Kto stoi za kradzieżą plakatów?

Nieznany sprawca lub sprawcy zerwali wywieszone na ogrodzeniu placówki oświatowej plakaty. Sprawę zgłoszono policji, która wyjaśnia okoliczności zdarzenia.


"Jedni inwestują, salę remontują, inni złą decyzją dzieciom warunki psują", "Nie dla pomysłu mieszkań socjalnych w SP nr 11" - m.in. takie hasła znalazły się na wydrukowanych i zalaminowanych, przygotowanych przez rodziców uczniów Szkoły Podstawowej nr 11 plakatach. Były one elementem protestu, o którym głośno było pod koniec stycznia. Chodzi o pomysł przeniesienie Zespołu Szkół Zawodowych nr 3 do budynku po Gimnazjum nr 3.

Na ogrodzeniu szkoły, przed wejściem do SP nr 11 zawieszono plakaty, które wyrażały sprzeciw.


To inicjatywa przedstawicieli rady rodziców, która w praktyce ma takie same uprawnienia jak np. rada pedagogiczna – powiedziała Dorota Próchnicka, szefowa placówki oświatowej.


W nocy z 24 na 25 stycznia, kilka godzin przed protestem pod Urzędem Miejskim, plakaty w tajemniczych okolicznościach zniknęły. Co się z nimi stało?


To samo pytanie zadajemy sobie – powiedziała w rozmowie z TYGODNIK-iem Anna Krzepkowska, przewodnicząca rady rodziców. Kto jej zdaniem mógł być sprawcą kradzieży? - Od tego są funkcjonariusze policji, by przyjrzeli się sprawie i doprowadzili do jej wyjaśnienia – zaznaczyła. Kradzież plakatów została zgłoszona przedstawicielom organów ścigania.


Plakatów było 40. Każdy z nich został wyceniony na kwotę ok. 10 zł. Łatwo zatem obliczyć, że rodzice uczniów SP nr 11 ponieśli straty w wysokości 400 zł. - Dziwi nas takie zachowanie, tym bardziej, iż na plakatach nie znalazły się hasła nawołujące do nienawiści. Nie było także na nich haseł, które można by uznać za obraźliwe, lub szkalujące czyjeś dobre imię. To niezrozumiała sytuacja, tym bardziej, iż rodzice przygotowali je na własną rękę – dodała z nadzieją, że stróże prawa szybko rozwiążą zagadkę.

Rafał Roman