
Już w najbliższy czwartek, 25 maja w wieży Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach o godz. 17.00, odbędzie się wernisaż wystawy prac Artura Skowrona. Będzie to okazja do zobaczenia nietuzinkowej twórczości nieżyjącego polsko-amerykańskiego artysty, muzyka, poety i pedagoga, który urodził się w Starachowicach, a większość życia spędził nad oceanem, w Nowym Jorku.
Człowiek jest ponoć tyle wart, ile po sobie pozostawi. Dorobek artystyczny Artura Skowrona (1982-2022) jest imponujący. Jego prace były prezentowane na ponad 40 wystawach indywidualnych i ponad 160 zbiorowych, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Polsce, Niemczech, Francji, Korei Południowej i Chinach. Artysta miał na swoim koncie kilka nagród artystycznych i wyróżnień. Uprawiał malarstwo sztalugowe, ścienne (murale), grafikę, ilustrację, rysunek i fotografię czarno-białą. Biegle mówił po polsku i angielsku, tłumaczył teksty i poezję. W 2010 roku wydał własny tomik poezji "Words and Pictures". Jego pasją była muzyka. Naukę gry na fortepianie pobierał u prof. Jerzego Stryjniaka w New York Conservatory of Music oraz Niny Kuźmy-Sapiejewskiej. Przez lata był organistą w nowojorskich kościołach. W 2012 roku skomponował muzykę do kilku swoich wierszy, które nagrał wraz z zespołem w studiu.
"Ocean pod powieką", wystawa prac w wieży Muzeum, której towarzyszyć będzie film i krótka prezentacja dorobku artystycznego w Kinie Kotłownia, to przekrój prac z ostatnich lat twórczości A. Skowrona. To malarstwo, grafika, fotografia (akty) a także rysunek. W tle będzie można też usłyszeć Jego kompozycje muzyczne...
- To jego prace z wystaw indywidualnych oraz zbiorowych prezentowanych zarówno Polsce, jak również zagranicą. Bardzo cieszymy się, że zostaną one pokazane właśnie w Starachowicach, gdzie Artur się urodził - mówią Anna i Janusz Skowronowie, rodzice Artura, mocno związani z naszym miastem. - To pierwsza i najważniejsza Jego wystawa w tym mieście, którą sam miał organizować i przygotowywać, ale los zdecydował inaczej. Dlatego zależy nam na właściwym wyeksponowaniu prac i dobrym odbiorze - mówią Skowronowie.
Oprócz tego, że Artur był artystą, to przede wszystkim był synem i bratem... W pamięci rodziców pozostaje jako człowiek niezwykle ciepły, kontaktowy, przyjacielski, bardzo pozytywnie odbierany przez otoczenie, od którego generalnie nie stronił. Zawsze aktywny, skory do spontanicznych aktywności, podejmował przemyślane działania, jeśli chodzi o twórczość.
- Malarstwo i rysunek to jedno, ale niewiele osób wie, że kochał muzykę i pisał wiersze. Przez szeroko pojętą twórczość wyrażał siebie, chciał w ten sposób pokazać to, co w nim tkwi. Pisał kiedy jechał metrem, pisał, kiedy płynął statkiem - mówi pani Anna dodając, że zostawił po sobie kilka dużych paczek rękopisów, które trzeba przetłumaczyć na język polski, bo pisał po angielsku.
- Był tzw. człowiekiem renesansu, dość konserwatywny, zawsze niezależny, z uporem dążący do celu. Dużo komponował, śpiewał, wyrażał siebie poprzez muzykę. Był raczej powolny, nie porywczy, ale zdeterminowany, szybko podejmował decyzje, jeśli na czymś mu zależało. Muzykę, którą zajął się dość późno, bo w wieku 12-13 lat. traktował jako pasję. Zawodowo podchodził do sztuki, w której miał kierunkowe wykształcenie.
- Sztukę wybrał sam, to nie było mu narzucone, oczywiście dawałem uwagi, czyniłem sugestie do pewnego momentu. Do tej pory mamy jego pracę stworzoną na deseczce w Młodzieżowym Domu Kultury w Starachowicach "Rodzina pana ślimaka". Ale ten kierunek to był jego wybór. Był świetny w tym, co robił - mówi z dumą pan Janusz, tata artysta, który ma poczucie, że uczeń przerósł mistrza. - Zawsze mu powtarzałem, że "nie może być gorszy ode mnie". I wziął sobie to do serca. Na pewno cechowała go inna wyobraźnia, inna wrażliwość, ale to co zrobił w tak krótkim czasie... Na pewno mnie przerósł!
Artur Skowron miał ogromny potencjał. Odszedł wcześnie, zdecydowanie za wcześnie...
- Jest bardzo ciężko - nie ukrywają rodzice. - Będąc sam na sam z swoimi myślami, na pewno nie dalibyśmy rady. Dobrze, że mamy siebie i możemy razem dzielić tę Stratę. Razem jesteśmy, wszędzie bywamy razem. Kiedy obcujemy ze sztuką Artura, z Jego pracami, mamy poczucie, jakby cały czas był z nami. Czujemy Jego obecność - mówi pani Anna.
- On kochał ocean, przestrzeń, wodę, uwielbiał wędkować. Ryby były też dla niego inspiracją, motywem przewodnim wielu prac. Po huraganie Sandy w Nowym Jorku, który był w 2012 roku, musiał zmienić miejsce zamieszkania. Nie był z tego zadowolony. Bo chciał być bliżej wody, tu odpoczywał, czuł się jak na wakacjach - dodaje.
- Po zamachu na World Trade Centre w 2001 roku nie lubił za bardzo podróżować, miał blokadę przed lataniem samolotem. U kresu swoich dni przeniósł się z powrotem nad ocean, gdzie skończył swoje życie... Mimo tej niechęci do podróżowania, szybko się spakował w podróż do wieczności...
To, co stworzył, czego dokonał w swoim 40-letnim życiu na pewno jest warte pokazania i upamiętniania. Podobnie, jak twórczość wielu zmarłych artystów ze Starachowic, którzy przez lata tworzyli małe lub większe dzieła. Ich pamięci mogłaby być poświęcona jakaś stała ekspozycja, gdzie prezentowane byłby prace plastyczne, fotografie i biogramy twórców związanych z miastem. W ten sposób społeczność Starachowic mogłaby ocalić od zapomnienia dzieła artystów i pamięć o nich. Rodziny zmarłych z pewnością przekazałyby jakieś ich prace, podobnie jak żyjący twórcy.
Anna i Janusz Skowronowie z synem Miłoszem serdecznie zapraszają na wystawę Artura.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie