
To nie zakład krawiecki, ale pracownia sztuki. Spod igły Agnieszki Sarzyńskiej, rodem z Wąchocka wyszły setki wspaniałych strojów, z różnych epok. Im bardziej wyszukane i skomplikowane w swojej krasie, tym większe wyzwanie. Stawiania im czoła trudno odmówić właścicielce "Dekoratorni", która od blisko ćwierć wieku pracuje przy maszynie, ale z szyciem i dekoracjami ma do czynienia od dziecka...
Dekoratornia Agnieszki Sarzyńskiej dla wielu jest miejscem doskonale znanym na mapie Starachowic. Jedna z wielu kamienic przy ul. Spółdzielczej z czasów dawnego Wierzbnika, była przez laty siedzibą dekoratorni dawnego PSS, w której pracowała mama pani Agnieszki.
- Istniał tu dział zajmujący się reklamami, wystawami, wystrojem wnętrz sklepowych, mama była kierownikiem tego działu. Razem z siostrą i kuzynem często tam bywaliśmy. Niejako od małego w tym siedziałam, to był inny, magiczny świat. Tak bogate dzieciństwo, jak ja miałam, mało kto doświadczył. Z tej trójki "dzieci dekoratorni" - jak ja to mówię, tylko mnie wchłonął ten świat, wkleiłam się w to najbardziej - wspomina pani Agnieszka dodając, że ni żałuje wyboru tej ścieżki zawodowej, choć ten zawód chyba tak naprawdę ją wybrał. - Kiedy zaczynałam swoją działalność 24 lata było bardzo trudno. Zero wsparcia i możliwości w pozyskiwaniu klientów. To było jak wejście na K2. Teraz żyjemy globalnie, internet daje mnóstwo możliwości, ogranicza nas tylko wizja i czas. Bo nie oszukujmy się, to co robię to jest branża niszowa, to nie jest typowy zakład krawiecki...
Pracownia sztuki
Bo faktycznie to pracownia sztuki, dosłownie... Przez lata spod igły pani Agnieszki i jej mamy Zofii, która od początki wspierała córkę w działalności, wyszły setki wspaniałych strojów. Są w stanie podołać najbardziej zadziwiającym zamówieniom. Odtwarzają stroje historyczne, szyją również na zamówienie różnych zespołów, tancerzy, grup rekonstrukcyjnych, współpracują z Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach, szyją dla teatrzyków szkolnych. Klientów mają nie tylko w Starachowicach, ale głównie w całej Polsce. Są w stanie zrealizować każdy pomysł byle by był czas na realizację. Jeżeli tkaniny są dostępne są w stanie zrobić kostium w ciągu trzech godzin. Są jednak i takie stroje, jak choćby kostium dla trębacza z Wąchocka, który powstawał w ciągu 2 tygodni. Z ich warsztatu wyszły m.in. stroje KGW w Pilawie - wiernie odtworzone, KGW w Lelisie, Wagańsu, Sędziszowie Małopolskim i wiele innych, stroje dla Zespołu Tańca Ludowego BYSTRY w Augustowie - grupa, która jeździ w nich na międzynarodowe przeglądy - tkaniny sprowadzałam z Litwy, Niemiec i Hiszpanii, aby idealnie pasowały do kolorystyki stroju, ponadto nasze lokalne: stroje Kapeli Sołtysa, stroje ludowe KGW w Tychowie, dziecięce w Parszowie. Panie wykonały stroje dla wykonawców ról średniowiecznych chłopów w Osadzie w Hucie Szklanej przy Świętym Krzyżu. Stroje z Dekoratorni zyskują uznanie na różnych przeglądach.
- To trzeba mieć w sobie, lubić to chyba nawet za mało - mówi pani Agnieszka, absolwentka ekonomi, która ukończyła również studia wyższe w zakresie projektowania oraz konstrukcji odzieży. - To jest forma poświęcenia, ale na pewno nie kula u nogi, którą ciągnę z sentymentu. To, co robimy dziś w Dekoratorni jest odwróceniem wszystkiego do góry nogami o 180 st. Kiedy dekorowano witryny sklepowe a teraz ubieramy ludzi.
Pani Agnieszka wykonała na zlecenie gminy Jarosław XVII-wieczne stroje mieszczańskie i dworskie, wśród których były dwa stroje indywidualne dla księżnej Anny Ostrogskiej, właścicielki Jarosławia oraz ówczesnego kupca krakowskiego Wilhelma Orsettiego którym miasto znaczący rozwój.
- Ten czasochłonny projekt realizowany był przez kilka miesięcy. Najtrudniejsze było odtworzenie oryginalnego wzoru, trudno było o dobre zdjęcia i grafiki z tamtych czasów a im bardziej odległa epoka, tym trudniej niestety.
Dwa lata temu do Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej Dwór von Kleista w Kamieniu Pomorskim Dekoratornia robiła trzy stroje XVIII-wieczne (dwa męskie i jeden damski). To było o tyle ciekawe wyzwanie, że tkaniny sprowadzane były z Włoch, m.in. wełna, żakardy, tafty. A książki ze wzorami ówczesnych kostiumów sprowadzała z Anglii i USA.
- Uwielbiam szyć stroje damskie do 20-lecia międzywojennego, nie lubię za to szyć mundurów. Wyzwaniem byłby damski strój barokowy ze względu na panier, tzw. rogówka - stelaż do XVII-wiecznej j sukni, który ma od 3 do 8 metra szerokości. Tego jeszcze nie robiłam - mówi pani Agnieszka, która chętnie widziałaby się przy maszynie w teatrze albo filmie kostiumowym. Na pewno bym się tam odnalazła - dodaje nietypowa krawcowa, w której pracowni nie tylko można zamówić wyszukany strój, ale również wypożyczyć.
Ewelina Jamka
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie