Smutek – to jedyne słowo, które najlepiej oddaje nastrój jaki towarzyszy graczom Kamiennej, po sobotniej przegranej z bodzentyńską Łysicą. Starcie na stadionie przy ul. Wolności zapowiadało się arcyciekawie.
Obie drużyny znają się jak łyse konie. W szeregach gospodarzy, występuje bowiem, kilku były zawodników Kamiennej. Faworytem bukmacherów buli miejscowi, ale po cichu mówiło się o niespodziance. Za taką można by uznać wygraną podopiecznych Tomasza Dymanowskiego i Krystiana Kanarskiego. Po 90 minutach w lepszych nastrojach byli jednak gracze Waldemara Raka.
- Pierwsza połowa była słabsza w naszym wykonaniu, niż drugie 45 minut. W sposób frajerski straciliśmy gole. Przy stanie 3:2, stworzyliśmy dwie 100-procentowe sytuacje, by wpisać się na listę strzelców – stwierdził Mirosław Zięba, wiceprezes Kamiennej. Obu na gole nie zdołał zamienić Bartłomiej Niedbała. Goście po przerwie zagrali zdecydowanie lepiej. Efektem było kolejne w tym sezonie trafienie Przemysława Rzepy.
IV liga świętokrzyska
*25. kolejka (20 kwietnia)
ŁYSICA BODZENTYN – KAMIENNA BRODY 4:2 (3:1)
3:1 Mateusz Franus (44), 3:2 Przemysław Rzepa (56)-karny
Sędziował: Przemysław Białacki (Kielce)
KAMIENNA: Żytniewski – Jagieła Ż, Małaczek, Macias (46. Dziewięcki), Franus, Pocheć, Soboń, Zalewski (75. Dziedzic), Nowak (56. Niedbała), Maciejczak, Rzepa. Trenerzy: Tomasz Dymanowski, Krystian Kanarski.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie