Przez lata mieszkał w warmińsko-mazurskim. Doświadczenie w pracy na roli zdobywał w Beskidzie Żywieckim, skąd pochodzi jego żona. Ale to w świętokrzyskim, skąd pochodzi jego ród postanowił stworzyć dzieciom dom. - Ta ziemia mnie zawołała - mówi Przemysław Gromiec z Szerzaw (gm. Pawłów), gdzie prowadzi blisko 3-hektarowe gospodarstwo.
Przemysław Gromiec ma 42 lata, urodził się w Mrągowie (woj. warmińsko-mazurskie) przez lata mieszkał w Barczewie. Wyjechał do Anglii, żeby poznać żonę Barbarę - góralkę z Beskidu żywieckiego, mają troje dzieci: Antoni (13 lat), Maria (9 lat) i Weronika (5 lat). Z bogatym bagażem doświadczeń życiowych i zawodowych postanowił jednak na stałe osiąść z rodziną w świętokrzyskiem, gdzie w 1928 roku urodził się jego dziadek Henryk Gromiec i gospodarował u podnóża Gór Świętokrzyskich. - Stryj zaproponował, by przyjść na to gospodarstwo, gdzie mieszkał mój dziadek. Ta ziemia mnie zawołała do korzeni, nie chciałem odmawiać - odczytałem to jako powołanie i wezwanie, by wrócić tu, skąd pochodzą i gdzie gospodarowali przez lata moi przodkowie - mówi pan Przemysław, który w Szerzawach zamieszkał w 2023 roku.
Spuścizna przodków
Obok domu, który jest w trakcie remontu stoi drzewo a na nim tabliczka:
"To drzewo posadził
Władysław Gromiec w 1924 roku.
Drzewa i ludzi łączy szczególna więź.
Drzewo daje schronienie, rodzi owoce.
Wznosi się ku niebu, głęboko zakorzenione w ziemi
jest symbolem mądrości człowieka,
który szanuje ziemię i zwraca się ku Bogu".
- Szerzawy to wieś moich przodków, dlatego wybrałem świętokrzyskie. "Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród" - cytuje słowa Roty Marii Konopnickiej. - W Beskidzie, gdzie mieszkaliśmy mieliśmy małe gospodarstwo. W górach prowadziliśmy Farmę Edukacyjną Sielanka, gdzie były kozy i owce - odwiedzali nas uczniowie ze szkół, ale tam jest trudny teren i coraz bardziej zasiedlany przez ludzie ze Śląska, którzy wykupują działki i przekształcają na budowlane. Tam rolnictwo w zasadzie nie istnieje. Chcielibyśmy tutaj stworzyć Sielankę, z krową nawet przyjechaliśmy, ale dom wymaga remontu, musiałem iść do pracy, by na to zarobić i na razie nie ma za bardzo na chodzenie przy krowie - dodaje nasz rolnik.W ub. roku kandydował nawet na sołtysa wsi Szerzawy, gdzie mieszka od 2023 roku. Nie udało się wygrać, być może za krótko mieszka i nie zdołał przekonać do siebie mieszkańców, ale serca do ziemi i jej owoców trudno mu odmówić.
Zdrowa uprawa
Pan Przemek ma 2,8 ha, z czego 1,5 ha wykorzystuje pod uprawę owsa dla zwierząt, pozostały areał to łąki.
- Koło domu jest szklarnia z poliwęglanu, gdzie uprawiamy głownie pomidory (malinowe i bawole serca), ale jest też sałata, rzodkiew. Pod sadzonki pomidorów rzucam pokrzywę i to się sprawdza. Jak pomidor daje owoc ta pokrzywa gnije i daje odpowiednie podłoże. Nie stosujemy nawozów - jestem przeciwnikiem chemii. Sadzonki pomidorów bierzemy z Tarczka od lokalnych producentów, by były dobre i sprawdzone - dodaje.
Nasz rolnik ma też doświadczenie w sadzeniu ogórków do gruntu - zamiast fizeliny stosuje słomę. Czosnek sadzi na jesieni, oczywiście tylko i wyłącznie na oborniku.W górach miał też ule i pszczoły dla miodu.
- W ub. roku posadziliśmy trochę ziemniaków, urodzaj był, stanęliśmy koło marketu, żeby sprzedać, ale zainteresowanie było niewielkie. Ludzie wychodzili z siatkami ziemniaków marketowych a te moje nie cieszyły się wielkim zainteresowaniem, co mnie trochę dziwi i zastanawia z czego to wynika. Albo świadomość konsumenta jest tak niska albo brak zaufania. Bo rozumiem i wiem też, że zdarzały się przypadki, że np. ludzie oferują rzekomo jajka swojskie a to są sklepowe z wytartą pieczątką. Takie sytuacje szkodzą rolnictwu. Boję, że za parę lat dzieci będą jeździć do ZOO, żeby zobaczyć krowę, czy inne zwierzęta gospodarskie - ubolewa nad tym.
Drogie hobby
W gospodarstwie jest też szeroko pojęty drób kury, gęsi, indyki - jak mówi pan Przemek - głównie dla siebie i dla świadomych ludzi, którzy cenią zdrowe i ekologiczne jedzenie. - Bo dziś niestety, w wielu gospodarstwach jest tak, że stodoła pusta a w środku stoją big bag z prochami. Nie pochwalam i jestem przeciwnikiem takich upraw. Ale z czegoś to wynika. Dziś rolnictwo to drogie hobby, nie wiem do czego to zmierza. Będąc w Anglii - posiadacz ziemski tzw. landlord to człowiek zamożny, którego stać na dostatnie życie, dobry samochód, stołowanie się w restauracjach z rodziną. U nas to jest nierealne. Przyszłości w rolnictwie nie wiedzę. Utrzymanie się wyłącznie z rolnictwa przy 3 ha z pięcioosobową rodziną jest nierealne. Dlatego oboje z żoną pracujemy na etacie, bo inaczej trudno byłoby wyremontować dom, choć jest tu najlepsza, pierwsza klasa ziemi - liczy na dobre zbiory. - Choć przykro to mówić, ale mały rolnik w Polsce to taki kolokwialnie mówiąc - dziad. Tylko duże przedsiębiorstwa rolnicze mają rację bytu. Kiedyś jak były PGR to była lokalna mleczarnia, ludzie jedli zdrowo. Dziś tylko można uprawiać czy hodować zwierzęta na użytek własny i robi to tylko człowiek świadomy, który ceni sobie to zdrowie pochodzące z natury.
Pan Przemysław prowadzi kanał na YouTube, gdzie opowiada o swoich doświadczeniach, dzieli się radością z upraw i pokazuje owoce ziemi.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie