Reklama

To mogła być jego ostatnia drzemka

O sporym szczęściu może mówić 32-latek, który pijany spał w palącym się mieszkaniu na starachowickim osiedlu Wzgórze. Kto wie, czy gdyby nie szybka i sprawnie przeprowadzona przez strażników miejskich interwencja, nazwisko mężczyzny znalazłoby się na nekrologu. To, że żyje zawdzięcza Dariuszowi Biesowi i Karolowi Marynikowi.


TYGODNIK: Otrzymując zgłoszenie od dyżurnego mieliście wiedzę, że w mieszkaniu z którego wydobywa się dym jest człowiek?

KAROL MARYNIAK: - Nie. Osoba, która dzwoniła do komendy twierdziła tylko, że na ul. Widok w pobliżu okna pojawił się dym. Na miejscu sąsiadka wskazała nam, o które z mieszkań chodzi. Z jej informacji wynikało, że pod wskazanym adresem jakiś czas temu przebywało dwóch mężczyzn. Zapukaliśmy do drzwi, jednak nikt nie otwierał. Wyszliśmy na zewnątrz. Zauważyliśmy, że przez uchylone okno wydobywa się dym. Od jednego z mieszkańców otrzymaliśmy krzesło, dzięki któremu mogliśmy dostać się do środka. Widoczność była ograniczona ze względu na ogień w mieszkaniu.

DARIUSZ BIES: - Okazało się, że w mieszkaniu składającym się z jednego pomieszczenia, znajdowała się stara, kaflowa kuchnia. Na niej graczek i płomienie. Nie było innego wyjścia jak tylko wyrzucić wspomniane przedmioty na zewnątrz i możliwie szybko ugasić je. W tym czasie, w piecu tliły się szmaty. Na łóżku znajdował się mężczyzna, który nie dawał oznak życia. Zdaliśmy sobie sprawę, że człowiek mógł zatruć się czadem, a w najgorszym z możliwych scenariuszy spalić.

Nie był świadomy tego, co dzieje się w mieszkaniu?

K.M.: - Raczej nie, ze względu na upojenie alkoholem. Sprawdziłem czy żyje. Szybko poderwał się z łóżka. Szmaty dogasiliśmy wiadrami z wodą. Mężczyznę udało się ocucić. Zapytałem jak się czuje? Widać było, że powoli zaczyna dochodzić do siebie. Stwierdził, że czuje się dobrze, odmawiając udzielenia pomocy przez ratowników z pogotowia. Z pewnością nie zdawał sobie sprawy z tego, co działo się podczas snu.

D.B.: - Łóżko na którym leżał znajdowało się poniżej parapetu. Dym, który wydobywał się z pieca omijał go. Dlatego nie miał pewnie świadomości, że w mieszkaniu się pali. Dwa, że do trzeźwych nie należał. Był jednak na tyle przytomny, że powiedział jak się nazywa i jak nazywa się właściciel pomieszczenia, w którym przebywał. Po ok. 10 minutach z pomocą sąsiadów, przewietrzyliśmy mieszkanie. Strażaków nie wzywaliśmy, bowiem nie było takiej potrzeby.

32-latek to, że żyje zawdzięcza wam.

K.M: - Tak, ale z drugiej strony takie zdarzenie powinno być przestrogą dla innych. Okazało się, że mieszkanie zostało zamknięte przez najemcę. Do osób, które przebywały w tym samym budynku zwróciliśmy się z prośbą aby miały czujne oko na lokatora. Poszkodowany był tylko gościem. Był zszokowany, kiedy powiedzieliśmy mu, że w mieszkaniu się paliło. Kiedy zobaczył zadymienie, miał nietęgą minę. Wcześniej przykryty był kołdrą.

D.B.: - Interwencja trwała kilka minut. Musieliśmy działać błyskawicznie.

Czy wiesz, że...
Dariusz Bies (43 l.) w starachowickiej Straży Miejskiej pracuje od 3,5 lat. Pełnił funkcję rewirowego. Mieszka w Starachowicach.
Karol Maryniak (44 l.), starachowiczanin, w Straży Miejskiej od 6 lat, rewirowy os. Majówka, Wojska Polskiego, Armii Krajowej, Piłsudskiego.

Interwencja w oczach strażników
WALDEMAR JAKUBOWSKI, KOMENDANT SM: - 32-latek nie zdawał sobie sprawy, że drzemka, którą sobie uciął mogła być jego ostatnią. Jak ustalono, 58-letni właściciel mieszkania po napaleniu ognia w piecu kaflowym, poszedł na spacer, pozostawiając swojego kompana w zamkniętym lokalu.

Rozmawiał Rafał Roman

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do