
kasza, grochy, fasole, bakalie, art.rolne, nasiona - tu nazwiska i telefon
przyprawy kuchenne teraz nie na targu ale odbiór na Kościelnej
artykuły chemiczne, przemysłowe, środki do dezynfekcji i kosmetyki - ceny firmy sprzed epidemii koronawirusa. Odbiór towaru z parkingu obok targu, zza pawilonu handlowego, bądź dowóz na miejsce przy zamówieniu powyżej 50 zł w granicach miast
do sprzedania drzewka owocowe (jabłonie, grusze, śliwy, czereśnie, wiśnie, porzeczki - czarne, białe, czerwone, aronie, agrest, tuje szmaragd
świeże mięso i domowe wyroby
miody, torty na dowóz
firany, garnitury
warzywa i owoce w gospodarstwie - obiecujemy że przy większych zakupach będą rabaty
gospodarstwo ogrodnicze - bratki, stokrotki, goździki, prymulki, później kwiaty balkonowe i rabatowe...
Podobnych komunikatów można mnożyć - to jak wołanie na puszczy i dramatyczny apel z prośbą o pomoc w tych trudnych i niecodziennych czasach.
Od 6 lat handluję na targu warzywami i owocami - mówi pan Artur. - Dobrze, że żona pracuje, bo byłoby tragicznie. Z dnia na dzień zostałem pozbawiony miejsca pracy i źródła dochodu. Jak nie pracuję i nie sprzedaję to nie ma pieniędzy. Z jednej strony rozumiem prezydenta miasta, zamknął targowicę i ma spokój. Ale co my mamy zrobić? Ludzie chodzą po galeriach a targ zamknięty. To nielogiczne. Przecież tam większe ryzyko niż na targu. Zakupy to pierwsza potrzeba - wychodzi się po nie, żeby przeżyć. Ludzi pozbawiono sprawdzonych produktów a nas klientów. Dobrze, że powstała taka inicjatywa, ale nie bardzo wierzę w jej skuteczność. Jeśli ktoś zamówi większą ilość to nie ma problemu, ale nie będę jechał z 2 kg jabłek przez całe miasto. Nie sądzę, że przyniesie to tzw. efekt WOW - mówi nasz rozmówca, który następnego dnia przyznał, że jednak odzew jest.
W związku z zamknięciem targowicy, miejsca pracy została pozbawiona pani Jadwiga i jej rodzina, która od 20 lat prowadzi gospodarstwo ogrodnicze. Kobieta, dla której kwiaty nie tylko praca, ale i pasja, nie może patrzeć, jak owoce jej pracy padają na jej oczach.
W naszym regionie nie ma giełdy, są tylko bazary, rośliny aż się proszą żeby je wywieźć a nie ma gdzie. My tylko z tego żyjemy. Zamknięcie targu nie było słuszne. Moim zdaniem większe ryzyko zakażenia jest w marketach, które są czynne. Tu jest większa przestrzeń, na powietrzu, ludzie nie stykają się bezpośrednio, nie stoi jeden obok drugiego. W sklepie jest większe zagęszczenie. Miałam nadzieję, że te produkty, które się psują i niszczą zostaną dopuszczone do handlu, ale myliłam się. Co mamy z tym zrobić? Ci, którzy mają warzywa są w podobnej sytuacji. Za chwilę, sadzonki porów i selerów zgniją i trzeba będzie wyrzucić - mówi Jadwiga Bugajska. - 20 lat pracy i tradycji legło w gruzach. Nie chodzi o to, żeby zarabiać, ale żeby się to nie zmarnowało. Żeby człowiek z długami nie został. Czas nagle jakby się zatrzymał. Najgorzej patrzeć, jak praca moich rąk pada na moich oczach. Każdego kwiatuszka przeżywam i każdego mi szkoda. Były ostre zimy, szkodniki, różne choroby roślin - i to wszystko jakoś przetrwaliśmy. Po tym, trudno się będzie odbudować. A ja mam swoich stałych klientów. Nie wierzę, że to się dźwignie, przecież nikt do mnie nie przyjedzie po parę kwiatków, osoby starsze to już w ogóle. A czy pomoc państwa nas obejmie? Jedno obiecywać a drugie dać.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie