Prokuratura: wybuch gazu zabił 73-latkę

Opinie powołanych w sprawie biegłych i zgromadzony materiał dowodowy w sprawie, dał podstawy do umorzenia śledztwa w sprawie śmierci mieszkanki Bodzentyna – dowiedział się TYGODNIK. - Nasze wnioski, musieliśmy skonfrontować ze stanem faktycznym – twierdzi Daniel Prokopowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach. Na początku września ub. roku kobieta zginęła pod gruzami zawalonego stropu budynku gospodarczego.

Prowadzone przez starachowicką Prokuraturę Rejonową postępowanie trwało dość krótko. - Nie znaleźliśmy dowodów, które potwierdzałyby winę leżącą po stronie tzw. osób trzecich. Przyjęliśmy, iż doszło do poważnego wypadku, w wyniku którego śmierć poniosła 73-letnia mieszkanka powiatu kieleckiego – powiedział Daniel Prokopowicz, rzecznik prasowy kieleckiej Prokuratury Okręgowej.

Jak doszło do wybuchu? Kilkanaście minut do godz. 12. 73-letnia mieszkanka Bodzentyna wychodzi z domu i udaje się na podwórko. W niewielkiej odległości znajduje się stodoła, połączona z tzw. kuchnią letnią. Kobieta, w czasie upałów przygotowuje w niej posiłki. Nie inaczej miało być i tym razem. Przed domem przebywał jej mąż. Weszła do środka, odkręciła kurek z gazem, kiedy w ułamku sekundy eksplozja praktycznie w całości rozsadziła murowany budynek.

- Dosłownie wszystko fruwało w powietrzu. Nie było nawet co zbierać. Proszę spojrzeć tylko na rynny, które były położone na płocie. Widzi pan ile z nich zostało i w jakiej odległości po wybuchu odrzuciło je? – wskazywał z niedowierzaniem gospodarz sąsiedniej posesji, dzięki któremu mogliśmy podejść do zniszczonego budynku. – Wybiegłem z domu. Widziałem jak mąż 73-latki krzyczał: - Ratujcie żonę! – relacjonuje mężczyzna. W tym czasie na miejscu tragedii był już drugi z sąsiadów, Jacek. – Co najbardziej utkwiło mi w pamięci? Kłęby kurzu, strach i przerażenie – opowiadał wówczas 41-latek.

Kurek, kuchenka i bum

Prokuratura i policja od początku postępowania przyjęły scenariusz, zakładający jako przyczynę zawalenia się budynku wybuch gazu. Ekspertyzy i m.in. ustalenia straży pożarnej tylko to potwierdziły. - Z naszych ustaleń wynika, że kobieta w momencie kiedy pojawiła się w prowizorycznej kuchni letniej najpierw odkręciła kurki kuchenki gazowej, a dopiero kilka chwil później podpaliła gaz. Jego stężenie było dość wysokie. Podobnie zresztą jak nagromadzenie. Eksplozja spowodowała, że jedna ze ścian budynku uległa zawaleniu. Podobnie zresztą jak dach. Elementy pokrycia budynku przygniotły 73-latkę – dzieli się wynikami śledztwa prok. Prokopowicz.

Śledztwo prowadzone było w kierunku art. 163 Kodeksu Karnego, czyli tzw. sprowadzenia zdarzenia niebezpiecznego zagrażającego życiu lub zdrowiu mające postać eksplozji materiałów wybuchowych lub łatwopalnych albo innego gwałtownego wyzwolenia energii, rozprzestrzeniania się substancji trujących, duszących lub parzących. Prokuratura Rejonowa w Starachowicach wykluczyła wątek osób trzecich. - Eksplozję spowodował wybuch mieszaniny gazu propan butan – twierdzi Prokopowicz, który dodaje, że śledczy nie zaciągnęli opinii biegłych z zakresu budownictwa.

- Taka ekspertyza, stricte budowlana nie była bowiem potrzebna. Rodzina została oczywiście poinformowana o ustaleniach. Otrzymała pisemne uzasadnienie o umorzeniu postępowania z powodu braku znamion czynu zabronionego. Nikt z jej członków nie kwestionował jej. Decyzja o postanowieniu uprawomocniła się – wyjaśnia rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej.



Czy wiesz, że...
Mąż poszkodowanej, zanim jeszcze na miejscu pojawiły się służby ratownicze własnymi siłami próbował odgruzowywać budynek. Na ziemi leżały już w tym czasie zawalony strop i wielkie fragmenty frontowej ściany. Siła eksplozji okazała się na tyle duża, że futryna kuchni letniej poleciała w kierunku domu, wybijając przy tym okno na piętrze.