Reklama

"Mgiełka w Szkole" - terapeutyczna bajka ucząca pokonywania lęków.

"Mgiełka w Szkole" to terapeutyczna bajka o małej, białej myszce o imieniu Mgiełka, która, czując się samotna i niepewna, wyrusza w podróż, by znaleźć nowy dom. Przekraczając próg starej szkoły, Mgiełka odkrywa magiczną bibliotekę pełną książek, a w jej życiu pojawia się niesforna mucha Wiatr. Wspólne przygody uczą Mgiełkę odwagi, pokonywania lęków oraz wartości prawdziwej przyjaźni. Bajka pomaga dzieciom zrozumieć, że nawet w najciemniejszych zakamarkach można odnaleźć siłę i poczucie bezpieczeństwa, a prawdziwa przyjaźń jest największym skarbem.

"Mgiełka w szkole"

Historia ta, wydarzyła się nie tak dawno temu. W starej szkole, na obrzeżach miasta, istniało miejsce pełne tajemnic. Była to biblioteka, której półki uginały się pod ciężarem książek. Każda z tych książek kryła w sobie niesamowite historie o odważnych bohaterach, magicznych krainach, a nawet zapomnianych skarbach. W samym sercu tej biblioteki, w cichym i nieco zapomnianym kąciku, mieszkała mała, urocza, biała myszka o imieniu Mgiełka. Jej dni mijały w spokoju, choć często towarzyszyła jej samotność. Mgiełka marzyła o przygodach i towarzystwie, ale nie miała jeszcze odwagi, by wyjść poza bezpieczne granice swojego schronienia.

Życie jednak postanowiło odmienić jej los. Pewnego dnia, kiedy Mgiełka poczuła, że jej serce zaczyna bić szybciej z pragnienia nowych doświadczeń, do biblioteki przybył ktoś niezwykły – Wiatr, szybka i niesforna mucha. Jej ciekawość na świat była równie ogromna jak jej prędkość, a energia wręcz zarażała. Spotkanie tych dwóch istot, tak różnych, tak odmiennych a jednocześnie podobnych, stało się początkiem wyjątkowej, niesamowitej przyjaźni. Przyjaźni, która otworzyła przed nimi drzwi do przygód, zmieniając nie tylko życie Mgiełki, ale i całą szkołę.

Jest to historia małej myszki, która odkryła, że nawet w najciemniejszych zakamarkach można znaleźć odwagę, a prawdziwa przyjaźń jest największym skarbem, jaki można zdobyć. Ale zacznijmy od początku…


Rozdział 1: Myszka w nowym domu

Mgiełka była małą, białą myszką, która przez całe swoje życie nie poznała niczego poza ciemnym zakamarkiem starego domu, gdzie przyszła na świat. W tym cichym, odludnym i starym domu czas płynął powoli, a jedynymi dźwiękami były szumy wiatru i skrzypienie starych desek. Często odczuwała samotność i niepewność, ale w końcu, tego jednego wyjątkowego dnia poczuła coś, czego nie mogła już dłużej ignorować – pragnienie zmiany. Zimny powiew wiatru przyniósł ze sobą nieznaną wcześniej determinację. „To już ten moment” – pomyślała Mgiełka, czas na coś więcej niż tylko schronienie..

Wyruszyła na poszukiwanie nowego domku. Jej maleńkie łapki przemykały cicho po trawie, a uszka drżały z każdym nowym dźwiękiem, gdy rozglądała się nerwowo. Mgiełka była ostrożna – każdy szelest liścia, każdy ruch w krzakach bądź trzask pękającej gałęzi budził w niej strach, ale jednocześnie czuła, jak ekscytacja miesza się z lekkim niepokojem, nie wiedząc, co czeka za następnym zakrętem.. Przed nią, roztaczał się świat pełen nieznanych miejsc, których istnienie mogła jedynie przeczuciem odgadywać, gdy siedziała jeszcze w ciemnym kącie starego domu. Jej małe serduszko biło szybciej na myśl o tym, co może odkryć.

Po wielu godzinach strasznej dla niej wędrówki, dotarła do dużego budynku z wysokimi oknami i drzwiami, które wydawały się niekończącymi się ścianami. To była szkoła. Ogromne miejsce, które na początku ją przytłoczyło, ale jednocześnie przyciągało swoją tajemniczością i ciepłem bijącym z wnętrza.

Mgiełka cicho wsunęła się przez otwarte drzwi i zaczęła badać to nowe otoczenie. Wnętrze było ciepłe i przytulne, a w powietrzu unosił się zapach książek i kredy. Słychać było ciche echa kroków, jakby ktoś niedawno przeszedł przez korytarz. Mgiełka nigdy wcześniej nie była w takim miejscu, ale od razu poczuła, że to może być jej nowy dom.

Jej łapki poprowadziły ją w głąb korytarza, gdzie drzwi prowadziły do różnych sal i pomieszczeń. Zajrzała przez szczelinę do jednej z klas – zobaczyła rzędy ławek i tablicę z napisanymi kredą literami, które wyglądały jakby się do niej uśmiechały. Ale coś innego przyciągnęło jej uwagę – delikatne światło przebijające się zza kolejnych drzwi.

To była biblioteka.

Mgiełka zatrzymała się na chwilę, zafascynowana ogromem tego miejsca.
Wszystko było nowe, inne, niż cokolwiek do tej pory widziała. Książki, jedna przy drugiej, tworzyły kolorowe rzędy, a między nimi panowała cisza, przerywana tylko delikatnym szelestem przewracanych stron.
„Czy to naprawdę jest to miejsce, o którym marzyłam? Czy tak wygląda mój nowy dom?” – zastanawiała się Mgiełka, patrząc na ciepłe światło biblioteki. Zaintrygowana, postanowiła podejść bliżej. Przesuwała się cicho wzdłuż półek, jej łapki ledwo dotykały podłogi, a serduszko biło jak szalone, jakby miało wyrwać się z jej malutkiego ciała.

Wszystko w tej bibliotece było dla niej nowe i niezwykłe. Książki roztaczały wokół siebie aromat nieznanych historii, jakby każda z nich kryła tysiące niezbadanych ścieżek, a półki wydawały się pełne tajemnic czekających na odkrycie. Mgiełka zaczęła badać każdy zakamarek – odkrywała małe wnęki, w których można się schować i wysokie półki, które wydawały się sięgać aż do nieba. Była zachwycona. To miejsce miało w sobie coś magicznego, choć nie znała jeszcze tego uczucia.

Kiedy tak krążyła między półkami, jej wzrok przyciągnął niewielki błysk w rogu jednej z nich. Podeszła bliżej, ostrożnie, jakby bała się, że zbliżając się zbyt szybko, przegapi coś ważnego. Tam, na półce, leżał kawałek żółtego sera! Mgiełka nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Ser był świeży, jego zapach przywołał jej wspomnienie ciepłych dni, kiedy towarzyszył jej zapach pieczonego ciasta z dawnego domu, a każdy kęs wypełniał jej serce ciepłem i poczuciem, że jest wreszcie w domu.

Szczęśliwa z tego odkrycia, Mgiełka rozejrzała się wokół, szukając idealnego miejsca, gdzie mogłaby się schronić na dłużej. Przemierzała bibliotekę w poszukiwaniu swojego kąta, aż w końcu znalazła mały, cichy zakątek, gdzie kilka książek zostało rzuconych niedbale na siebie, tworząc coś w rodzaju małej norki. Mgiełka, zauroczona, ruszając swymi wąsiskami sterczącymi z noska podeszła bliżej, czując, że to miejsce było stworzone właśnie dla niej.

Kiedy już wygodnie się ułożyła, przysłuchiwała się odgłosom biblioteki. Szmer przewracanych stron, delikatne stuknięcia gałęzi o okno, a przede wszystkim kojąca cisza otulały ją jak ciepły koc. Mgiełka czuła, że jest na właściwym miejscu. Po raz pierwszy od dawien dawna jej serce biło spokojne, a myśli kreowały pozytywny nastrój.

Zanim zasnęła, wyobrażała sobie wszystkie nowe miejsca, które jeszcze miała odkryć w tej wielkiej szkole. Czuła, że to dopiero początek jej przygody, a przed nią jeszcze wiele tajemnic do odkrycia. Ale na dzisiaj znalazła to, czego szukała – bezpieczny, przytulny dom. A to był najlepszy początek, jaki mogła sobie wymarzyć.


Rozdział 2: Wielkie strachy w małych zakątkach.


Mgiełka już od samego rana czuła dziwne uczucie ekscytacji i niepokoju. Ten nowy dzień w bibliotece sprawiał, że przeczuwała szansę na nowe odkrycia, ale jednocześnie wciąż nieznane budziło w niej ostrożność. Fakt, że poprzedniego wieczoru znalazła swój nowy dom, nie zapewniało jej pewności siebie, teraz dopiero zdawała sobie sprawę, że to jest początek wielkiej przygody życia. W szkole było tyle miejsc do odkrycia, tyle zapachów do poznania, tyle dźwięków do usłyszenia. Jej małe serduszko biło szybciej na myśl o tym wszystkim.


Zanim jednak wyruszyła na swoje kolejne eksploracje, Mgiełka postanowiła upewnić się, że jej norka jest dobrze ukryta. Ułożyła kilka lekkich książek tak, aby zasłaniały wejście, ale nie na tyle, by sama nie mogła łatwo do niego wrócić. Gdy w końcu była pewna, że wszystko jest na swoim miejscu, ostrożnie ruszyła w stronę najciemniejszych zakamarków biblioteki, które poprzedniego dnia widziała tylko z oddali.


Mgiełka idąc bardzo uważnie wzdłuż półek, zobaczyła jak cienie zdawały się wydłużać i przybierać dziwne, niepokojące kształty. Każdy szelest, każdy trzask wywoływał w niej nagły dreszcz. Mimo że była małą myszką, jej serce było pełne odwagi – wiedziała, że musi poznać każde miejsce, aby naprawdę poczuć się jak w domu. Jednak mimo to, nie mogła pozbyć się wrażenia, że coś ją obserwuje z mroku.


Ze strachem idąc dalej, gdy przechodziła obok starej, zakurzonej półki, usłyszała cichy, ale wyraźny dźwięk, jakby ktoś, albo coś, poruszyło się w cieniu. Mgiełka zamarła, jej wąsiki zaczęły drżeć, a serce biło jak szalone. Wytężyła słuch, starając się zidentyfikować źródło dźwięku, lecz w tym momencie przez chwil kilka panowała absolutna cisza. Potem usłyszała znowu ten dziwny dźwięk, delikatny, wręcz ledwo słyszalny, coś jakby brzęk.


„Co to może być?” – pomyślała stojąc w zamarciu, próbując stłumić lęk i niepokój, który zaczął ją ogarniać. Jej pierwszym odruchem, pierwszą myślą, było uciec do swojego nowego schronienia. Ciekawość jednak wzięła górę. Ostrożnie, delikatnie stawiając łapki, by nie zdradzić się ruszyła w stronę źródła dźwięku.


Im bliżej się znajdowała skradając, tym ten dźwięk stawał się coraz to bardziej wyraźniejszy, aż w końcu zobaczyła coś, co ją całkowicie zaskoczyło. W jednym z zakamarków, pośród kurzu i starych pajęczyn, zobaczyła małą, brzęczącą muchę. Była to wyjątkowo drobna i zwinna mucha, która nie przestawała latać w kółko. Wyglądała, jakby szukała drogi wyjścia, ale nie mogła jej znaleźć.


Mgiełka pozostając nieruchomo w zamarciu przyglądała się jej przez chwilę, zastanawiając się, co powinna zrobić. Mucha wyglądała na bardzo zdezorientowaną. Jej małe skrzydełka poruszały się w tę i z powrotem tak szybko, że tworzyły tylko niewyraźne plamy. W końcu, po chwili wahania, Mgiełka odważyła się przemówić.


Hej… wszystko w porządku? – zapytała cicho, choć jej głos drżał z emocji.


Mucha nagle przestała latać w kółko i spojrzała na Mgiełkę. Wydawało się, że przez moment była równie zaskoczona, jak Mgiełka. Ale po chwili jej brzęczenie nabrało nieco innego tonu, jakby ucieszyła się na widok towarzystwa.


Niezupełnie – odpowiedziała mucha – Utknęłam tutaj i nie mogę znaleźć drogi wyjścia. To miejsce jest jak labirynt!


Mgiełka przyjrzała się nowo poznanej postaci. Mucha miała delikatne skrzydła, które mieniły się w świetle przebijającym się przez okno, a jej małe czułki drżały, jakby gotowe były zaraz zerwać się do lotu.


Mam na imię Mgiełka – powiedziała myszka, robiąc krok do przodu – A ty?


Jestem Wiatr – odpowiedziała mucha, usadowiając się na jednym z najbliższych grzbietów książek – Nazwali mnie tak, bo zawsze jestem w ruchu, a moje skrzydła są szybkie jak podmuch wiatru. Ale teraz… jego głos zadrżał – teraz nie wiem, co robić. Te półki są tak wysokie, a korytarze tak ciemne…


Mgiełka spojrzała na muchę z troską. Sama jeszcze nie znała dobrze tego miejsca, ale wiedziała, że mając towarzysza łatwiej będzie im stawić czoła wyzwaniom. Była ostrożna, lecz mimo wszystko czuła jednocześnie, że chce pomóc nowemu przyjacielowi.


Może mogę ci pomóc – zaproponowała. – Sama nie znam jeszcze dobrze tej biblioteki, ale razem na pewno znajdziemy wyjście. Możemy spróbować przejść przez te zakamarki i zobaczyć, gdzie prowadzą.


Wiatr wyglądał na wdzięcznego. Chociaż była to tylko mała mucha, w jego oczach widać było ulgę i nadzieję. Wspólnie ruszyli w głąb ciemnych korytarzy biblioteki.
Mgiełka prowadziła, ostrożnie stawiając łapki na skrzypiących deskach podłogi. Jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności, a nosek wyczuwał każdy, nawet najdrobniejszy zapach. Wiatr leciał tuż obok niej, czasami wznosząc się wyżej, by sprawdzić, czy nie ma tam jakiejś ukrytej drogi. Oboje odkrywali coraz więcej zakamarków, które wcześniej wydawały się zbyt przerażające, by je badać.


Przemierzając szkołę dotarli do miejsca, gdzie półki były bardzo gęsto ustawione. W zasadzie tak gęsto, że tworzyły małe tunele, prowadzące w różnych kierunkach. Mgiełka czuła, że to miejsce jest inne. Wyczuwało się tu coś tajemniczego, tqk jakby kryło w sobie dawno zapomniane historie. Wiatru nie trzeba było dwa razy zapraszać, z szybkością i energią, której Mgiełka mogła tylko pozazdrościć, poleciał na przód, badając każdy tunel po kolei.


Tutaj! – zawołał nagle Wiatr z jednego z tuneli. Chodź tutaj, znalazłem coś ciekawego!
Mgiełka pobiegła w kierunku, skąd dochodził głos. Patrząc uważnie dostrzegła, że Wiatr odkrył małe, ukryte przejście, prowadzące do niewielkiej komnaty pełnej starych, zniszczonych książek. Miejsce to, było najwyraźniej od dawna nie odwiedzane przez nikogo, a jednak miało w sobie coś niezwykłego.


Co to za miejsce? – zapytała Mgiełka, z fascynacją przyglądając się zakurzonemu wnętrzu.


Nie wiem, ale czuję, że jest tu coś ważnego – odpowiedział Wiatr, unosząc się nad jedną z książek, która wydawała się większa i bardziej zniszczona niż inne.


Mgiełka podeszła bliżej i ostrożnie otworzyła książkę. Jej strony były stare, miejscami naderwane, ale na jednej z nich zobaczyła coś, co ją zaintrygowało – rysunek przedstawiający mapę. Nie była to jednak zwykła mapa. Mgiełka nie mogła odczytać napisów, ale rozpoznała kontury budynku, który wydawał się być bardzo podobny do szkoły, w której teraz się znajdowała.

To… to mapa tej szkoły! – zawołała z ekscytacją – Może dzięki niej znajdziemy drogę do miejsc, o których nie mieliśmy pojęcia!


Wiatr, widząc entuzjazm Mgiełki, podfrunął bliżej i przyjrzał się mapie. Jego małe oczy zaiskrzyły się, gdy zrozumiał, co trzymają w łapkach. Mapa była stara i miejscami wyblakła, ale wciąż wyraźnie pokazywała korytarze, klasy, szatnie i wiele innych pomieszczeń, których Mgiełka jeszcze nie znała.


To fantastyczne! – powiedział Wiatr, przelatując nad mapą w tę i z powrotem – Teraz możemy odkrywać nie tylko bibliotekę, ale całą szkołę! To jak wielka przygoda, na którą czekaliśmy!


Mgiełka poczuła, że jej serce bije szybciej. Dotychczas myślała, że jej świat ogranicza się tylko do biblioteki, ale teraz wiedziała, że przed nią otwierają się nieskończone możliwości. Z takim przewodnikiem jak Wiatr u boku i z mapą w łapkach, była gotowa odkrywać nowe zakamarki tej wielkiej, pełnej tajemnic szkoły.


