Reklama

Niezwykła podróż Szlakiem Św. Jakuba. Wśród nich Monika i Krzysiek na wózkach - relacja z trasy, wyzwania i szczęśliwy finał

To miała być podróż życia i z pewnością taka była. 15-osobowa grupa członków Stowarzyszenia Salutem, w tym dwie niepełnosprawne osoby na wózkach oraz dwoje dzieci pokonali 120-kilometrową trasę Szlakiem Św. Jakuba. Są pęcherze, siniaki, zakwasy i drobne kontuzje. Ale udało się!

17 maja 15-osobowa grupa osób a wśród nich Monika Synal i Krzysiek Korpik ze starachowickiej Fundacji Nasze Zdrowie, którzy poruszają się na wózkach inwalidzkich, wyruszyli na Szlak Portugalski Camino de Santiago de Compostela. Była to inicjatywa członków Stowarzyszenia Salutem z Jackiem Słowakiem na czele.
Mieli przed sobą nie lada wyzwanie - do pokonania ponad 100 km przez małe miasteczka, wioski, lasy i pola. Ich drogowskazem była żółta strzałka i jakubowa muszla u celu.

Pełni obaw

- Trasa szlakiem Św. Jakuba, którą chcemy pokonać ma ponad 100 km i będzie na pewno sporym wyzwaniem. Nawierzchnia jest bardzo urozmaicona. Zabiorę ze sobą trzy magiczne kamienie, które po pokonaniu szlaku wrzucę do Oceanu. W kamieniach będą znajdować się wszystkie troski, zmartwienia, wspomnienia o perfidnych, kłamliwych osobach, które stanęły na naszej drodze i wszystkie złe rzeczy, które nas spotkały. Magicznie kamienie zostały pomalowane przez Olę Domańską, Nikolę Obrębską i Agnieszkę Polak z Fundacji "Nasze zdrowie" - mówił przed wyjazdem Krzysztof Korpik.

Pełna obaw była Monika Synal, ale postanowiła stawić czoła przeciwnościom z pomocą innych. 

- Trochę się waham, bo nie wiem, czy dam sobie radę. Ale chcę spróbować, odważyć się i sprawdzić swoje możliwości tym bardziej, że doświadczenie pielgrzymkowe - małe co prawda - ale mam, bo brałam kiedyś uczestniczyłam w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. To będzie dla mnie nowe doświadczenie, po prostu sprawdzę swoje możliwości. Liczę na wsparcie przyjaciół i pozytywną energię. Mam nadzieję, że mi się uda. Proszę trzymać za mnie kciuki - dzieli się swoimi odczuciami Monika Synal.

Podróż życia

Wyruszyli z Polski 17 maja. 15 osób, w tym dwoje dzieci Dominika (14 lat) i Antoś (9 lat). Pierwsze dwa dni nasunęły pierwsze wnioski i refleksje:

- Ryanair całkiem dobrze sobie radzi, jeżeli chodzi o podróżujących na wózkach. Niestety, samoloty spóźniają się coraz częściej i trzeba to uwzględniać w planie podróży. Nasz lot do Porto był spóźniony o godzinę i mieliśmy obawy czy zdążymy na autobus do Vigo - czytamy na profilu Stowarzyszenia Salutem. - Hiszpańska linia ALSA niezbyt przystosowana do osób niepełnosprawnych, ale daliśmy radę. Hotel w Vigo powinien niestety wykreślić znaczek - dostępny dla osób na wózkach. Wózki nie mieściły się w windzie, w łazience albo wózek albo ludzie. Za nami pierwsze 18 kilometrów. Droga głównie przez tereny zabudowane, więc na razie bez problemów. Nasi bohaterowie na razie dzielni!

Potem było już tylko trudniej, kolejne kilometry dawały się we znaki, ale optymizmu i wiary w dotarcie do celu nie brakowało.

- Ostatni etap z Padron do Santiago de Compostela, najdłuższy i jak się okazało najtrudniejszy, ponad 25 km. Sami do końca, nie byliśmy pewni czy damy radę. Po drodze było kilka trudnych podejść, ścieżka była kamienista i często wystawały korzenie drzew - czytamy w relacji Stowarzyszenia. - Krzysiek Korpik i Michał Baranowski, jego wielki przyjaciel - dzielnie walczyli, chwilami o każdy metr trasy. Reszta pomagała w miarę możliwości, wykorzystując przygotowane pasy. Bardzo pomagało doświadczenie Michała, który wózek zna tak jakby sam go skonstruował.

W końcu upragniony cel!

- Daliśmy radę. Zresztą kto, jak nie my! Ponad 120 km po ścieżkach Hiszpanii, Szlakiem Portugalskim. Nie było łatwo, świat w dalszym ciągu jest pełen barier dla niepełnosprawnych. My pokonaliśmy wszystkie bariery, te techniczne i te w psychice. Czasami wózki musiały pokonać schody, zbyt duże wzniesienia, czy źle zaparkowane samochody, na naszych ramionach. Nasi niepełnosprawni musieli się też przystosować do spania w wieloosobowych salach, czasami wózki nie mieściły się w windach i musieli jechać na krzesłach. Wszyscy musieli dać sobie radę że zmęczeniem, brakiem snu czy problemami zdrowotnymi. Ale satysfakcja jest ogromna i większość zdecydowała, że kiedyś wróci na szlak - nie mają wątpliwości.

Radości i szczęścia nie kryją Monika i Krzysiu ze Starachowic.

- Jestem bardzo wdzięczna za ten wyjazd. Ale trzeba podziwiać nie nas, tylko członków Stowarzyszenia Salutem, bez Jacka Słowaka i wsparcia Anny Kozak-Sykały nie dalibyśmy rady. Bardzo im dziękuję. Oczywiście jestem wdzięczna też Pawłowi, Kalinie i innym członkom Salutem, którzy wspierali mnie po drodze, Ani Piotrowskiej i jej starszej córce Dominice, która szła razem z nami. Jestem bardzo wdzięczna za pomoc, to im należy się wdzięczność - podsumowuje Monika.

- Udało się. Pokonaliśmy szlak Św. Jakuba Camino de Santiago de Compostela, ale łatwo nie było! - mówi Krzysiu po tygodniu wyprawy. - Za nami ponad 100 km. Pęcherze, siniaki, zakwasy i drobne kontuzje. Ale udało się. To była fajna przygoda w świetnym towarzystwie. Teraz czas na kolejne wyzwania. W sierpniu planujemy wspinaczkę na Rysy a później ... Zobaczymy!

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 26/05/2025 21:38
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do