł, który miał na imię Dąbek, z uśmiechem wysłuchał szczurka.
– Te lasy kryją wiele tajemnic i historii – zaczął Dąbek. – Dawno temu, gdy Wierzbnik był tylko małą osadą, te kamienie były miejscem spotkań starych plemion. Wykorzystywali je do rytuałów i modlitw do swoich bogów. Te symbole, które widzisz, są ich modlitwami o ochronę lasów i zwierząt.
Wąchacz z zaciekawieniem słuchał historii Dąbka, czując, że coraz bardziej rozumie ten starożytny las. Dąbek opowiadał dalej o wielkich kamieniach, które były świadkami wielu wydarzeń i które kryją w sobie energię przeszłości.
– Ale to nie wszystko – kontynuował dzięcioł. – Niedaleko stąd znajduje się stary zbiornik wodny Balaton, do ktorego wpływa strumyk Kamieńczyk, który kiedyś był źródłem życia dla wielu osadników. W jego głębinach kryją się tajemnice, które mogą cię zaskoczyć.
Wąchacz poczuł, że ta wyprawa do lasu nie jest przypadkowa. Dzięcioł Dąbek przekazał mu cenne rady i wskazówki, które mogły okazać się kluczowe w poszukiwaniach Poli.
– Idź wzdłuż strumienia, który wypływa ze zbiornika – powiedział Dąbek. – Znajdziesz tam wiele śladów przeszłości. Może znajdziesz tam również jakieś wskazówki dotyczące Poli.
Szczurek podziękował Dąbkowi za pomoc i ruszył dalej, kierując się w stronę wskazanego zbiornika wodnego. Idąc wzdłuż strumienia, podziwiał piękno przyrody. Wąchacz był zachwycony bogactwem życia, jakie kryło się w tych lasach. Spotkał różnorodne zwierzęta, od małych żabek po szybkie wiewiórki. Każde z nich miało swoje miejsce w tym ekosystemie i każde było częścią wielkiej układanki natury.
Strumień prowadził go przez malownicze ścieżki, aż w końcu dotarł do nie dużego zbiornika wodnego. Woda była krystalicznie czysta, a w jej głębinach można było dostrzec różnorodne ryby i rośliny. Wąchacz poczuł, że to miejsce ma w sobie coś magicznego.
Szukając dalej, szczurek zauważył stare ruiny w pobliżu brzegu. Były to pozostałości dawnej osady, której mieszkańcy korzystali z dobrodziejstw lasu i zbiornika wodnego. Ruiny te przypominały mu o przemijającym czasie i o tym, jak ważne jest dbanie o naturę.
Wąchacz spędził w lesie cały dzień, odkrywając jego tajemnice i podziwiając piękno przyrody. Pola była cały czas w jego myślach, a każdy krok przybliżał go do celu. Wiedział, że musi wrócić do miasta, gdyż zaczęło zmierzchać.
Zbliżając się do granic lasu, Wąchacz natknął się na kolejny fragment wstążki Poli. Choć był już bardzo zmęczony, energia i podekscytowanie osiągnęło znów maksymalny poziom u Szczurka.
Niestety, wąchał swym nosiskiem w około, wąchał i poczuł bardzo słaby zapach Poli, ktory zdawał unosić się z pobliskiej stacji kolejowej. Noc zapadła bardzo szybko, więc nasz bohater szybko znalazł opuszczoną norkę i tam postanowił przespać się do rana. Gdy leżał na mchu zwinięty w kłębek, przykryty liśćmi brzozy zaczął rozmyślać.
Wąchacz zrozumiał, że podróżując przez las, ważne jest słuchanie i obserwowanie natury. Mądrość starych drzew, historie zapisane w kamieniach i tajemnice ukryte w wodach zbiornika wodnego były dla niego inspiracją i motywacją do dalszych poszukiwań.
Choć Pola wciąż była nieodnaleziona, Wąchacz wiedział, że jest na dobrej drodze. Przyjaźń i odwaga, które towarzyszyły mu w tej podróży, były kluczami do sukcesu. Usypiając, miał w sercu nadzieję i determinację, że wkrótce odnajdzie swoją przyjaciółkę.
Wąchacz obudził się w ciepłej, przytulnej norce wykopanej w lesie. Światło poranka wpadało przez niewielkie wejście, rozświetlając wnętrze. Szczurek poczuł delikatny zapach w powietrzu, który przywodził mu na myśl Polę. Wyszedł na zewnątrz, gotowy do kontynuowania swoich poszukiwań.
Las wokół niego tętnił życiem – ptaki śpiewały, a wiatr delikatnie poruszał liśćmi drzew. Wąchacz ruszył w kierunku, z którego dochodził zapach. Ścieżka prowadziła go w stronę kolei, która przebiegała w pobliżu Wierzbika.
Wkrótce las zaczął się przerzedzać, a szczurek dostrzegł torowisko. Pociągi były ważną częścią życia mieszkańców Wierzbnika i pobliskich miejscowości. Gdy Wąchacz dotarł do stacji, zobaczył wiele ludzi pracujących przy torach i w pobliżu wagonów.
Wierzbnik, jako osada przemysłowa, rozwijała się szybko dzięki kolei. Stacja była sercem tego postępu, łącząc miasteczko z resztą kraju. Stare, drewniane oraz murowane budynki stacji, były otoczone przez nowo wybudowane domy i zakłady przemysłowe. Wąchacz mógł poczuć zapach węgla i dymu z lokomotyw parowych.
Szczurek przemieszczał się wzdłuż peronu, obserwując ciężko pracujących ludzi. Lokomotywy parowe, z wielkimi kołami i chmurami pary, gotowe były do wyruszenia na trasę. Wąchacz zatrzymał się przy jednym z wagonów i wspiął się na jego burtę, aby lepiej widzieć okolicę.
Kolej była motorem postępu w regionie. Dzięki połączeniom ze Śląskiem, dostawy węgla i koksu były regularne, co napędzało rozwój Zakładów Wierzbnika. Maszyny parowe zastępowały stare koła wodne, co pozwalało na szybsze i bardziej wydajne przetapianie żelaza.
Wąchacz przeskakiwał z wagonu na wagon, zachwycony ogromem i różnorodnością towarów, które przewożono. Ziarno, węgiel, drewno – każdy wagon miał swoje przeznaczenie. Ludzie na stacji byli zajęci, ale szczurek zdołał ukryć się między skrzyniami, aby nikt go nie zauważył.
Na jednym z peronów Wąchacz zauważył coś, co przyciągnęło jego uwagę. To był niewielki, kolorowy fragment wstążki, który wyglądał znajomo. Serce szczurka zabiło szybciej, gdy podbiegł bliżej i upewnił się, że to wstążka Poli. Wąchacz poczuł nową falę determinacji – wiedział, że jest na dobrym tropie.
Kontynuował swoją podróż po stacji, szukając kolejnych wskazówek. Przechadzał się wzdłuż torów, obserwując wagoniki ciuchci, które były gotowe do transportu w różne części regionu. Te małe, ale silne lokomotywy były dumą Wierzbnika, przewożąc ludzi i towary z niesamowitą precyzją.
Wędrując po torach, Wąchacz dostrzegł bocznicę, gdzie składowano ziarno. Było to idealne miejsce na schronienie na noc. Słońce zaczynało już zachodzić, a szczurek czuł zmęczenie po całym dniu poszukiwań. Składy z pszenicą były ciepłe i bezpieczne, a zapach ziarna przypominał mu dom.
Wąchacz ułożył się wygodnie w jednym ze składów i zamknął oczy. Myśli o Poli były wciąż obecne, ale czuł, że jest coraz bliżej jej odnalezienia. Zasnął, otoczony zapachem ziarna i dźwiękami kolei, które kołysały go do snu.
Noc była spokojna, a sny Wąchacza pełne nadziei. Czuł, że kolejne dni przyniosą nowe odpowiedzi, a jego przygoda będzie kontynuowana z nową energią. Szczurek wiedział, że nie jest sam w swoich poszukiwaniach – miał wsparcie mieszkańców, mądrego dzięcioła Dąbka i teraz również ducha postępu, jaki przyniosła kolej Wierzbnika.
Rankiem, gdy pierwsze promienie słońca przebijały się przez okna składu, Wąchacz obudził się pełen energii. Nowy dzień niósł nowe wyzwania i nowe możliwości. Szczurek był gotów stawić czoła wszystkim trudnościom, wiedząc, że jego cel jest coraz bliżej.
Wychylił łepek w kierunku peronu, na którym znalazł wstążkę Poli, gotowy kontynuować swoje poszukiwania. Wierzył, że miłość i determinacja poprowadzą go do jego przyjaciółki, a każda przygoda przybliża go do jej odnalezienia.
Wąchacz obudził się o świcie, pełen nowej energii i nadziei. Znalazł wstążkę Poli i wiedział, że jest na dobrym tropie. Dziś postanowił kontynuować swoje poszukiwania. Wyszedł ze składu pełnego ziarna, przeciągnął się i wyruszył w kierunku peronu, skąd miał nadzieję złapać pociąg do pobliskiego Wąchocka.
Na stacji panował poranny gwar. Ludzie krzątali się, przygotowując lokomotywy i wagony do drogi. Parowe ciuchcie syczały, wypuszczając chmury pary, a z kominów wydobywał się dym, który wirował w powietrzu. Wąchacz podziwiał wielkie, ciężkie koła lokomotyw i błyszczące metalowe elementy wagonów. Drewniane skrzynie pełne towarów i worki z ziarnem były starannie układane przez pracowników. Było coś fascynującego w obserwowaniu tego zgiełku, ale Wąchacz miał cel – musiał znaleźć Polę.
Wąchacz zgrabnie przemykał pomiędzy ludźmi, ukrywając się w cieniu wagonów. Wreszcie zauważył otwarte drzwi jednego z nich. Skoczył do środka i zajął wygodne miejsce pomiędzy workami z mąką. Lokomotywa zaczęła ruszać, koła skrzypiały i pociąg powoli nabierał prędkości. Wąchacz czuł, że jego przygoda prowadzi go coraz bliżej do ukochanej Poli.
Pociąg przemierzał malownicze krajobrazy, pola, lasy i wioski. Wąchacz obserwował wszystko z fascynacją, choć w głowie wciąż miał jedną myśl – gdzie jest Pola? Po pewnym czasie pociąg dotarł do stacji w Wąchocku. Wąchacz szybko wyskoczył z wagonu i ruszył w stronę pobliskiego pałacu, o którym słyszał już jako młody szczurek.
Pałac w Wąchocku był imponującym budynkiem z czerwonej cegły, z wysokimi oknami ozdobionymi białymi rozetami i medalionami. Dach zwieńczony był metalowymi palmetami, które lśniły w promieniach zachodzącego słońca. Wąchacz był zachwycony architekturą pałacu. Drzwi do pałacu były lekko uchylone, co pozwoliło mu niepostrzeżenie wejść do środka.
Wnętrze pałacu było jeszcze bardziej imponujące. Wysokie sufity zdobione były malowidłami, a ściany w korytarzach pełne były obrazów przedstawiających historię pałacu i jego mieszkańców. Wielkie kryształowe żyrandole rzucały miękkie światło na marmurowe posadzki. Wąchacz ostrożnie przemykał się przez korytarze, starając się unikać spotkań z mieszkańcami pałacu.
Wąchacz dotarł do dużego salonu, gdzie na jednym z ozdobnych dywanów zauważył coś, co przyciągnęło jego uwagę. To był kolejny fragment wstążki Poli! Serce szczurka zabiło szybciej. Wiedział, że jest na dobrym tropie, choć Poli jeszcze nie znalazł.
Nagle Wąchacz usłyszał delikatne kroki. Szybko schował się za ciężką zasłoną. Zza niej obserwował, jak do salonu wchodziły dwa koty. Wąchacz zrozumiał, że musi być bardzo ostrożny. Koty miały czujne oczy i ostre pazury, a Wąchacz nie chciał ryzykować spotkania z nimi.
Gdy koty odeszły, Wąchacz kontynuował swoją eksplorację. Zajrzał do biblioteki pełnej starych książek, w których zapach kurzu mieszał się z wonią skórzanych opraw. Następnie dotarł do sali balowej, gdzie wielkie lustra odbijały blask licznych świec. Było tam pięknie, choć nieco tajemniczo.
Wąchacz poczuł zmęczenie i postanowił znaleźć bezpieczne miejsce na nocleg. W końcu dotarł do jednej z opuszczonych komnat na najwyższym piętrze pałacu. Było tam cicho i spokojnie. Usadowił się w miękkim, pluszowym fotelu, który stał w rogu pokoju. Myśli o Poli nie opuszczały go ani na chwilę, ale zmęczenie wzięło górę. Wkrótce zasnął, kołysany delikatnymi odgłosami pałacu.
Noc była pełna przygód. Wąchacz budził się kilka razy, słysząc dziwne dźwięki – skrzypiące drzwi, szelest liści za oknem i odgłosy kroków. Był pewien, że ktoś lub coś poruszało się po pałacu. W pewnym momencie musiał uciekać przed kotami, które niespodziewanie pojawiły się w komnacie. Na szczęście udało mu się schować w starym kufrze, zanim koty go zauważyły.
Ranek przyszedł szybciej, niż się spodziewał. Pierwsze promienie słońca przebijały się przez okna, rozświetlając komnatę. Wąchacz wiedział, że musi kontynuować swoje poszukiwania. Zeskoczył z fotela i po cichu opuścił pałac. Kierując się w stronę stacji, czuł mieszankę zmęczenia i nowej nadziei.
Na stacji czekał już pociąg gotowy do odjazdu. Wąchacz wskoczył do jednego z wagonów, znajdując sobie wygodne miejsce pomiędzy skrzyniami z towarem. Gdy pociąg ruszył, Wąchacz poczuł, jak zmęczenie w końcu bierze górę. Oczy mu się zamykały, a myśli wędrowały ku Poli.
Zasnął w ciepłym, kołyszącym ruchu pociągu, wiedząc, że jego przygoda jeszcze się nie skończyła, a kolejne dni przyniosą nowe odpowiedzi i nowe wyzwania.
Szczurek Wąchacz, po emocjonującej nocy w pałacu, obudził się w jednym z wagonów pociągu zmierzającego do Wierzbnika. Leżąc zwinięty w kłębek w ciemnym kącie wagonu, Wąchacz czuł mieszankę zmęczenia i nadziei. Myśli o Poli wypełniały jego umysł, a serce biło szybciej na myśl, że może być coraz bliżej jej odnalezienia. 'Czy ona też o mnie myśli? Czy jest bezpieczna?’ – zastanawiał się, leżąc z zamkniętymi powiekami. Uchylił lekko swoje zaspane oczka i zobaczył przez okno, że pociąg znajduje się na stacji Wierzbnik Wschodni. Rozbudził się momentalnie i w ostatniej chwili wyskoczył z wagonu, tuż przed zamknięciem drzwi. Jego intuicja kazała mu udać się w górę, w stronę pobliskiego wzgórza, gdzie stał kościół Świętej Trójcy.
Wąchacz, kierując się w stronę kościoła, przemierzał brukowane uliczki Wierzbnika. Ulice były wąskie, wyłożone dużymi, szarymi kamieniami, a po bokach stały kolorowe, drewniane domy z okiennicami malowanymi na niebiesko i zielono. Ludzie przechodzili w pośpiechu, ubrani w wełniane odzienie, kapelusze i chusty chroniące przed porannym chłodem. Wozy konne, zaprzężone w mocne konie, pełne były towarów – ziarna, drewna, a także tkanin, które wieźli na miejscowy targ.
Gdy dotarł na wzgórze, ujrzał majestatyczną budowlę kościoła Świętej Trójcy, zbudowaną z piaskowca. Była to najstarsza świątynia w okolicy, której budowa trwała siedem lat, staraniem opata benedyktynów, Hieronima Jaksy Komornickiego. Kościół początkowo miał jedną nawę i półkoliste prezbiterium z małą zakrystią po północnej stronie. Wąchacz wiedział, że musi go zwiedzić, licząc na znalezienie kolejnych wskazówek dotyczących Poli. Stojąc przed majestatycznym kościołem Świętej Trójcy, Wąchacz czuł się maleńki, ale jednocześnie pełen determinacji. 'To miejsce musi kryć jakieś wskazówki,’ pomyślał, wdychając zapach starego drewna i kadzidła. Z każdym krokiem w głąb świątyni, jego serce biło coraz mocniej, jakby miało wyczuć obecność Poli.
Kościół był imponujący. Drewniana konstrukcja wnętrza kontrastowała z kamienną elewacją. Ściany ozdobione były freskami przedstawiającymi sceny biblijne, a witraże w oknach mieniły się kolorami, gdy promienie słońca przechodziły przez nie, tworząc na podłodze kolorową mozaikę światła. W nawach bocznych, widniały kaplice z pięknymi, ręcznie malowanymi ikonami. Wysokie sklepienia kościoła, zdobione rozetami i medalionami, przyciągały wzrok każdej osoby wchodzącej do środka.
Na środku kościoła stał imponujący ołtarz, zdobiony złoconymi rzeźbami i malowidłami przedstawiającymi świętych. Wąchacz przemieszczał się cicho między ławkami, z fascynacją oglądając detale architektury. Nagle, jego wzrok przyciągnął delikatny błysk – to był kolejny fragment wstążki Poli, leżący w pobliżu jednego z obrazów przedstawiających Trójcę Świętą. Gdy znalazł fragment wstążki, poczuł nagły przypływ emocji. 'Pola tu była!’ – myśl ta rozświetliła jego umysł, a łzy radości zaszkliły mu oczy. Wiedział, że jest na właściwej drodze. 'Nie poddam się, dopóki jej nie odnajdę,’ obiecał sobie, ściskając w łapce cenny kawałek materiału. Serce Wąchacza zabiło jeszcze szybciej – wiedział, że jest coraz bliżej odnalezienia przyjaciółki.
Szczurek kontynuował swoją eksplorację, zauważając zakrystię, gdzie znajdowały się cenne kielichy i naczynia liturgiczne, pieczołowicie przechowywane w drewnianych szafkach. W zakrystii, gdzie panowała cisza przerywana tylko szelestem starych ksiąg, Wąchacz poczuł ciężar historii. 'Ileż tajemnic kryje to miejsce?’ – zastanawiał się, oglądając starożytne kielichy i naczynia liturgiczne. Poczuł, że jest częścią czegoś większego, że jego misja jest ważna nie tylko dla niego, ale i dla całej społeczności Wierzbnika. Z każdym krokiem coraz bardziej doceniał piękno i spokój tego miejsca. Jednak spokój ten został nagle zakłócony przez dźwięk kroków zbliżających się do zakrystii. Wąchacz cicho podszedł bliżej i zauważył wysokiego, ubranego na czarno człowieka, który zdawał się pilnować ten teren. Szybko schował się za filarem i pomyślał „Muszę być ostrożny”, obserwując jego ruchy.
Ksiądz był szczupły, z błyszczącymi, wzbudzającymi zaufanie brązowymi oczami i dość krótko przystrzyżonymi włosami. Wydawał się być strażnikiem. świątyni, dbającym o to, by nieproszeni goście nie zakłócali spokoju tego miejsca.
„Jego obecność sprawia, że to miejsce jest bezpieczne” – pomyślał. Wąchacz wiedział, że musi być ostrożny, jeśli chce uniknąć jego uwagi. Powoli i cicho przemykał między ławkami, starając się nie robić hałasu. W końcu dotarł do małej kaplicy, która była cicha i pusta. Usiadł na chwilę, oddychając głęboko i próbując uspokoić swoje bijące serce.
Widok z okien kościoła rozciągał się na cały Wierzbnik. Szczurek podziwiał malowniczy krajobraz – zielone wzgórza, drewniane domy z czerwonymi dachami i brukowane ulice, po których przechadzali się ludzie. Miejscowy rynek tętnił życiem, a dźwięki targu dochodziły nawet do wnętrza świątyni.
Podczas zwiedzania Wąchacz spotkał kilku parafian. Byli to ludzie, ubrani w skromne, ale eleganckie ubrania. Kobiety miały na sobie długie suknie i koronkowe chusty, a mężczyźni nosili kapelusze i długie płaszcze. Uśmiechali się serdecznie do siebie, wymieniając ciepłe słowa i gesty. Ich obecność dodawała kościołowi jeszcze więcej uroku i ciepła.
Gdy zbliżał się wieczór, Wąchacz poczuł, że czas wracać do domu. Wychodząc z kościoła, zatrzymał się jeszcze na chwilę na schodach, spoglądając na zachód słońca, który malował niebo w odcieniach pomarańczu i różu. Wiedział, że jego przygoda jeszcze się nie skończyła. Fragment wstążki znaleziony w kościele był dowodem na to, że jest na właściwej drodze.
Szczurek udał się z powrotem do domu Poli. Gdy dotarł na miejsce zobaczył, że dom nadal jest pusty, a w środku ciemno i chłodno. Wąchacz prześlizgnął się do jednego z pomieszczeń i zajął wygodne miejsce przy oknie pozwalając myślom odpłynąć swobodnie. „Każdy krok przybliża mnie do celu” – myślał” Był zmęczony, ale pełen nadziei i determinacji. Gdy noc zapadła, patrzył na mieniące się ulice od świateł lamp olejowych i karbidowych, które rozgromiały mrok, odsłaniając piękny krajobraz Wierzbnikowego rynku. „Wkrótce cię odnajdę, Pola” – obiecał sobie, powoli odpływając w objęcia Morfeusza.
Zasnął, kołysany delikatnym ruchem wiatru, przeciskającym się przez nieszczelne okna, marząc o tym, jak wita zaginioną Polę. Jego serce wypełniała pewność, że każdy krok przybliża go do przyjaciółki, a przygody, które przeżywał, były tylko kolejnymi etapami tej fascynującej podróży.
Kiedy obudził się ponownie, pierwsze promienie słońca oświetlały i nagrzewały jego uroczy, ciągle ruszający się nosek. Wąchacz wyszedł z domu, gotowy na kolejne wyzwania i pełen nadziei na odnalezienie Poli. Jego podróż trwała nadal, a on wiedział, że z każdym dniem jest coraz bliżej celu.
Po dniu pełnym przygód w kościele Świętej Trójcy, Szczurek Wąchacz czuł, że jest coraz bliżej odnalezienia swojej przyjaciółki Poli. Z wiarą w sercu i fragmentem wstążki w łapce, postanowił kontynuować swoje poszukiwania. Następnym miejscem, które planował odwiedzić, była słynna karczma „U Sędziego” – miejsce znane z gościnności i licznych opowieści.
Karczma znajdowała się na skraju Wierzbnika, przy głównej drodze prowadzącej do pobliskich wsi. Wokół karczmy rosły stare lipy, a brukowana ścieżka prowadziła do dużych, dębowych drzwi. Budynek, choć nieco nadgryziony zębem czasu, wciąż emanował urokiem dawnych lat. Ściany zbudowane były z solidnych, drewnianych bali, a dach pokryty był czerwonymi, ceramicznymi dachówkami. Okiennice, malowane na zielono, dodawały budynkowi sielskiego uroku.
Gdy Wąchacz zbliżył się do karczmy, poczuł zapach pieczonego mięsa, chleba i ziół, które wypełniały powietrze. Ciepłe światło lamp oliwnych rozlewało się na podwórze, a w tle słychać było gwar rozmów i śmiech gości. Wąchacz, z sercem pełnym nadziei, wszedł do środka.
Wnętrze karczmy „U Sędziego” było przestronne i przytulne. Podłoga wyłożona była dużymi, drewnianymi deskami, które skrzypiały pod ciężarem kroków. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające sceny z życia wsi, polowania i tańce. Na jednej z nich, zauważył portret dawnego sędziego – właściciela karczmy, którego postać owiana była lokalnymi legendami.
W rogu sali stał duży, kamienny kominek, w którym wesoło trzaskał ogień. Przed kominkiem ustawione były drewniane ławy i stoły, na których goście zajadali się potrawami i pili lokalne trunki. W powietrzu unosił się zapach pieczonego mięsa, świeżo pieczonego chleba i aromatycznych ziół. Karczma była pełna ludzi – podróżnych, miejscowych chłopów, a także kilku bogato ubranych kupców.
Wąchacz, czując się nieco onieśmielony, przemknął między nogami gości, starając się pozostać niezauważonym. Jego małe łapki cicho stukały o drewnianą podłogę, gdy przemykał między stołami, nasłuchując rozmów. Każde słowo mogło być wskazówką do odnalezienia Poli.
W pewnym momencie usłyszał, jak jeden z gości opowiadał historię o tajemniczej dziewczynce, która pojawiła się w karczmie kilka dni temu. Zatrzymał się, nasłuchując uważnie.
Podczas swoich poszukiwań, Wąchacz przemierzał kolejne pomieszczenia karczmy. Zajrzał do kuchni, gdzie kucharze uwijali się przy piecach, przygotowując kolejne potrawy. W kącie kuchni dostrzegł stos drewnianych beczek i worków z mąką. Zapach świeżo pieczonego chleba był tak kuszący, że przez chwilę zapomniał o swojej misji.
Następnie udał się do sali biesiadnej, gdzie goście tańczyli przy dźwiękach skrzypiec i bębnów. Atmosfera była radosna, a muzyka roznosiła się po całym budynku. Wąchacz próbował znaleźć kogoś, kto mógłby mu udzielić więcej informacji o Poli. Podszedł do jednego z grajków, starając się zwrócić jego uwagę, ale nikt go nie zauważył w hałaśliwym tłumie.
Czując, że musi spróbować gdzie indziej, postanowił zbadać piętro karczmy. Skradając się po wąskich schodach, dotarł na górę, gdzie znajdowały się pokoje gościnne. W jednym z nich znalazł starą szafę pełną kolorowych tkanin i starych książek. Przeszukując szafę, natknął się na fragment wstążki – identyczny jak ten, który znalazł w kościele. Serce zabiło mu mocniej. „Pola musiała tu być,” pomyślał, czując rosnącą nadzieję.
Gdy zmierzch zamieniał się w noc, Wąchacz postanowił zejść do piwnicy karczmy. Słyszał, że to miejsce pełne jest tajemnic i starych zapasów. Znalazł małe drzwiczki za kuchnią, które prowadziły do piwnicy. Schodząc po stromych, kamiennych schodach, poczuł chłód i wilgoć. Powietrze było ciężkie, a ściany pokryte mchem.
Piwnica była ciemna i pełna beczek z winem, słoików z przetworami i starych, zakurzonych skrzyń. Wąchacz szukał miejsca, gdzie mógłby odpocząć. W jednym z kątów piwnicy znalazł stary koc i kilka suchych słomianych mat. Ułożył się wygodnie, czując zmęczenie po długim dniu pełnym przygód.
Choć nie znalazł Poli, kolejny fragment wstążki dawał mu nadzieję. „Jestem na dobrej drodze,” pomyślał, zasypiając w przytulnym kącie piwnicy. Delikatny szelest słomy i ciche dźwięki nadchodzącej nocy uspokajały jego myśli. „Wkrótce cię odnajdę, Pola,” powtórzył sobie w myślach, zanim zasnął, kołysany cichym odgłosem śpiewu karczmarza i śmiechem gości.
Następnego dnia, promienie słońca przedzierające się przez małe, zakurzone okno piwnicy obudziły Wąchacza. Jego uroczy, wciąż ruchliwy nosek drżał w oczekiwaniu na kolejne przygody. Był gotów na nowe wyzwania i pełen nadziei, że z każdym dniem jest coraz bliżej odnalezienia swojej przyjaciółki Poli.
Po nocy spędzonej w piwnicy karczmy „U Sędziego”, Szczurek Wąchacz obudził się pełen nowych sił i determinacji. Fragment wstążki znaleziony w karczmie był kolejnym krokiem naprzód w jego poszukiwaniach Poli. Jego następne kroki miały go zaprowadzić do starego młyna nad malowniczą rzeką Kamienną.
Droga do młyna prowadziła przez idylliczne pola i łąki, które o tej porze roku były pełne kwitnących kwiatów i pachnących ziół. Wąchacz, przemierzając ścieżki wydeptane przez mieszkańców wsi, podziwiał piękno okolicy. Pola ciągnęły się aż po horyzont, a delikatny wiatr kołysał łany zbóż, tworząc złote fale w morzu zieleni. Słońce wschodziło nad horyzontem, oblewając całą okolicę ciepłym, złotym światłem.
Rzeka Kamienna, której towarzyszył Wąchacz w drodze do młyna, była pełna uroku. Jej wody, czyste i przejrzyste, płynęły spokojnie między brzegami porośniętymi wysokimi trzcinami i tatarakiem. Czasem można było dostrzec ryby przemykające tuż pod powierzchnią wody, a nad nią fruwały jaskółki i ważki. Kamienie na dnie rzeki lśniły w promieniach słońca, nadając jej nazwie dodatkowego znaczenia.
Gdy Wąchacz dotarł wreszcie do młyna, zobaczył przed sobą majestatyczną budowlę z kamienia i drewna. Stary młyn, choć noszący ślady upływu czasu, wciąż był imponujący. Jego drewniane ściany pokryte były bluszczem, a wielkie koło młyńskie powoli obracało się w nurcie rzeki, wydając cichy, jednostajny szum. Wokół młyna rozciągały się pola pszenicy i jęczmienia, a powietrze było przesycone zapachem świeżo zmielonego zboża.
Wąchacz przekroczył próg młyna i znalazł się w dużej, przestronnej izbie. W środku panował półmrok, a promienie słońca wpadały do wnętrza przez małe, okratowane okienka, tworząc na podłodze wzory z cieni i światła. Drewniane belki, podtrzymujące strop, były ciemne od kurzu i czasu. Wszędzie unosił się delikatny pył mąki, który w powietrzu tworzył subtelną, mleczną mgłę.
Pracując przy jednym z wielkich kamieni młyńskich, Wąchacz dostrzegł innego szczurka. Był cały biały od mąki i poruszał się z zaskakującą zwinnością między maszynami. Miał na imię Afik. Afik, zauważając Wąchacza, uśmiechnął się serdecznie i podszedł do niego, otrzepując mąkę ze swoich łapek.
„Witaj, przyjacielu! Widzę, że jesteś nowy w tych stronach. Nazywam się Afik, jak mogę ci pomóc?” – powiedział, machając ogonem.
Wąchacz opowiedział mu o swoich poszukiwaniach Poli i pokazał fragmenty wstążki, które znalazł. Afik zamyślił się, przecierając łapką pyszczek z mąki.
„Rzeczywiście, widziałem dziewczynkę o której mówisz. Była tu kilka dni temu, ale nie została na długo. Pracuję tu codziennie, więc zauważam, kto się tu pojawia. Może znajdziemy coś, co pomoże ci w poszukiwaniach,” – powiedział Afik, prowadząc Wąchacza w głąb młyna.
Wąchacz podążył za Afikiem przez labirynt drewnianych schodków i korytarzy. Na każdym kroku słychać było szum mielonego zboża, skrzypienie starych maszyn i delikatny szelest sypiącej się mąki. Powietrze w młynie było przesycone zapachem świeżo zmielonego ziarna, a delikatny pył unosił się wszędzie, osiadając na wszystkim, co napotkał na swojej drodze.
W jednym z zakamarków młyna, tuż przy wielkiej beczce pełnej mąki, Wąchacz zauważył coś, co przykuło jego uwagę. Był to kolejny fragment wstążki Poli, leżący na podłodze. Serce Wąchacza zabiło szybciej.
„Pola tu była! To kolejna wskazówka” – powiedział z ekscytacją, podnosząc wstążkę.
Afik uśmiechnął się, widząc radość Wąchacza.
„Cieszę się, że mogłem pomóc. Możesz zostać tutaj na noc, jeśli chcesz. Jutro po śniadaniu wyruszysz dalej, może ratusz w Wierzbniku będzie kolejnym miejscem, gdzie znajdziesz wskazówki” – zaproponował.
Wąchacz z wdzięcznością przyjął ofertę Afika. Spędzili wieczór rozmawiając o swoich przygodach i planach na przyszłość. Afik opowiedział Wąchaczowi wiele ciekawych historii o młynie i okolicy, a także o dawnych zwyczajach mieszkańców Wierzbnika.
Rano, po spokojnej nocy spędzonej w przytulnym kącie młyna, Wąchacz i Afik zjedli razem śniadanie – ucztę z ziaren zboża. Było to pożywne i smaczne danie, które dodało im energii na cały dzień. Po śniadaniu Wąchacz podziękował Afikowi za gościnność i ruszył w dalszą drogę wzdłuż rzeki Kamiennej, w kierunku ratusza w Wierzbnika.
Droga wzdłuż rzeki była malownicza i spokojna. Wąchacz, z nową nadzieją w sercu i fragmentem wstążki w łapce, podążał za nurtem rzeki, wiedząc, że jest coraz bliżej odnalezienia swojej przyjaciółki Poli. Jego przygoda trwała nadal, a każde nowe miejsce, które odwiedzał, przybliżało go do celu.
Wąchacz, nasz dzielny szczurek, obudził się tego ranka z mieszanymi uczuciami. Choć zmęczony po kolejnych dniach poszukiwań, wciąż miał nadzieję, że dziś odnajdzie Polę. W jego maleńkim sercu tliła się iskierka determinacji, która pchała go do przodu.
Dzień zapowiadał się pięknie. Słońce wstało wcześnie, rozświetlając miasto Wierzbnik swoim złotym blaskiem. Wąchacz postanowił najpierw udać się do ratusza, licząc na to, że tam znajdzie jakieś wskazówki.
Ratusz w Wierzbniku był imponującym budynkiem, zbudowanym z czerwonej cegły i ozdobionym białymi kolumnami. Wąchacz wspiął się po szerokich schodach, czując, jak jego łapki stąpają po zimnym kamieniu. Drzwi ratusza były ciężkie i drewniane, ozdobione metalowymi zdobieniami.
Wewnątrz panował chłodny półmrok, a powietrze miało zapach starych dokumentów i woskowanych podłóg. Na ścianach wisiały portrety dawnych burmistrzów, spoglądających surowo z ram swoich obrazów.
Wąchacz przemknął się cicho wzdłuż korytarzy, mijając biura pełne papierów i map. W końcu dotarł do wielkiej sali obrad. Wysokie okna wpuszczały do środka strumienie światła, które odbijały się od polerowanych podłóg. Na środku sali, stał ogromny stół z wieloma krzesłami, a nad nim wisiał wielki żyrandol.
W jednym z kątów sali Wąchacz dostrzegł coś, co przykuło jego uwagę – na parapecie leżał fragment wstążki Poli. Serce szczurka zabiło szybciej. Z nadzieją w oczach podbiegł do parapetu i delikatnie chwycił wstążkę w łapki. „Pola tu była” – pomyślał. Z nową energią i determinacją postanowił udać się do kolejnego miejsca – szkoły.
Szkoła w Wierzbniku była uroczym, starym budynkiem, zbudowanym z jasnego kamienia i otoczonym ogrodem pełnym kolorowych kwiatów. Wąchacz zbliżył się do drewnianych drzwi, zza których dochodziły dźwięki dziecięcego śmiechu i śpiewu.
Gdy wszedł do środka, poczuł ciepło i przyjemny zapach kredy oraz świeżego atramentu. Na ścianach wisiały tablice z rysunkami i alfabetem, a na podłodze leżały miękkie dywany, na których dzieci siadały podczas lekcji.
Wąchacz przemieszczał się cicho po korytarzach, zaglądając do sal lekcyjnych. Każda sala była pełna kolorowych książek, zabawek i przyborów szkolnych. Dzieci siedziały przy małych stolikach, uważnie słuchając nauczycieli.
W jednej z sal Wąchacz dostrzegł coś, co znów przyciągnęło jego uwagę. Na biurku nauczycielki leżał kolejny fragment wstążki Poli. Serce szczurka znowu zabiło szybciej. Podbiegł do biurka i chwycił wstążkę, czując mieszankę radości i niepokoju. „Pola tu była” – powtórzył w myślach.
Pomimo znalezienia dwóch fragmentów wstążki, Wąchacz czuł się zmęczony i zrezygnowany. Cały dzień biegał po mieście, a jego małe łapki były już zmęczone. Zmierzając w stronę domu Poli, czuł, że jego nadzieja zaczyna gasnąć.
Gdy dotarł do domu, zauważył coś, co zaparło mu dech w piersiach – przez okno przebijało się światło. Dom, który wcześniej był ciemny i pusty, teraz jaśniał ciepłym blaskiem.
Wąchacz stanął przed drzwiami, jego serce biło mocno. Czyżby Pola wróciła? Czy jego poszukiwania wreszcie dobiegły końca?
Wąchacz, zmęczony, zrezygnowany i smutny, ruszył w kierunku domu Poli. Jego serce, choć pełne nadziei przez całą podróż, teraz biło powoli, jakby każda jego cząstka czuła się rozczarowana. Kiedy dotarł na miejsce, zobaczył coś, co zatrzymało go w pół kroku. W domu Poli świeciło się światło. „Czy to możliwe?” – pomyślał, czując nagłe ożywienie. Z bijącym sercem wszedł do środka, jego łapki drżały z emocji.
Dom Poli był taki, jak go zapamiętał – przytulny, pełen ciepła i miłości. Jego nos wychwycił znajome zapachy – aromat pieczonego chleba i delikatny zapach kwiatów, które Pola zawsze trzymała na stole. Z niecierpliwością wspiął się po schodach do jej pokoju. Drzwi były lekko uchylone, a zza nich słychać było ciche nucenie.
Kiedy wszedł do środka, zobaczył ją – Polę, siedzącą na łóżku z książką w ręku. Na jego widok rzuciła książkę i wstała, jej oczy zaszły łzami radości. „Wąchacz!” – zawołała, rzucając się na niego. Szczurek z radości zaczął skakać po pokoju, jego małe serduszko biło jak szalone. „Pola, znalazłem cię! W końcu cię znalazłem!” – wykrzyknął po szczurowemu, tuląc się do niej.
Pola i Wąchacz nie mogli przestać się śmiać i płakać jednocześnie. „Tęskniłam za tobą tak bardzo”, powiedziała Pola, głaszcząc delikatnie futerko swojego przyjaciela. „Nie mogłam przestać myśleć o Tobie i o tym, gdzie możesz być”.
Gdy emocje trochę opadły, Pola zaczęła wyjaśniać, co się wydarzyło. „Pierwszego dnia, kiedy wyjechałam, wsiadłam do złego pociągu”, zaczęła. „Zamiast do babci, pojechałam na inny peron. Byłam przerażona, ale na szczęście spotkałam życzliwych ludzi, którzy pomogli mi. Noc spędziłam w domu sołtysa Krzysztofa, wraz z jego córką Joanną”.
Wąchacz słuchał uważnie, a jego serce wypełniało się współczuciem. „Rodzice przyjechali po mnie następnego dnia”, kontynuowała Pola. „Byli bardzo dumni z tego, jak sobie poradziłam, mimo że się zgubiłam. W nagrodę zrobili mi wycieczkę po różnych miejscach, a ja zostawiałam ci ślady w postaci fragmentów wstążki, licząc, że je znajdziesz”.
Pola opowiedziała o każdym miejscu, które odwiedziła – o pałacu, kościele, karczmie, młynie, ratuszu i szkole. „W każdym z tych miejsc myślałam o tobie, Wąchaczu”, powiedziała. „Wiedziałam, że jeśli będziesz podążać za wstążkami, w końcu mnie znajdziesz”.
Wąchacz poczuł, że jego serce pęka z radości. „Pola, to było niesamowite”, powiedział po szczurowemu: „Twoje ślady były jak wskazówki, które prowadziły mnie przez całą tę podróż. Dzięki tobie nauczyłem się tak wiele”.
Pola uśmiechnęła się ciepło, chociaż nie rozumiała mowy gryzoni i rzekła do niego. „Nauczyłeś mnie wiele, Wąchacz. Twoja determinacja, empatia i wierność są przykładem dla nas wszystkich. Pokazałeś, że warto walczyć o tych, których kochamy, i nigdy się nie poddawać”.
Szczurek poczuł, jak łzy wzruszenia napływają mu do oczu. „Nasza przygoda nauczyła mnie, że nawet gdy wszystko wydaje się stracone, nigdy nie można tracić nadziei”, powiedział. „Twoje wstążki były symbolem naszej przyjaźni i wiary, że kiedyś znów się spotkamy”.
Pola i Wąchacz spędzili resztę wieczoru rozmawiając, wspominając wszystkie przygody, które przeżyli, i śmiejąc się z drobnych nieporozumień, które po drodze napotkali. Pola opowiadała, jak spotykała życzliwych ludzi, którzy pomagali jej, a Wąchacz mówił I starał się ekranizować o swoich spotkaniach z mieszkańcami Wierzbnika i o Afiku, szczurku z młyna.
Gdy nastała noc, Wąchacz zasnął obok Poli, czując się bezpieczny i kochany. Wiedział, że ich przyjaźń jest niezniszczalna i że razem mogą pokonać każdą przeszkodę.
Od autora:
Ta bajka uczy nas, że determinacja, empatia, współpraca, dobroć dla innych ludzi i zwierząt oraz wierność są najważniejszymi wartościami, które powinniśmy pielęgnować w naszych sercach. Wąchacz i Pola pokazali, że nawet w najtrudniejszych momentach warto wierzyć w siebie i swoich przyjaciół, bo to właśnie dzięki tej wierze możemy odnaleźć drogę do domu i do tych, których kochamy.
I tak, w blasku księżyca, zakończyła się ta niezwykła podróż Wąchacza. Jego serce było pełne wdzięczności i radości, a marzenia o przyszłych przygodach zaczęły kiełkować w jego małym, odważnym serduszku. Wiedział, że przed nim jeszcze wiele nieznanych ścieżek, ale teraz, kiedy był z powrotem z Polą, czuł, że jest gotowy na wszystko, co przyniesie przyszłość.
Ta historia pokazuje, że najważniejsze w życiu są miłość, przyjaźń i nieustająca wiara w lepsze jutro. Wąchacz i Pola udowodnili, że nawet najmniejszy szczurek może dokonać wielkich rzeczy, jeśli tylko ma w sobie odwagę i serce pełne miłości. I tak, w promieniach wschodzącego słońca, rozpoczął się nowy rozdział ich życia, pełen nadziei.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie