Reklama

Przeżyłam ogromny strach i koronawirusa

- Miałam dużo szczęścia, ale i pecha biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich zaraziłam się koronwirusem - mówi pani Marta, która ma już za sobą szpitalny koszmar. - Nie dopuszczałam do siebie myśli, że spotka mnie coś złego, ale strach o dzieci wywoływał ciągłe łzy.

To, co się przytrafiło pani Marcie (36 lat) ze Starachowic mogło się przydarzyć każdemu z  nas. Młoda kobieta wymagała konsultacji lekarskiej. Ograniczone możliwości kontaktu ze specjalistą w rodzinnym mieście, sprawiły, że zmuszona była szukać pomocy w ościennej lecznicy. Na oddział wewnętrzny ostrowieckiego szpitala trafiła w kwietniu. Pobyt miał się sprowadzać wyłącznie do badań - parę dni maksymalnie. Na dwa dni przed planowanym wypisem do domu, od wszystkich pacjentów oddziału, na którym leżała pani Marta pobrano wymazy na obecność COVID-19. Niestety wynik w jej przypadku, jak również innych pacjentów okazał się pozytywny.           

- Przez oddział wewnętrzny, gdzie leżałam, przechodziło się na dializy. A tam wykryto koronawirusa. Dlatego zaczęto badać wszystkich pacjentów - wspomina pani Marta. - Wymaz pobrano w niedzielę, wynik był za 24 godziny - niestety pozytywny. Szok, niedowierzanie. Zaczęłam płakać. Bałam się o dzieci, które zostały w domu, bo przecież nie było żadnej pewności, że złapałam wirusa właśnie w szpitalu. Na szczęście Sanepid zareagował bardzo szybko, pobrano wymazy od męża i dzieci. Ich wyniki były negatywne.     

Pani Marta podobnie jak jej współtowarzysze z oddziału jeszcze w nocy zostali przetransportowani do starachowickiego szpitala zakaźnego. Tam dowiedziała, że również lekarz z oddziału wewnętrznego, na którym leżała był nosicielem koronawirusa. Ale to już nie miało jakby większego znaczenia. Najważniejsze było teraz jej zdrowie i życie oraz szybki powrót do domu.

  - Bardzo się bałam, ale nie miałam jakiś niepokojących objawów. Straciłem węch, miałam kaszel podobny, jak przy przeziębieniu  W ogóle nos stał się jakiś czujny, kiedy oddychałam. Podczas tomografii płuc okazało się, że są jakieś zmiany. Nic poza tym. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że może mi się stać coś złego, że mogę potrzebować tlenu, respiratora. Tęskniłam bardzo za rodzina, dziećmi. W końcu poszłam do szpitala z czym innym, na badania, które miały trwać kilka dni a nie było mnie w domu 3,5 tygodnia. To był jakiś koszmar, z którego chciałam się obudzić, ale niestety... - wspomina trudne chwile. - Miałam żal, że tak długo zwlekano z moimi badaniami i być może przez to się zaraziłam. Ale te badania były konieczne, nie mogłam czekać.

Na szczęście pani Marcie udało się wyjść z tego koszmaru obronną ręką. Dwa negatywne wyniki pozwoliły jej opuścić starachowicki szpital. Szczęśliwie nie ma żadnych powikłań. Musi jednak kontrolować płuca, a organizm jest wciąż osłabiony i trzeba na siebie uważać. 

- Cieszę się, że nie zaraziłam ani męża ani dzieci. Powoli wracam do normalnego życia. Jeszcze tydzień po powrocie do domu musiałam się oszczędzać, ale teraz już wychodzę na dwór, na zakupy. Przez ten czas bardzo wspierała mnie rodzina, przyjaciele, chociaż odwiedziny były niemożliwe, tylko telefonicznie. Ogromnym wsparciem był personel naszego szpitala, który trzeba podziwiać, za to co robią. Szacunek naprawdę. Bo to był dla nas trudny czas, ciągła izolacja, tylko do toalety i z powrotem. Nawet po korytarzu nie można było pospacerować. Na szczęście mam to już za sobą. Cieszę się, że obcy ludzie nie reagują jakoś negatywnie na wiadomość o chorobie. Bo to naprawdę może spotkać każdego z nas - dodaje pani Marta.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do