
- Osoby biorące udział w zgromadzeniu nie wyczerpały znamion czynu zabronionego opisanego w artykule 51 Kodeksu Wykroczeń i miały możliwość do wyrażania swoich poglądów – argumentowała orzeczenie starachowickiego Sądu Rejonowego sędzia Joanna Kucy, która odniosła się do tego, co wydarzyło się 16 stycznia br. przed kościołem pw. Wszystkich Świętych. Podczas kolejnej wizyty wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego w Starachowicach nie obyło się bez protestu.
Wizyta wicepremiera w Starachowicach po raz kolejny odbiła się głośnym echem. Powód? Dla niektórych mieszkańców miasta nad Kamienną była okazją do zaprezentowania swojego zdania i stanowiska m.in. w sprawie Powiatowego Zakładu Opieki Zdrowotnej, który w trakcie epidemii koronawirusa został przekształcony w tzw. szpital jednoimienny. Na ul. Radomskiej naprzeciwko kościoła zgromadziła się grupa mieszkańców z transparentami. "
"Mamy zdychać pod płotem? Oddajcie nam klinikę! Szpital dla starachowiczan, nie dla przekształcenia" – to tylko kilka z haseł, jakie pojawiły się na transparentach przygotowanych przez protestujących. Po tym incydencie czynności wyjaśniające wszczęła Komenda Powiatowa Policji. 19 z uczestniczących w zgromadzeniu osób najpierw zostało wylegitymowanych przez stróżów prawa, a następnie spisanych.
Interwencja zakończyła się skierowaniem do Sądu Rejonowego w Starachowicach wniosku o ukaranie. Podstawą prawną miał być par. 1 art. 51 Kodeksu Wykroczeń dotyczący zakłócenia spokoju lub porządku publicznego (to krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny – przyp.red.).
W czwartek obwinieni za popełnienie opisanego czynu pojawili się w Sądzie Rejonowym. Reprezentował ich mec. Piotr Capała.
- Na bazie stosownych nagrań, a także treści zgromadzonego materiału dowodowego wynika, iż było to zgromadzenie mające charakter spontaniczny. Było wyrażeniem głosu w sferze publicznej. Biorąc pod uwagę okoliczności protestu można zaryzykować stwierdzenie, iż było działaniem pożądanym – powiedział mec. Capała. - Mieszkańcy chcieli w ten sposób wyrazić swoją opinię na temat przekształcenia szpitala w Starachowicach w tzw. placówkę covidową. Trzeba podkreślić jeszcze jeden fakt, iż protest odbywał się w trudnych warunkach atmosferycznych, gdzie nie każdy pojawiłby się na ich miejscu. W mojej ocenie takie zachowanie należy pochwalić. Przepisy konstytucyjne i europejskich praw człowieka zezwalają wyraźnie na to, by można mieć własne zdanie i poglądy. Wszyscy są równi wobec wolności obywatelskich – zaznaczył.
Obrońca obwinionych o zakłócanie porządku publicznego podkreślił: - Uczestnicy prowadzili pokojową manifestację. Nie było tam słychać wulgaryzmów i innych okrzyków, które mogłyby zostać uznane za obraźliwe i mocno niestosowne.
Do zdarzenia z połowy stycznia, w swoim oświadczeniu odniósł się jeden z obwinionych mieszkańców. - Dla mnie kluczowym jest pytanie: na jakiej podstawie prawnej znalazłem się na liście osób obwinionych, a co za tym idzie wezwany do Sądu? Żaden z interweniujących policjantów, w trakcie wykonywania z nami czynności służbowych nie przedstawił nam tego. Ponadto zgodnie z przepisami, interweniujący stróże prawa powinni się przedstawić z imienia, nazwiska i stopnia służbowego. To my byliśmy natomiast poproszeni o wylegitymowanie się. Spisano nas. Dziwne jest to, że obywatel, który chce iść do kościoła na mszę św. zostaje spisany przez funkcjonariuszy – nie ukrywał oburzenia w czasie czwartkowego posiedzenia.
- Mój partner przywiózł mnie pod kościół autem, bo sama nie posiadam prawa jazdy. Mówiłam mu: jedź do domu, bo zostaniesz spisany przez policję. Tak się stało. Mimo, iż mundurowi nie podali nam podstawy prawnej. Co ważne nie przedstawiono nam również propozycji przyjęcia mandatu karnego. Po kilkunastu dniach od tego zdarzenia, otrzymałam natomiast wezwanie do Sądu – relacjonowała kolejna z uczestniczek zgromadzenia.
Orzeczenie zapadło jeszcze tego samego dnia. Sąd Rejonowy umorzył postępowanie, a jego kosztami obciążył skarb państwa. W uzasadnieniu sędzia Joanna Kucy stwierdziła, iż zachowanie obwinionych nie wyczerpało znaniom czynu zabronionego. W ocenie wymiaru sprawiedliwości nie doszło zatem do popełnienia wykroczenia.
Orzeczenie nie jest prawomocne. Stronom przysługuje odwołanie się od niego do Sądu Okręgowego w Kielcach.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie