
To była jedna z najpiękniejszych kart, zapisana w historii świętokrzyskiego futbolu. Były 3-krotny król strzelców IV ligi w barwach bodzentyńskiej Łysicy, po ponad 7 latach spędzonych w klubie z ul. Wolności, zagra w nowej drużynie. Jakiej? Tego na razie nie wiadomo. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, snajper otrzymał kilka propozycji nie tylko od pracodawców z naszego regionu. W grze o pozyskanie bramkostrzelnego napastnika, pozostają również kluby z Mazowsza.
Wychowanek Juventy Starachowice, który przygodę z futbolem rozpoczynał m.in. pod okiem trenera Mirosława Niekłania (późniejszego prezesa SUKS Sokół), to postać doskonale znana w świętokrzyskiej piłce. Jego talent, po kilku latach ponownie dostrzegli przedstawiciele klubu z którego de facto się wywodzi. Po okresie spędzonym w łódzkim SMS-ie, Mirosław Kalista zakotwiczył na dłużej w Starachowicach. Jego znakomite występy w III lidze małopolsko-świętokrzyskiej zaowocowały zainteresowaniem innych klubów. W trakcie sezonu 2011/12 zdecydował się na przenosiny do Łysicy Bodzentyn, z którą rozgrywał pamiętne mecze na szczeblu centralnym Pucharu Polski.
Jego ekipa mierzyła się wówczas m.in. z Pogonią Siedlce oraz Wisłą Płock. I do ostatniego z wymienionych klubów, Kalista trafił w sezonie 2012/13. Wrócił do Łysicy, w której sukcesywnie pokonywał kolejnych bramkarzy rywali. Z półroczną przerwą na występy w zespole KSZO Ostrowiec Św., popularny "Kali" zyskał status jednego z najbardziej popularnych graczy w regionie. Przez trzy lata z rzędu sięgał po koronę króla strzelców rozgrywek IV ligi, zdobywając w każdym z sezonów po blisko 30 bramek. Po 7 latach spędzonych w klubie z ul. Wolności, przyszedł czas rozstania.
- Bezapelacyjnie wpisał się w historię klubu. Swój pierwszy mecz rozegrał 25 lipca 2012 r., w którym 3-krotnie wpisywał się na listę strzelców. Łącznie w barwach Łysicy rozegrał 217 spotkań zdobywając, 143 bramki – w taki sposób oficjalny fanpage Łysicy, podziękował Kaliście. - Mirkowi życzymy samych sukcesów, zarówno tych sportowych jak i tych w życiu codziennym – czytamy w specjalnym komunikacie jaki został opublikowany w mediach społecznościowych w miniony poniedziałek (25 maja).
Kto wie, w jaki sposób potoczyłaby się jego przygoda z piłką, gdyby nie szansa od białostockiej Jagiellonii. Przed kilkoma laty, młody napastnik lubiący również grać na pozycji skrzydłowego, trafił do klubu ze stolicy Podlasia. Z drużyną seniorów pojechał wówczas na zagraniczne zgrupowanie. W międzyczasie, w zespole zmienił się trener (Czesława Michniewicza zastąpił Tomasz Hajto), a Kalista musiał wracać do Starachowic. Później były jeszcze m.in. testy w Koronie Kielce, ale ostatecznie do transferów nie doszło.
Gracz, który na początku marca świętował 28. urodziny z kibicami Łysicy pożegnał się osobistym wpisem. - Dla każdego moment pożegnań jest ciężki, nie była to na pewno łatwa decyzja. Spędziłem w Łysicy ponad 7 lat i czas ten będę wspominał bardzo miło. Poznałem wiele wspaniałych osób i przeżyłem z drużyną sukcesy i porażki. Największy to wygranie okręgowego Pucharu Polski i gra z Wisłą Płock, Pogonią Siedlce czy Polonią Bytom. Z każdym z tych przeciwników graliśmy jak równy z równym, mimo to, że przeciwnicy byli z wyższych lig - napisał.
Jak podkreślił popularny "Kali", gra w III lidze była niesamowitą przygodą. - W mojej pamięci pozostanie wiele pięknych wspomnień związanych z Łysicą. Dziękuję wszystkim za możliwość reprezentowania klubu. Dziękuję kibicom, sympatykom oraz wszystkim zawodnikom i trenerom, z którymi przez te wszystkie lata miałem przyjemność pracować – stwierdził zawodnik, który zimą został szkoleniowcem Gminnego Klubu Sportowego Arka Pawłów.
Gdzie zagra w sezonie 2020/21? Tak postawione pytanie, pozostaje na razie bez konkretnej odpowiedzi. Wróble ćwierkają, że na brak propozycji Kalista z pewnością nie może narzekać.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie