Reklama

Dyrekcja przeprasza, osiem osób traci pracę

Na podłodze, bez opieki

Wracamy do tematu sprzed tygodnia, który wciąż pozostaje na ustach całej Polski. Niewyobrażalne a jednak możliwe w rzeczywistości okazało się to, o czym w ub. tygodniu opowiadała na naszych łamach 33-letnia kobieta, mieszkanka gm. Brody. Przypomnijmy, Izabela Zięba, w ósmym miesiącu ciąży, zgłosiła się do starachowickiego szpitala 1 listopada, nie wyczuwając ruchów dziecka. Po przeprowadzonych badaniach okazało się, że będąca jeszcze w jej łonie dziewczyna, nie żyje. Mimo tragicznej diagnozy, kobieta musiała urodzić dziecko. Podjęto czynności zmierzające do wywołania porodu, który miał się odbyć siłami natury. Niestety, nikt z obecnego na oddziale patologi ciąży personelu nie pomógł rodzącej kobiecie.       

- Leżałam na normalnej sali, gdzie za ścianą leżą inne pacjentki czekające na poród lub z zagrożoną ciążą. Cały czas był u mnie mąż, który biegał i prosił, żeby mi pomóc, że ja rodzę. Nikt nie brał tego pod uwagę - wspomina tragiczne chwile, kiedy urodziła martwe dziecko na w sali na podłodze.

Przepraszają

Wyjaśnieniem okoliczności całego zdarzenia zajęła się policja, wszczęto prokuratorskie śledztwo, a Ministerstwo Zdrowia rozpoczęło kontrolę w Powiatowym Zakładzie Opieki Zdrowotnej. Po czterech dania, wewnętrzne postępowanie wyjaśniająca zakończyła dyrekcja szpitala. Konsekwencje wobec zaniedbań wyciągnięto, ale nadal brak jest odpowiedzi na kluczowe pytanie: czy w czasie porodu pani Izabeli zajmowali się pracownicy oddziału, skoro nie odbywał się żaden inny poród?

- Chciałem przeprosić pacjentkę, męża i rodzinę za to, że personel szpitala nie był wstanie fachowo zająć się rodzącą kobietą. Mimo że dysponujemy doskonałym sprzętem medycznym, okazał się on bezużyteczny - przekazał gorzką prawdę Grzegorz Fitas, dyrektor PZOZ w Starachowicach, dodając, że będzie się starać wynagrodzić kobiecie krzywdy, które ją tutaj spotkały.- Nie znajduję wytłumaczenia dlaczego tak się stało, dlaczego przy rodzącej kobiecie nie było lekarza i położnej. Nie znalazłem też wyjaśnienia, czym byli zajęci w tym czasie.

Kto zaniedbał?

W konsekwencji dyrekcja szpitala zdecydowała o rozwiązaniu umowy o pracę z ośmioma osobami. Są to ordynator oddziału, dwóch dyżurujących wówczas lekarzy (jeden rezydent, drugi w trakcie II stopnia specjalizacji), pielęgniarka oddziałowa oraz położne, obecne wówczas na dyżurze.

- Nie chcę być ani sędzią ani katem. Mam swoje prywatne i służbowe zdanie na ten temat, ale nie ma ono znaczenia dla prowadzonego śledztwa, które ma dokładnie wyjaśnić, co się stało. Lekceważąca postawa - przyznał dyrektor. - Hierarchia wartości nie została zachowana. A trzeba wiedzieć, co jest ważne, a co ważniejsze. Nie na każdym etapie doszło do zaniedbań. Jedna procedura nie została przestrzegana. Do kwestii moralności i etyki nie będę się odnosił.

Co z oddziałem?

Ponieważ procedura wypowiedzenia umów o prace została wszczęta i kilka z wymieniony osób, fizycznie nie świadczy pracy na oddziale położniczo-ginekologicznym pozostaje pytanie o przyszłość oddziału i bezpieczeństwo pacjentek. Jak twierdzi G. Fitas, pacjentki mogą czuć się bezpiecznie, ale nie ukrywa, że jest problem z obsadą dyżurów.

- Procedura wypowiedzeń rządzi się swoimi prawami. Brak opieki przy pacjentce był naruszeniem obowiązków pracowniczych. Są związki zawodowe, które w tej kwestii również mają swój głos. Spodziewamy się, że te wypowiedzenia mogą spowodować wystąpienia na drogę sądową. Z tym też trzeba się liczyć - mówi Maksymilian Szydłowski, prawnik szpitala.

***

Okiem starosty

- Możliwości nadzoru powiatu nad działalnością szpitala zostały opisane w art. 121 ustawy o działalności leczniczej - wyjaśnia Dariusz Dąbrowski, starosta starachowicki. - Powiat nie sprawuje nadzoru merytorycznego nad działalnością medyczną. Uprawnienia tego rodzaju ma tylko minister i określone jednostki. Dyrekcja wnikliwie analizowała przebieg zdarzeń na oddziale położniczo-ginekologicznym. Dyrektor podjął decyzje kadrowe. Ja z tymi decyzjami nie zamierzam dyskutować. Jeśli, któryś z pracowników nie zgadza się z nimi, ma prawo skierować sprawę do Sądu Pracy - mówi starosta dodając, że Zarząd Powiatu ma zaufanie do dyrektora szpitala i na chwilę obecną nie widzi powodów, dla których trzeba byłoby go odwoływać.

Jak dodaje D. Dąbrowski, dyrektor pracuje nad zapewnieniem niezbędnej obsługi kadrowej w placówce.

- Chciałbym podkreślić, że nadal mamy jeden z najlepszych szpitali w regionie. Pracuje w nim ponad 600 osób załogi, a to przykre zdarzenie, o czym musimy pamiętać, wiąże się pracą zaledwie kilku osób. Mamy nadzieję, że nie będzie ono rzutować na ocenę pracy całości zakładu.

***

Zbiorowa odpowiedzialność?

Decyzją dyrekcji szpitala jest oburzona Wanda Gut, szefowa związku pielęgniarek i położnych, która tego dnia była w pracy i znajduje się na liście pielęgniarek do zwolnienia.

- Dyrektor stosuje odpowiedzialność zbiorową. A tak naprawdę byłam na czwartym piętrze, a patologia ciąży jest na drugim. Żadna z czterech położnych szykowanych do zwolnienia nie mogła opuścić swojego odcinka pracy. Ciągle powtarzałam, że jedna położna na patologii ciąży, to za mało. I wreszcie doszło do tragedii - mówi.

Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych, krytykując decyzję dyrekcji o zwolnieniu wszystkich położnych dyżurujących w czasie, gdy doszło do tragedii, występując w imieniu zwolnionych pielęgniarek, zapowiada pozwy do Sądu Pracy.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do