Reklama

Agnieszka Polak, opowieść o wartościach, pasjach i dziedzictwie Starachowic

Agnieszka Polak – nauczycielka, arteterapeutka, teatrolog i prezes Fundacji Nasze Zdrowie w Starachowicach – od lat działa na rzecz osób z niepełnosprawnościami, łącząc sztukę z terapią i wrażliwość z działaniem. W rozmowie opowiada o tym, jak rodzinny dom ukształtował jej pasję do kultury, o sile twórczości w procesie leczenia i o tym, że najważniejsze w życiu jest dostrzeganie drugiego człowieka.

- Jakie znaczenie ma dla Pani słowo "dom" - co wyniosła Pani z rodzinnego domu?

- Dom, chyba każdemu kojarzy się z poczuciem bezpieczeństwa, ciepłem, wieloma sytuacjami, które – z biegiem lat człowiek docenia i dostrzega, jakie ono ma znacznie dla życia i przyszłości. Od tego zależy jacy jesteśmy, co będziemy robić w życiu. Nie ukrywam, że z wiekiem patrzę na to zupełnie inaczej i jestem wdzięczna za ten mój dom rodzinny.

- Z rodzinnego domu wyniosła pani wykształcenie, wychowanie i wartości, którymi kieruje się Pani do dziś. Mama Ewa mocno zaangażowana w kulturę, tata Zygmunt "budował" Starachowice – jak wspomina Pani ten czas?

- Dom rodzinny ma ogromne znacznie dla wychowania młodego człowieka. To, co działo się w moim rodzinnym domu bardzo mocno wpłynęło na moje postrzeganie świata. Jestem bardzo dumna ze swoich rodziców, choć jako dziecko miała do nich żal, że ich w domu było bardzo mało. Ale ja umiałam sobie to zrekompensować, gdyż nasz dom był otwartym, przychodzili znajomy ze szkoły i w moim domu toczyło się fajne życie towarzyskie.

Natomiast rodzice rzeczywiście byli mocno zaangażowani w działalność na rzecz Starachowic.

Jeżdżąc z tatą po Starachowicach, pokazywał mi, co budował. Jako bardzo dobry inżynier, bez kalkulatora w głowie potrafił szybko przeliczyć coś, czego inni by bez kalkulatora nie zrobili. Przyczynił się do powstania pierwszych bloków z wielkiej płyty, to m.in. wieżowce na Zakładowej, miał duży wkład w budowę szpitala. Jako dziecko chodziłam po budowie w błocie. Miał swój udział w powstawaniu kościoła na Majówce i do wielu budowli, które zyskiwały bezpieczeństwo i trwałość użytkowania. Bo tato zajmował się techniczną stroną tych obiektów. Oprócz tego, że cechował go umysł ścisły był erudytą i człowiekiem wielu pasji, czytał książki historyczne, cytował, na pamięć wiersze, miał swoje powiedzonka, które do dziś mam spisane w zeszycie – to była jego twórczość lub cytaty innych. Był zapalonym brydżystą. Zawsze mówił, że zrobi ze mnie matematyczkę, co się nie udało i poszło kompletnie w drugą stronę.

Mama zaangażowana w pracę Zakładowym Domu Kultury w Starachowicach była oddana bez reszty. Dzięki temu mogła przebywać tam podczas różnych imprez. Była członkinią Zespołu Pieśni i Tańca FSC, co wiązało się z licznymi wyjazdami po kraju i zagranicą. Oprócz tego, że tańczyła w zespole, do czego miała niesamowity dryg i prezencję – z czego byłam bardzo dumna – zajmowała się całą stroną organizacyjną, by ten zespół mógł istnieć. Często jeździłam z mamą do Centralnego Ośrodka w Warszawie, gdzie szyto przepiękne stroje ludowe Łowicz czy nasze świętokrzyskie. Kostiumeria Zespołu były tak bogata, że miał on ogromne możliwości tańczenia. Razem z panem Zdzisławem Krywko mama szukała kontaktów ze znanymi choreografiami, jak Leopold Kozłowski, z panem Gogułem, Rediszem, Ambildem, który był dyrygentem naszej kieleckiej Filharmonii. To było całe życie mojej Mamy. Dom kultury był jej drugim domem, ale również moim,

- Czy to wzrastanie w cieniu sceny, czy poza nią wpłynęło na wybór pani zawodowej ścieżki?

- To na pewno przełożyło się na moje wybory. Z jednej strony rodzice poświęcali się pracy, ale nigdy nie narzekali, nie skarżyli się. Przeciwnie – w Zespole Pieśni i Tańca zawsze panowały takie rodzinne, życzliwe relacje, razem wyjeżdżali. Czasem podróżowałam z nimi. Do tej pory w zespole mam swoje ciocie i wujków, jak np. Jerzy Kopeć. Te wspomnienia z dzieciństwa, zwłaszcza te przyjazne i dobre zostają a z nami na całe życie i w sercu. To zetknięcie się z folklorem, którego jestem fanką – pisałam nawet prace mgr kapliczkach przydrożnych na kielcczyźnie, jest mi bardzo bliskie. Oni wszystko, co robili, robili z sercem, to miało swojego ducha, swoją mądrość i przekaz.

