- Przy wąskiej kadrze jaką dysponujemy, zależało nam przede wszystkim na tym by zawodnicy nie doznali kontuzji. Cieszą wynik i skuteczność, jaką zaprezentowaliśmy po przerwie – ocenił środową konfrontację z ŁKS-em Łagów szkoleniowiec bodzentyńskiego III-ligowca. Łysica w pewnym stylu, wywalczyła awans do kolejnej rundy piłkarskiego Pucharu Polski na szczeblu okręgu.
Mimo, iż goście zagrali w okrojonym składzie (na ławce rezerwowych usiadł m.in. Mirosław Kalista), nie dali cienia nadziei ekipie prowadzonej przez Krzysztofa Dziubela. – Spotkanie potraktowaliśmy bardziej jako sparing, niż mecz o wysoką stawkę. Przed przerwą stworzyliśmy wiele sytuacji, ale tylko jedną z nich udało się zamienić na gola. O skuteczność w polu karnym przeciwnika można było mieć pretensje do zawodników. Brakowało dokładności i dobrego, celnego uderzenia. Po zmianie stron, w nasze szeregi wkradła się nonszalancja, przez co kilkukrotnie między słupkami musiał wykazywać się Tomasz Dymanowski. W dwóch sytuacjach uratował nam skórę – stwierdził trener Dejworek.
Opiekun przyjezdnych zadowolony mógł być z ostatnich fragmentów pojedynku. - Biorąc pod uwagę tylko i wyłącznie ilość sytuacji podbramkowych, drużyna z Łagowa nie zasłużyła na tak wysoką porażkę. Zarówno dla nas, jak i dla gospodarzy ważniejsze są rozgrywki ligowe. Po dobrej, pierwszej odsłonie, z szatni wyszliśmy rozkojarzeni. Wydawało się, iż będziemy stwarzać kolejne okazje do wpisania się na listę strzelców. A miejscowi zagrali bardziej ofensywnie. Kolejne gole podcięły im skrzydła. W końcówce dominowaliśmy niepodzielnie, przez co grało nam się łatwo – podsumował szkoleniowiec Łysicy.
R.R.
Aplikacja starachowicki.eu
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!