Reklama

Misjonarz ze Starachowic - Krzysztof Sokół w Papui, niesamowita historia i wyjątkowe misyjne wyzwania.

Gdy mamy mistrza w jakiejś dziedzinie, mówimy o nim "jesteś jak orzeł". Sokoły też niewiele gorsze. Chcę opowiedzieć o "Sokole Świętokrzyskim" ze Starachowic, ojcu Krzysztofie Sokole, misjonarzu, który pochodzi z parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy na os. Południe.

Kawaler ze Starachowic

W Starachowicach, mieście z 400-letnią historią, oraz w okolicy, rozwijali skrzydła powstaniec styczniowy Marian Langiewicz, akowiec Bolesław Papi, partyzant Hubal, cichociemny Jan Piwnik "Ponury"...

Wiadomo, że od niepamiętnych czasów powstawały tu ciężarówki, dzisiaj autobusy. Niektórzy wiedzą, że z miastem związana była Jadwiga Kaczyńska. Stąd też pochodzą ciekawi kapłani - również misjonarze, a wśród nich ks. Krzysztof Sokół, rodem z parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy na os. Południe.

Balansowanie

Polska przywykła do smutnych opowieści na temat nieadekwatnych kapłanów i ich niedostatkach. Skoro już jednak postawiono ich pod sąd, to warto przypomnieć starą rzymską zasadę "Auditur et altera pars" - tj. "wysłuchajmy też strony przeciwnej".

Jestem wdzięczny dziennikarzom ze Starachowic, że mają odwagę słuchania opinii samych księży. W zeszłym roku mogłem tu opowiedzieć dzieje bohaterskiego franciszkanina za wsi Włochy. Szykanowany w putinowskiej Rosji zginął w wypadku samochodowym 20 lat temu w zagadkowych okolicznościach. Dziś chcę opowiedzieć jak się zapoznałem na misjach z o. Krzysztofem Sokołem. To kolejny misjonarz z tych stron. Misjonarze są jakby sumieniem kościoła bo trudno ich podejrzewać że opuścili ojczyznę dla korzyści materialnych czy własnego "widzimisię". Pan Jezus w pożegnalnym słowie prosił APOSTOŁÓW by udali się na krańce świata i przestrzegał że w swojej ojczyźnie będą ignorowani.

Czterdziestolatek

Krzysztof Sokół jest nadal młodym kapłanem, członkiem Zgromadzenia Misjonarzy Św. Rodziny. Szacuję, że ma jakieś 15 lat kapłaństwa i jest 40-latkiem. Spotkałem go w papuaskich górach w diecezji Mendi w parafii Kamakul, dystrykt Imbongu. Spędziłem pod jego opieką cały tydzień w 2014 roku. 

Mimo że jestem od niego ok. 20 lat starszy, to do Papui trafiłem rok później niż Krzysztof. To on uczył mnie dialektu, jakim posługują się Papuasi, to w jego obecności odprawiłem po raz pierwszy Mszę św. w języku Pisin English.

Jak wyglądało jego życie na misjach u samych początków? Widziałem to. Był wtedy 30- latkiem i wszędzie było go pełno. Miał do obsługi 18 małych parafii i regularnie je odwiedzał. Smykałka do jazdy na wszelkiej maści pojazdach pomagała mu bardzo. Miał w swojej misyjnej stajni tzw. Landcruiser Toyota o jaki zadbała diecezja Mendi i co ciekawe aż dwa motocykle na wypadek gdyby któryś był niesprawny, Krzysztof siadał na inny.

Widziałem, jak przejechał przez most, który nie był pokryty deskami ani blachą. Miał wygląd szachownicy z zespawanych elementów stalowych. Jechał jak po torach kolejowych. Mógł spaść z toru o usiąść na "czterech kołach" w pułapce. Poradził jednak sobie. Podobną żonglerka zajmował się ma motocyklu i tak jak Robert Kubica nie uniknął wypadku.

Zazdrościłem mu jednej rzeczy. Na trasie przejazdu z jednej wioski do drugiej witano go niemal na każdym zakręcie okrzykami PATER KRIS, PATER KRIS. Nie było to oznaką niechęci. To były oznaki przyjaźni, szacunku a nawet zachwytu.

Intrygowało mnie też to, że zawsze miał przy sobie cukierki i zamieniał je na opieńki, które mu przynosiły dzieciaki z okolicy...

Polski Biskup w Papui

Jak mu się to udało, że już po roku czasu tak bardzo go kochają? Pytałem sam siebie. Czym sobie zasłużył na taką miłość?

Inna rzecz rzuciła mi się w oczy. 

To jego stan zdrowia. Wtedy aż do dziś to jest szkielet bez grama tłuszczu. Od rana do wieczora kichał narzekając: "czy ja po to trafiłem do tropiku, żeby umrzeć na anginę?". 

To prawda, w niektórych górskich regionach Papui permanentny deszcz ochładza klimat tak bardzo że nie tylko angina ale i gruźlica dziesiątkuje populację. Zgromadzenie Misjonarzy Św. Rodziny zostało uhonorowane 5 lat temu. Starszy kolega Krzysztofa Sokoła, ks. Dariusz Kałuża z Zabrza, został mianowany biskupem innej diecezji w Papui. Mowa o diecezji Goroka. Biskup Dariusz gra na gitarze, zna tysiące historyjek. Wystarczy 5 minut, by tubylców rozbawić humorem i "kawałami" w ich własnym dialekcie.

Dariusz potrzebował kapłanów. To sprawiło, że nasz rodak Krzysztof opuścił Mendi i udał się do niżej położonej i cieplejszej diecezji Goroka. Tym razem miał do obsługi cztery parafie, ale większych rozmiarów. Odwiedziłem go po latach w miejscowości Yomiufa. Mieści się tam katolicka szkoła Św. Pawła Apostoła i duża kaplica na planie ośmiokątu.

Trwały tam intensywne remonty i nie mieliśmy czasu pogawędzić. Ja też byłem zajęty pielgrzymami. Wędrowaliśmy ponad 800 km z parafii Menyamya w diecezji Lae poprzez Gorokę aż do Jalibu czyli diecezja Mendi. 

Z parafii Krzysztofa wędrowało aż 5 chłopców i jeden mały piesek, który wytrwał do końca.

Ktoś zapyta czemu Krzysztof nie objął 18 parafii jak na początku i czemu wyjechał na dość długi urlop?

Misjonarz na feriach

Po pierwsze większość misjonarzy korzysta z tzw. "urlopu szabatowego". To bywa zwykle po 10 latach pracy. Człowiek się spala na misjach i musi trochę pobyć pośród bliskich, żeby się odnowić duchowo i psychicznie. Po drugie jak wspomniałem zwłaszcza po 40. "brat osioł" czyli nasze ciało domaga się "przeglądu technicznego" i "części zamiennych". 

W przypadku Krzysztofa to nie tylko angina, ale te nieszczęsne motocykle sprawiły, że trzeba było użyć wielu śrub chirurgicznych, by poskręcać zmaltretowane w wypadku członki tego "dzielnego misjonarza", który niczego się nie boi.

Widziałem się na Nowy Rok w Goroce ze współbraćmi o. Krzysztofa i wiem, że czekają na niego z niecierpliwością. 

Ma wracać we wrześniu i właśnie czeka na nową wizę. W Papui niestety biurokracja wizowa pochłania nie tylko miesiące. Gdy pierwszy raz jechał na misje do Papui w 2013 roku, czekał na wizę w Irlandii półtora roku. Doczekał się. 

Zapewne doczeka się i teraz bo jest bardzo potrzebny. Czekają nie tylko parafianie, którzy kochają go za talenty muzyczne. Czekają też bracia misjonarze, bo w ich gronie o. Krzysztof ma opinię "genialnego kucharza". Rzadki dar gdy chodzi o mężczyzn.

Na misjach wszystkie talenty są potrzebne a nasz Sokół ze Starachowic posiada ich wiele.

Memento

W sąsiednim do Papui kraju misyjnym o nazwie Wyspy Solomona jest ciekawy zwyczaj "przeklinania drzewa". Tubylcy nie mają dość instrumentów do karczowania drzew. Okładają je więc sianem u korzenia i podpalają. Jest jeszcze bardziej wyrafinowany sposób. Otaczają drzewo i przeklinają jak najgorszymi bluźnierczymi słowami. Trudno w to uwierzyć, ale to ponoć skutkuje. Wielkie "baobaby" padają jak domek z kart.

Obawiam się, że ciągłe przeklinanie kościoła i księży może się źle odbić zarówno na nich jak i na zaklinaczach. Powracająca fala niszczy nie patrząc kto dobry, kto zły. Kopanie pod kimś dołków też ma taki sam efekt. 

Doceńmy czasem naszych księży i módlmy się za nich. Albo po ludzku kibicujmy.

Pamiętajmy w modlitwie o naszym Sokole i o tysiącach innych "orląt misyjnych" i wesprzyjmy ich czym kto może.

Proszę o to ja kolega z misji i świadek ofiarnej pracy Krzysztofa. Pamiętajmy , że oprócz autorów skandali w kościele są dla przeciwwagi i bohaterowie.

"Misje to sumienie kościoła". Dostrzegając w nim braki nie możemy być ślepi na to, że są w tym kościele też osoby niezwykle, również w naszych Starachowicach i wielu innych miastach polskich.

Jak wielu mieszkańców Starachowic wie, że wyrósł tu o nadal mieszka, gdy ma urlop młody Polski misjonarz. Takim był Apostoł Moskwy Grzegorz Cioroch. I pozostał nieznany w swojej Ojczyźnie.

Choć znany jest w Rosji w Starachowicach niestety nie.

Całkowicie zapomniano o nim.

Takim też jest Młody Apostoł z Mendi i Goroki ks. KRZYSZTOF Sokół. 

Nie czekajmy aż umrze, aby go docenić.

Oby Prorok był znany w swojej ojczyźnie.

Nie powtarzajmy błędów mieszkańców z Nazaretu...

 

***

Do tekstu dołączam apel biskupa Rozario z diecezji Lae, z Papui na rozmyślenie dla biskupów, prowincjałów oraz zwykłego kleru i sióstr z "pierwszej linii frontu"

Zamiast narzekać na księży pochwalmy ich czasem dla sprawiedliwości gdy chcą uczynić coś dobrego. Biskup z Papui serdecznie o to prosi, takich jak on jest w Papui 20.

Krótka historia katolickiej diecezji w Lae

Pierwsza próba otwarcia "misji" przez Kościół Katolicki w prowincji Morobe, Papua-Nowa Gwinea, została podjęta w maju 1848 roku przez ojców marystów pod przewodnictwem biskupa Colomba. Misja zakończyła się niepowodzeniem. Biskup Colomb i o. Villien zmarli na wyspie Umboi. Dwóch pozostałych misjonarzy opuściło wyspę, nie nawracając żadnej osoby.

Kościół Katolicki powrócił na Wyspy Siassi dopiero w 1935 roku za sprawą katechetów (konwertytów), którzy zostali przeszkoleni w Rabaul i powrócili do swoich wiosek, aby założyć wspólnoty katolickie. Dziś na Wyspach Siassi istnieją dynamiczne wspólnoty chrześcijańskie.

Historia Kościoła Katolickiego na stałym lądzie prowincji Morobe sięga czasów po gorączce złota w Wau i Bulolo w 1927 roku. Misjonarze ze Zgromadzenia Słowa Bożego (SVD) okresowo przybywali drogą lotniczą z ich głównej siedziby w Alexishafen koło Madang, aby zapewniać opiekę duszpasterską katolikom, pracownikom australijskiej administracji, górnikom oraz robotnikom kontraktowym, w większości pochodzącym z katolickiego regionu Sepik.

W 1946 roku o. Leo Arkfeld, SVD został mianowany pierwszym proboszczem w Lae, które zastąpiło Salamaua jako główny nadmorski ośrodek. Po jego mianowaniu Wikariuszem Apostolskim Nowej Gwinei Środkowej w 1948 roku, jego miejsce zajął o. Bachus, SVD.

W 1960 roku czterej pierwsi misjonarze z Marianhill przejęli pracę od ojców pasjonistów. Wikariat Apostolski w Lae z własną jurysdykcją został ustanowiony dekretem papieża Jana XXIII 18 czerwca 1959 roku.

15 listopada 1966 roku wikariat Lae został podniesiony do rangi diecezji, a papież Paweł VI mianował o. Henryka van Lieshout, CMM pierwszym biskupem nowej diecezji.

Diecezja Lae rozrosła się przez 56 lat, obejmując obecnie ponad 55 000 wiernych.

W diecezji brakuje misjonarzy, ponieważ sześć parafii nie ma rezydujących kapłanów. Dlatego apeluję do arcybiskupów, biskupów i liderów zgromadzeń zakonnych o wysłanie misjonarzy gotowych do pracy w Papui-Nowej Gwinei.

Z nadzieją oczekuję na pozytywną odpowiedź na moją prośbę.

Z wyrazami szacunku,

Rozario Menezes s.m.m

Biskup Katolickiej Diecezji w Lae

Ks. Jarosław Wiśniewski FD

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Manka - niezalogowany 2025-02-04 19:07:36

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Historia - niezalogowany 2025-02-05 11:01:38

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do