Reklama

Nasza pisarka w mrocznych zakamarkach ludzkiej duszy

Pochodzi z Wąchocka a wyobraźnię ma niczym z Sandomierza, gdzie serialowy "Ojciec Mateusz" rozwiązuje kryminalne zagadki, z którymi nierzadko mają problem organy ścigania. Joanna Dulewicz inspiracje do pisania swoich książek czerpie zewsząd. Jak mówi, "świat wokół nas stanowi niesamowite źródło inspiracji"... Jest żywym dowodem na to, że marzenia, nawet te dziecięce, naprawdę się spełniają!

- Kim chciała Pani zostać w przyszłości będąc dzieckiem?

- Nauczycielką. To było moje pierwsze zawodowe marzenie, które zrodziło się, gdy miałam jakieś 5-6 lat. Towarzyszyło mi ono bardzo długo. Było też na tyle silne, że po maturze nie rozważałam niczego innego, jak studia pedagogiczne. Już w ich trakcie podjęłam pracę: najpierw jako korepetytorka języka angielskiego, następnie nauczycielka w gimnazjum, a w międzyczasie także lektorka w prywatnych szkołach językowych. Przepracowałam zresztą w zawodzie niemal dekadę, po czym zaczęłam prowadzić zajęcia dla studentów wyższych uczelni. Wciąż nauczam i przyznam, że dostarcza mi to mnóstwo pozytywnej energii.

- Ale nie da się ukryć, że książki towarzyszyły Pani od dziecka, od dziecka je Pani kochała...

- Już jako nastolatka marzyłam, aby w jakiś sposób związać z nimi swoją przyszłość. Początkowo pisałam wiersze, później przyszedł czas na prozę. Jednak dopiero wygrana w konkursie literackim organizowanym przez Wydawnictwo Czwarta Strona sprawiła, że zdecydowałam się upublicznić swoją twórczość. Z drugiej strony, od zawsze byłam zdania, że wszystko, czym się zajmujemy powinno mieć solidne teoretyczne podstawy. Dlatego w pewnym momencie zdecydowałam się na studia literaturoznawcze trzeciego stopnia. Moja rozprawa doktorska już niebawem zostanie ukończona.

- Kto lub co wywarło wpływ na Pani obecną ścieżkę zawodową?

- W obszarze edukacji, to była całkowicie autonomiczna decyzja. Owszem, w mojej rodzinie są nauczyciele. Moi najbliżsi popierali pomysł, abym i ja związała swoją przyszłość z tą dziedziną. Myślę jednak, że i bez tego dokonałabym właśnie takiego wyboru.

Z kolei zamiłowania literackie kształtowali we mnie rodzice, od najwcześniejszych lat. Naprzeciwko mojego domu była księgarnia. Jako kilkuletnia dziewczynka, chodziłam tam z rodzicami parę razy w tygodniu i chyba nie zdarzyło się, bym wyszła bez nowej książeczki. Wieczorami, z wypiekami na policzkach, wsłuchiwałam się w kolejne historie, które czytali mi bliscy. A kiedy, mając sześć lat, nauczyłam się czytać sama, trudno było mnie oderwać od książki. Szybko też zaczęłam podchodzić do utworów literackich w sposób krytyczny: zastanawiałam się nad sposobami kreacji bohaterów, rozwiązaniami fabularnymi, rzetelnością opisów, porównywałam ze sobą rozmaite dzieła. Jako nastolatka, zamiast chodzić na imprezy, wolałam rozczytywać się w opracowaniach krytycznoliterackich. Myślę, że wszystko to sprawiło, iż tak mocno związałam swoją zawodową aktywność właśnie z literaturą.

- Jaka tematyka dominuje w Pani książkach?

- Zarówno Zakłamani, jak i Zastraszeni to kryminały. Poruszam w nich jednak szereg różnych tematów. Dominującym jest handel ludźmi, w tych jego odmianach, które nie są powszechnie znane. Chciałam przez to zwrócić uwagę społeczną na problem, o którym, w moim odczuciu, wciąż nie mówi się wystarczająco dużo.

Kolejne tematy, to odpowiednio: kłamstwo i strach. A zatem to, z czym – w takiej czy innej formie – spotkał się chyba każdy z nas.

W obu powieściach wspominam także o, często mocno niejednoznacznych, relacjach międzyludzkich, ideałach, miłości, zawiści, fasadowości życia, uleganiu pozorom, a także o skutkach wzrastania w dysfunkcyjnej rodzinie. Pisałam także o krzywdach, o których nie sposób zapomnieć nawet po upływie kilku dziesięcioleci.

- Książki Joanny Dulewicz wyróżniają się ciekawą narracją, zaskakującymi zwrotami i szybkością akcji. Dlaczego akurat kryminały?

- Przyczyny były dwie. Po pierwsze, od dawna zaczytywałam się w kryminałach. Jak wiadomo, rzadko spotykamy się z ich czystymi postaciami. To gatunek niezmiernie pojemny. Obecnie, autorzy dość powszechnie wplatają w nie tematy związane z bieżącymi sprawami społecznymi lub refleksje dotyczące rozmaitych aspektów życia. Ja sama zresztą, jak już wspomniałam, zawarłam w moich książkach, poza sprawami stricte kryminalnymi, wiele różnych zagadnień. Warto się do nich odwoływać, skłaniając tym samym odbiorcę do refleksji i wyciągania samodzielnych wniosków.

Po drugie, Wydawnictwo Czwarta Strona ogłosiło konkurs literacki właśnie na powieść kryminalną. Moja pierwsza książka, Zakłamani, została napisana z myślą o tymże konkursie. Co prawda, nie liczyłam na wygraną, zwłaszcza po tym, jak dowiedziałam się, iż wpłynęło ponad dwieście prac. Swój udział potraktowałam raczej jako motywację do stworzenie projektu od początku do końca. Dlatego, kiedy powiadomiono mnie o zwycięstwie, byłam naprawdę zaskoczona.

- Skąd czerpie Pani pomysły?

- Zewsząd. Tak naprawdę świat wokół nas stanowi niesamowite źródło inspiracji. Czasami wystarczy wybrać się na dłuższy spacer, porozmawiać ze znajomymi lub całkiem obcymi ludźmi, albo chociażby śledzić to, co dzieje się w naszym kraju i jego najbliższym sąsiedztwie. Wówczas pomysły rodzą się same.

- Bonda, Christie, a może Chmielewska? Czy któraś z nich szczególnie Panią inspiruje?

- To trzy bardzo różne autorki, których twórczości nie sposób nie doceniać. Oczywiście sięgam po książki każdej z nich. Bardzo dbam jednak o to, aby nie ulegać żadnym wpływom. Przed przystąpieniem do pisania zarówno pierwszej, jak i drugiej powieści przez kilka tygodni nie przeczytałam żadnego kryminału właśnie dlatego, aby nie sugerować się ani stylem, ani rozwiązaniami fabularnymi innych autorów. Przyznaję, że taka "czytelnicza pauza" była dla mnie bardzo bolesna, ale zależy mi na wypracowywaniu indywidualnych technik pisarskich oraz na tym, aby nie ulegać żadnym schematom, a nawet, by przełamywać te, z którymi tak często mamy do czynienia w innych książkach. Wszak nie ma nic przyjemniejszego od gry z konwencją.

- Czy z pisania książek można się w Polsce utrzymać?

- Oczywiście. Jest wielu, nazwijmy to, pełnoetatowych autorów, którzy gros swojego czasu poświęcają pisaniu. Są też tacy, dla których twórczość stanowi odskocznię od codzienności, sposób wyrażanie siebie, albo po prostu hobby, ale już nie źródło utrzymania. Wiele zależy w tym przypadku od podejścia, indywidualnych predyspozycji i priorytetów.

- Z którego tytułu jest Pani najbardziej dumna?

- Bardzo cieszyłam się, kiedy powieść Zakłamani, zdobyła pierwsze miejsce w konkursie. Z kolei pisanie Zastraszonych stanowiło dla mnie olbrzymie emocjonalne wyzwanie. W ramach research`u spotykałam się z osobami, które ucierpiały w wyniku przestępczego procederu, jakim jest handel ludźmi. To, co od nich usłyszałam było niczym emocjonalne tornado.

Obie książki dają mi mnóstwo satysfakcji i dumy, ale z której jestem dumna bardziej, nie odpowiem.

- Co ma Pani w pisarskich planach?

- Wiele! I to nie tylko kryminały. Na razie jednak nie zdradzę zbyt dużo. Mogę powiedzieć tylko tyle, że nie zabraknie emocji, przyglądania się relacjom międzyludzkim i ukazywania tych elementów rzeczywistości, które często pozostają w cieniu naszej uwagi.

- Ulubione miejsca i szczególnie zapamiętani ludzie z rodzinnych stron...

- Jakkolwiek to zabrzmi, uważam, że nasze województwo jest jednym z najpiękniejszych w kraju. Dlatego też nigdy nie zamierzałam na stałe go opuszczać. Poza tym, to właśnie tu, na naszym terenie rozgrywa się akcja obydwu moich powieści. Szczerze powiedziawszy, tak bardzo utożsamiam się z Kielecczyzną, że nawet nie wyobrażałam sobie, abym mogła osadzić akcję gdziekolwiek indziej. Podobnie jak moi bohaterowie uwielbiam świętokrzyskie lasy, doskonale czuję się spacerując po kieleckiej starówce, a mój rodzinny Wąchock uważam za naprawdę szczególną miejscowość.

Jeśli zaś idzie o ludzi, to jestem zdania, że każdy ma w sobie coś wyjątkowego. Nie sposób wymienić tych wszystkich, których obecność była i jest dla mnie ważna i którzy stali się dla mnie inspiracją. Jednak, i tu - jak sądzę - nie będę oryginalna, na pierwszym miejscu zawsze stawiałam rodzinę.

fot. Daniel Gołębiowski

Joanna Dulewicz, absolwentka filologii angielskiej i zarządzania. Lektorka i tłumaczka. Koordynatorka międzynarodowych projektów edukacyjnych. Doktorantka literaturoznawstwa na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu J. Kochanowskiego w Kielcach. Prowadzi badania naukowe w obszarze children studies oraz piśmiennictwa autobiograficznego. Autorka kilkudziesięciu publikacji naukowych i popularnonaukowych.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do