Wierzba kikutem świeci

Po raz pierwszy, wierzbnicka wierzba płacząca zniknęła z płyty starachowickiego rynku przy okazji rewitalizacji. Losem drzewa, które rosło na rynku i nawiązywało do nazwy dzielnicy Wierzbnik, podobnie jak teraz zainteresowali się mieszkańcy. Jeszcze podczas prac archeologicznych wierzba stała na swoim miejscu. Była tam jeszcze przez rok, kiedy prowadzono pierwsze prace ziemne. Była też uwzględniona w projekcie konkursowym. Nagle nie wiadomo kiedy i dlaczego drzewo zniknęło.

- Niefrasobliwość wykonawczy czy "lekka ręka" to sprawiły? - pytał Czytelnik.

Powodem było uderzenie pioruna.

- Drzewo było częściowo uschnięte, poza tym w czasie prowadzenia prac ziemnych, korzenie znalazły się ponad poziomem terenu, co spowodowałoby całkowite jego uschnięcie, dlatego wierzba został usunięta - informowała wówczas Iwona Ogrodowska, rzecznik prasowy UM w Starachowicach zapewniając, że nie zniknie z krajobrazu na dobre.

I faktycznie rychło pojawiła się, nowa 6-metrowa wierzba, która przyjęła się w nowych warunkach. W jej cieniu została ustawiona pamiątkowa tablica (odsłonięta w 1994 roku) upamiętniająca akcję wykonania przez AK wyroku na gestapowcu z 1944 roku na rynku.

Niestety, pozostały po niej tylko kikuty. Co się stało? Czy druga wierzba podzieli los poprzedniczki?

- Podczas jednej z czerwcowych burz drzewo się złamało. Pracownicy Referatu Gospodarki Komunalnej, Dróg i Ochrony Środowiska, po konsultacji z przedstawicielami firmy, która na zlecenie miasta zajmuje się pielęgnacją zieleni, zdecydowali o skróceniu drzewa na takiej wysokości, by dać mu jeszcze szansę. Czekamy czy, że wierzba odbije. Jeśli nie zostanie usunięta - dodaje I. Ogrodowska.