Reklama

Ostatnie podrygi truskawki, malina przed nami

Sezon na owoce miękkie w pełni. Rolnicy przeżywają teraz gorący okres w polu. Truskawka jest już na finiszu, tylko patrzeć, jak pojawi się malina. Ile kosztuje to pracy i wyrzeczeń tych, którzy z pełnym słońcu uprawiają ekologiczne uprawy?

Wiedza plus doświadczenie, do tego zamiłowanie do polskiej ziemi, by ta nie stała odłogiem - takich rolników w naszym regionie nie brakuje. Doskonałym przykładem są Lucyna i Jan Bracik z Kałkowa w gm. Pawłów, gdzie od lat 90. XX wieku prowadzą ekologiczne gospodarstwo zajmujące się uprawą owoców miękkich. W sumie mają 3 ha ziemi - 1,7 ha stanowi malina, na 40 arach króluje truskawka, której czas w tym sezonie powoli dobiega końca. 

- Prowadzimy gospodarstwo od 1999 roku. To jest praca satysfakcjonująca, ale bardzo ciężka. Wymaga dużych nakładów finansowych i pracy rąk ludzkich, bo przy miękkich owocach maszyna człowieka nie zastąpi - mówi pani Lucyna. - Zbiór truskawki już dobiega końca, ostatnie podrygi. W połowie lipca zacznie się malina. I tak przez okrągły rok - jest co robić - nie ma wątpliwości.

Ale, żeby zebrać owoce, trzeba się przy tym urobić, uchodzić, ręcznie plewić, zapewnić odpowiednie opryski, w gospodarstwie państwa Bracików - tylko ekologiczne. - Nasze owoce uprawiamy na agrowłókninie, przy odpowiednim nawodnieniu, wokół wyściełane jest słomą. Nie stosujemy środków chemicznych, tylko organiczne opryski, żeby owoc był trzeba dobrze spryskać grzybobójczo - dodaje.  Najwięcej roboty jest przy zbiorach. - Są lata, że brakuje chętnych rąk do pracy, bo sami byśmy nie dali rady, ale w tym roku, może przez tą pandemię, nam nie brakowało. Zresztą, ja nikomu nie odmawiam, nie umiałabym, jak ktoś chętny do pracy.   

Największym problemem jest opłacalność całego przedsięwzięcia przy nakładach ponoszonych na ten cel. Są sezony, kiedy za zysk można by bogate wesele wyprawić, a są takie, że trzeba do tego dołożyć.

- W tym roku za kilogram ekologicznej truskawki płacą nam 6,5 zł. Wiem, że nie w niektórych miejscach te stawki są jeszcze niższe - od 5,5 - 6 zł za te bez szypułki i 4,5-5,5 zł z szypułką. Żeby cena była odpowiednia do poniesionych kosztów i pracy to musiałoby być chociaż 10 zł za kg. Ale ciężko o taką cenę. Ta niepewność cen jest najgorsza - dodaje gospodyni z Kałkowa. - To samo dotyczy maliny, która zacznie się w połowie lipca. Mamy jesienną malinę tzw. polana. Teraz jeszcze nie wiadomo, jaka będzie cena. A pogoda robi swoje, bardzo wpływa na plony. Deszcze w czerwcu a wcześniej przymrozki nam na pewno nie pomogły.

Dopłaty kuszą?

Do upraw ekologicznych można uzyskać dopłaty od 1500 - 1880 zł z ha, ale takie uprawy muszą spełniać określone wymagania. 

- Zaczynaliśmy jeszcze kiedy nie było dopłat, bo chcieliśmy mieć owoce zdrowe i ekologiczne. Takie cieszą się naprawdę dużym zainteresowaniem klientów, ludzie chcą dobre, sprawdzone owoce bez chemii, które można dać dzieciom bezpiecznie do jedzenia, zrobić kompot, dżemy, soki itp. Zbyt jest tylko niestety przez pośredników, my rolnicy, którzy się tym zajmujemy od podstaw, tracimy na cenie. Bo to oni sterują cenami, nie my, którzy uprawiamy owoce - mówi o bolączkach rolników pani Lucyna. Inna sprawa to formalności i wymogi, które trzeba spełnić. Dopłaty są dopiero po trzech latach działalności, najpierw ziemia musi zostać poddana tzw. konwersji - chodzi o przygotowanie jej wyłącznie pod uprawy ekologiczne. Żeby prowadzić działalność ekologiczną najpierw trzeba złożyć wniosek do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, przygotować plan rolnośrodowiskowy na pięć lat, zgłosić się do certyfikowanego ośrodka, który będzie sprawował nad gospodarstwem pieczę (najbliższy jest w Daleszycach). A potem oprócz plonów, nastawić się na kontrole ziemi, liści, owoców... Co jest weryfikowane bardzo restrykcyjnie. To niestety wielu ludzi zniechęca. - Poza tym jest mnóstwo papierologii, rejestr upraw, dokumenty muszą być dopilnowane a my pracy w polu naprawdę mamy pod dostatkiem. Poza tym zyski są przez 2-3 miesiące a pracy jest na cały rok.  

Oprócz ekotruskawki i ekomaliny, pan Bracik posiada pasiekę - 15 uli, które przynoszą gospodarzowi wiele satysfakcji. Bo "swoje" miody to samo zdrowie.

- Na razie się tym zajmujemy dokąd sił starczy, jak będzie potem zobaczymy. Mamy troje dzieci, które bardzo nam pomagają, ale nie garną się do rolnictwa. Zawodowo zajmują się czym innym. Czy wybiorą przyszłość na roli? Nie wiem... - mówi pani Lucynka.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do