- Sztuka jest mocno obecna w Pani w życiu. Jest Pani inicjatorką "Pory na aktora", "Majowego Wierszowania", czy jasełek w STO, kolędowanie z osobami niepełnosprawnymi to Pani inicjatywa. Stworzyła Pani "Tęczową pracownię" przy Ośrodku Rehabilitacji dziennej. Jako prezes Fundacji Nasze Zdrowie jest Pani na co dzień mocno związana ze środowiskiem osób niepełnosprawnych. Skąd to się wzięło?

- To na pewno moje pobyty w domu kultury to sprawiły. Od zawsze lubiłam robić coś oryginalnego, lubiłam tworzyć, będąc w liceum robić dla siebie ciuchy, malowałam. Moim marzeniem było podjęcie nauki w liceum plastycznym. Ale jako jedynaczka nie zyskałam akceptacji rodziców. Chyba za mało było wtedy też mojej determinacji w dążeniu do tego celu. Rodzic obawiali się, że internat, że ja może sama sobie nie poradzę. Odpuściłam, ale to po latach wróciło. Dziś mocno zajmuję się taką dziedziną, jak batik, którą też uprawiam. Swoją pracę dyplomową na ten temat pisałam w Wyższej Szkole Plastycznej w Częstochowie. To jest trudna sztuka plastyczna, ale staram się ją rozpowszechniać. Sztuka ma niesamowitą moc, to nie tylko sztuki plastyczne, ale również teatr – w Fundacji prowadzimy Teatr Terapeutyczny Daję Słowo", który daje możliwości rozwoju aktorskiego, ale jest też formą terapii. Sztuka oddziałuje na człowieka w sposób interdyscyplinarny i to mnie bardzo pochłania. Widzę niesamowite efekty i wiem, że każdy ma potrzebę tworzenia. Wystarczy tylko odpowiednia inspiracja, element motywacji, jakiś mały sukces i to mobilizuje i motywuje. To pobudza do samorealizacji.

- Czy sztuka może być pomostem między światem osób "pełnosprawnych" a tymi, którzy borykają się z niepełnosprawnościami? Co łączy a co dzieli te dwa światy?

- Jesteśmy jednym światem, bo żyjemy w tym samym miejscu, na tej samej planecie. Otaczają nas ludzie o różnych możliwościach, ale każdy ma prawo do życia godnego, twórczego. Łączy nas w zasadzie wszystko. Sztuka na pewno pomaga w rozwoju osób, które mają jakieś dysfunkcje. Ale kto ich nie ma, każdy coś ma tylko nie jest zdiagnozowany. Okazuje się, że osoby z niepełnosprawnościami są bardzo uzdolnione w różnych dziedzinach. Tylko trzeba im stworzyć warunki i możliwości do rozwoju.

- Czego Pani sama uczy się od osób, z którymi pracuje na co dzień? Jakie są ich potrzeby?

- Każdy ma podobne potrzeby, ale różne możliwości realizowania swoich pasji, marzeń. Wystarczy czasem pomóc, stworzyć takie warunki, które pozwolą na realizację talentów i zainteresowań. Nie trzeba robić nic specjalnego. Trzeba przyjąć te osoby takimi jakimi są i tylko trochę wesprzeć, np. fizycznie. Barier architektonicznych nie brakuje, ale chyba to co najbardziej nas blokuje to bariera mentalna. Zarówno osoby z niepełnosprawnością, jak również ich rodzice mają takie przekonanie, że im się nie wszystko należy. To tkwi gdzieś głęboko i to trzeba zmienić, bo oni nie lubią litości. Musimy zmienić myślenie o tych osobach. A sztuka najbardziej oddziałuje na człowieka w sposób interdyscyplinarny, pochłania to i widzę niesamowite efekty pracy w tym kierunku, bo każdy z nas ma potrzebę tworzenia. Wystarczy odpowiednia metoda i inspiracja, na nawet każdy mały sukces motywuje do dalszego działania.

- Mówi Pani o barierach architektonicznych, wracając do działalności Pani Taty, jak Pani postrzega Starachowice z perspektywy czasu - czym różniły się od dzisiejszych?

- Tych barier wcześniej na pewno było więcej. Dziś na pewno Starachowice są bardziej przyjazne, jeśli chodzi o projektowanie budynków, czy miejsc użyteczności publicznej. Władze nasze starają się by ta dostępność była coraz większa. Czasem wystarczy niezgodność kilku centymetrów w sytuacji wyższego chodnika czy zjazdu na ulicę to już jest bariera. Ustawa o dostępności plus gwarantuje dostosowanie przestrzeni do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Tego zawsze jest za mało, dlatego osoby z naszej Fundacji konsultują i podpowiadają, to co należy zmienić czy poprawić.

- A co jeszcze należałoby zmienić?

- Niektóre inwestycje mam wrażenie, robione są tak na pamięć, albo zza biurka a wystarczyłoby bardziej wczuć się w potrzeby innych. Na pewno w Urzędzie Miasta przydałaby się większa dostępność, np. widna na zewnątrz. To się zmienia w wielu wysokich budynkach.

- Co w Starachowicach chciałaby Pani zachować "od zapomnienia"?

- Wychowana w dwóch epokach, gdzie dzieciństwo i młodość upłynęło w otoczeniu utrwalonych krajobrazów, mam coś takiego, że to drzemie we mnie do dziś. Np. PEDET, który przeobraził się w coś, co nie wszystkim odpowiada. Starachowice z dawnych czasów też miały swój klimat i charakter i niektóre budynki mogły pozostać. Pięknie, że Park Kultury został odnowiony i udostępniony, gdzie pozostało wiele z czasów jego dawnej świetności. Podobnie jak Park Miejski został odnowiony – to takie miejsca, które wróciły do dawnej świetności.

Najważniejsza moim zdaniem jest - mimo wszystko - mentalność ludzi, gdzieś wszędzie biegniemy, za czymś gonimy a trzeba do tego podjeść bardzo rozważnie, bo zatracamy podstawowe wartości w życiu. Brakuje miejsc, gdzie można przyjść posiedzieć w miłej atmosferze.

- Takie miejsce niejako stworzyła Fundacja Nasze Zdrowie. To kawiarnia "Słoń w kafce" przy ul. Staszcia...

- To kawiarnia, gdzie zatrzymuje się czas, gdzie nie tylko wpadamy, zjemy, napijemy się kawy i dalej pędzimy, ale to miejsce, gdzie wystrój zapach kolor działają na nasze zmysły. Ta sfera pozwala na odreagowanie. Takich miejsc mi brakuje, ale to wynika z potrzeb ludzi.

Oprócz tego, że można tam przyjść posiedzieć, posmakować, to spotykają się tam osoby, które mają swoje pasje, nie wirtualnie, tylko ze sobą. Z tego wynikają niesamowite rzeczy, są wspominania i pomysły np. na rękodzieło, wspólne podróże. To miejsce dobrych kontaktów międzyludzkich. Człowiek jest istotą stadną, społeczną i to wcześniej czy później daje znać o sobie. Takim przykładem jest dzierganie szalika, który osiągnął już niesamowitą długość i mamy na niego plany. To będzie inicjatywa, która będzie łączyła nas mieszkańców, podobnie jak połączył uczestników spotkania w ramach organizacji pozarządowych. Stworzył się dzięki niemu symboliczny krąg.

-Ale Fundacja to nie tylko "Słoń w kafce"?

- To prawda, to sztandarowe imprezy artystyczne zapoczątkowane przez Fundację - kilka edycji Festiwalu Radości, Kolędowanie bez Barier, Kawiarenki Artystyczne, wernisaże wystaw prac plastycznych i fotograficznych naszych podopiecznych. Prowadzenie wielopokoleniowego teatru pod nazwą Teatr daje Słowo, redagowanie kwartalnika Niezwyczajni, wydawanie tomików poezji i płyt CD z twórczością podopiecznych Fundacji, liczne warsztaty artystyczne rozwijające pasje i zdolności osób z niepełnosprawnościami.

- Gdyby miała Pani zostawić po sobie jedno zdanie, jedno przesłanie dla przyszłych pokoleń Starachowic - jakie by to było?

- Ważne jest to, żebyśmy widzieli wokół siebie ludzi, żebyśmy dostrzegali człowieka. Byśmy byli życzliwi tolerancyjni, byśmy się uśmiechali i widzieli tych, którzy potrzebują więcej atencji i zrozumienia, ale nie oceniali ich po wyglądzie, tylko starali się wejść w ich wnętrze. Nasze bycie i relacje, które tworzymy zależą od nas – zauważajmy się!

Agnieszka Polak, prezes Fundacji Nasze Zdrowie w Starachowicach, działającej na rzecz osób niepełnosprawnych. Nauczyciel, teatrolog, arteterapeuta. Zawodowo związana z Zakładowym Domem Kultury FSC, pracowała w Miejskim Ośrodku Kultury, jako instruktor teatralny. Nauczyciel plastyki i teatru w Społecznej Szkole Podstawowej STO w Starachowicach. Przez 15 lat pracowała w ośrodku rehabilitacji dziennej szpitala, gdzie prowadziła "Tęczową Pracownię". Związana ze Stowarzyszeniem Arteterapeutów Polskich "Kairos" oraz Polskim Instytutem Eriksonowskim w Łodzi.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do