Reklama

Wiosna jak lakmusowy papierek

Nie tak dla Bartosza Kwietnia, miał wyglądać początek piłkarskiej wiosny w Ekstraklasie. Jeszcze pod koniec stycznia wydawało się, iż były defensywny pomocnik Juventy Starachowice jest blisko podstawowego składu kieleckiej Korony. Transfery reprezentanta Białorusi Dmitrija Wierchowcowa oraz Senegalczyka Elhadij Pape Diawa sprawiły, że Kwiecień podobnie zresztą jak jesienią, usiadł na ławce rezerwowych i na razie nie może z niej wstać. Pytanie jak długo będzie na niej przebywał, jest jak najbardziej zasadne.


W zakończonym 1:1 meczu z Wisłą Kraków, dla Kwietnia zabrakło nawet miejsca dla zawodników, z których trener Marcin Brosz mógł korzystać w ciągu ponad 90 minut. Tak było również w konfrontacjach z Podbeskidziem Bielsko Biała, Górnikiem Łęczna oraz Lechią Gdańsk. Szansę na pierwszy w tym roku, oficjalny występ w barwach klubu z ul. Ściegiennego 21-latek miał jedynie w Szczecinie. Złocisto-krwiści przegrali 2:3, a Kwiecień, mimo iż był w kadrze meczowej, nie pojawił się na murawie.

- Bartek doskonale zdaje sobie sprawę w jakiej znalazł się sytuacji. O panice czy nerwowych ruchach w tym przypadku nie może być mowy. Zna swoją wartość i czeka na szansę od trenera Brosza – twierdzi w rozmowie z TYGODNIK-iem Artur Wolski, menadżer byłego gracza Juventy. W okresie przygotowawczym Kwiecień, po tym jak do Lecha Poznań wrócił Maciej Wilusz grał w spotkaniach kontrolnych. Na środku defensywy, w parze z Radkiem Dejmkiem spisywał się dobrze, co zresztą nie uszło uwadze opiekuna Korony, który w trakcie zagranicznego obozu wypowiadał się pochlebnie o Kwietniu. Wszystko było na dobrej drodze. Pomocnik nie narzekał na kłopoty zdrowotne, w spokoju mógł przygotowywać się do rewanżowej rundy rozgrywek.

Pierwsze mecze Korony pokazały jednak, że szkoleniowiec zdecydował się na inny wariant niż w sparingach. – Bartek co prawda miał oferty z innych klubów, o których w tym momencie i tak nie ma sensu mówić, ale wolał pozostać w Kielcach. Byłem tego samego zdania. Jest blisko rodzinnego domu, kieleckie środowisko zna dobrze. Tu czuje się jak u siebie – podkreśla Wolski. U Brosza nie otrzymał jednak poważnej szansy na zaprezentowanie swoich umiejętności. – Runda wiosenna dopiero co rozpoczęła się. Piłkarz musi uzbroić się w cierpliwość i poczekać na sygnał od opiekuna zespołu. Wierzę w to, że Koronie będzie jeszcze potrzebny. Trener dał mu sygnał, że na niego liczy. A to musi odbić się na nim pozytywnie – dodaje nasz rozmówca.

Pytanie czy ta sytuacja nie zniechęci samego zawodnika do odejścia z Korony (Kwietniowi kontrakt kończy się 30 czerwca br.). – Na razie nie mam o tym mowy. Bartek na treningach musi dawać z siebie wszystko, bo tylko w ten sposób jest w stanie przekonać do siebie trenera. Innego rozwiązania nie ma – wyjaśnia Wolski.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do