
Nie ustają zbiórki na rzecz kilkumiesięcznej Tosi. Dziewczynka cierpi na wrodzoną wadę serca. Potrzebna jest operacja i leczenie. Liczy się każda złotówka!
Tosia przyszła na świat 4 listopada 2020 r. w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Już podczas badań prenatalnych wykryto u dziewczynki śmiertelną wadę serca HLHS (zespół hipoplazji lewego serca). W 14. dobie życia przeszła pierwszą najcięższą operację Noorwoda.
- Czuwam dzień i noc w obawie przed tragedią. Maleńkie serduszko może zatrzymać się w każdej chwili. Strach paraliżuje, ale ja nie mogę się poddać! - mówi pani Agata, mama Tosi.
Badania przeprowadzone w połowie ciąży miały dać pewność, że wszystko jest w porządku. Niestety, okazało się inaczej.
- W jednej chwili miałam wrażenie, że świat się zawalił. Moją maleńką córeczkę czekała walka, jak się okazało batalia na śmierć i życie. Kiedy na świecie pojawiła się Antosia, byłam najbardziej szczęśliwą osobą na świecie. Jedyne, o czym marzyłam to, by wziąć ją w ramiona, mocno przytulić i zapewnić, że będzie bezpieczna. Niestety, nie było inaczej. Córka tuż po porodzie została przeniesiona na oddział. Zobaczyłam ją dopiero następnego dnia. Kilka dni później wypisano mnie ze szpitala, gdzie musiał zostawić ją samą, a ona toczyła jedną z najtrudniejszych walk. Łzy płynęły po policzkach, krzyk przerażenia nigdy nie wybrzmiał na zewnątrz. Byłam na granicy rozpaczy, ale wciąż miałam nadzieję - opowiada.
Lekarze nie dawali wielkich szans dziecku na przeżycie.
- Kiedy usłyszałam, że mam się pożegnać z moją małą córeczką, serce pękło mi na milion małych kawałków, świat stanął w miejscu. Trzymała mnie tylko nadzieja, że uda nam się wymknąć z objęć śmierci. Miałam przed oczami swoje Maleństwo i modląc się w myślach, nie potrafiłam się z nim pożegnać - dodaje. - Mam wrażenie, że nasze życie toczy się w spirali strachu. Lęku przed złymi wynikami, przed spadającymi saturacjami, przed rosnącym zagrożeniem. Z tyłu głowy jest myśl, że możemy wylądować w szpitalu. A jeśli nie zdążymy... nie chcę myśleć. Tak naprawdę jestem przerażona czym może zaskoczyć nas kolejny dzień lub noc - opowiada młoda matka.
Dziewczynka mogłaby być leczona w klinice w Munster. Niestety, na leczenie potrzebne jest co najmniej 300-400 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć kwotę potrzebną na leki, konsultacje medyczne, koszt leczenia może sięgnąć nawet 500 tys. zł. Prosimy o pomoc! Nie dajmy przestać bić małemu serduszku!
Możemy tak pomóc!
Malutką Tosię można wspomóc na stronie zrzutka.pl
Pieniądze na leczenie można wpłacać na stronie siepomaga.pl
Trzecią stroną, gdzie trwa zbiórka jest dobryklik.pl.
Możemy także przekazać 1% swojego podatku na Fundację Siepomaga, której podopieczną jest Antosia KRS 0000396361. Cel szczegółowy 1% 0131169 Antosia.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie