Reklama

Chcę nadal czerpać radość z gry

Jako jeden z niewielu wychowanków GKS-u Rudki pozostał wierny drużynie, w której stawiał pierwsze kroki w futbolu. Dla niektórych diagnoza lekarzy mogłaby być jak wyrok. Nie dla Marcina Wojciechowskiego, który po usunięciu pęcherzyka żółciowego nie grał w piłkę od czerwca br. W minionym tygodniu wrócił do zajęć z zespołem prowadzonym przez Dariusza Świetlika.

TYGODNIK: Trener Świetlik po wygranym 3:1 meczu z Alitem Ożarów był zadowolony nie tylko z wyniku jaki osiągnęli jego podopieczni, ale przede wszystkim z faktu, że Marcin Wojciechowski wkrótce będzie mógł pomóc swoim kolegom na boisku.

M. WOJCIECHOWSKI, KAPITAN GKS-U RUDKI: - Ostatnie miesiące i tygodnie pokazały, że piłka w życiu jest ważna, ale po tym co mnie spotkało, nie najważniejsza. Powoli dochodziłem do siebie, by jak najlepiej przygotować się i grać na pełnych obrotach. Chcę pomóc drużynie. Kiedy stoję z boku i patrzę na murawę, ciągnie do tego by założyć piłkarskie obuwie i ponownie spróbować swoich sił. Z trybun oglądałem spotkanie z Alitem. Wyszliśmy na mecz ospali. Zastanawiałem się czym było to spowodowane. W zespole nie było widać radości w grze. Wraz z upływem minut było jednak coraz lepiej, a drużyna rozkręcała się.

Nie grając w piłkę, pewnie różne myśli pojawiały się w głowie.

- Na początku było trudno oswoić się z tym, że nie będę w stanie wrócić do gry. Lekarze usunęli mi pęcherzyk żółciowy. Schudłem 10 kg. Powoli zaczynam dochodzić do siebie i nabierać masy. Staram się jeść normalne posiłki. Diety nie ma sensu już trzymać. Przerwa trwa ponad trzy miesiące (ostatnie spotkanie w barwach klubu z Rudek, Wojciechowski zagrał pod koniec czerwca – przyp.red.). Przez ten czas, praktycznie nie robiłem nic, tylko leczyłem się.

Lekarze wyrazili zgodę na powrót do treningów czy zrobili to raczej niechętnie?

- Ponad 8 tygodni, nie miałem i mieć nie mogłem styczności z futbolem. Jedynie to, co oglądałem w telewizji. Zalecenie było takie, by dopiero po trzech miesiącach można było normalnie trenować i być do dyspozycji szkoleniowca.

Wierzyłeś w to, że uda się wrócić na boisko?

- Po tym co się stało, planowałem zakończyć przygodę z futbolem. Każdy, gdzie tylko się nie pojawiałem namawiał mnie, by decyzję odłożyć w czasie. Obok Łukasza Kowalskiego i Mariusza Jarosa jestem jednym z najbardziej doświadczonych zawodników "Gieksy". W klubie z Rudek gram od 22 lat. Szacunek i sentyment zawsze tu zostanie. Dlatego chcę jeszcze raz spróbować.

Serce, płuca i kapitan przez duże K – to tylko kilka z licznych określeń, jakie używa wobec ciebie szkoleniowiec GKS-u Rudki. Drużynie wyraźnie brakuje lidera, kogoś kto pociągnąłby wózek?

- Patryk Barucha i Bartosz Borowiec, którzy starają się wypełnić lukę po mnie, moim zdaniem robią to bardzo dobrze. Czy pomogę młodszym kolegom? Jak będzie zobaczymy, kiedy ponownie pojawię się na murawie. Mam nadzieję, że będzie O.K. Zwycięstwa, takie jak to z Alitem z pewnością budują moralne w drużynie. Dobra atmosfera jest potrzebna. W rundzie wiosennej byliśmy jedną z tych ekip, która traciła najmniej bramek. Teraz karta się odwróciła. Wiem, że każdy z chłopaków uwierzy w to, że można dać od siebie więcej.

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do