
Kiedy nie przyniosły skutku rozmowy w zaciszu firmowego gabinetu, wyszli przed zakład, by powiedzieć o swoich oczekiwaniach - pracownicy MAN Bus w Starachowicach domagają się podwyżki płacy o 10 proc. i wypłaty premii rocznej.
Załoga MAN Bus poprała akcję protestacyjną i zgodnie z zapowiedzią wyszła 27 października o godz. 14.00 przed zakład, by głośno powiedzieć o swoich postulatach.
- Podwyżka płacy o 10 proc. z wyrównaniem od września br. oraz wypłata premii rocznej. To nasze postulaty - mówił Jan Seweryn, przewodniczący MOZ NSZZ "Solidarność" w Starachowicach tłumacząc, że brak dobrej woli do rozmów ze strony Zarządu firmy zmusił ich do takiego kroku. Zdaniem szefa związku, Zarządu MAN Bus nie reaguje na złe nastroje pracowników spowodowane spadkiem realnej wartości płac.
- Brak dialogu ze związkami zawodowymi nie pozwala wypracować rozwiązań zadowalających obie strony. W związku z zaistniałą sytuacją ponawiamy nasze postulaty i oczekujemy, że będą one realizowane. Premia roczna była odkąd istnieje zakład. Nie ma porozumienia, bo nie zgodziliśmy się na elastyczny czas pracy. A jaki to jest elastyczny czas pracy, zdaniem Zarządu? Mało, że ludzie pracują w dzień i w nocy? Najlepiej nie pracować cały miesiąc a potem zapiep... dzień i noc! Chcą elastycznego czasu pracy, ale nie powiedzieli konkretnie czego chcą...
Pikieta miała być wyrazem sprzeciw wobec polityki płacowej Zarządu firmy i traktowania pracowników.
- Niech ktoś wyjdzie do nas i powie wprost, że zwolnią tysiąc osób, gdy w ub. miesiącu przyjęto 91 osób. Niech wyjdą i powiedzą ludziom w oczy to, co nam mówią pozamykani w swoich gabinetach. Wyjdź pan do załogi i powiedz, że będzie dwa procent podwyżki i bez premii - apelował do prezesa firmy. - Przyjmują ludzi przez agencję, dając wyższe płace niż my zarabiamy. Chcemy głośno powiedzieć NIE! Straszy się nas zwolnieniami z pracy, przeniesieniem zakładu tam, gdzie są niższe koszty produkcji. Zarzuca się nam, że nie jesteśmy elastyczni. Jesteśmy gotowi na ustępstwa, ale musi być wola z drugiej strony a jest upór i buta. Gdyby zarząd postępował uczciwie osiągnąłby więcej. My mamy pracować a oni rządzić. Tak, ale są przepisy, które regulują relacje między pracownikami a zarządem. Gdzie są standardy?
J. Seweryn nawiązał do ankiety prowadzonej w zakładzie...
- Mimo nacisków przełożonych zdecydowana większość załogi odmówiła udziału w ankiecie. Zaledwie 28 proc. zatrudnionych wypełniło formularze ankietowe, które nie wiadomo komu i czemu miały służyć. Część kierownictwa, nie wszyscy oczywiście, zachowała się przy tym haniebnie, bo nagabywali, przymuszali do wypełnienia ankiety, bo kierownik nie weźmie 1200 zł premii. To jest polityka... - kontynuował związkowiec mając za złe tym pracownikom, którzy po pracy poszli do swoich domów, zamiast przyłączyć się do pikiety. - Jeśli będziecie uciekać jak te szczury, to będziecie traktowani jak szczury. A podwyżkę dostaną też ci kierownicy, którzy was zastraszali i wymagali, by ankietę wypełnić - mówił J. Seweryn apelując do Zarządu, by się opamiętał i siadł do rozmów. - To nie słabość, tylko wola porozumienia.
Przy dźwiękach samochodowych klaksonów pracownicy pierwszej zmiany rozjechali się do domów.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Brak solidarności wśród ludzi Garstka pikietuje , reszta ucieka do domów. Gdzie ten 1980 rok? Ech.