Reklama

Czy tej tragedii można było uniknąć?

Policja w Bodzentynie, a także ostrowiecka Prokuratura Rejonowa i Państwowa Inspekcja Pracy badają okoliczności tragicznego w skutkach wypadku, do jakiego doszło na terenie jednego z zakładów z branży drzewnej w gminie Nowa Słupia. Na miejscu zginął 58-letni mieszkaniec gminy Pawłów. - Zarówno dla nas jak i najbliższych mężczyzny to ogromna strata. Jego rodzina mogła i nadal może liczyć na pomoc z naszej strony – deklaruje w rozmowie z TYGODNIK-iem członek zakładu.


Przedstawiciele organów ściągania wiadomość o tym, co wydarzyło się na terenie zakładu otrzymali od zespołu pogotowia ratunkowego. - Z naszych wstępnych ustaleń wynika, że doszło do wypadku, którego następstwem była śmierć 58-latka pochodzącego z gminy Pawłów. Wykonujemy czynności na zlecenie Prokuratury Rejonowej w Ostrowcu Św. - mówi asp. Witold Fijas z komisariatu policji w Bodzentynie.

Jak dodaje postępowanie śledczych, prowadzone jest m.in. w kierunku art. 155 kodeksu karnego, a zatem nieumyślnego spowodowania śmierci. Drugi wątek ukierunkowany jest na art. 220 KK. - Sprawdzamy czy wypadek przy pracy, nastąpił w wyniku przestępstwa bądź zaniedbania pracodawcy, winy leżącej po stronie zakładu – wyjaśnia asp. Fijas.

Szczegółów ustaleń organów ścigania nie może zdradzać. - Na tym etapie postępowania nie jest to możliwe. Również ze względu na jego charakter – przyznaje policjant. Pewne jest, że poszkodowany, któremu udzielano pomocy, zmarł na terenie zakładu. - Nie był przewieziony do szpitala. W odwodzie czekał już zespół lotniczego pogotowia ratunkowego – dodaje funkcjonariusz KP Bodzentyn. Bardziej rozmowny jest natomiast przedstawiciel firmy, gdzie doszło do wypadku.

Płacz i lament


- Z pewnością do czasu zakończenia postępowań prowadzonych zarówno przez ostrowiecką Prokuraturę jak i Państwową Inspekcję Pracy niezręcznie jest mi się wypowiadać na ten temat – podkreśla w rozmowie z TYGODNIK-iem. Po chwili jednak otwiera się i dodaje, że jego pracownicy, którzy co prawda nie byli bezpośrednimi świadkami tragedii, zrobili wszystko by 58-latek żył. - Mnie i żony nie było w tym czasie na terenie firmy. Byliśmy na wyjeździe służbowym w Warszawie – relacjonuje mężczyzna, dodając iż akcję reanimacyjną, zanim jeszcze pojawiło się pogotowie, prowadzili członkowie załogi.

- Jest mi bardzo przykro z tego powodu, co się stało. Nie mam jednak wiedzy na temat przyczyn wypadku. Z informacji jakie do mnie dotarły i z wewnętrznych ustaleń jakie poczyniliśmy wynika, że nasz pracownik upadł na głowę z wysokości ok. 1,5 metra. Miał wielkiego pecha. Sami zastanawialiśmy się dlaczego – powiedział mężczyzna, który w ciepłych słowach wypowiada się o tragicznie zmarłym. - Był osobą szalenie energiczną, jak na swój wiek. To super pracownik, z którym nigdy nie było problemów. W pełni sprawny, silny fizycznie. Wszystko działo się w ułamku sekundy – dodaje.

Jak informuje przedstawiciel firmy, na terenie zakładu zainstalowany jest monitoring. Feralnego momentu kamera miała jednak nie uchwycić. - To obrotowa kamera. W tym momencie nie wiemy czy zasłabł czy może stracił przytomność i obsunął się. Każdy kto pracuje w tartaku, wie jaki rozkład mają kłonice na naczepie do transportu drzewa. Wie jak ryzykowne jest to zadanie – zaznaczył rozmówca TS.

Moralny kac


- Do końca życia będę go wspominał jako człowieka, który zasługiwał na słowa pochwały. Mam moralnego kaca. Zrobiłem jednak wszystko co w mojej mocy, by wesprzeć rodzinę zmarłego – twierdzi mężczyzna, który towarzyszył 58-latkowi w jego ostatniej drodze. - W czasie pogrzebu pozwoliłem sobie zabrać głos i powiedzieć o nim wiele dobrego. Zasługiwał na to jak nikt inny. Był świetnym człowiekiem – dodaje. Mimo przykrej historii, z rodziną zmarłego stara się utrzymywać stały kontakt.

- W trudnej sytuacji mogą na mnie liczyć – twierdzi. - Komisja, którą wyłoniliśmy spośród załogi zakładu ma podobne zdanie do mnie. Prawda jest taka, iż wolałbym aby uznano, że wina leżała po stronie zakładu. Wówczas rodzina 58-latka mogłaby liczyć za zadośćuczynienie finansowe. W innym przypadku, nie dostanie odszkodowania. Ktoś powiedział kiedyś niezwykle mądre zdanie, że jeśli coś złego ma się stać, to i tak do tego dojdzie, a człowiek nie jest w stanie wielu rzeczy przewidzieć. Także tych najgorszych – podkreśla.

Do tego co stało się przed świętami Bożego Narodzenia wraca pamięcią rodzina zmarłego. Wypowiadać nie chce się jednak na ten temat. - Z mamą doszłyśmy do takiego wniosku – powiedziała w rozmowie telefonicznej córka mężczyzny, który zginął na tydzień przed swoimi, 59. urodzinami.

Śledztwo – jak informuje nas Waldemar Pionka, szef Prokuratury Rejonowej w Ostrowcu – z pewnością nie zakończy się wcześniej, niż przed końcem lutego. - Sprawdzamy okoliczności wypadku, którego następstwem była śmierć mężczyzny. Badamy czy doszło do tego z winy zakładu pracy – twierdzi. Jak dodaje Prokuratura dysponuje już protokołem z przeprowadzonej sekcji zwłok. Niewykluczone, iż potrzebna będzie ekspertyza biegłego. - Szczegółów przyczyn śmierci nie możemy zdradzać. Wyklucza to taktyka postępowania – zaznaczył.

 

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do