Reklama

Działalność misyjna w Afryce - jak zaczęła się i jak pomagać potrzebującym? (SEO: działalność misyjna, pomoc potrzebującym, Afryka)

Alina Goska, lekarz medycyny, chirurg, specjalista medycyny paliatywnej, urodzona w Starachowicach, a mieszkająca obecnie w Tomaszowie Mazowieckim, absolwentka starachowickiego "Staszica", opowiada o misji niesienia pomocy ludziom potrzebującym w Afryce, misji lekarza w hospicjum i swoich powrotach doi rodzinnego miasta.

- Jest pani lekarzem medycyny, jak więc zaczęła się działalność misyjna w Afryce?

- Gdy tak o tym pomyślę sama się dziwię ;-) Jestem lekarzem. Najpierw zrobiłam specjalizację z chirurgii, a następnie z medycyny paliatywnej. Mam czterech synów. Przed wyjazdami na misje nigdy wcześniej nie byłam za granicą, bo w młodości nie było takiej możliwości, później nie było czasu, pieniędzy, dzieci były małe. Zawsze była jakaś przeszkoda. No i oczywiście bariera językowa. Ja nie mówiłam w żadnym innym języku niż polski! Od zawsze jednak była we mnie taka ciekawość świata i drugiego człowieka. I myślę, że to w dużej mierze zadecydowało. Poza tym wpływ wartościowych ludzi, których spotkałam. Na mojej drodze życiowej stanął ksiądz Przemysław Szewczyk, patrolog, tłumacz dzieł Ojców Kościoła, współzałożyciel Stowarzyszenia "Dom Wschodni – Domus Orientalis". Prowadził on wykłady o tym jak fascynujący jest Bliski Wschód. Poznałam również jezuitę ks. Zygmunta Kwiatkowskiego, który przez ponad 30 lat pracował w Syrii.

- Gdzie i kiedy pojechała pani pierwszy raz z działalnością misyjną?

- Zacznijmy od tego, że cza granicę po raz pierwszy pojechałam w 2012 roku i była to Turcja - śladami św. Pawła. W 2014 r. natomiast miałam okazję odwiedzić Egipt, który mnie zachwycił. Zatrzymaliśmy się tam w parafii prowadzonej przez Stowarzyszenie Misji Afrykańskich. Wtedy we mnie rodziła się potrzeba nauki języka angielskiego. Miałam wielkiego pragnienie porozumiewania się z ludźmi, do których jadę, żebym umiała coś im przekazać, a oni żeby mnie zrozumieli. Stowarzyszenie Misji Afrykańskich, z którym się zaprzyjaźniłam żyje bardzo rodzinnie. Zafascynowała mnie ich działalność, ich charyzmat. Zaczęłam pojawiać się u nich na spotkaniach. Byłam zafascynowana tym, że pracują oni z plemionami takimi jak: Masajowie, Pigmeje, które albo nigdy nie słyszały o Panu Bogu albo słyszały niewiele. 

- A do Afryki?

- Do Kenii natomiast pierwszy raz pojechałam prywatnie, do rodziny zaprzyjaźnionego kenijskiego księdza. On sam zaproponował mi bym pojechała tam i zobaczyła jak żyją Kenijczycy. Zrozumiałam wtedy, że jest to kraj wielkich kontrastów, bo o ile w Nairobi, stolicy Kenii są wielkie centra handlowe, wysokie nowoczesne budynki, a życie toczy się jak w wielu europejskich większych miastach, o tyle kilkanaście kilometrów dalej, w wioskach panuje głód, nie ma dostępu do wody pitnej.

 

- Jaką pomoc niesiecie na misjach potrzebującym? Czego tam najbardziej brakuje?

- Zależy od potrzeb jakie trzeba w danym miejscu zaspokoić. Poznałam ludzi, którzy cierpią głód, dzieci które nie chodzą i nigdy nie pójdą do szkoły. W wielu krajach nie ma dostępu do medycyny, a w zasadzie do jej namiastki, brakuje leków, sprzętu. 

 

- Ile trwają misyjne wyjazdy?

- Zajmuję się organizowaniem krótkich dwutygodniowych wyjazdów do Afryki. Nie mogłam pozwolić sobie na dłuższe wyjazdy, ponieważ mam dom, prowadzę domowe hospicjum i jestem także potrzebna moim pacjentom.  Zawsze przed organizowaniem pomocy jedziemy w dane miejsce i rozeznajemy potrzeby, czego brakuje i w jaki sposób poprzez pomoc misyjną możemy pomóc tym ludziom.

Np. w Egipcie z racji tego związki zawierane są między kuzynami, rodzi się bardzo dużo niepełnosprawnych osób. Misje założyły tam więc ośrodek dla niepełnosprawnych. W innym miejscu realizowaliśmy projekt dla szkół. W siedem osób malowaliśmy tamtejszą szkołę. Organizowaliśmy plac zabaw dla dzieci. Ich radość była nie do opisania. Na misjach jest często ze mną mój kolega stomatolog, który sprawdza zęby, uczy prawidłowej higieny.

 

- Gdzie byliście z misjami w tym roku?

- W tym roku byliśmy w Zambii. W jednej z wiosek żyje około 5 tysięcy mieszkańców. Nie mają dostępu do wody pitnej, By ją zdobyć muszą iść kilka kilometrów do rzeki, czasem w wielkim upale. Dlatego jest wielka potrzeba by wybudować tam studnię. Założyliśmy zbiórkę na zrzutce i tam zbieramy fundusze. 

Tam bardzo niewiele osób stać na zapewnienie swojej rodzinie podstawowych potrzeb. Większość utrzymuje się z okazjonalnej pracy i żyje za mniej niż jeden dolar dziennie. Tylko niewielki procent dzieci uczęszcza do szkoły. Wiele z nich nie ma dostatecznej opieki ze strony rodziców, którzy walcząc o przetrwanie opuszczają dzieci poszukując pracy i pożywienia.

Jednak to co poruszyło chyba najbardziej nasze serca - to właśnie brak wody. Poprosiliśmy o wycenę kosztów budowy studni. Otrzymaliśmy bardzo dokładny kosztorys opiewający na sumę 4500 dolarów. Dla ludzi w Mulenga to suma niewyobrażalna. Zróbmy wspólnie jeden wielki prezent- zbudujmy studnię dla naszych afrykańskich braci w Zambii. Może dzięki temu kiedyś, gdy spyta nas Pan o to co uczyniliśmy jednemu z tych najmniejszych - pomyślimy z ulgą, że daliśmy wodę tym najbardziej spragnionym i potrzebującym.

 

 - Miała pani okazję spędzić w którymś z tych miejsc święta np. Boże Narodzenie lub Wielkanoc? Jeśli tak jak wygląda ich celebracja?

- Bożego Narodzenia nie miałam okazji tam spędzać, ponieważ nie wyobrażam sobie świąt spędzonych gdzieś poza domem. Natomiast kilka razy udało mi się gościć na Boże Narodzenie  księży z Indii czy Afryki. Oczywiście byli zachwyceni i zafascynowani panującymi u nas zwyczajami, które tak jak kolacja wigilijna czy dzielenie się opłatkiem, zakorzeniły się tylko u nas, a w innych krajach tym bardziej afrykańskich, nie są w ogóle znane. Miałam za to okazję uczestniczyć w świętach Wielkanocnych obchodzonych w Egipcie. Tam chrześcijanie celebrują święta wg kalendarza prawosławnego, dlatego też Wielkanoc obchodzona była tam tydzień po naszej. Oczywiście mają Triduum Paschalne, Mszę Zmartwychwstania, ale np. obce jest dla nich święcenie pokarmów, które przyjęło się jako tradycja w Polsce.

 

 - Często odwiedza pani Starachowice?

- Moi rodzice już nie żyją, a dom został sprzedany i w Starachowicach mam w zasadzie tylko chrześnika, ale bywam tu kilka razy w roku. Mam wielki sentyment do tego miasta, w którym się urodziłam, w którym spędziłam dzieciństwo, młodość, gdzie jeszcze mieszkają moi znajomi ze szkoły. Zawsze chętnie tutaj wracam.

 

 - Była pani uczennicą II LO im. St. Staszica, kogo w sposób szczególny z nauczycieli lub koleżeństwa pani wspomina? 

- Naszą wychowawczynią była pani profesor Barbara Tkaczyk, która nie tylko uczyła nas historii, ale przede wszystkich życia. Zawsze nam powtarzała żebyśmy mieli wiele marzeń, bo im większa ich ilość tym więcej ich się spełni.. Z osobami z klasy mam kontakt na grupie facebookowej, jak np. z Alikiem Łąckim. Zresztą spotykamy się z różnego rodzaju okazji np. rocznicy matury. Wspominam także pana profesora Mariana Janusz od języka niemieckiego czy panią profesor Fijasową.

 

- Ulubione miejsca w Starachowicach, do których lubi pani wracać będąc na miejscu?

- Najmilej wspominam ulicę Partyzantów, przy której mieszkaliśmy, parafię Wszystkich Świętych, korty miejskie, na których grywał mój tata i który nas tego sportu.

 

 - Jest pani lekarzem medycyny specjalistą medycyny paliatywnej. Lubi pani swoją pracę? Jaką rolę odgrywa w pani życiu?

- Bardzo lubię swoją pracę, co niektórym jest trudno wytłumaczyć, bo jak można lubić pracę w hospicjum. Praca uczy nas życia, miłości, opieki nad chorymi. 20 lat pracujemy ze sobą w jednym zespole. Świętnie się rozumiemy i dogadujemy. Nie zamieniałabym mojej pracy na żadną inną. Chciałabym kiedyś z podobną misją służyć ludziom w Afryce. Jednak na razie jest to tylko marzenie.

 

 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do