Reklama

Wszystko, co piszę, to prawda. Rozmowa z Fifim

22/02/2024 19:00

Fifi, a właściwie Filip Wojtan to urodzony w 2003 roku starachowicki raper. Jego muzyczne dokonania na serwisach YouTube i Spotify są śledzone przez tysiące osób — odpowiednio przez 13 tysięcy i 27 tysięcy słuchaczy. Fifi jest absolwentem Zespołu Szkół Zawodowych nr 2 w Starachowicach, a z zawodu — technikiem informatykiem. Artysta dzieli się z nami detalami, jakie towarzyszą mu podczas procesu twórczego, swoimi pierwszymi krokami w branży muzycznej oraz planami na przyszłość.

— Czy pamiętasz swój pierwszy kawałek? O czym on był?
— Bardzo dobrze go pamiętam, bo przysporzył mi sporo hejtu. Wydaje mi się, że pierwszy numer zazwyczaj nie odbija się szerokim echem, ale w moim przypadku wydaje mi się, że wiele osób o nim usłyszało. O czym on był? Myślę, że zacząłem dość standardowo jak na twórców w swoim wieku: kasa, fejm, kobiety lekkich obyczajów. Nic nadzwyczajnego jak na polskie warunki. To było bardzo dawno temu, w 2017 roku, czyli aż siedem lat temu... Miałem wtedy czternaście lat.

— Co skłoniło cię do stanięcia przed mikrofonem?
— W okolicach 2016, może 2017 roku na szerokie wody wypłynął Young Igi. Bardzo podobały mi się jego kawałki, niekiedy potrafiłem słuchać ich cały dzień. Stwierdziłem wówczas: skoro on może, to dlaczego ja nie mogę? Przystąpiłem więc do działania i na urodziny kupiłem mikrofon Novox NC-1, i jakoś to poszło.


— Z każdym rokiem wchodzisz na coraz wyższy pułap muzyczny. Co twoja rodzina, przyjaciele i znajomi sądzili o twojej pasji?
— Jeśli chodzi o rodzinę, to mnie wspierali od samego początku. Znajomi natomiast dzielą się na dwie grupy: prawdziwych i fałszywych. Prawdziwi znajomi, jeśli nagrasz syf, to po prostu powiedzą ci, że nagrałeś syf — ale będą cię wspierać i doradzać. Są też niestety fałszywi, którzy niezależnie od tego, co nagrasz, będą ci wkręcać taką bajerę, że nagrałeś najlepszy kawałek świata, a tak nie jest. Większość ludzi z tej pierwszej grupy są przy mnie do dziś, z niektórymi mam nawet wspólne numery.

— Nie da się ukryć, że świat muzyki rządzi się surowymi prawami. Czy spotkały cię jakieś nieprzyjemności związane z twoją pasją?
— Swego czasu miałem do czynienia z takim ziomkiem, któremu nie do końca podobały się moje ruchy muzyczne. Wypisywał do mnie jakieś głupoty i dziwne, odklejone rzeczy. Spotkaliśmy się później całkowicie przypadkowo w galerii Galardia, ale nic się wówczas nie stało. Pomijając tę sytuację, to raczej nic nieprzyjemnego mnie nie spotykało.

— Największą popularność przyniósł ci utwór Mona Lisa wypromowany przez Yachu i Salvadora. Czy myślisz, że w perspektywie czasu odniósłbyś podobny skok popularności bez ich pomocy?
— Nie wiem, na pewno sporo temu zawdzięczam. Z perspektywy czasu wolałbym chyba, żeby tak się nie stało. Wkurza mnie ciągłe przypinanie mi metki w stylu „to ten od «Mona Lisy»”. Przez tę tendencję sam znienawidziłem ten kawałek, nie darzę go raczej sentymentalną sympatią. Wolałbym dojść do wszystkiego samemu.

— Czy dzisiaj nagrałbyś podobny kawałek, bez względu na te skojarzenia?
— Zdecydowanie nie. Ja nagrywam muzykę pod wpływem chwili. Gdy źle się czuję, to siadam przy komputerze, słucham bitów i piszę tekst. Jak nie mam w danym momencie zajawki, to nic z tego nie wykrzesam. „Mona Lisa” też powstała w taki sposób — te emocje siedziały we mnie. W tym momencie nie nagrałbym czegoś takiego.

— W ostatnim czasie wydałeś EP-kę „Pisałem numery, gdy chciałem się zabić” osadzoną w bardzo melancholijnym stylu. Czy taka twórczość będzie ci w dalszym ciągu towarzyszyła?
— Czas zweryfikuje. Jak mówiłem, moją twórczość definiuje moje samopoczucie w danej chwili. W tej chwili nie wiem, co będę czuł za miesiąc czy za dwa miesiące. Zobaczymy.

— Co zainspirowało cię do nagrania tego albumu?
— Ciężko powiedzieć. Odkąd skończyłem szkołę, wdałem się w życiową rutynę. Żyję od wypłaty do wypłaty, pracuję i jakoś to idzie do przodu. Gdybym nie miał żadnych problemów, a pieniądze wypadałyby mi z rąk, to po prostu nie nagrywałbym takich smutnych numerów.

— Trudno nie zauważyć, że większość twoich numerów jest osadzonych w bardzo przykrych brzmieniach. Czy Fifi rapujący tekst, to faktycznie Fifi żyjący na co dzień?
— To, co ja nawijam w kawałkach, to jest naprawdę stan faktyczny. Niczego nie zmyślam — wszystko, co piszę, to prawda.

— Z jakimi twórcami najlepiej ci się pracowało?
— Są dwa rodzaje współprac: stacjonarne i zdalne. Bardzo lubię współpracować na miejscu. Dla przykładu — często nagrywam z młodym. On również jest ze Starachowic. Kiedy nachodzi nas chęć, łapiemy się, piszemy tekst, nagrywamy, a potem wrzucamy materiał w eter lub nie. Współprace niestacjonarne też są co do zasady udane. Bardzo lubię tworzyć z Kamilem Baranem, który mieszka w Wielkiej Brytanii, uważam, że świetnie się uzupełniamy.

— Czy były przypadki współpracy, które niekoniecznie cię zadowoliły?
— Kiedyś przyjaźniliśmy się z 27.Fuckdemons. Od kiedy rozpoczął współpracę z wytwórnią GUGU i wspiął się wyżej, to przestaliśmy się ze sobą kontaktować. Ja go wspierałem od samego początku, zachęcałem go do tworzenia nowej muzyki i miksowałem mu pierwsze numery. Takie coś mi się nie podoba. Był też Biernol — to on notabene miksował „Mona Lisę” — z którym wynikła jakaś spina. Nie pamiętam już dokładnie, o co poszło, ale raczej bym się z nim dalej nie układał. Nie zrozum mnie źle — nie żywię do nich jakiejś wielkiej urazy, ale raczej czuję się rozczarowany tymi współpracami.

— Czy zmieniłbyś coś w swojej karierze muzycznej, postąpiłbyś w jakiejś sprawie inaczej?
— Gdy wybiłem się za sprawą „Mony Lisy”, zacząłem wrzucać nowe kawałki seriami, zamiast nagrać coś konkretnego, co naprawdę siadłoby słuchaczom. To z grubsza tyle.

— Jakie masz dalsze plany wydawnicze? Skupiasz się teraz na singlach, jakiejś nowej EP-ce, a może albumie?
— Raczej będę wydawał single, myślę też nad nowymi teledyskami. Mam w planach nowe kawałki z Kamilem.

— Planujesz pozostać na scenie jako zawodowy raper, a może traktujesz to po prostu jako zajawkę?
— Jakby przyszedł taki dzień, że muzyka zastąpi mi pracę jako źródło utrzymania, to super. Muzyka to moje życie, w sumie od małego działam w tym kierunku. Ale nie podchodzę do tego w ten sposób. Żeby wybić się na scenie, trzeba wiedzieć, jak to ugryźć i jak to utrzymać. Dla mnie tworzenie muzyki to przede wszystkim zajawka.

— Jakie więc masz plany na przyszłość?
— Zgodnie ze swoim wykształceniem w technikum, chciałbym zostać zawodowym programistą. Mam zamiar udać się w październiku, gdy zacznie się nowy semestr, na studia informatyczne.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 22/02/2024 19:00
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    JeremyAnanas - niezalogowany 2024-03-11 01:52:07

    Kim on w ogóle jest? Nie znam jego twórczości a jego piosenek to już w szczególności, nie lubię polskiego rapu i zdecydowanie może mi się to nie spodobać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama
Reklama
Wróć do