Reklama

Kierownictwo schroniska prosi o wsparcie. Wielkie straty po sylwestrowej nocy [ZDJĘCIA]

Ponad 130 wystraszonych czworonogów, zniszczone i zdemolowane kojce, a przede wszystkim straty, które obecnie szacowane są na co najmniej 8 tys. złotych. Noc z 31 grudnia na 1 stycznia, przez właścicieli oraz wolontariuszy schroniska dla bezdomnych zwierząt w Rudniku, na terenie gminy Brody z pewnością zostanie zapamiętana na długo. Dlaczego?



W tegorocznego sylwestra, na szczęście udało się uniknąć najgorszego, a zatem śmierci zwierząt – podkreśla w rozmowie z TYGODNIK-iem oraz portalem starachowicki.eu Artur Spytkowski, opiekun schroniska dla psów w Rudniku, w gminie Brody, który wraca pamięcią do poprzedniej sylwestrowej nocy, przytaczając tragiczne liczby. - 31 grudnia 2018 r. na 1 stycznia 2019 r., w wyniku odpalanych petard i huków fajerwerków zginęły trzy czworonogi: dwie suki oraz pies. Teraz, mimo iż byliśmy przygotowani na podobny scenariusz, psy wyrządziły wiele strat materialnych – dodaje Spytkowski.


Zniszczone zostały przede wszystkim kojce. Zwierzęta, które nie kryły strachu i obaw przed fajerwerkami boleśnie, bo na własnej skórze odczuły to, co działo się pamiętnej nocy. - Wystrzały de facto nie rozpoczęły się tylko w sylwestra czy nowy rok, ale znacznie wcześniej. Pierwsze niepojące dla zwierząt symptomy, można było zaobserwować już kilka dni wcześniej. W wigilię świąt Bożego Narodzenia, mieszkańcy okolicznych posesji odpalali petardy – tłumaczył opiekun schroniska.

Podczas nocy psy rozerwały siatki w kojcach, potrafiły wygiąć nawet drut grubości palca, chowały się gdzie mogły. - Fajerwerki wystrzeliwane z okolicznych domostw eksplodowały centralnie nad schroniskiem. Kojce zostały tymczasowo, prowizorycznie zabezpieczone kosztem ok. 1 tys. złotych, natomiast koszt materiałów niezbędnych do wykonania nowych przodów w uszkodzonych miejscach, należy szacować w kolejnych tysiącach – zaznaczył Spytkowski. Jak długo może potrwać naprawianie szkód, a także ile będzie to kosztować? Opiekun schroniska w Rudniku przyznaje, że na same naprawy trzeba będzie wydać minimum 8 tys. zł.


To kwota najniższa z możliwych. Nie liczę tzw. robocizny, bo za nią również trzeba będzie zapłacić – dodaje. W najgorszej sytuacji znalazły się zwierzęta, które w ścianie wykonały dziurę. - Można się tylko domyśleć, że to efekt podjęcia próby ucieczki i wydostania się z boksów. Możemy wyobrazić sobie, co działoby się gdyby, zwierzęta nie były zamknięte w kojcach – mówił A. Spytkowski, który liczy na wsparcie ze strony mieszkańców gminy Brody, a także tych, którym los czworonogów nie jest obojętny.

Potrzebna jest każda pomoc, nie tylko materialna. Mam nadzieję na pozytywy oddźwięk ze strony osób, które zdają sobie sprawę z tego, jak wiele wysiłku niezbędne jest to utrzymania i prowadzenia takiego miejsca – dodaje opiekun schroniska.




fot. Artur Spytkowski (schronisko w Rudniku)

Aplikacja starachowicki.eu

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Reklama

Wideo Starachowicki.eu




Reklama
Wróć do