Reklama

Przełożeni o pracy położnych

Kierowniczka działu ds. administracyjnych oraz dyrektor ds pielęgniarstwa, dwie pracownice Powiatowego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Starachowicach zeznawały jako świadkowie w związku z głośną sprawą, do której doszło na oddziele ginekologiczno-położniczym w listopadzie ub. roku.

Kolejna rozprawa z powództwa położnych oraz lekarzy zwolnionych z pracy po tym, jak kobieta urodziła martwe dziecko na zwykłej sali szpitalnej a nie na porodówce odbyła się we worek, 21 lutego. W charakterze świadków przesłuchiwane były kierowniczka do spraw administracyjnych oraz dyrektor ds. pielęgniarstwa, bezpośrednia przełożona położnych. Kobiety zeznawały na okoliczność organizacji pracy w Powiatowym Zakładzie Opieki Zdrowotnej oraz oceny pracy personelu medycznego.

Jak mówiły oddział ginekologiczno-położniczy to w strukturze szpitala jedna komórka organizacyjna, podzielona na odcinki: ginekologiczny, położniczy, patologii ciąży oraz sala porodowa. Do czasu zdarzenia oddział ginekologiczno-położniczy znajdował się na dwóch kondygnacjach: ginekologia na IV piętrze zaś pozostała część na II - i tam właśnie doszło rozwiązania ciąży z udziałem 33-letniej kobiety.

Zabrakło kilku minut

Ponieważ obie panie, wraz z dyrektorem naczelnym PZOZ oraz dyrektorem ds lecznictwa brały udział w wysłuchaniach osób, które owego dnia były na dyżurze, sąd pytał o opinie na temat tego, co usłyszały zaraz po zdarzeniu. Słabo zorientowana w topografii oddziału ginekologiczno-położniczego kierowniczka działu administracyjnego odpowiedziała, że każda z osób mówiła, co robiła i gdzie się znajdowała w czasie kiedy doszło do porodu.

- W chwili porodu zabrakło koordynacji - oceniła kierowniczka ds administracyjnych. - Na początku i potem pacjentka była "zaopiekowana", ale zabrakło kilku, kilkunastu minut w trakcie samego porodu. Takie są moje odczucia i takie zdanie wyraziłam na ten temat, kiedy pytał dyrektor.

Jedna położna 

Dyrektor do spraw pielęgniarstwa odpowiedzialna za zapewnienie odpowiedniej liczby personelu, o odpowiednich kwalifikacjach, podkreśliła, że dążyła do zwiększania obsady na oddziale ginekologiczno-położniczym, tak aby na odcinkach: położniczym, ginekologicznym i patologii ciąży dyżurowały stale po dwie osoby. 2 listopada w pracy było jednak pięć a nie sześć położnych. W czasie porodu na odcinku patologii ciąży, gdzie leżała pacjentka, była jedna położna.

- Za organizację pracy na oddziele odpowiada położona oddziałowa. Szczegółowe grafiki ustala do dnia 25 każdego miesiąca na następny miesiąc - mówiła dyrektor ds pielęgniarstwa, która zeznawała prawie trzy godziny. - Wszystkie położne mają takie same zakresy obowiązków. Każda z położnych jest odpowiedzialna za odcinek, który ma powierzony do pracy, co wynika z grafiku. Są procedury wymagające pracy dwóch położnych. Położne z innych oddziałów mogły udzielić pomocy na innym odcinku, ale tylko po tym jak zostałyby o to poproszone przez lekarza, oddziałową lub położną z danego oddziału. Jeśli nie były poproszone nie mogły samowolnie opuszczać stanowiska pracy - mówiła dodając, że od początku była za przeniesieniem ginekologii z IV piętra na drugie, co usprawniłoby pracę oddziału. Nastąpiło to jednak dopiero po zdarzeniu.

Pochopna decyzja?

- Kiedy wpływały sygnały o zapotrzebowanie na dodatkowe położne, zawsze pozytywnie się do tego odnosiłam. Dyrektor też się do tego przychylał. Kadrowo oddział był wystarczająco zabezpieczony - oceniła dyrektor ds pielęgniarstwa dodając, że była przeciwna zwolnieniu osób, które nie pracowały na patologii ciąży tego dnia. - Decyzję o zwolnieniach podjął dyrektor naczelny. Moje stanowisko w tej sprawie było takie, żeby do czasu wyjaśnienia sprawy odsunąć od pracy położną i doktor, które tego dnia były na odcinku. O zwolnieniu większej grupy osób dowiedziałam się od dyrektora szpitala tuż przed konferencją prasową. Nie zabierałam wówczas głosu, w obronie położnych, bo - jak wszyscy - byłam w szoku.

Dyrektor pozytywnie wypowiedziała się o pracy pielęgniarki oddziałowej i drugie położnej z  wieloletnim stażem, która chętnie podnosi kwalifikacje i prowadziła szkołę rodzenia.

- Co do pracy innych położonych nie mogę się wypowiadać ani pozytywnie ani negatywnie, bo nie miałam z nimi bezpośredniej styczności - dodała.

Proces podzielony

Była to ostatnia rozprawa, na której świadkowie w sprawie przesłuchiwali byli wspólnie. Sąd zdecydował o rozdzieleniu procesu. Osobno prowadzona będzie sprawa zwolnień lekarzy, osobno położnych z ginekologii, osobno położnych z patologii ciąży i położnictwa. Przypomnijmy, położne chcą powrotu do pracy i wypłaty wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy. Zwolnieni lekarze domagają się wypłaty odszkodowań.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do