Reklama

Pytlówka w gm. Pawłów tu poznasz uroki polskiej wsi

Członkowie sieci Dziedzictwa Kulinarnego i Kuźni Smaków, należący również do sieci Zagród Edukacyjnych - Gospodarstwo Agroturystyczne "Pytlówka" w Tarczku (gm. Pawłów) ma bogatą tradycję i szeroki wachlarz możliwości dla swoich gości. Śmiało można powiedzieć, że tu rodziła się świętokrzyska agroturystyka, która jest wymarzonym miejscem na pobyt dla rodzin z dziećmi. Tu zwierzęta i pole mają na wyciągnięcie ręki.

Gospodarstwo agroturystyczne "Pytlówka" w Tarczku Górnym w  gm. Pawłów, rozpoczęło działalność na przełomie 1998/99 roku. Zagroda wzięła nazwę od nazwiska gospodarzy, państwa Pytlów, od których pokoleniową pałeczkę przejęła córka z mężem. Dziś to zięć Michał Sokalski, gra tu pierwsze skrzypce, choć wszyscy równo angażują się w to, na co pracowali latami...

- Teściowie, kiedy zakładali gospodarstwo to były początki agroturystyki w świętokrzyskim. W domu, w którym mieszkali oddali na początek dwa pokoje, potem dwa następne na użytek gości. Małymi kroczkami, wspólne jedzenie pod wspólnym dachem, wspólna praca w zagrodzie - tak to wyglądało. Teraz ta agroturystyka zupełnie inaczej wygląda - mówi M. Sokalski. - Nasze gospodarstwo jest ukierunkowane na rodziny z dziećmi, co stwarza niepowtarzalny klimat. Dzieci zarówno nasze, jak również przyjezdne aktywnie uczestniczą w tym życiu na wsi, to one tworzą ten klimat. To one inicjują różnego rodzaju zajęcia, ale też wciągamy ich do pracy np. przy zwierzętach, nie tylko przy karmieniu, ale też obrządku.

W zagrodzie "Pytlówka" są kozy, owca, sporo drobiu, króliczki do głaskania, koty, jest kucyk Basia i pies Kajtek, który cieszy się największą popularnością. - Mamy prawie 7 ha ziemi, głównie zboże i warzywa na potrzeby agroturystyki oraz łąki, gdzie zwierzęta mają przestrzeń do życia. To nie są ekologiczne uprawy, ale staramy się, by ich wartość odżywcza była możliwie wysoka. Wszystko niestety zależy od pogody i urodzaju w danym roku, ale na zbiory nie narzekamy - mówi pan Michał dodając, że w obejściu jest również staw rybny, który stworzył teść, chcąc dodatkowo uatrakcyjnić pobyt gościom. Staw jest każdego roku zarybiany, ryby są dokarmiane, dopływ wody z rzeki Psarki. Jest tu karp, amur, tołpyga - ryby na święta są odławiane dla rodziny i dla chętnych.  

Pożar zabrał pierwsze pokoje

Przy kompletnym obłożeniu "Pytlówka" jest w stanie przyjąć 25 gości. Na ich potrzeby powstał zupełnie nowy budynek na miejscu starego, który spłonął w pożarze. Do dyspozycji gości są pokoje o najwyższym standardzie z łazienkami, pełnym wyposażeniem, dostępem do jadalni, są oddzielnie sypialnie dla rodziców i dla dzieci, co się bardzo podoba. Każdy urządzony tylko we właściwym sobie klimacie, jest tu pokój: m.in. ludowy gliniany, kwietny. Oprócz dachu nad głową gospodarstwo oferuje posiłki: śniadania i obiadokolacje (również zestawy dla sympatyków wege).

- Z uwagi na to, że goście dużo zwiedzają, a sprzyja temu atrakcyjność regionu świętokrzyskiego, żeby nie musieli wracać na obiad ze szlaku serwujemy te dwa posiłki, ale mogą być trzy i więcej. Szefem kuchni jet moja żona - zachwala pan Michał. - Raz w tygodniu serwujemy potrawy regionalne: prozaki, zalewajka, podpłomyki na ognisku wieczornym, pieczemy bułeczki, barszcz na kiszonej kapuście, zupa dyniowa. Żona robi wiele potraw sezonowych, sałatki z kwiatków: mniszka forsycji, kurdybanku... To niejako powrót do korzeni, element tradycji i miejsca. Czasem goście się dziwią, że dzieci jedzą liście lipy. Rodzice nie wiedzą, że to jest jadalne, a młode liście lipy są smaczne i zdrowe. Szukają spokoju

Do "Pytlówki" zjeżdżają goście z Warszawy, Krakowa i innych, dużych ośrodków miejskich, szukając spokoju od tego, czego w mieście jest pod dostatkiem.

- Wydaje mi się, że nasi goście bardziej chcą zostawić to co mają na co dzień, niż czegoś szukają. Wystarczy im kawałek trawy i kamyków, by była dobra zabawa. Dzieci się tu doskonale odnajdują, zawsze mają jakieś zajęcie - mówi gospodarz z 11-letnim doświadczeniem w branży, który ukończył turystykę i ma za sobą prace w hotelu. - Z żoną poznaliśmy się na studiach, branżowo jesteśmy z tym związani i zawsze przy tym pracowaliśmy. Praca w hotelu dała mi wiele praktycznych umiejętności, ale brakowało mi tam bezpośredniego kontaktu z klientem. Tu mamy kontakt w ludźmi każdego dnia.

Zagroda edukacyjna

Co odróżnia ich od innych tego typu gospodarstwo? To na pewno edukacyjne podejście do dzieci. "Pytlówka" należy do sieci Dziedzictwa Kulinarnego i Kuźni Smaków oraz sieci Zagród Edukacyjnych, gdzie odbywają się zajęcia warsztatowe dla uczniów klas młodszych szkół podstawowych.

- Jeśli chcemy mówić o rolnictwie to najlepiej przyjechać do gospodarstwa. Jeśli mówimy o chlebie, to najlepiej zobaczyć jak się go wypieka. Że bułka to nie jest 25 groszy w markecie, tylko trzy godziny ciężkiej pracy - dodaje gospodarz. - Sieć Zagród Edukacyjnych czerpie wzorce z państw zachodnich, głównie ze Szwajcarii, gdzie dzieci w ramach szkolnych zajęć wyjeżdżają do gospodarstw, zagród. Nasze muzeum koło domu pełni właśnie taką rolę warsztatową. Jest tu cały ciąg do produkcji mąki, do obróbki zboża Jest kosa do ścinania zboża; młockarnia, na której młócono zboże, z której wydobywano ziarno; wialnia, gdzie oddzielano ziarna od plew i w końcu; żarna, na których mielono mąkę. Dzieci, które tu przyjeżdżają pracują przy użyciu tych urządzeń, młócą cepami, żeby wiedziały jak wydobywa się zboże. To się dzieciom bardzo podoba, przy okazji uczą się i zaczynają pojmować, jak wiele pracy i wysiłku potrzeba zanim ta świeżo upieczona bułeczka trafi na stół. 

Agroturystyka... czyli co?

Dla jeszcze lepszego funkcjonowania tego typu miejsc, jak "Pytlówka", gospodarzowi z Tarczka brakuje właściwego zdefiniowania agroturystyki, która okazuje się jest bardzo szeroka.

- Żeby lepiej działać przez ośrodek doradztwa rolniczego są zbierane nasze uwagi i opinie. Chodzi o prawidłowe zdefiniowanie agroturystyki, bo teraz mamy wszystko pod tym pojęciem od bardzo ekskluzywnych obiektów po taką agroturystykę z dawnych czasów, gdzie mieszkano wspólnie z gospodarzami. Pod to podpinają się gospodarstwa, które nie mają z tym nic wspólnego. Wystarczy hektar ziemi i tyle, żadnych tradycji rolniczych. To należałoby uszczegółowić. Brak tej definicji powoduje, że trafiają tu ludzie, którzy nie powinni do agroturystyki trafić. Niektórym przeszkadza pianie koguta o świcie, krowa w oborze czy obornik na polu. Ktoś oczekuje natomiast basenu, którego u nas nie ma. A to rolnictwo definiuje agroturystkę i tworzy klimat tego miejsca. To rolnictwo powinno być widoczne, powinny być uprawy możliwość próbowania warzyw prosto z pola. Goście powinni wiedzieć, że jak rano idę z dynią z pola, to na obiad będzie dyniowa... - nie ukrywa pan Michał. 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do