
W Sądzie Rejonowym, w miniony wtorek rozpoczął się proces starszego mężczyzny, który wraz z córką pojawił się w salonie jednej z sieci komórkowych w Starachowicach. Pod koniec wakacji mężczyzna chciał dowiedzieć się skąd wzięły się u niego wyższe rachunki. Zakończyło się interwencją stróżów prawa, skuciem kobiety w kajdanki i przewiezieniem jej do Komendy Powiatowej Policji. Dlaczego?
31 sierpnia, upalne popołudnie, salon sieci komórkowej w Starachowicach. W punkcie sprzedaży pojawiają się dwie osoby: starszy mężczyzna oraz jego córka. Zamierzają wyjaśnić kwestie związane z płaceniem rachunków za telefon komórkowy.
- Ojciec ma 83 lata, jest emerytem. Ma problemy zdrowotne związane z wiekiem. Jest osobą niedowidzącą i niedosłyszącą. Klientem sieci jest od 2009 r. w którym opłacał rachunki za abonament w wysokości 10 zł miesięcznie, bez otrzymywania imiennych faktur. W marcu 2023 r. zepsuł mu się telefon. W związku z tym udał się do punktu po zakup nowej komórki. Ponieważ był sam, bez opiekuna został wprowadzony w błąd dotyczący telefonu za symboliczną złotówkę. Pracownica sklepu podsunęła mu do podpisania umowę na telefon na raty bez wyjaśnienia. Ponadto zmieniła warunki starej umowy i wysokość abonamentu na niekorzystny dla seniora – relacjonowała córka starachowiczanina.
Jak poinformowała kobieta, w sprawie został złożony protokół skargi konsumenckiej do powiatowego rzecznika praw konsumentów w Starachowicach. W ostatnim dniu sierpnia, córka udała się do salonu celem wyjaśnienia zaistniałej sytuacji i ewentualnego zerwania umowy z siecią.
- Spotkaliśmy się z odmową wydruku duplikatu umowy oraz nie zostaliśmy poinformowani o jej warunkach. Pracownica zażądała od ojca zapłaty 646 zł i 260 zł za zerwanie umowy bez żadnych dokumentów – tłumaczyła kobieta. Z minuty na minutę sytuacja w salonie stała się napięta. Do tego stopnia, iż pracownik starachowickiego punktu sprzedaży powiadomił policję. Na miejscu pojawił się patrol mundurowych.
- Przybyli na miejsce policjanci nie byli zainteresowani polubownym załatwieniem sprawy wdając się ze mną i ojcem w pyskówkę. Jeden z funkcjonariuszy twierdził, że pracował w podobnej branży i że jest obeznany z tą pracą. Tym samym utwierdzając pracownicę, iż wprowadzenie osoby starszej w błąd jest w porządku. Po moim telefonie do Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach i rozmowie funkcjonariusz wyrwał mi telefon z ręki. Zostałam obezwładniona, zastosowano wobec mnie środki przymusu bezpośredniego. Zastosowano wobec mnie, bezbronnej kobiety naruszenie nietykalności cielesnej – tłumaczyła.
Po kilku minutach, pod salonem pojawił się drugi patrol, który przewiózł kobietę do KPP. Tam została przeszukana.
- Użyto wobec mnie siły, zmuszano do zachowania wbrew mojej woli. Naruszono moje dobra osobiste, traktując jako osobę, którą można bezkarnie pozbawić wolności. Jak to zdarzenie ma się do ustawy, która mówi, że: środki przymusu bezpośredniego stosuje się w przypadku gdy zachodzi konieczność odparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu na życie lub zdrowie uprawionego lub innego osoby. Komu w takiej sytuacji stała się krzywda? Gdzie jest poszkodowany? Napastliwe zachowanie funkcjonariuszy i eskalowanie konfliktu zasługuje na szczególne potępienie. Używanie przemocy fizycznej wobec kobiet i osób znajdujących się pod ich opieką oraz pomawianie o dokonanie wykroczeń nie powinno mieć miejsca – podkreśliła kobieta, która po tym incydencie złożyła skargę na działania podjęte przez policjantów. Skierowana została do wydziału kontroli KWP Kielce. Jaka była odpowiedź?
Pod koniec września, niemal miesiąc od incydentu w salonie, kobieta otrzymała odpowiedź z Komendy Wojewódzkiej Policji. - W nawiązaniu do korespondencji, która wypłynęła do wydziału kontroli została ona przesłana zgodnie z właściwością do KPP Starachowice. Ponadto jeśli posiada pani wiedzę, że funkcjonariusze mogli popełnić przestępstwo należy złożyć zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej. Zgodnie z przepisami to ona jest organem kompetentnym do prowadzenia postępowań przeciwko policjantom – poinformował naczelnik wydziału kontroli KWP.
Ostatecznie sprawa kobiety i jej ojca znalazła się w Sądzie Rejonowym, do którego policja skierowała wniosek o ukaranie. Mężczyzna został obwiniony m.in. o zakłócanie spokoju lub porządku publicznego (art. 51 Kodeksu Wykroczeń) oraz używanie słów nieprzyzwoitych (art. 141 KW). W miniony wtorek, 12 grudnia rozpoczął się proces. Mężczyzna do zarzucanego mu wykroczenia się nie przyznał.
- Pracownicy salonu zaczęli ubliżać córce, która była ze mną. Jeden z policjantów złapał ją za rękę. Została zabrana do radiowozu. Później pojechałem na Komendę, chciałem się z nią widzieć. W salonie nie krzyczałem na nikogo, nie używałem słów wulgarnych. Zdenerwowałem się, bo pracownicy salonu nie chcieli mi powiedzieć ile wygadałem przez telefon – mówił 83-latek.
Przed sądem zeznawali ponadto dwaj stróże prawa, którzy podejmowali wówczas interwencję. - Interwencja dotyczyła awanturującej się klientki i jej ojca. Mężczyzna czuł się oszukany przez salon, chciał odstąpić od umowy. Obwiniony zaczął wymachiwać laską, którą miał w ręku. Krzyczał i domagał się swoich praw. Używał przy tym słów obraźliwych. Jakich? Tego nie pamiętam – zeznawał policjant. Zdaniem drugiego z mundurowych stroną, która eskalowała konflikt była kobieta.
- W pewnym momencie w salonie odpaliła papierosa. Zwrócono jej uwagę, by go zgasiła. Nie zrobiła tego – dodał stróż prawa. Zdaniem córki z ofiary i poszkodowanej, stała się stroną obwinioną. - Totalnie niezrozumiała jest dla mnie postawa policjantów. Argument jaki został przedstawiony ojcu jest chybiony - stwierdziła kobieta.
Sąd proces odroczył. Wiele wskazuje natomiast na to, iż kolejna rozprawa odbędzie się po nowym roku.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie