Rażący brak higieny w starachowickim handlu

Okazuje się, że pod latarnią najciemniej - tak przynajmniej wynika z relacji naszego Czytelnika, który zwraca uwagę na rażący brak higieny w dobie pandemii koronawirusa. Chodzi o obsługę na stoisku z wędlinami...

Jak może być tak rażący brak higieny w tak trudnym czasie? - łapie się za głowę nasz Czytelnik, który prosi o pilną interwencję.

- Chodzi o obsługę na stoiskach z wędlinami - pisze pan Jerzy. - Panie ekspedientki, które obsługują klientów kroją wędliny w brudnych rękawiczkach, po czym przyjmują pieniądze tymi samymi rękawiczkami i tak w koło. Może ktoś przyjrzałby się (mam na myśli Sanepid) jak to wygląda i częściej przeprowadzał kontrole - sugeruje Czytelnik.

W tym przypadku zdaje się sprawdzać powiedzenie, że pod latarnią najciemniej, gdyż opisane stoiska handlowe znajdują się niedaleko miejscowego Sanepidu. Jego pracownicy, z uwagi na nawał obowiązków, nie są jednak w stanie kontrolować wszystkich tego typu przypadków.     

- To jest po prostu szok - przyznaje Ewa Dróżdż, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Starachowicach, która od ponad dwóch miesięcy pracuje na zwiększonych obrotach. - Skoro ludzi to widzą, to być może tak jest. My nie jesteśmy jednak w stanie wyłapać wszystkich tego typu przypadków. Obecnie nasze działania są nastawione wyłącznie na walkę z koronawirusem, ale jest tego tak dużo, że nasi pracownicy nie mogą być wszędzie. Należy zgłaszać do nas tego typu sytuacje i będziemy reagować na każde zgłoszenie. Nasi pracownicy na pewno zainteresują się tym. Tak nie może być. Zasada jest taka, że jedna osoba przygotowuje (kroi) towar dla klienta a druga obsługuje kasę. Nie można tych czynności robić w tych samych rękawiczkach. Jeśli to robi jednak osoba, musi rękawiczki zmieniać - dodaje E. Dróżdż.