Konsekwentne kontrole, wydawania kolejnych decyzji administracyjnych, wreszcie zakończone zakazem wprowadzania do obrotu środków zastępczych i psychoaktywnych, popularnie zwanych dopalaczami. Mieszczący się przy ul. Piłsudskiego sklep z wymienionymi produktami został zlikwidowany – dowiedział się TYGODNIK.
- Podziękowania należą się nie tylko pracownikom Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej czy policji, ale także prowadzonemu przez Grażynę Jabłońską stowarzyszeniu "Zdrowa Szkoła" – wyliczaWaldemar Jakubowski, szef starachowickich strażników miejskich.
Spotkanie u komendanta
Jeszcze pod koniec listopada sklep z dopalaczami działał w najlepsze. - Z informacji jakie posiadamy wynika, że zakończył już swoją działalność – podkreśla komendant Jakubowski, który w połowie grudnia był gospodarzem spotkania z przedstawicielami różnych środowisk i instytucji, celem przeprowadzenia konsultacji oraz podjęcia działań w zakresie wyeliminowania sprzedaży na terenie miasta dopalaczy.
- Musieliśmy podjąć zdecydowane kroki, a nie było to łatwe – wyjaśnia rozmówca TYGODNIK-a. Walka służb z handlarzami trwała kilka miesięcy. Sklep z dopalaczami najpierw mieścił się przy ul. Iłżeckiej, by później zmienił miejsce prowadzenia działalności na ul. Piłsudskiego. Od lipca ub. roku kontrolowany był kilkukrotnie.
- Zadanie mieliśmy o tyle utrudnione, że cyklicznie zmieniała się nazwa sklepu. Nie zmieniał się natomiast właściciel – opowiada Ewa Dróżdż, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Starachowicki Sanepid co rusz musiał zatem wydawać odrębne decyzje, a co za tym idzie prowadzić odrębne postępowania.
- Ostatnia kontrola przeprowadzona została 25 listopada. Uczestniczyli w niej nie tylko nasi pracownicy, ale także funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego, którzy kilkanaście dni później zatrzymali króla polskich dopalaczy. O akcji było głośno w ogólnopolskich mediach – informuje dyrektor Drózdż. - Wydaliśmy pięć decyzji, w tym trzy dotyczące: wycofania z obrotu wspomnianych środków na czas niezbędny do przeprowadzenia badań, zabezpieczenia produktów i wreszcie zakaz prowadzenia działalności w zakresie sprzedaży podejrzanymi artykułami. W przypadku każdej z nich musieliśmy brać pod uwagę, iż właściciel odwoła się. Tak też się stało, dlatego procedura trwała dłużej niż można było się tego spodziewać – mówi szefowa Sanepidu.
Przypuszczenia potwierdziły się
Część z zabezpieczonych przez Sanepid próbek trafiła m.in. do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji w Warszawie. - Zabezpieczyliśmy ponad 170 produktów. Z 12 próbek, w 8 przypadkach mieliśmy do czynienia z tzw. środkami zastępczymi i psychoaktywnymi. Mieliśmy wówczas bezsprzeczny dowód, iż substancje są szkodliwe dla zdrowia – przyznaje dyrektor Dróżdż. Funkcjonariusze CBŚ przesłuchiwali pracowników sklepu.
- Sklep był pod stałą obserwacją rewirowego, który monitorował sytuację. Wielokrotnie nasi funkcjonariusze pojawiali się w pobliżu sklepu. Cel był jeden: skutecznie odstraszyć młodych ludzi od dokonywania zakupów w tym miejscu – dodaje. W sklepie – jak się okazuje – można było nie tylko kupić dopalacze. Były w nim kadzidełka i inne przedmioty zapachowe.
- Mam nadzieję, że był to jedyny i ostatni punkt w Starachowicach, gdzie można było kupić dopalacze. Na razie nie otrzymujemy sygnałów by został przeniesiony w inne miejsce. – kończy szef SM.
Rafał Roman
Aplikacja starachowicki.eu
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!