Zaczniemy od razu! – zadecydowała Mgiełka, zdeterminowana, by wykorzystać to niesamowite znalezisko.
Razem z Wiatrem zaczęli śledzić mapę. Każdy korytarz, każda sala była teraz dla nich dostępna, a ich ekscytacja rosła z każdym krokiem. Biblioteka, która wcześniej wydawała się wielkim, tajemniczym miejscem, teraz stała się tylko punktem wyjścia do dalszych przygód.


Podczas tej podróży natrafiali na różne zakamarki szkoły – stare, zapomniane szafy, ukryte schody prowadzące do piwnicy, a nawet tajemnicze drzwi, które wydawały się prowadzić donikąd. Wszystko to było dla nich nowe i fascynujące. Mgiełka odkrywała świat pełen cudów, a Wiatr był jej nieodłącznym towarzyszem, z którym dzieliła te niezwykłe chwile.


Jednak nie wszystko było takie proste. Kiedy dotarli do ciemnego korytarza prowadzącego do szatni, Mgiełka poczuła ogarniający ją strach. Korytarz był ciemny i zimny, a ściany wydawały się zamykać wokół niej, wręcz opadać przygniatając swoją tajemniczością. Wiatr jednak, ze swoim nieustannym optymizmem, fruwał wokół niej, dodając jej odwagi.


Nie bój się, Mgiełko! – powiedział Wiatr, przelatując koło jej ucha – Jesteśmy tu razem. Nie ma się czego bać. Tylko pomyśl, ile jeszcze możemy odkryć!


Mgiełka uśmiechnęła się niepewnie, ale poczuła, że słowa Wiatra dodają jej siły. Ruszyła naprzód, a jej małe łapki stukotały cicho po zimnej podłodze. Każdy krok był trudny, z dużą dawką obaw i strachu, ale z każdym kolejnym czuła, że zdobywa więcej odwagi.


Kiedy dotarli na sam koniec korytarza, czekała ich niespodzianka w postaci tajemniczego pomieszczenia. Byla to szatnia przepełniona wręcz różnorodnymi zapachami i dźwiękami porzuconych butów, zapomnianych kurtek i szafek, które trzeszczały pod wpływem wilgoci. Miejsce to, na pierwszy rzut oka wydawało się zwyczajne, ale dla Mgiełki i Wiatra stało się kolejnym etapem ich przygody.


W jednym z zakamarków szatni, za stertą starych podręczników, Mgiełka zauważyła coś, co przyciągnęło jej uwagę – mały, przybrudzony i osiadły kurzem zapomniany plecak. Ostrożnie podeszła bliżej i zauważyła, że jego zamek był lekko uchylony. W środku znajdowało się coś błyszczącego.


Co to może być? – zastanawiała się Mgiełka, z ciekawością zaglądając do środka. Jej łapki drżały, ale ciekawość była silniejsza.
Wiatr, fruwając nad nią, starał się dojrzeć, co znajduje się w plecaku. W końcu Mgiełka delikatnie wyciągnęła zawartość – był to mały, srebrny kluczyk. Był pięknie ozdobiony, a jego powierzchnia była chłodna w dotyku.


Skarb! – zawołał Wiatr, nie kryjąc ekscytacji – To musi być klucz do jakiegoś tajemniczego miejsca! Coś, co jest ukryte i czeka, aż to odkryjemy!
Mgiełka poczuła, że w jej sercu rośnie nowa nadzieja. Zwykły dzień w bibliotece, stał się początkiem wielkiej przygody. Mając mapę i kluczyk, zrozumiała, że przed nią otwierają się nowe, niesamowite możliwości.


Musimy dowiedzieć się, do czego ten kluczyk pasuje – powiedziała z determinacją – Ale najpierw musimy wrócić do biblioteki, odpocząć i przygotować się na dalsze odkrycia.


Wracając do biblioteki, Mgiełka czuła się silniejsza i bardziej pewna siebie. Wiedziała, że z takim przyjacielem jak Wiatr i z tajemniczym kluczykiem w łapkach, nic nie jest niemożliwe. Było jeszcze wiele do odkrycia, ale teraz była gotowa na wszystko.
Kiedy wróciła do swojej norki, schowała kluczyk w bezpiecznym miejscu, a mapa została starannie złożona i ułożona na półce obok niej. Mgiełka zamknęła oczy, myśląc o tym, co przyniesie jutro. Przygoda dopiero się zaczynała, a świat wydawał się jej pełen niekończących się możliwości.


Rozdział 3: W poszukiwaniu skarbu.


Następnego dnia Mgiełka obudziła się z nowym zastrzykiem energii i podekscytowania. Myśli jej wciąż krążyły w okół wspomnienia tajemniczego klucza, który znalazła poprzedniego dnia w starej szatni. Czuła, że ten klucz musi otwierać coś istotnego, być może prowadził do skarbu ukrytego gdzieś w tej ogromnej szkole. Z takim nastawieniem nie mogła się doczekać, by rozpocząć nową przygodę.


Wiatr był równie podekscytowany. Od samego rana fruwał wokół Mgiełki, namawiając ją, by jak najszybciej wyruszyli na poszukiwanie skarbu. Mgiełka, jak zawsze, postanowiła podejść do sytuacji z rozwagą. Wiedziała, że najlepszym krokiem będzie dokładne zbadanie mapy, którą odkryli poprzedniego dnia.


Wiatrze, musimy podejść do tego rozsądnie – powiedziała, kiedy razem rozkładali mapę na podłodze biblioteki. Ta szkoła jest ogromna. Musimy działać ostrożnie, by nie zgubić się w tym labiryncie. Nie możemy po prostu biegać na oślep. Musimy przemyśleć, gdzie ten klucz może nas zaprowadzić.


Wiatr przysiadł na rogu mapy, mrucząc coś pod nosem. Jego skrzydełka wciąż drżały z ekscytacji, ale wiedział, że Mgiełka ma rację. Trzeba było znaleźć odpowiednie miejsce, gdzie mogliby użyć klucza.


Spójrz tutaj – powiedziała Mgiełka, wskazując na jeden z rogów mapy – To wygląda na jakiś stary magazyn, może tam coś znajdziemy.

A tutaj… – przeniosła palec na inny punkt mapy – to wygląda na strych. Może tam jest coś ukryte?


Wiatr przechylił główkę, przyglądając się dokładniej wskazaniom Mgiełki. Jego oczy błyszczały, gdy patrzył na różne zakątki, które mogli odkryć.
Zaczniemy od magazynu! – zadecydował nagle, podfruwając do góry – Kto wie, co tam znajdziemy. Może ten klucz otworzy coś niesamowitego!


Mgiełka zgodziła się, a ich ekscytacja rosła z każdą chwilą. Schowała klucz do małej kieszonki, którą zrobiła sobie z kawałka materiału, znalezionego między książkami i razem z Wiatrem wyruszyli w drogę. Ich małe kroki i brzęczenie skrzydełek odbijały się echem po cichych korytarzach szkoły.
Droga do magazynu prowadziła przez kilka nieznanych im wcześniej korytarzy. Ściany były pokryte starą, wyblakłą farbą, a podłoga skrzypiała pod ich łapkami. Im dalej szli, tym bardziej wszystko wokół wydawało się opuszczone i zapomniane. Mgiełka czuła, jak jej serce przyspiesza z każdym krokiem, ale mimo to szła dalej, zdeterminowana i gotowa zmierzyć się z każdym wyzwaniem, które napotka na swojej drodze.


W końcu stanęli przed drzwiami magazynu. Były masywne, zrobione z drewna, a ich metalowe zawiasy nosiły ślady upływu czasu. Wiatr krążył wokół nich, niespokojnie szukając choćby najmniejszej szczeliny, przez którą mogliby zajrzeć do środka.


Spróbujemy klucza? – zapytał Wiatr, kiedy w końcu zatrzymał się obok Mgiełki.


Mgiełka wyjęła kluczyk z kieszonki. Łapki jej drżały, ale wiedziała, że to może być klucz do odkrycia czegoś naprawdę niezwykłego. Włożyła klucz do zamka i delikatnie przekręciła. Na początku nic się nie stało, ale po chwili usłyszała ciche kliknięcie. Drzwi skrzypnęły i lekko się uchyliły.


Oboje wstrzymali oddech, gdy drzwi skrzypnęły, powoli otwierając się i ukazując mroczne wnętrze magazynu. Ostrożnie wkroczyli do środka, ich oczy badały każdy zakamarek. Wnętrze wypełniały stare, zapomniane przedmioty: meble, pudła i różnorodne tajemnicze pakunki, wszystkie przykryte grubą warstwą kurzu. Powietrze było ciężkie, przesycone zapachem wilgoci i starości, jakby czas zatrzymał się tu wiele lat temu.


To wygląda jak skarbnica – szepnął Wiatr, unosząc się nad jednym z dużych pudel. Coś tu musi być, Mgiełko! Na pewno znajdziemy coś niesamowitego!
Mgiełka zaczęła przeszukiwać pomieszczenie. Przesuwała łapkami po zakurzonych pudełkach, zaglądała do starych szuflad, ale nigdzie nie mogła znaleźć niczego, co pasowałoby do znalezionego klucza. Jednak nie traciła nadziei. Czuła, że coś ważnego czeka na odkrycie.


W pewnym momencie, kiedy Wiatr fruwał nad jednym z większych pudeł, nagle zatrzymał się i zawołał:


Tutaj! Znalazłem coś!


Mgiełka podbiegła do miejsca, gdzie unosił się Wiatr. Zobaczyła duże, drewniane pudło z zamkiem na kłódkę. Zamek wyglądał na stary, ale był w doskonałym stanie. Mgiełka zrozumiała, że to właśnie to miejsce muszą otworzyć.


To tutaj – szepnęła, wyjmując klucz i wkładając go do zamka. Ręce jej drżały, gdy przekręcała klucz. Zamek otworzył się z cichym trzaskiem, a kłódka opadła na podłogę.


Mgiełka ostrożnie uniosła wieko pudła i zajrzała do środka. Wewnątrz leżała stara, lecz niezwykle piękna szkatułka, misternie ozdobiona delikatnymi wzorami. Choć pokrywała ją cienka warstwa kurzu, nadal emanowała dawną świetnością, jakby niegdyś była skarbem o wielkiej wartości.


Co to może być? – zastanawiał się Wiatr, unosząc się nad szkatułką – Otwórzmy ją!


Mgiełka ostrożnie podniosła wieko szkatułki. W środku, na aksamitnym podszyciu, leżały różne przedmioty. Były tam stare monety, kilka kolorowych kamieni, a także mały, srebrny medalion. Mgiełka delikatnie wzięła medalion w łapki, przyglądając mu się z zaciekawieniem. Na jednej stronie widniało grawerowane drzewo, a po drugiej – drobne, starannie wykonane napisy.


Wygląda na coś bardzo cennego – powiedziała z podziwem, obracając medalion w dłoniach.
Wiatr, choć był małą muchą, wydawał się równie zafascynowany znaleziskiem. Medalion wyglądał na coś więcej niż zwykły przedmiot – mógł mieć znaczenie powiązane z historią tego miejsca.
Może ten medalion jest kluczem do kolejnej zagadki? – zasugerował Wiatr, siadając na krawędzi szkatułki. Może jeszcze coś przed nami skrywa?
Mgiełka poczuła, że to bardzo możliwe. W jej sercu zaczynało kiełkować nowe poczucie, ta przygoda mogła być jedynie początkiem czegoś większego. Medalion i inne przedmioty mogły być częścią opowieści, którą mieli odkryć.


Musimy wrócić do biblioteki i pomyśleć, co dalej – zadecydowała, ostrożnie chowając medalion do kieszonki. Mapa może skrywać więcej tajemnic, które musimy rozszyfrować.


Wiatr skinął głową na znak zgody, a oboje, mimo zmęczenia, wrócili do schronienia w bibliotece. Mieli teraz więcej pytań niż odpowiedzi, ale jedno było pewne – ich przygoda dopiero się zaczynała.
Gdy już znaleźli się w swoim kąciku między książkami, Mgiełka ponownie otworzyła szkatułkę. Medalion wciąż delikatnie lśnił w słabym świetle, a jego tajemnicze napisy zdawały się zachęcać do dalszych poszukiwań.


Musimy dowiedzieć się, co znaczą te napisy – powiedziała, próbując odczytać małe litery. Może to wskazówka do kolejnej części tej zagadki.
Wiatr unosił się tuż nad medalionem, starając się dostrzec napisy, ale były one zbyt drobne, by łatwo je odczytać. Mgiełka jednak nie zamierzała się poddać. Wiedziała, że gdzieś w tej szkole znajduje się odpowiedź.


Wiatr wpadł na pomysł! Może powinniśmy zapytać kogoś, kto zna się na takich rzeczach. Może ktoś tutaj wie coś o medalionach i ich tajemnicach? – zasugerował.


Mgiełka zastanowiła się nad tym, ile miejsc jeszcze nie odkryli. Może w jednej z klas kryje się coś, co pomoże im zrozumieć, co oznacza medalion. Może jest tam książka, która opowie historię tego miejsca, ludzi, którzy tu byli, i skarbów, które pozostawili.
Masz rację, Wiatrze – odpowiedziała z uśmiechem. Musimy znaleźć kogoś, kto zna odpowiedzi. Ale najpierw musimy odpocząć. Czeka nas jeszcze wiele do odkrycia.


Zmęczeni, ale pełni nadziei, Mgiełka i Wiatr wygodnie ułożyli się w swoim kąciku. Mgiełka schowała medalion obok mapy i zamknęła oczy. Myśli o tym, co odkryli i co jeszcze przed nimi, wypełniały jej głowę, gdy zasypiała.
Była pewna, że jutro przyniesie nowe wyzwania, ale czuła, że z przyjacielem takim jak Wiatr u boku, była gotowa na wszystko. Przygoda dopiero się zaczynała, a ona była gotowa przeżyć ją w pełni.


Rozdział 4: Samotność w tłumie.

Kolejny dzień w bibliotece rozpoczął się jak każdy inny – cichym szelestem przewracanych stron i odgłosami kroków na korytarzach. Dzieci wróciły do szkoły, a ich obecność była nie tylko słyszalna, ale wręcz wyczuwalna. Czasem docierały do najdalszych zakamarków budynku dźwięki, które Mgiełka mogłaby przysiąc, że słyszy tuż obok niej. To wszystko razem tworzyło żywy, oddychający organizm, pełen gwaru i radości.

Mgiełka, choć od rana była energiczna, z podekscytowaniem myśląc o tym, co może dzisiaj odkryć, miała w sobie także coś, czego nie potrafiła do końca zrozumieć. W tej cichej przestrzeni wypełnionej książkami, które były dla niej jak starzy przyjaciele, czuła się dziwnie. Było to uczucie, które przychodziło niespodziewanie i rozsiadało się w jej sercu, nie pozwalając skupić się na niczym innym. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że była to samotność.

Wiatr, jej stały towarzysz przygód, odleciał na swoje poranne poszukiwania, jak to miał w zwyczaju. Zostawił ją samą w tej bibliotece, co było dla Mgiełki czymś zwyczajnym, ale tym razem samotność doskwierała jej bardziej niż zwykle. Otoczona książkami pełnymi opowieści i historii, które wypełniały przestrzeń, poczuła, że czegoś jej brakuje. Może to była obecność Wiatra, jego charakterystyczne brzęczenie, które zawsze dodawało jej otuchy, a może po prostu tęsknota za towarzystwem kogoś, kto by z nią porozmawiał.

Postanowiła, że nie może tak siedzieć bezczynnie, myśląc tylko o tym, jak się czuje. Wstała z miejsca i postanowiła przejść się po szkole. Może coś przykuje jej uwagę i odciągnie ją od tej nieprzyjemnej myśli samotności. Korytarze szkoły tętniły życiem. Przechodząc obok kolejnych sal, Mgiełka przyglądała się, jak dzieci pracują nad swoimi zadaniami – jedne z zapałem piszą coś w zeszytach, inne rozmawiają, a jeszcze inne śmieją się w najlepsze. Z każdą chwilą, patrząc na te dzieci, dziwne uczucie w jej sercu zaczynało narastać. Była w tłumie, a jednak czuła się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.

Zatrzymała się przed jedną z sal, gdzie grupka dzieci – Kamila, Patryk, Antek, Karolina, Milena i Kasia – siedziała razem na dywanie. Byli tak pochłonięci historią, którą czytali na głos, że zdawało się, że nic nie mogło ich rozproszyć. Mgiełka przystanęła na moment, ukrywając się w cieniu drzwi. Zastanawiała się, jak to jest być częścią takiej grupy – mieć przyjaciół, z którymi można dzielić każdą chwilę, śmiać się, uczyć i bawić razem.

Patrząc na nich, poczuła, że jej łapki zaczynają drżeć. Była małą myszką, ukrywającą się w cieniu, a oni byli dziećmi – tak wielkimi, tak hałaśliwymi, ale jednocześnie pełnymi ciepła i radości. Przez chwilę poczuła przemożną chęć, aby podejść bliżej, spróbować nawiązać kontakt. Przecież także chciała być częścią czegoś takiego. Jednak ten pomysł szybko zniknął. Wiedziała, że to niemożliwe. Dzieci nigdy nie zrozumiałyby, dlaczego mała myszka chciałaby z nimi rozmawiać. A może by zrozumiały? Myśl ta była zbyt ryzykowna, by ją rozważać. Smutek, który wcześniej ledwo dawał o sobie znać, teraz zaczął wypełniać jej serce, aż poczuła, że nie da się od niego uciec.

Mgiełka opuściła to miejsce, czując, jak samotność staje się coraz bardziej namacalna. Wróciła do korytarza, mając nadzieję, że znajdzie tam coś, co przyniesie jej ukojenie. Przechodząc dalej, natknęła się na niewielką, opuszczoną salę, której drzwi były uchylone. Z wnętrza dochodził delikatny dźwięk, jakby szuranie i szelest, tak cichy, że trudno było określić, co go wywołuje. Zaciekawiona, postanowiła sprawdzić, co kryje się w środku.

Weszła ostrożnie, starając się, aby jej małe łapki nie wydały żadnego dźwięku na zimnej, drewnianej podłodze. Wewnątrz panował półmrok, a powietrze było przesiąknięte od zapachu kurzu i starych książek. Na podłodze leżało kilka rozsypanych kartek z zapisanymi na nich nutami, a w rogu stało stare, zakurzone pianino. Jego wieko były lekko uchylone, jakby ktoś niedawno na nim grał. Mgiełka podeszła bliżej, zauważając, że całe to miejsce, mimo swej zapomnianej natury, miało w sobie pewną magię.

– Kto tutaj może być? – zapytała cicho sama siebie, przystając na moment, aby rozejrzeć się po sali.

Właśnie wtedy usłyszała cichy głos, dobiegający zza pianina. Był to niski, nieco skrzypiący dźwięk, który jednak miał w sobie coś kojącego, jakby mówił do niej stary przyjaciel.

– Nie bój się, mała myszko – odezwał się głos – To tylko ja, stary, przez nikogo niekochany żółw. Kiedyś byłem sercem tej sali, ale teraz jestem tylko cieniem przeszłości.

Mgiełka poczuła, jak jej serce zaczyna bić szybciej. To pianino… mówiło do niej? W jej świecie przedmioty rzadko miały głos, ale po tylu przeżyciach była gotowa uwierzyć w wiele rzeczy. Zbliżyła się jeszcze bardziej, gotowa posłuchać opowieści tego niezwykłego, starego instrumentu, który wydawał się mieć w sobie więcej życia, niż można by było się spodziewać.

– Kiedyś dzieci przychodziły tutaj codziennie – kontynuował żółw – Grali na klawiszach tego pianina, a ich śmiech wypełniał całą salę, a ja byłem pod ich opieką. Ale teraz… teraz jestem tylko cichym wspomnieniem, tak samo jak to stare zakurzone pianino.

Mgiełka w końcu dostrzegła żółwia, który stał za pianinem, usiadła obok, czując, że to miejsce, choć zapomniane przez innych, kryje w sobie wiele historii. Każda z nich była jak uśpiona opowieść, czekająca na kogoś, kto ją usłyszy. Żółw, który zaczął opowiadać o swojej przeszłości, stał się dla Mgiełki nie tylko ciekawostką, ale także towarzyszem w tej samotnej chwili. W jego opowieściach o dawnych dniach znalazła coś, co zaczęło delikatnie rozpraszać jej własne uczucie osamotnienia.

– Dlaczego nie wrócą? – zapytała cicho, spoglądając na jego starą, lekko przykurzoną skorupę.

– Może kiedyś wrócą – odpowiedział żółw z lekką nutą nadziei – Ale na razie czekam. Może ty mogłabyś czasem przyjść, porozmawiać ze mną? Nawet jeśli nie potrafisz opowiadać, to wystarczy, że posluchasz moich opowieści. To sprawi, że znów poczuję się potrzebny.

Mgiełka uśmiechnęła się delikatnie i niechcący nacisnęła jeden z klawiszy pianina. Dźwięk, który się wydobył, był cichy, nieco fałszywy, ale wypełnił całą salę jak echo dawnych czasów. Było to jak echo śmiechów dzieci, które kiedyś tu grały. Mgiełka poczuła, że jej samotność zaczyna powoli znikać, zastępowana przez ciepło, jakie dawała świadomość, że nawet w tak zapomnianym miejscu można znaleźć przyjaciela. Ten żółw, choć dawno zapomniany przez dzieci, teraz stawał się dla niej kimś bliskim, kimś kto rozumiał, co to znaczy czekać na kogoś.

– Będę wracać – obiecała Mgiełka, zanim opuściła salę – Może kiedyś zagramy razem coś na tym pianinie, by wypełniło to miejsce śmiechem, tak jak dawniej.

Żółw cicho zaśmiał się, jakby chciał podziękować, a Mgiełka opuściła salę z nowym, świeżym uczuciem w sercu. Była małą myszką, ale teraz wiedziała, że nie jest sama. Nawet w tłumie, gdzie czasami czuła się zagubiona, zawsze można było znaleźć kogoś, kto przypomni, że każdy z nas ma swoje miejsce i swoją historię do opowiedzenia.

Kiedy wróciła do biblioteki, czuła się znacznie lepiej. Może nie miała takiej grupy przyjaciół jak dzieci, ale miała coś równie cennego – przyjaciela, którego odwiedzała, który miał swoje sekrety, a ona była tą, która mogła je odkrywać. I choć czasem czuła się samotna, wiedziała, że zawsze może wrócić do biblioteki, do swojego bezpiecznego schronienia, gdzie czekały na nią nowe przygody i odkrycia.

Wieczorem, kiedy Wiatr wrócił ze swoich wypraw, Mgiełka opowiedziała mu o swojej przygodzie w opuszczonej sali. Wiatr, unosząc się delikatnie w powietrzu, słuchał jej uważnie, a jego brzęczenie wypełniło ciszę biblioteki.

– Ten żółw jest niesamowity – powiedział Wiatr, gdy Mgiełka skończyła swoją opowieść – Może powinniśmy wrócić tam razem, żeby posłuchać go i odkryć więcej? Kto wie, co jeszcze tam się kryje.

Mgiełka skinęła głową, zgadzając się z przyjacielem. Wiedziała, że jeszcze wiele przed nimi, ale teraz czuła się gotowa na wszystko. Z takim towarzyszem jak Wiatr, mogła odkrywać cały świat, nawet jeśli czasem wydawał się jej zbyt wielki i nieznany.

W mgnieniu oka zasnęła, a w jej snach pojawiał się obrazy dawnych dni, kiedy śmiech dzieci wypełniał szkołę, a dźwięki pianina wznosiły się ku sufitowi jak najpiękniejsza melodia. Wiedziała, że te dni mogą kiedyś powrócić, a ona będzie tam, by je przywitać z otwartymi łapkami.


Rozdział 5: Przygoda w nieznane.

Nowy dzień zafundował Mgiełce emocjonalny rollercoaster. Po wczorajszych przeżyciach promieniała pewnością siebie. Co czeka w tej ogromnej szkole? Każdy kąt skrywa tajemnice!

Wiatr, zawsze pełen wigoru, tańczył wokół Mgiełki, zapraszając ją do odkrywania tajemniczych zakątków. Mgiełka, z szybko bijącym serduszkiem, wiedziała, że taka szansa to prawdziwy skarb. Dzięki ich wspólnej mapie, mogli eksplorować szkołę, kawałek po kawałku, zgłębiając tajemnice otaczającego ich świata.

– Dziś ruszamy naprzód – postanowiła Mgiełka, przyglądając się mapie. Tyle zakątków czeka na odkrycie! Sale lekcyjne, gabinety nauczycieli, a może kuchnia? Co tam na nas czeka?

Wiatr z entuzjazmem zafalował, a potem ruszył naprzód, gotowy na nowe wyzwania. Mgiełka skakała za nim, jej delikatne łapki ledwie stukały o ziemię, gdy wyruszyli w nieznane.

Pierwszym przystankiem ich przygody była ogromna sala lekcyjna. Mijali ją setki razy, lecz nigdy nie mieli odwagi, by zajrzeć. Drzwi lekko uchylone, zza nich dobiegały dziecięce głosy i szelest kredy na tablicy. Mgiełka zatrzymała się, nasłuchując z ciekawością. Serce jej drżało z niepokoju. Sale były jak tętniące życiem organizmy, ale hałas mógł być przytłaczający. Kto by pomyślał, że w tym zgiełku kryje się tyle tajemnic?

„Może poczekamy, aż dzieci wybiegną?” zaproponowała, rzucając wesołe spojrzenie na Wiatra.

Wiatr skinął głową i usadowił się na framudze drzwi, ciekawsko zerkając do środka. Po chwili dzieci wybiegły z sali, jak ptaki, tryskając śmiechem i krzykami. Gdy ostatnie zniknęło, Mgiełka z wdziękiem wślizgnęła się do środka.

Klasę zastała w ciszy, jakby wstrzymywała oddech. Tablica wciąż pamiętała ślady kredy, a ławki zasypane były książkami i zeszytami, jakby po burzy. Mgiełka poczuła, jak serce jej drży z ekscytacji. Teraz mogła zgłębić to miejsce, które dotąd tylko podglądała. Co kryje się za tymi ścianami? Jakie tajemnice skrywa ta klasa? Czas odkryć!

Przemykała między ławkami, ciekawie zaglądając do otwartych zeszytów i książek, porzuconych przez dzieci. Wszystko ją fascynowało! Litery tańczyły, tworząc słowa, a rysunki szeptały historie. Zaczęła przeszukiwać jeden z zeszytów, walcząc z nieczytelnym pismem. Co tam skrywały te zdania?

„Co to za tajemnica?” – myślała, wpatrując się w obrazek. Przed nią rozpościerał się labirynt, misternie utkany, jakby sam czas go stworzył.

„To musi być jakieś zadanie!” zawołał Wiatr, wirując wokół niej. „Dzieci uczą się mnóstwa rzeczy, a ten rysunek wygląda jak mapa. Może odkryjemy nieznane zakątki naszej szkoły?”

Mgiełka chwilę się zastanawiała. Rysunek wyglądał jak labirynt korytarzy, pełen zakrętów i ślepych zaułków. Czy to była wskazówka na dalszą drogę? Schowała zeszyt w bibliotecznym schronieniu, by później dokładniej go zbadać.

Wraz z Wiatrem, Mgiełka wyruszyła ku nowym przygodom – do gabinetu nauczycieli. Tajemnicze miejsce, które zawsze ją fascynowało! Choć drzwi były zamknięte, Wiatr dostrzegł małą szczelinę w oknie. Czas na odkrycie!

Gabinet tętnił innym życiem niż sala lekcyjna. Cisza otulała, a powietrze pachniało papierem i atramentem. Na biurku, jak góry, leżały dokumenty. Półki uginały się pod rzędem starannie wybranych książek. Mgiełka czuła się jak intruz, ale jednocześnie była oczarowana bogactwem tego miejsca. Co jeszcze skrywały te ściany?

Na jednej z półek dostrzegła starą, skórzaną książkę, która emanowała tajemnicą. Otworzyła ją ostrożnie, a jej oczy zabłysły jak gwiazdy. Wnętrze kryło w sobie zachwycające ilustracje z różnych zakątków świata. Mgiełka zanurzyła się w kartkach, marząc o dalekich podróżach do nieznanych krain. Gdzie te wszystkie miejsca mogą ją zaprowadzić?

„Ach, jakie to wszystko urzekające!” – wyszeptała, zapatrzona w rysunek gór, które zdawały się dotykać nieba. Czy jest jeszcze tyle tajemnic do odkrycia w naszym świecie?

Wiatr, przeglądając kartki książki, skinął głową. Oboje czuli, że szkoła to ich wszechświat. Ale gdzieś w oddali czekały niesamowite przygody. Na razie musieli skupić się na tu i teraz.

Wkrótce postanowili opuścić gabinet nauczycieli i ruszyć w stronę kuchni. To miejsce fascynowało Mgiełkę. Kuchnia tętniła zapachami i smakami. Może znajdzie coś, co zabierze do swojego azylu?

Gdy weszli do kuchni, powietrze otuliło ich aromatem świeżego chleba i bulgoczącej zupy. Mgiełka poczuła, jak jej brzuch domaga się smakołyków! Kto by się mógł im oprzeć? Wspięła się na blat, gdzie znalazła kilka okruszków chleba i ser, który najwyraźniej ktoś zostawił na później. Z uśmiechem na twarzy zaczęła podjadać, czując, że to był jeden z najlepszych momentów jej dnia.

Wiatr, unosząc się nad garnkami i patelniami, przeszukiwał szafki, ale nie znalazł tam nic, co mogłoby go zainteresować. Jednak sam fakt bycia w takim miejscu sprawiał mu ogromną radość.

Kiedy skończyli, postanowili wrócić do biblioteki, ale tym razem przez inne, nieznane im jeszcze korytarze. Każdy zakręt, każda nowa sala, którą mijali, była dla nich kolejnym małym odkryciem, kolejną cegiełką w ich rosnącej wiedzy o tej szkole.

Kiedy w końcu dotarli do swojego schronienia, Mgiełka była zmęczona, ale szczęśliwa. Dzień był pełen nowych wrażeń i odkryć, a ona czuła, że jej więź z Wiatrem staje się coraz silniejsza. Oboje wiedzieli, że przed nimi jeszcze wiele przygód, lecz z każdym dniem stawali się coraz lepszym zespołem.

Zanim zasnęła, Mgiełka przyjrzała się jeszcze raz mapie, która teraz była wypełniona małymi notatkami i znakami, które zaznaczyli podczas swoich wędrówek. Czuła, że ta szkoła, choć tak ogromna, staje się dla niej coraz bardziej zrozumiała i bliska. A najważniejsze było to, że miała przy sobie przyjaciela, z którym mogła dzielić te wszystkie niesamowite chwile. Mgiełka wiedziała, że to, co przeżywała każdego dnia, było wyjątkowe, ale to obecność Wiatra sprawiała, że te chwile stawały się jeszcze cenniejsze. Razem odkrywali tajemnice szkoły, a każde nowe miejsce, które odwiedzali, przynosiło im radość i satysfakcję.

Kiedy leżała w swoim małym, przytulnym kąciku w bibliotece, jej myśli krążyły wokół tego, co jeszcze mogą odkryć. Pamiętała o medalionie, który znaleźli i o rysunku labiryntu w zeszycie, który zabrała z klasy. Czuła, że te zagadki są kluczowe do zrozumienia większej tajemnicy, która kryje się w tej szkole.

Mgiełka zamknęła oczy, wsłuchując się w cichy szmer stron przewracanych przez lekki powiew wiatru. Wiedziała, że następnego dnia będą kontynuować swoje poszukiwania, a każdy nowy dzień przyniesie kolejne przygody. Ale na razie, w tej chwili, czuła się szczęśliwa i spełniona, mając u boku przyjaciela, który był dla niej nieocenionym wsparciem.

Gdy zasnęła, marzyła o dalszych wyprawach, o nowych odkryciach i o tajemnicach, które jeszcze czekały na odkrycie. Szkoła, choć ogromna i pełna zagadek, stała się dla niej miejscem pełnym przygód, a z każdym dniem czuła, że jest tu coraz bardziej u siebie. I to było dla niej najważniejsze.


Rozdział 6: W poszukiwaniu utraconego przyjaciela.

Poranek w bibliotece był jak piękny sen, cichy i spokojny. Mgiełka przeciągnęła się w swoim kąciku, a potem zerknęła na Wiatra. Gdzież on się podział? Zazwyczaj tańczył nad książkami, szeptając swoje ulubione melodie. Ale dziś? Nigdzie go nie było. Mgiełka poczuła niepokój. Co się stało?

„Wiatrze?” – wyszeptała, z sercem bijącym w rytm brzęczenia, które zawsze ją otaczało. Jednak w odpowiedzi panowała tylko martwa cisza. Co się stało? Gdzie jesteś?

Zaniepokojona Mgiełka opuściła swoje schronienie, przeszukując nerwowo bibliotekę. Czyżby Wiatr poszedł na poranny rekonesans? Ale im dłużej szukała, tym bardziej narastało w niej uczucie niepokoju. Wiatr nigdy nie znikał bez słowa. Zawsze był blisko, gotowy do rozmowy lub wspólnego odkrywania tajemnic. Gdzie się podział?

Po chwili błądzenia w bibliotece, Mgiełka postanowiła ruszyć w świat, a w zasadzie w szkołę. A może Wiatr wpadł na genialny pomysł i odkrył coś sam? Ostrożna, ale zaniepokojona, nie mogła tego zignorować.

