Reklama

Jako szkic, czekam na swój projekt

Od zawsze dużo rysowała, czasem nawet oddawała szkolne kartkówki z głupimi rysunkami, rysowała po ścianach. Jak większość absolwentów Państwowego Ogniska Plastycznego przyszła na zajęcia z "gliny" u pana Sylwestra Kiełka nie mając świadomości, że kiedyś odda temu cały swój czas...


Julia Drapejkowska ma 21 lat, absolwent SP nr 12, Gimnazjum nr 2 oraz II Liceum Ogólnokształcące, przez lata uczęszczała do Państwowego Ogniska Plastycznego w Starachowicach. Studiuje scenografię na Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu (na trzecim roku). Obecnie na urlopie zdrowotnym.

- Zaczęło się od gliny, ale w międzyczasie zdążyłaś zainteresować się wszystkimi innymi dziedzinami nauki i sztuki, skąd te artystyczne zainteresowania?


To zawsze było we mnie. Może to przez, to że moi rodzice czytali mi dużo, a ja sobie wyobrażałam całkiem sporo. Zawsze chciałam umieć przekuć wyobrażenia czy emocje w obraz. Jako dziecko narysować dokładnie tego pieska, o którym myślę, a teraz ująć emocję w plamie, barwie czy sposobie pociągnięcia pędzla. Będąc dzieckiem byłam z rodziną w Alte Nationalgalerie w Berlinie i zobaczyłam obrazy Caspara Davida Friedricha. Zawsze te olbrzymie, dziwne obiekty pełne barw, zapisu czasu i historii, wywierały na mnie ogromne wrażenie. A jeszcze te Friedricha miały w sobie jakąś tajemnicę, która była znana tylko autorowi - nieskończenie fascynujące.


- A co Cię najbardziej fascynuje?


Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Najlepiej odnajduję się na styku, w miejscu połączenia wielu dziedzin, interdyscyplinarnie. Bardzo też fascynuje mnie performance art - otwarta przestrzeń artystyczna, bez ograniczeń dla wyobraźni.


Dobrze czuję się w malarstwie i rzeźbie, tu moje działania od dłuższego czasu intensywnie związane są z poznawaniem i rozwijaniem metod ekspresji, tych mniej i bardziej konwencjonalnych. Staram się, żeby to poszukiwanie było prowadzone równolegle z pracą nad warsztatem, czyli podstawowym zasobem środków, takich jak studium postaci czy zgłębianie technik malarskich, ale także nowych technologii. Niemniej jednak w tym wszystkim dochodzę do punktu, w którym odzywa się we mnie poszukiwanie przestrzeni, żeby ta mogła się wydarzyć, stać, potrzebuję performera, aktora, czy też w niektórych sytuacjach siebie.

- Stąd kierunek studiów, który wybrałaś?


Studiując scenografię mam doświadczenia w pracy ze studentami Akademii Sztuk Teatralnych zarówno aktorami jak i reżyserami, pracy nad etiudami lalkarskimi, drobnymi przygodami w pracy z przedmiotem, maską i lalką teatralną. Tam też zakochałam się w interdyscyplinarnym podejściu do materii spektaklu, w pracy ze światłem i wykorzystaniem technologii. Tej już nam znanej analogowej i nowinek, które pozwalają na budowanie przestrzeni przy pomocy wizualizacji i światła w skrajnie rożnych przestrzeniach z minimalnymi zasobami materiałowymi. Tutaj jest wiele ze mnie z pracownika technicznego, obserwatora, ale w ścisłym powiązaniu z postępującymi wydarzeniami.


- Jak widzi swoją przyszłość?


Robić, działać, nie przestawać. Szukać. Najlepiej z ludźmi. Tworzenie z innymi ludźmi jest najpiękniejszą i najbardziej spełniającą formą. To się zresztą powoli się spełnia np.: w projekcie, który robiliśmy ostatnio z Rafałem Gęborkiem w Kinie Fenomen, ale także w studenckiej grupie teatralnej na ASP - Kuchnia Teatr, do której należę czy parę dni temu na Kolędowaniu – warsztacie organizowanym przez Teatr Węgajty i Inną Szkołę Teatralną. Ale także w drobnych etiudach, które udaje nam się realizować z przyjaciółmi na obozie 111 Artystycznej Drużyny Harcerskiej w Gibach – na które dalej z wielką przyjemnością jeżdżę i czasem prowadzę tam swoje teatralno-plastyczne warsztaty.


Upraszczając: chciałabym założyć fundację/przestrzeń kultury/komunę cokolwiek, gdzie będą ludzie dla ludzi, gdzie będzie można wspólnie tworzyć, gdzie widz będzie mógł przeniknąć z postawy obserwatora we współtwórcę.

Ale wcześniej jeszcze jakieś studia: możliwe, że te związane z kulturą (przez moment studiowałam kulturoznawstwo) albo pedagogiką (może arteterapia).

- Ostatnio w POP w Starachowicach odbył się wernisaż wystawy szkiców Twojego autorstwa. Dlaczego akurat szkice?


Szkice to dokumentacja procesu. Dowód. Wyszłam z tego cudownego miejsca jakim jest Państwowe Ognisko Plastyczne, które mnie stworzyło i można powiedzieć, że praca, którą wykonałam w dość krótkim czasie po tych artystycznych "narodzinach" to proces, w który weszłam, to rozwój. Szkice są jego dowodem. Pan Ryszard Uziębło pokazał mi jak się trzyma ołówek i opowiedział mi świat, Pani Aleksandra Michalska-Szwagierczak dała mi dar nieskończonej wyobraźni, wiarę siebie i zainteresowanie światem sztuki. Do tego Pan Sylwester Kiełek, Pani Dorota Sarzyńska, Pani Ewa Wyczesana i Marcin Bondarowicz – zawsze dzielili się ze mną ciepłem, wiedzą i opieką. Ja kiedy pokazuję tym najwspanialszym nauczycielom moje szkice i projekty mam nadzieję, że mówię dziękuję, że dzielę się tym co udało się dalej z tym wszystkim zrobić. Zresztą szkic to nie tylko ołówek na białej kartce formatu a4, dla mnie to że fotografie, wszelkie formy dokumentacji, wstęp do projektu, praprojekt – chyba stąd ta nazwa. Może ja też jestem teraz na etapie takiego szkicu – czekam na to jaki projekt ze mnie jako szkicu stworzę.


 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do