
31 marca 2023r odszedł na wieczną służbę kpt. Aleksander Filipowski ps. " Jastrząb", żołnierz 1 Pułku AK Ziemi Iłżeckiej, jeden z ostatnich mieszkańców Starachowic walczący ofiarnie z bronią w ręku w szeregach Armii Krajowej, uczestnik krwawej bitwy pod Piotrowym Polem.
Jego odwagę i waleczność w czasach okupacji oraz niezwykłą aktywność na rzecz środowiska kombatanckiego odzwierciedlają liczne odznaczenia. Za każdym Krzyżem, Medalem, Honorową Odznaką kryją się autentyczne działania pana Aleksandra zasługujące na najwyższe uhonorowanie. Dzielna postawa podczas zaciekłej bitwy, udział w niebezpiecznych akcjach, propagowanie etosu Armii Krajowej, przekazywanie młodym ludziom polskiej historii. Tym razem rodacy docenili i zdążyli przed Panem Bogiem. 9 lutego, parę tygodni przed śmiercią, otrzymał bardzo prestiżowy Medal Stulecia Odzyskanej Niepodległości przyznawany przez Prezydenta RP. Przyjął go z satysfakcją w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Gest i uśmiech sędziwego żołnierza mówiły same za siebie. Był bardzo wzruszony.
Okupacyjny pseudonim Aleksandra Filipowskiego w pełni odzwierciedlał jastrzębią szybkość, siłę, waleczność, spryt i przebiegłość w walce z okupantem. Do legendy przeszła jego śmiała akcja, gdy wykorzystując nieuwagę Niemców sprzątnął im sprzed nosa taborowe konie. Podczołgał się, w mgnieniu oka zdjął koniom pęta i trzymając jednego na wodzy pogalopował na drugim, na oklep, do partyzanckiego obozu. Zdobycz okazała się odzyskaną własnością Wojska Polskiego, co potwierdziły wypalone znaki na kopytach. "Jastrząb" odebrał szwabom to, co nasze, zdobywając sympatię i szacunek partyzanckiej braci. Sprytem wykazać się również musiał podczas przenoszenia lekarstw z punktu kontaktowego w Starachowicach do obozu. Na długiej, niebezpiecznej trasie czyhał nie jeden niemiecki patrol. Najwyraźniej los mu sprzyjał.
Wiele wskazuje na to, że młodego Olka darzył sentymentem sam dowódca pułku Wincenty Tomasik ps. "Potok". To właśnie jemu "Potok" przekazał pokaźną paczkę amunicji otrzymaną od zaprzyjaźnionego leśnika. W czasie wojny dla żołnierza był to dar na wagę złota. "Jastrząb" towarzyszył też "Potokowi" w obstawie, gdy ten prowadził z Niemcami pertraktacje w sprawie wymiany jeńców. W trudnych rozmowach ważył się los dyrektora Zakładów Zbrojeniowych Fritza Hoffmana i Polaków przetrzymywanych przez gestapo w więzieniu w Siennie. Napięcie rosło i trzeba było trzymać nerwy na wodzy. Dla młodziutkiego żołnierza było to nie lada wyzwanie. Prawdziwy sprawdzian przyszedł jednak później, gdy rozpętało się "piekło na ziemi". Krwawa bitwa pod Piotrowym Polem pochłonęła dziesiątki ofiar. On sam cudem ocalał. Bóg ocalił go dla nas wszystkich! By mógł świadczyć każdym słowem i działaniem co jest szlachetne, słuszne i co ma sens.
Wojna minęła a On wciąż trwał na posterunku. Żołnierz z krwi i kości, a jakby zapomniał o komendzie "spocznij".
Pełen werwy i energii przekazywał wszystkim przysłowiową iskrę do działania, przypominał o poległych żołnierzach, miejscach pamięci narodowej. Inicjował przeglądy tych miejsc, informował odpowiednie służby, gdy było coś nie tak. Był pomysłodawcą pomnika i tablicy upamiętniających walkę żołnierzy 1 Pułku AK Ziemi Iłżeckiej, których legendę niósł przez całe życie. Wspierał logistycznie i finansowo wiele inicjatyw. Ważne znaczenie miało wieloletnie uczestnictwo zasłużonego weterana w uroczystościach patriotycznych na terenie miasta, szkół, regionu. Rozpoznawalny i szanowany przez młodych ludzi przekazywał im ze swadą polską historię. Dzielił się bolesnymi wspomnieniami z pola bitwy, w której uczestniczył i która okupiona była śmiercią wielu młodych ludzi. Czy brał za dużo na swoje kruche barki? Być może tak, ale nie trudno było dostrzec, że wszystkie życiowe azymuty pana Aleksandra były głęboko zakorzenione w sercu.
Bóg obdarzył go długowiecznością , by mógł uczyć nas szacunku do tradycji, wiary, sztandaru, do wszystkiego co ojczyste, polskie, bliskie sercu. Stał więc na straży dekalogu, oddany bez reszty temu co dobre i nieprzemijające.
- To wszystko prawda - potwierdza pani Henryka Zielińska poruszona śmiercią przyjaciela z Koła wiatowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. – Najbardziej jednak brakować mi będzie jego osobliwego poczucia humoru. Czasami potrafił rozbawić mnie do łez. I napisz koniecznie jaki był szarmancki - podpowiada po chwili...
W styczniu pan Aleksander Filipowski ukończył 99 lat i rozpoczął setny rok życia. Dzięki czułej opiece ukochanych córek – Krystyny i Barbary otrzymał kolejny bezcenny dar - dobrą, spokojną starość, miłość bliskich i cichą śmierć we własnym domu. "Zasnął" zostawiając po sobie najpiękniejsze wspomnienia.
4 kwietnia, w Starachowicach, galopujący czas zatrzymał się na chwilę. Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej żegnał kolejnego kombatanta, druha i przyjaciela. Były poczty sztandarowe, kompania honorowa, piękny śpiew, skrzypce i trąbka, poruszające słowo kapłana – wszystko co najlepsze dla dzielnego żołnierza i człowieka takiego formatu. W ostatniej drodze towarzyszyli mu harcerze i młodzież szkolna. Pokłonili się sztandarami, zaciągnęli wartę przy trumnie, oddali honory. Pewnie z ich obecności cieszyłby się najbardziej...
hm. Anna Skibińska ŚZŻ AK Koło Starachowice
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Chwała bohaterom