
Piękny jubileusz 69 lat pożycia małżeńskiego świętowali Helena i Józef Kiełbasa ze Starachowic. Małżonkowie w otoczeniu dzieci, wnuków i prawnuków cieszą się dobrym zdrowiem, wdzięczni Bogu za wspólne życie...
Jak mówią, najważniejsze to iść na kompromisy, ustępować drugiej stronie i szukać porozumienia - to recepta na długie, wspólne życie, którym cieszą się Helena i Józef Kiełbasa ze Starachowic. 30 stycznia obchodzili jubileusz 69-lecia pożycia małżeńskiego.
Dokładnie 30 stycznia 1954 roku stanęli na ślubnym kobiercu i powiedzieli sobie sakramentalne "tak". Uroczystość zaślubin odbyła się w kościele w Mircu, a podwójne przyjęcie weselne (bo w tym samym czasie żenił się brat pani Heleny) w rodzinnym domu panny młodej w Trębowcu.
- Poznaliśmy się na weselu. Brat rodzony męża i moja siostra cioteczna wtedy pobierali się. Pierwszy raz spotkaliśmy się we wrześniu. Potem jeszcze trzy razy i na czwartym spotkaniu był ślub - wspomina pani Helena mówiąc, że przyszły mąż od początku mówił, że się pobiorą i obiecywał, że będą żyć szczęśliwie. - W styczniu był ślub kościelny, a w kwietniu cywilny, ale to było już dopełnienie formalności, bo dzięki temu mąż, który był wtedy w wojsku miał dwa tygodnie urlopu.
- Nie byliśmy już wtedy tacy młodzi, ja miałam 22 lata, a mąż 23. Wesele było huczne, na 80 zaproszonych gości. Z domu wyniesiono wszystkie meble, by się pomieścili. Mąż był w wojskowym mundurze a ja miałam białą suknię ślubną z welonem - wstyd przyznać - była pożyczona, ale takie były czasy... Miałam też futerko, bo był mróz -30 stopni. A do ślubu jechaliśmy bryczką, którą ciągnęły konie. Byłam szczęśliwa i zakochana - nie ma wątpliwości Jubilatka.
Po ślubie zamieszkali u rodziców w Pakosławiu. Pan Józef rozpoczął pracę w cementowni w oddalonej o 7 km Wierzbicy, gdzie codziennie chodził na piechotę. Pracodawca szybko jednak wyszedł naprzeciw potrzebom młodego małżeństwa, które rychło otrzymało mieszkanie. Po roku od ślubu poszli na swoje.
Z czasem kupili działkę w Starachowicach, gdzie w czerwcu 1961 roku zaczęli kopać fundamenty, a w listopadzie tego samego roku już się wprowadzili do własnego domu..
- Wszystko ręcznie się robiło - mówi pan Józef. - Pracowałem wtedy jako konduktor w skarżyskim PKSie. Wstawałem o trzeciej nad ranem, by jak najszybciej ukończyć budowę domu. Potem pracowałem w Urzędzie Miasta. Pani Helena natomiast zajmowała się domem i dzieci, którym poświęcała cały czas i uwagę. - Długo nie pracowałam, bo wychowywałam dzieci dając im miłość i szacunek, co dziś nam wdzięcznie oddają - mówi pani Helena dodając, że dzieci i wnuki często odwiedzają dziadków. - Każdą okazję w naszej rodzinie świętujemy. Dzieci i wnuki się cieszą, że jesteśmy i ciągle to nam powtarzają. W tym roku z okazji uroczystości Dnia Babci i Dziadka zostaliśmy zaproszeni na uroczysty obiad do restauracji. Czujemy się bardzo kochani i szanowani przez naszych bliskich.
Małżonkowie doczekali się czworga dzieci: Henryk, Jan, Barbara i Jacek, 7 wnuków i 8 prawnuków.
- Życie razem jest jak fale na morzu, bywa różnie, czasem dobrze, czasem trochę gorzej. Ale najważniejsza jest wytrwałość i cierpliwość. Młodym dziś tego brakuje - nie ma wątpliwości pani Helena, dodając, że ważne we wspólnym życiu jest umiarkowanie, modlitwa, i...praca - dodaje pan Józef, który pracował do 89 roku życia.
Dostojni Jubilaci za piękne wspólne życie otrzymali Medale za długoletnie pożycie małżeńskie. 25 stycznia gościli w Urzędzie Miejskim w Starachowicach, gdzie od prezydenta miasta otrzymali okolicznościowe życzenia i upominki z okazji jubileuszu.
Ewelina Jamka
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie