
Tak jak zapowiadał słowa dotrzymał. Planowana w ub. roku wyprawa na Przylądek Północny (Nordkapp) zwieńczona została sukcesem. Damian Herman z Wielkiej Wsi w gm. Wąchock, zagorzały pasjonat dwóch kółek pokonał ponad 6.000 km na rowerze docierając w najbardziej odległe i dziewicze zakątki Skandynawii, gdzie wrażenie zrobiło nie tylko spotkanie ze Św. Mikołajem w środku lata...
Nordkapp, rowerowy klasyk Europy, jak mawiają w kręgu pasjonatów dwóch kółek jest celem wielu podróżników i rowerzystów. Taki plan założył sobie również Damian Herman z gm. Wąchock, który w ub. roku pokonał na rowerze drogę z Hiszpanii do Polski, przez Bałkany. Ostatecznie zrealizował dystans 6000 km w 63 dni, docierając do 17 krajów Europy.
Absolwent Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 Starachowicach na profilu gastronomicznym, który ukończył studia z zakresu bezpieczeństwa wewnętrznego we Wrocławiu, gdzie mieszkał i pracował przez jakiś czas aktualnie pracuje sezonowo zagranicą, co pozwala mu na dużą dyspozycyjność i kontynuowanie pasji.
Nordkapp na celowniku
Tym razem za cel wziął Nordkapp Przylądek Północny, uznawany za najdalej na północ wysunięty przylądek Europy.
- Tegoroczną wyprawę zacząłem w Polsce 3 czerwca, kierując się w stronę północno-wschodnią przez Litwę Łotwę i Estonię. Po 6 dniach przekroczyłem granicę z Litwą, jadąc w kierunku północnym. Ósmego dnia byłem już na Łotwie. Odwiedziłem stolicę i ruszyłem dalej. Po ok. 2 dniach dotarłem do Estonii, gdzie przez kolejne 3 dni jechałem do Tallinna. Tam wziąłem prom przez Bałtyk i znalazłem się w Helsinkach - opowiada nasz pasjonat jazdy rowerowej.
Finlandia była dłuższą przygodą, trwającą 13 dni, podczas której nasz rowerzysta jechał dalej na północ, podziwiając piękno tamtejszej dzikiej przyrody. Ogromna lesistość - jeziora i rzeki były bardzo urzekające. Z każdym kilometrem cel podróży stawał się coraz bliższy. Po przekroczeniu granicy Norwegii jechał dalej w stronę Przylądka Północnego (Nordkapp). Droga z Polski na Nordkapp zajęła mu 27 dni, a w nogach było 3000 km.
Z powrotem na południe
- W drodze powrotnej obrałem kierunek południowy i jechałem w kierunku Tromsø i Lofotów. Dotarłem do Moskenes, skąd wziąłem prom do Bodø i rozpocząłem kolejną przygodę z pięknym norweskim wybrzeżem. Jadąc głównie drogą nr 17, kierowałem się na południe, docierając do Trondheim. Następnym etapem mojej podróży była droga w kierunku Oslo, a następnie w stronę Szwecji. W Norwegii spędziłem 25 dni - dodaje urzeczonym pięknym krajobrazem tego kraju. - Ta różnorodność robi wrażenie - fiordy, morze, góry - to wszystko jest bardzo piękne. Poza tym ogromna kultura i szacunek dla rowerzystów, cierpliwość kierowców, naprawdę super podejście. A trzeba przyznać, że rowerzystów jest tam bardzo dużo. Z niektórymi przemierzaliśmy wspólnie kilkadziesiąt kilometrów w grupie, albo spotykaliśmy się w tych samych miejscach na trasie, bo trzeba było bardzo skrupulatnie, z mapą planować np. zakupy, gdyż sklepy były od siebie oddalone nawet o 100 km.
Spełnione marzenie
Z Norwegii prowadziła krótka przygoda przez Szwecję, gdzie D. Herman spędził 5 dni, docierając do Ystad, skąd przepłynął promem do Świnoujścia.
- Ostatnim etapem była droga do domu, około 650 km, którą pokonałem w 5 dni. Łącznie pokonałem 6500 km, co zajęło mi 59 dni. Była to kolejna udana wyprawa po europejskich drogach, która nie należała do łatwych. Jednak wszystko bardzo dobrze zaplanowałem, co było kluczem do sukcesu - dodaje.
Oprócz urzekających krajobrazów Norwegii czy Finlandii, nie lada przeżyciem dla naszego podróżnika było spotkanie reniferów Laponii, których po drodze mijał więcej niż ludzi. Na trasie podróży była też wizyta w wiosce Św. Mikołajem, z którym spotkał się w środku lata, a foto z którym kosztowało bagatela 30 euro.
- Spełniłem kolejne marzenie, odwiedzając kraje północne. Mimo ciężkich warunków, w tym pogodowych, ukończyłem całą wyprawę tak, jak planowałem, bez awarii sprzętu, w który stale inwestuję. Byłem przygotowany na wszelką ewentualność. Ta wyprawa, w odróżnieniu od tych poprzednich wymagała zabrania więcej ciepłej odzieży, gdyż temperatury wahały się od 10-20 st. Na szczęście w nocy nie ma spadków temperatury, gdyż w polarny dzień słońce w ogóle nie zachodzi. Najtrudniejszy do pokonani były chyba finalny odcinek - 7-kilometrowy tunel pod Nordkapp - zmora rowerzystów, gdzie jest 3,5 km z górki, ale potem drugie tyle jedzie się pod górę przy bardzo dużym nachyleniu. Ostatnie 30 km pokonywałem z grupą Słoweńców, którzy zmierzali w tym samym kierunku, wiał bardzo silny wiatr, była mgła, panowały trudne warunki atmosferyczne i w grupie było po prostu bezpieczniej.
Generalnie wyprawa przebiegała bezproblemowo. Sprzęt stanął na wysokości zadani, obyło się bez kontuzji czy nieprzyjemności ze strony cudzoziemców, którzy bywało, że użyczali gościny w swoich domach na nocleg.
To rozpala apetyty na kolejne wyzwania, które choć nie do końca jeszcze sprecyzowane na pewno będą. Być może wyprawa wzdłuż wybrzeża Hiszpanii czy Francji, Europa z północy na południe a może wzdłuż Dunaju? Niezależnie od kierunku, nasz rowerzysta na pewno podzieli się wrażaniami z kolejne podróży...
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Gratulacje dla rodziców, za tak odważnego i pełnego pasji syna.