Z mapą w dłoniach, ruszyła w kierunku starych miejsc. Szatnia, sala lekcyjna, gabinet nauczycieli – wszystko to, gdzie mogłaby go spotkać. Lecz wszędzie panowała cisza. Wiatr jakby się ulotnił, a Mgiełka traciła wiarę, że go znajdzie.

Gdy dotarła do kuchni, w której wcześniej odkryła kawałek sera, smutek zaczynał ją przytłaczać. Czy Wiatr zrezygnował ze mnie? Może pragnie nowych przygód? Może znudziło mu się eksplorowanie tych samych zakątków? Te myśli przygniatały Mgiełkę, a samotność, która była tylko chwilowym gościem, teraz stała się jej wiernym towarzyszem.

Tuż przed powrotem do biblioteki usłyszała ciche, stłumione brzęczenie. Mgiełka zatrzymała się, jakby wyczuwając coś niezwykłego. Co to może być? Dźwięk płynął z mrocznych zakamarków korytarza, prowadzącego do nieodkrytej części szkoły. Ciekawość ją wciągała!

– Wiatrze? – zawołała, ruszając w stronę dźwięku.

Im bliżej była, tym głośniej brzęczało coś znajomego. W końcu stanęła przed drzwiami starej piwnicy, o której nigdy nie słyszała. Drzwi lekko się uchyliły, a za nimi wiodły kamienne schody w otchłań.

Mgiełka poczuła, jak serce w jej piersi zaczyna tańczyć. Piwnica była jak mroczna otchłań, pełna cieni i sekretów. Ale musiała tam wejść, by odnaleźć przyjaciela. Ostrożnie stawiała łapki na schodach, z każdym krokiem zanurzając się w nieznane.

Gdy zeszła na dół, ujrzała Wiatra. Leżał na podłodze, przygnieciony kawałkiem starego drewna, które odpadło z półki. Mgiełka szybko podbiegła, pragnąc uwolnić swojego przyjaciela.

„Wiatrze, co się stało?” – zapytała drżącym głosem, starając się wyrwać go z objęć twardego drewna. Jak długo jeszcze będzie uwięziony?

Wiatr leniwie otworzył oczy, a jego brzęczenie brzmiało jak szept. Zmęczony, lecz pełen życia, przyniósł Mgiełce ulgę, jak ciepły promień słońca w zimny poranek.

„Przepraszam, Mgiełko,” wyszeptał Wiatr, gdy Mgiełka wreszcie odgarnęła ciężar. „Chciałem zbadać to miejsce, ale ta deska… zaskoczyła mnie jak błyskawica!”

Mgiełka poczuła, jak rzeka łez ulgi zalewa jej oczy. Przerażenie ściskało jej serce na myśl o utracie najlepszego przyjaciela. Ale teraz, gdy Wiatr stał u jej boku, nadzieja wróciła. Wszystko będzie dobrze!

„Najważniejsze, że jesteś cały i zdrowy!” – powiedziała, podając Wiatrze rękę, by pomóc mu wstać. „Nie musisz przepraszać. Cieszę się, że cię odnalazłam!”

Razem opuścili piwnicę, wolno wędrując do biblioteki. Wiatr, zmęczony, wciąż próbował „tańczyć w powietrzu”, ale Mgiełka dostrzegła, że potrzebuje wytchnienia. Gdy dotarli do ich kącika, pomogła mu usadowić się wygodnie. Obiecała, że nie odstąpi, aż znów poczuje się silny.

Przez kolejne dni Mgiełka troskliwie pielęgnowała Wiatra, dbając o każdy jego kaprys. To były ciężkie chwile, ale ich przyjaźń tylko kwitła. Mgiełka odkryła, jak cenną skarbnicą jest obecność Wiatra. Czuła, że miłość wymaga opieki. Kto by nie chciał chronić tego, co najważniejsze?

Gdy Wiatr znów zyskał moc, Mgiełka poczuła, że ich przygody mogą trwać w nieskończoność. Ale teraz, z większą ostrożnością. Zaufanie i lojalność? Niezłomne jak skała. Ich więź to solidny fundament przyszłych przygód.

Wieczorem, gdy odpoczywali w swoim małym azylu, Mgiełka rzuciła Wiatrowi promienny uśmiech. Czyż nie było to piękne?

„Dzięki, że jesteś moim przyjacielem, Wiatrze” – wyszeptała. „Nie wyobrażam sobie, co bym poczęła bez ciebie.”

Wiatr odwdzięczył się słabym, ale szczerym uśmiechem.

– Ja również, Mgiełko. Razem jesteśmy nie do pokonania.

Z tym przekonaniem zapadli w sen. W sercach tliła się nadzieja: niezależnie od tego, co przyniesie jutro, zawsze będą mieli siebie.


Rozdział 7: Burza w szkole.

Noc szybko zapadła nad szkołą, a ciemne chmury zgrzytały na niebie, zwiastując burzę. Wiatr drżał starymi oknami biblioteki, a wichura przedzierała się szczelinami po szkole. Coś wisi w powietrzu – powiedziała Mgiełka czując niepokój, ale nie potrafiła zrozumieć co. Nawet wiatr, po ostatnich zawirowaniach, był niespokojny. Co się wydarzy?

„Coś się zbliża” – Mgiełka wyszeptała, wpatrując się w drzwi biblioteki. „Czuję to w powietrzu, jakby tajemnica tańczyła tuż obok”.

Wiatr tańczył wokół niej, jakby chciał utulić przyjaciółkę. Ale sam też był napięty. Nagle niebo rozdarł błysk pioruna, a grzmot wstrząsnął szkołą. Biblioteka zadrżała, a książki drgnęły na półkach.

„Burza!” – zawołał Wiatr, gdy błysk rozdarł mrok biblioteki. „Gdzie schować się przed gniewem nieba? Musimy znaleźć bezpieczne schronienie!”

Mgiełka poczuła dreszcz strachu, aż jej futerko zjeżyło się na grzbiecie. Burza w szkole? To nie żarty! Stare kąty, które kiedyś były przytulne, teraz czaiły się w mroku. Kto wie, co tam się skrywa?

Wraz z Wiatrem natychmiast wybiegli z biblioteki, w poszukiwaniu schronienia. Gdzie schować się przed burzą? Musieli znaleźć bezpieczne, stabilne miejsce. Korytarze tonęły w mroku, a deszcz bębnił jak szalony o dach.

Mgiełka nagle ożyła wspomnieniem starej, opuszczonej sali, gdzie natknęła się na pianino i żółwia. Idealne schronienie! Grube mury ochronią ich przed burzą. Bez chwili wahania ruszyli tam.

Gdy w końcu przybyli, drzwi były lekko uchylone, a wnętrze rozświetlały jedynie sporadyczne błyski piorunów. Mgiełka i Wiatr wpadli do środka, zamykając za sobą drzwi. Czy to miejsce ich ochroni?

Wewnątrz panowała gęsta, duszna atmosfera, tylko deszcz stukał w okna, a grzmoty daleko strzelały. Mgiełka usadowiła się przy starym pianinie, które niegdyś tętniło radością. Teraz było azylem przed burzą. W mrocznej sali, mimo wnikliwego przeszukiwania, żółwia jak na lekarstwo. Gdzie on się skrył?

Wiatr zasiadł na klawiszu fortepianu, wydobywając cichy, drżący dźwięk, jak echo minionej epoki. Mgiełka poczuła ulgę, mając przy sobie coś znajomego, co przywracało wspomnienia spokojniejszych dni.

„Jesteśmy w bezpiecznym miejscu!” – zawołała Mgiełka, próbując ukoić swoje serce i Wiatra. „To miejsce otuli nas jak ciepły koc”.

Burza za oknem szalała jak niesforny tancerz. Wiatr wył przez szczeliny, a grzmoty ryczały jak dzikie bestie. Mgiełka czuła, że muszą być gotowi na wszystko. Nagle usłyszała dźwięk – coś ciężkiego sunęło po podłodze w korytarzu. Co to mogło być?

„Co to było?” – spytała, wlepiając wzrok w Wiatra. On, równie zaniepokojony, zerknął w stronę drzwi. Co mogło tam czekać?

Z wahaniem zbliżyła się do drzwi i delikatnie je otworzyła. Korytarz tonął w mroku, ale błyski piorunów oświetlały coś, co ruszało się z oddali. Może to zabawka? Nie, to brzmiało inaczej. To było cięższe.

„Może warto to odkryć?” – zapytał Wiatr, jego głos drżał od wątpliwości. Co, jeśli skrywa się tam coś niezwykłego?

Mgiełka skinęła głową, czując, że muszą odkryć tajemnicę. Wyruszyli ku dźwiękowi, stąpając cicho jak koty na polowaniu. Zbliżając się, dostrzegli, że stare okno w korytarzu uległo kaprysom wiatru. Ciężka skrzynia, jakby złośliwa, przesunęła się, blokując drogę na wolność. Co dalej?

– Musimy zamknąć to okno, zanim zrobi się jeszcze gorzej – zawołała Mgiełka, czując, jak zimny wiatr tańczy na jej futerku. Co za zimny wicher!

Wiatr wzbił się w górę i z pomocą Mgiełki udało im się zamknąć okno. Teraz jednak stawiali czoła przesuniętej skrzyni. Mgiełka próbowała ją przetoczyć, ale była jak z ołowiu. Nagle, jak z kapelusza czarodzieja, pojawił się stary żółw. Przywitał się z Mgiełką, a ona przedstawiła go jej przyjacielowi Wiatrowi. Razem, w trójkę, podjęli wyzwanie. Po kilku nieudanych próbach, zjednoczyli siły i w końcu przesunęli skrzynię na swoje miejsce. Korytarz znów stał się swobodnym przejściem.

Gdy wrócili do sali, cała trójka była zmęczona, ale w sercach tliła się radość z pokonania wyzwania. Na zewnątrz burza cichła, grzmoty stawały się rzadkością. Mgiełka i Wiatr usiedli obok żółwia, czując, że razem przeszli przez prawdziwe piekło.

– Jak dobrze, że jesteśmy tu razem! – Mgiełka rzekła, opierając się o przytulne drewno pianina – Co bym poczęła bez was, Wiatrze, Żółwiu? Bez was byłabym zagubiona.

Wiatr ledwo się uśmiechnął, siadając obok niej. Żółw mruczał, łącząc powagę z nutką radości – Czyż to nie piękne, gdy wspólne chwile stają się magiczne?

„Oczywiście! Razem przetrwamy każdą burzę, prawda? Nasza siła jest jak stal, gotowa na wszystko!” – odpowiedziała.

W końcu burza ucichła, a szkoła znów otuliła się spokojem. Mgiełka Żółw i Wiatr zdali sobie sprawę, że ta noc zbliżyła ich jak nigdy wcześniej i pokazała, że razem są w stanie pokonać każde przeciwności.
Czyż nie jest to piękne?

Ostatecznie, po ciężkim dniu, cała trójka zasnęła, zadowolona, że przetrwali burzę i z myślą, że jutro przyniesie nowe, spokojniejsze przygody.


Rozdział 8: Nowy początek.

Po wczorajszej burzy, która jak dziki rumak galopowała nad szkołą, nastał nowy, jasny, słoneczny dzień. Słońce wznosiło się na czystym błękitnym niebie, a jego promienie tańczyły w bibliotece, rozświetlając rzędy książek. Mgiełka poczuła, że „coś wisi w powietrzu”. Dziś zacznie się nowa przygoda, nowy rozdział dla niej i Wiatra. Co przyniesie ta zmiana?

Wiatr, który zawsze wstawał z kurami, teraz tańczył radośnie w promieniach słońca. Po burzy powietrze było jak nowa piosenka. Jego skrzydełka mieniły się, rzucając tęcze na biblioteczne ściany.

„Mgiełko! – zawołał z radością – Dziś wszystko tętni nowością. Cieszę się na myśl o dniu pełnym przygód!”

Mgiełka uśmiechnęła się do przyjaciela. Serce jej biło mocniej. Po burzliwych przygodach, po poszukiwaniu Wiatru, odkryła nowe, fascynujące zakątki szkoły. Czas na nadzieję! Co przyniesie przyszłość?

Gdy opuścili bibliotekę, świat zaskoczył ich niespodzianką. Na korytarzu stały szpiczaste drabiny, a powietrze pachniało świeżą farbą. Wszędzie krzątały się osoby, odnawiając szkołę – malowali ściany, reperowali stare drzwi, wnosili nowe meble. Czyż to nie ekscytujące?

– Co tu się wyrabia? – zapytała Mgiełka, zdumiona tym, jak wszystko wokół niej tak nagle się przekształciło.

Wiatr krążył nad jej głową, obserwując wszystko z góry.

„Czyżby szkoła szykowała się do wielkiej metamorfozy?” – zapytał, z ciekawością w oczach. „Może to zapowiedź nowego rozdziału, nie tylko dla nas, ale i dla całej placówki?”

Mgiełka miała w sercu burzę emocji. Z jednej strony radowała się nowym, pięknym obliczem szkoły. Z drugiej – drżała na myśl o utracie swojego świata. Czy jej ukochana biblioteka wciąż będzie tętnić życiem? Czy tajemnicze zakątki, które odkryła, znikną w mrokach zapomnienia?

Z każdym mijającym dniem Mgiełka i Wiatr przyglądali się, jak szkoła rozkwita. Sale lekcyjne zyskały żywe barwy, a stare meble ustąpiły miejsca nowym. Korytarze promieniowały świeżością. Nawet biblioteka zmieniła oblicze – nowe półki, starannie poukładane książki, a w kącie czekały wygodne miejsca do zanurzenia się w lekturze. Cudownie, prawda?

Tego dnia Mgiełka błądziła po odnowionej bibliotece. Zauważyła, że jej ukochany kącik zmienił się nie do poznania. Teraz był przestronniejszy, jaśniejszy. Miękka poduszka witała ją na podłodze. Półka, pełna starannie wybranych książek, kusiła do czytania. Gdzie podziały się stare czasy?

Mgiełka poczuła łezkę w oku. Jej dom, teraz olśniewający i przytulny, rozkwitał na nowo. Czyż zmiany, choć bolesne, nie przynoszą czasem wyjątkowych darów? Czuła, że znów jest u siebie.

„Zmiany nie są takie straszne, prawda?” – szepnął Wiatr, zbliżając się do Mgiełki. Czyż nowe nie potrafi zaskoczyć nas radością, jaką trudno sobie wyobrazić?

Mgiełka skinęła głową, zgadzając się z przyjacielem. Wspomnienia przeszły jak strzały. Od pierwszego spotkania w bibliotece, przez skarby, aż po burzowy chaos. Każda przygoda ukształtowała ją – silniejszą, odważniejszą, pewną siebie myszką. Jak to się stało, że stała się tak dzielna?

Doskonale zdawała sobie sprawę, że czeka ich mnóstwo przygód. Ale z Wiatrem przy boku, czuła, że nic nie może ich zatrzymać. Ich więź była jak stal, a wspólne chwile pokazały, jak cenne są wsparcie i przyjaźń.

W końcu, gdy życie wróciło na właściwe tory, a szkoła znów rozbłysła świeżością, Mgiełka poczuła, że jest gotowa na to, co przyniesie los. Biblioteka, choć odmieniona, wciąż była jej azylem. A Wiatr? Wiatr jest zawsze przy niej, niezastąpiony, najlepszy przyjaciel.

Mgiełka i Wiatr, gotowi na nowe przygody, wyruszyli razem zwiedzać odnowioną szkołę. Co przyniesie los? Cokolwiek by to nie było, mają siebie. Prawdziwa przyjaźń to dom, gdyż zawsze wracamy tam, gdzie serce nas raduje. Koniec?


Epilog:

Szkoła na skraju miasta, teraz odnowiona i pełna życia, wciąż kryje wiele tajemnic w swoich zakamarkach. Mgiełka i Wiatr, choć przeżyli już wiele przygód, wiedzą, że każdy dzień przynosi nowe możliwości odkrywania nieznanego. Biblioteka, ich dom, jest teraz jeszcze bardziej przytulna i pełna niespodzianek, a każdy nowy zakątek szkoły kusi, by go zbadać.

Jednak największym skarbem, jaki Mgiełka odkryła podczas swoich przygód, była nie złota skrzynia czy stary medalion, lecz coś znacznie cenniejszego – więź, która łączyła ją z Wiatrem. Ta przyjaźń, pełna lojalności, zrozumienia i wsparcia, nauczyła ją, że nie ma nic cenniejszego niż bliskość drugiej istoty, z którą można dzielić radości i smutki.

Czas mija, a przygody wciąż czekają. Ale niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, Mgiełka i Wiatr wiedzą, że zawsze będą mieli siebie nawzajem. W tej starej szkole, wśród książek pełnych magii i mądrości, znalazły się nie tylko opowieści, ale i serca, które będą biły razem, niezależnie od burz, które mogą nadejść.

I tak kończy się ta opowieść, ale nie kończy się przyjaźń, która narodziła się wśród zakurzonych półek biblioteki. Bo prawdziwa przyjaźń nigdy się nie kończy – trwa wiecznie, jak najpiękniejsza z opowieści.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 29/10/2024 17:00
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do